wtorek, 25 marca 2014

Dwie drogi

Na szczycie wzgórza stał stary człowiek. Od wielu lat wchodził tu każdego ranka, wchodził też w środku i końcu dnia. Oglądał stąd wschody słońca, podziwiał dzień w jego pełni, oraz gdy się kończył, gdy znikało ono za horyzontem, gdy na miejsce dnia nadchodziła noc.

Przychodził tu nie tylko w pogodne dni, przychodził tu zawsze.
Tu przemawiały do niego: słońce, księżyc, gwiazdy, chmury, deszcz, tu rozmawiał z wiatrem.

Dzisiaj stał tu już przed świtem, a gdy słońce wychyliło się zza widnokręgu ujrzało łzę na jego obliczu. Słoneczne światło przeniknęło tę kroplę i rozświetliło ją tęczą.
W ten sposób doceniło starego człowieka, jego uczucie, jego zachwyt pięknem tego świata.

Długo stał człowiek na wzgórzu i cieszył się wszystkim co widział - od bezkresnej dali, od pustki nieba, po kurz i trawę pod swoimi stopami.

Wtedy zbudził się wiatr, potrząsnął źdźbłami traw strącając z nich poranną rosę, poruszył gałązkami krzewów, ubraniem starego człowieka, zajrzał mu w oczy, w serce … i zadziwiony wysuszył łzy na jego policzkach.

 Stary człowiek poczuł to tchnienie wiatru, uniósł ramiona w bok - jakby szykując się do lotu, a gdy zamknął oczy - poleciał. Szybował nad wzgórzem, wśród chmur, nad lasami i górami, oceanem, aż po krańce świata. Poleciał jeszcze dalej, minął słońce, by wśród gwiazd szukać krańców Wszechświata. Nie znalazł, więc szybko powrócił, osiadł  na wzgórzu, otworzył oczy i powiedział do wiatru:

- Wietrze, gdy uniosłem ręce zobaczyłem dwie drogi: jedną, którą wyznaczały moje ręce. Na tej drodze widziałem wielu ludzi, lecz nie widziałem siebie. Poleciałem daleko wzdłuż tej drogi, nad tymi tłumami, znalazłem jej początek i znalazłem jej koniec.
Drugą drogę wyznaczała cała reszta mego ciała. Ta wiodła pod górę. Na niej nie było nikogo, tylko ja. Poleciałem tą drogą, ale w żadnym kierunku nie mogłem znaleźć jej początku i końca. 

Wietrze, opowiedz mi o tych drogach!

Odpowiedział mu wiatr:
- Tak, odkryłeś dwie drogi życia. Możesz – jak każdy - wybrać tę, którą podążysz.
Na pierwszą drogę patrzysz, lecz nie widzisz, słuchasz dźwięków poruszających się nią tłumów, lecz nie słyszysz tego co istotne. 

Ta droga cię nie uczy, przegapiasz znaki, bo już jesteś wyobraźnią za następnym zakrętem, za kolejnym i za kolejnym. Myślisz: - Tam - przede mną - moje szczęście … a może tam, za kilkoma zakrętami z tyłu. W ten sposób miotasz się między przyszłością a przeszłością, projektujesz swoje nieszczęścia, myślisz że żyjesz, lecz tam są tylko twoje myśli, nie ma ciebie.

To droga rozumu, logiki, kalkulacji, wiedzy z książek, a nie z życiowych doświadczeń, bo na te brakuje czasu lub odwagi. To droga wspomnień, marzeń, planów, wizji, projekcji, pragnień, oczekiwań, a ponieważ to jednocześnie droga niewiary, droga wątpienia – to smutna droga, radość pojawia się tu chwilowo – w zabawie. To te chwilowe przyjemności oraz cały pozostały ból i cierpienie niektórzy nazywają życiem.
Tę drogę bezwzględnie zamyka czas. Zaczyna się w chwili narodzin, a kończy śmiercią. 
Tutaj odmierzasz odległości, odliczasz dni i lata. Tutaj się czeka - marzy o przyszłości, gdy jest się młodym, albo ucieka w przeszłość, gdy nadejdzie starość. Zamykasz się w klatce i cały czas oglądasz jej ograniczenia.

Idąc tą drogą poznajesz  świat – szukasz, lecz nie znajdujesz, bo granicą tego poznania są granice świata, a im bardziej poznajesz, im więcej wiesz, tym mniej rozumiesz.

To wędrówka pełna napięć i walki. Towarzyszem w tej wędrówce strach. Boisz się bramy zamykającej tę drogę, bo na niej wszystko się kończy. Boisz się życia bo ono cię do niej prowadzi.

Być może wędrując osiągasz, zdobywasz, wywalczasz: sukcesy, szacunek innych ludzi, wiedzę, rzeczy, tytuły, ordery, stanowiska, lecz tego wszystkiego nie możesz ze sobą zabrać. W chwili śmierci – przed uchem igielnym - pozostawiasz cały twój dobytek, wszystko co znalazłeś,  zdobyłeś, nagromadziłeś, na co zapracowałeś. Wszystko przepada. Ani jedno wspomnienie, ani jedna drobinka, jedno ziarenko kurzu nie może zostać zabrane. Nic.  Nawet pamięć po tobie rozwieje wiatr.

Jeśli tak żyjesz, nie stajesz się dojrzały - nie możesz zrozumieć siebie, więc nie możesz zrozumieć życia, świata, ludzi.

Lecz jest też inna droga. Na niej brama – jest nią miłość. 
Towarzyszami w tej drodze: ufność i wolność, przewodnikiem radość. 
Tu nie szukasz, a znajdujesz, nigdzie nie podążasz, wszystko przychodzi samo. 
To jest droga rozwoju, poznania – zrozumienia - odkrycia siebie, a wszystko co odkryjesz pozostaje z tobą na zawsze. 
Odkrywając siebie poznajesz wszechświat, ten rodzaj poznania nie ma granic. 
To trudna droga i jest drogą dla odważnych, bo na tej drodze jesteś sam.
 Tu musisz być obecny, bo tylko twoje doświadczenie się liczy.  

Po to masz życie, by wybrać drogę. 

Tym są te dwie drogi.

Witam cię, witam wędrowcze! Właśnie znalazłeś się w wieczności. Twoja radość cię tu przyprowadziła. – zakończył wiatr i wraz ze starym człowiekiem pobiegł ku bezkresom na spotkanie nieznanego.  

Piotr Kiewra z inspiracji Osho „Dojrzałość”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane