niedziela, 23 lutego 2020

Lęk przed wzrastaniem


Śmiejący się mędrzec. Pytania i odpowiedzi
Kiedyś młoda kobieta wyraziła obawę, iż medytacja może sprawić, że oddalą się od niej ci, którzy teraz są blisko niej. 
Mędrzec zaśmiał się i zapytał:
A czy młoda sosna lub dąb powinny obawiać się tego, że gdy wyrosną stracą swoich małych przyjaciół wśród traw, kwiatów, krzewów? Czy przyjaciel może się oddalić? 
Owszem oddalą się ci, którzy przyjaciółmi nigdy nie byli. Gdy wyrośniemy ponad tłum, on zniknie, lecz na pewno pojawi się anioł, lub dwa, trzy - dorosną do nas inne sosny, dęby. Takie jest właśnie życie. 
Gdy wzrośniesz do gwiazd, spotkasz tam inne gwiazdy. Taka jest tajemnica wzrastania.

Piotr Kiewra 

Jak zrozumieć kobietę?


Śmiejący się mędrzec. Pytania i odpowiedzi

Ktoś kiedyś zapytał Śmiejącego: Jaki jest twój sposób na zrozumienie kobiety?

Śmiejący roześmiał się w głos, a po paru chwilach odpowiedział:
- Mężczyźni nie mogą zrozumieć kobiet, bo patrzą na gładkość i krągłości ich lica, ich ciała. Starają się tego dokonać poprzez myśl, swoją własną myśl, lecz nie rozumieją siebie samych, więc jak mogą zrozumieć inne istoty, a szczególnie kobiety, posługujące się przecież innym językiem, językiem serca. To niemożliwe. 
Mężczyzna może zrozumieć kobietę, a kobieta mężczyznę tylko sercem. Gdy zaglądam w ich serca, ogarnia mnie współczucie, wtedy ich tajemnice się odsłaniają. To wszystko.

Piotr Kiewra

Pomóc innym



„Nic w Naturze nie żyje samo dla siebie.
Rzeki nie piją własnej wody,
Drzewa nie jedzą własnych owoców
Słońce nie świeci samo dla siebie.
Życie dla innego to zasada Natury.
Wznosimy się, podnosząc innych.”
Zaczerpnięte od Solar Jaguar

By móc pomagać wznosić się innym - jest jeden warunek: trzeba być sobą, tak jak rzeka jest rzeką, a drzewo drzewem.  Niestety ta przestrzeń poznania jest rzadko odwiedzana przez człowieka - bardzo rzadko. Tylko człowiek, który wzniósł się do swojej pełni, może pomóc wznieść się innym. W innym przypadku jest ciągnięcie w dół, lub powstrzymywanie do obecności w tłumie.
Zaratustra, Budda, Jezus i wielu innych mistyków swoim przykładem, poznaniem swojej prawdy, spełnieniem, boskością – Królestwem Niebieskim, którego dostąpili, okazywali poziom, z którego mogli nauczać, pomagać się wznosić.
Patrząc, przyglądając się wnikliwie światu, temu, co czyni tu człowiek, widzimy, że jest inaczej. Człowiek - niespełniona jego wersja, psuje, niszczy, oddala się od prawdy, od siebie samego, od innego człowieka, od boskości, od Nieba. 
Rzeki, góry, owady, ptaki, rośliny, oceany, gwiazdy, żywioły – wszystko jest w harmonii, służy równowadze, tylko człowiek ją zakłóca, w zasadzie jest jedynym stworzeniem – istotą, bez której Natura mogłaby się obejść, wydaje się być niepotrzebny, wręcz niszczycielski.
Dlaczego? Bo człowiek oczekuje korzyści dla siebie - jakiegokolwiek wywyższenia się ponad inne istoty. Człowiek wyobraził siebie wyższym, ważniejszym, budowniczym, naprawiaczem wszystkiego, co w jego przekonaniu nie jest doskonałe, przyznał sobie władzę, pozycję nauczyciela prawdy. Uczynił z siebie właściciela, a właściwie stara się tak zrobić. Stąd jego walka z Naturą, stąd konkurencja między ludźmi, stąd wojny, stąd pieniądze, narzędzie tej władzy.
Kto może pomóc się wznosić? Wymieniłem kilka imion. Tacy jak oni, ci, którzy się wznieśli. Oni nie są nauczycielami, to mistrzowie. Nauczają z poziomu, na którym są. To są ci, którzy poznali siebie. 
Wyraźnie mówi o tym Jezus:
… „Jeśli zaś nie poznacie siebie, istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą”. 
Mistrzowie nie nauczają walki, nie roztaczają wizji korzyści, niczego nie nauczają, poza tym, by porzucić, wszystko to, czego się nauczyliśmy, czyli, mówią o staniu się na powrót dzieckiem – czystym, bez celów, bez wiedzy, bez przekonań, bez misji, bez wizji korzyści, bez poczucia wyższości, czy niższości, bez działania. Mówią o poddaniu się, o powierzeniu, o ufności, o miłości rozumianej jak to, co powiedziano w sentencji cytowanej na początku: życiem dla innych – dla Całości. 
Ani rzeka, ani słońce, ani drzewa nie widzą w tym życiu dla innych żadnej swojej misji, po prostu są sobą, nic nie muszą czynić, wystarczy, że są. I taki poziom, poziom BYCIA, jest też tym, o czym mówią mistrzowie. Wtedy możemy pomóc wznieść się innym. Wtedy również stajemy się mistrzami – już nimi jesteśmy, tylko o tym nie wiemy, bo przeszkadza nam w tym, wszystko to, czego się nauczyliśmy od zwykłych nauczycieli. 
Rzeka ma do zaoferowania swoje bycie rzeką, z której mogą się napić inni. Drzewo ma do zaoferowania swoje owoce, słońce swoje światło i ciepło. Co ma do zaoferowania człowiek?
Człowiek, spełniony człowiek, ma do zaoferowania swoją Świadomość, coś, czego mogą się napić, czym mogą pożywić się inni. Ta strawa jest też światłem, ciepłem, miłością. Jest też świadomością istnienia, świadomością Natury, świadomością harmonii, świadomością bycia pomocnym poprzez samo swoje bycie. 
Tak rozumiany człowiek, spełniony człowiek, to ktoś, kto zrozumiał i owym zrozumieniem dzieli się z innymi poprzez swoje bycie. Nie poprzez słowo i myśl, lecz poprzez bycie. 
Wszelkie inne działania, słowa, wszelkie inne nauczanie ma jedynie moc niszczenia, nie ma mocy harmonizowania, nie ma mocy miłości, jaką jest bycie w jedności ze wszystkim.
Mistrzowie nauczali czerpiąc mądrość z jedynej czystej księgi, księgi, w której nie zapisano nawet jednego słowa, bo owa harmonia, świadomość, prawda, są poza słowem, myślą, działaniem. 
Gdy ich pytano, opowiadali o swoim sposobie nauczania:
Siedzę w ciszy,
Nic nie robię, 
Wiosna przychodzi,
A trawa rośnie sama”.

Bardzo trudno zrozumieć człowiekowi, iż nie musi być potrzebny, że nie musi niczego nauczać, by robić, trudno mu zrozumieć, że człowiek jest potrzebny poprzez samo swoje istnienie, że prawdziwym jego szczęściem, jego radością, wolnością, miłością jest szczęście, radość, wolność, miłość istnienia.
A tego nie nauczy żadna nauka, filozofia, religia, słowo, myśl. Tego nie można osiągnąć. To przychodzi samo, gdy porzucone zostaną wszelkie wysiłki osiągania. 
Wtedy możemy pomóc się wznosić innym. Ta pomoc polega na tym, że patrzymy jak trawa sama rośnie - jak świadomość rośnie w innych. Nic innego nie możemy i nie powinniśmy robić.
I tylko wtedy wszystko dzieje się poprzez nas …
I to jest ta tajemnica, w której gubimy się, ta nędza w której trwamy, póki nie porzucimy działań zmierzających do jej zgłębienia.

Piotr Kiewra  




Rebeka


Może z cztery, lub pięć razy, w ciągu kilkudziesięciu lat, odwiedziłem to miejsce w moich długodystansowych spacerach. Jest to bardzo stary cmentarz poza miastem. Ogrodzony kamiennym murem, na wzgórzu, zaniedbany, kryjący swoje tajemnice. 
Wśród kilkudzięciu bardzo zniszczonych nagrobków, lub ich fragmentów, w dobrym stanie zachował się tylko jeden, najokazalszy, najbogatszy, a na nim jako jedynym, napis, z którego cokolwiek da się odczytać. 
Z jednej strony tablicy w języku hebrajskim, z drugiej po niemiecku, gotykiem wypisanych parę zdań. Zapamiętałem imię kobiety, Rebeka i datę śmierci, prawie 170 lat temu.

Po ostatnim moim tam pobycie pozostało kilka refleksji, oraz coś gdzieś wgłębi mnie, co trudno mi nazwać i określić, czym jest, ot jakieś ciepło w okolicy serca lub drgnięcie duszy.

Od tamtego czasu wracają pytania: 
Co zostało z jej miłości, lub lęku, jej ciepła, lub chłodu? 
Jakie znaczenie dzisiaj mają troski, którymi żyła? 
Czy jest dzisiaj na świecie, chociaż jedna osoba, która o niej pamięta? 
Jakiś potomek, prawnuczek, ktoś, kto mógłby jej być wdzięczny choćby za to, że istniała?
A co z innymi, po których nie pozostał żaden napis na nagrobku, żaden ślad istnienia?

Może bym zapomniał o tych kilku myślach na cmentarzu, gdyby nie to, że tego samego dnia wpadła mi w ucho piosenka Marka Grechuty, ze słowami Gałczyńskiego: Ocalić od zapomnienia.

Wydawać by się mogło, że te doświadczenia i wijące się jak długa nić egzystencjalne pytania o sens życia, będą dominowały w wielu momentach nocy i dni, ale stało się inaczej. Po paru smętnych myślach, pojawiło się owo ciepo, wibracja serca lub duszy … Otóż:

Choćbym poświęcił cała życiową energię, włożył w to całe serce …  nie ocalę od zapomnienia:
Nie ocalę uczuć twego i czyjegokolwiek serca
Nie ocalę chmurnosci twych i czyichkolwiek oczu
Nie mogę
Chciałbym
Nie mogę, bo nie mogę ocalić swojej pamięci
Przyjdzie taki czas i rozwieje ją wiatr ….

I w tym smutnym fakcie dotyczącym naszej pamięci, jest też prawda serca, a tej nie trzeba starać się ocalić. Ona pozostaje na wieki. Prawdę serca, nawet, gdy ono przestanie bić, nawet, gdy prochy serca rozwieje wiatr, ocaleje.

Prawda serca nigdy nie ginie. 

Człowiek niknie w pamięci ludzkiej, znika z kart historii, lecz prawda miłości jego serca – nawet niezapisana, niewypowiedziana … pozostaje. … pozostaje jako jedna z kropel w oceanie miłości.

I to wtedy na cmentarzu, sobie uświadomiłem. Chyba …
I nawet, gdy to chyba pozostaje, to jest to powód do:
Wielkiej radości.
Do śpiewu, tańca.
To jest powód by żyć. 
By żyć bardziej sercem.


Piotr Kiewra