niedziela, 5 maja 2024

Pan Nikt

 


Dawno temu go odkryłam, jeden z największych skarbów poukrywanych w niszach świata. Nie, nie mogę tego brylantu ponownie ukryć gdzieś w środkowej, czy końcowej niszy Księgi – nie wolno mi. Doklejam, więc kartkę z historią Pana Nikt z przodu.

   Spotkałam go dzisiaj rankiem, chwilę pogadaliśmy. Wyrósł przez te dwadzieścia lat, lecz nadal jest dzieckiem. Nie, nie jest dziecinny – jest mędrcem, a mędrzec to ostatecznie dojrzałe dziecko. Jestem nim zachwycona, tak jak wtedy, gdy miał osiem lat i siedział na murku blisko wejścia do uczelni. Płakał. Dzięki rozmowom z nim, rozmowom o niczym, zrozumiałam, dlaczego zostałam nauczycielką.

    Zapytałam, czemu płacze, odpowiedział:

- Mój dziadek umarł i potrzebuję pieniędzy na kwiaty. - dałam mu i poszłam. Następnego dnia widzę go z daleka, znowu płacze. Pytam:

- A dzisiaj, kto ci umarł!  - nieco zakłopotany odrzekł:

- Dzisiaj jestem głodny.

    Wiedziałam, że oszukuje, ale dałam mu pieniądze. Kolejnym razem z daleka dostrzegam łzy, gdy mnie zauważył natychmiast je wytarł. Dałam mu znowu pieniądze na chleb. Po tych trzech spotkaniach, mówi:

- Ty wiesz, że cię oszukuję.

- Tak wiem.

- To, dlaczego dajesz mi pieniądze?

- Kiedyś będziesz mędrcem i musisz się nauczyć nim być. Mędrzec zaczyna jak ty, kłamie, póki nie odkryje, iż nim jest. Wtedy już na zawsze jest prawdomówy.

- Skąd wiesz, że nim będę?

- Bo nikt inny nie potrafiłby się przyznać do kłamstwa, tylko mędrzec.

- Nie lubię nauczycieli, a mimo to cię lubię, bo ty mnie nie uczysz, lecz ratujesz. Dlaczego to robisz?

- Nie miałam nic innego do roboty. Widzisz, ja też oszukuję, dałam ci pieniądze, by ćwiczyć ufność, oszukuję uczniów, udaję nauczycielkę, wszystkich oszukuję – wcale nie jestem taka dobra, jaką udaję. Nie chodzisz do szkoły?

- Od czasu, do czasu chodzę, ale nie lubię tam chodzić. Nauczyciele pytają, ile to będzie, gdy się doda złotówkę do złotówki. Przecież każdy głupi to wie. Szkoła jest dla głupich, a gdy się tam często chodzi, to człowiek staje się jeszcze głupszy. Nie lubię liczyć pieniędzy: dziadek i wujek się nauczyli i co z tego mają? Kiedyś nauczycielka uczyła nas o górnikach, o ich ciężkiej pracy, a mój wujek jest górnikiem i mi ciagle o tym opowiada… Podobasz mi się, chciałbym, żeby moja mama taka była, a nie jest.

- A jaka jest twoja mama?

- Nie mam mamy, nigdy jej nie widziałem, lecz gdyby już była, to chciałbym by była jak ty. Jestem z dziadkiem. On nie może chodzić, więc ja chodzę na zakupy. Zbieram pieniądze od ludzi. Czasem na chleb, lecz rzadko, bo nie wystarczają na alkohol dla dziadka. Mówi bym zbierał na kwiaty, na jego pogrzeb, bo ludzie dadzą więcej… Lecz na kwiaty trudniej zbierać, bo muszę udawać płacz. Kupuję mu alkohol, bo wtedy, gdy się upije, rozmawiamy o niczym, a gdy jest trzeżwy, poucza jak mam żyć i udaje mądrego. Lubię też wujka, choć mnie namawia, bym został górnikiem, bo będę bogaty jak on. Gdy przyjeżdża, przywozi alkohol i piją razem. Wtedy z nimi gadam o niczym - są weseli. Trzeźwi opowiadają jak ciężko trzeba pracować i strasznie się smucą. Lubię rozmawiać o niczym, a wcale o tym jak życie jest ciężkie.

- Opowiedz mi o niczym. - poprosiłam.

- Z ludźmi trudno rozmawiać o niczym, za dużo gadają. Cały czas mówią: ja to, ja tamto, cały czas przekonują, że to oni mają rację, że wiedzą o tym, i o tamtym, mówią, że będziesz nikim, jak nie będziesz robić to, co inni robią, albo, jeśli nie będziesz taki jak inni. Ciągle wymieniają imiona tych, których powinienem udawać, być jak oni. A ja przecież widzę, że kłamią, sami tego nie zrobili i sami tacy nie są. Dlatego wolę pogadać z mrówką, czy biedronką, one nie mówią: ja, ja, ja… a robią. Wróbel nie udaje bociana i nie buduje sobie orlego gniazda. Mój dziadek jest jak mucha w oknie, albo jak komar w pajęczynie, tak samo mój wujek i nauczyciele. Jest w tym uniwesytecie profesor, który mi każdego dnia, gdy siedzę na murku powiada, że będę nikim, przepędza stamtąd, grozi palcem, nigdy nie dał pieniędzy na chleb, ani na pogrzeb dziadka i ciągle jest zły, i smutny, i ciągle zajęty. Pierwszy przychodzi do pracy i ostatni wychodzi… To ja już wolę być nikim. Ja muszę udawać płacz, a on płacze ciągle, udając, że nie płacze. Tak samo ta pani, która sprzedaje chleb i wódkę dla dziadka: każdego dnia robi to samo i jej oczy płaczą, a mnie naucza… O czym oni nauczają? Mrówki przynajmniej się nie skarżą, nie wiem, gdzie biegną i po co, lecz przynajmniej coś nowego z tego wynika – widzę to. Nie chwalą się imionami: ja, ja, ja. Są bezimienne. Lubię gadać z nimi o niczym, lubię być nikim, i lubię być bezimienny… - skończył. To nie rozmowa, to rezonans, więcej czuję niż słyszę, więcej wyniosłam z tego, co między słowami, z wibracji jego ducha, niż usłyszałam w słowie, w jego znaczeniu. 

 - Masz rację też nie lubiłam chodzić do szkoły i często ją opuszczałam, a jak już byłam, to nie słuchałam, co nauczyciele mówią.

- To, po co zostałaś nauczycielką?

- Po to, by ratować tylu uczniów, ilu się da od szkoły, by ich nie zepsuła. Rozmawialiśmy na zupełnie inne tematy, takie jak z tobą, o niczym, bo to w życiu jest najbardziej potrzebne, po to, by być nikim. Po tylu latach nauczania to widzę, dlatego zostałam filozofem, takim wędrownym filozofem, który naucza jak być nikim.

- Kto to jest filozof?

- Filozof to taki ktoś, kto zadaje pytania i nie może znaleźć na nie odpowiedzi. Lecz znalazłam, że najlepiej być nikim, no i nie mogłam być dalej filozofem. Teraz go tylko udaję. I jestem nikim, jak ty, nie żadną księżniczką z bajki - tak jak ty, jestem zupełnie bezimienna. A najbardziej, co uwielbiam, to rozmowy o niczym. Od małej dziewczynki albo rozmawiam o niczym, albo milczę. Z babcią milczałyśmy, z przyjaciółką, krukiem, nawet z wilkiem, tylko mama chciała uczyć jak żyć, lecz nie dałam się. Nie chciałam zostać żoną żołnierza, ani aktorką, ani nawet kucharką. Nie chciałam też zostać nauczycielką… No i tu mi się nie udało, lecz powiem ci w sekrecie, ja ją tylko udaję, tak jak oni udają, że mi za tę pracę dobrze płacą. Nie chciałam zostać komunistką, zakonnicą, ministrową, powiem ci, że z tego wszystkiego to wolę być nikim. Jestem Pani Nikt, a Ty Pan Nikt. Być nikim to jest napiękniejsza rzecz na świecie. Wiesz, że na świecie może jesteśmy tylko ty i ja, którzy chcą być nikim, wszyscy pozostali chcą być kimś i trafiają…   

- Tak wiem, idą do piekła. Nikt to jest ktoś, kogo nie ma i nie ma imienia, kto lubi rozmowę o niczym. I ten zawód mi się najbardziej podoba. Czemu nadal nauczasz?

- Mówiłam ci, by ich ratować, by ratować mędrców przed zepsuciem.

- Lubię cię. Jesteś jedyną nauczycielką, którą lubię, jedyną osobą, którą lubię. Nic nie wiem, a ty mnie lubisz – nie ma drugiej takiej nauczycielki…

- I znowu próbujesz mnie okłamać…

- Tak masz rację… lubię cię najbardziej ze wszystkich, których lubię.

 - Nie o tym mówię, powiedziałeś, że nic nie wiesz… Czuję, że masz w sobie wielką bibliotekę.

- Ja naprawdę nic nie wiem, z tych szkolnych rzeczy, lecz dużo czytam. Dziadek chciał mnie nauczyć czytania, lecz sam nie umiał, nie miałem wyjścia, musiałem nauczyć się sam. Obok nas mieszka fajna dziewczyna, podoba mi się, choć jest starsza, chodzi do liceum. Chciałem jej zaimponować i nauczyłem się czytać – sam, gdy miałem pięć lat. Teraz czytam wszystkie książki, które mają jej rodzice. Poza oszukiwaniem ludzi na śmierć dziadka, robieniu dla niego zakupów, cały czas czytam. Ona mi przynosi po jednej książce na tydzień, więc się widzimy, uśmiecha się do mnie. Też ją lubię i uczę rozmów o niczym.

  

  Tak, to jest Pan Nikt.

 

   Przez następny rok, codziennie gadaliśmy o niczym na murku pod uczelnią, albo obok mrowiska w pobliżu jego domu.To były najbardziej inspirujące rozmowy, jakie miałam przyjemność prowadzić. To nie tylko rozmowy, to nauka... Po każdym spotkaniu kolejny wykład na uczelni zaczynałam inspiracją z rozmowy o niczym z Panem Nikt.

    Udawał biednego, choć takim nie był. Nie chodzi o ilość pieniędzy, chodzi o mądrość - pod tym względem był bardzo bogaty.

   Pewnego dnia zastałam go smutnego, bardzo smutnego. Oznajmił, iż dziadek umarł. Odpowiedziałam:

- Zauważyłam, jesteś smutny, nigdy taki nie byłeś.

- Nie, smutny jestem z innego powodu - będę musiał wyjechać do wujka, a on mieszka wśród górników i sam jest górnikiem. Nie będę miał, z kim pogadać o niczym, jak z tobą i dziewczyną, z którą czytam ksiązki - ona też ze mną nie pojedzie.  A dziadek jest już w niebie i tam rozmawia z Bogiem o niczym, popija wódkę z aniołami. Czym mam się smucić? 

 

   My: Pan Nikt i Pani Nikt, pasowaliśmy do siebie jak mąż i żona, chociaż różniło nas 50 lat. Był dzieckiem, lecz tak dojrzałym jak nikt, jak mędrzec… Gdy dziś rano pomilczeliśmy z godzinę, powiedział mi tylko: „Lubię cię, jak moją mamę”. Podziękowałam mu za tę godzinę prawdomówności.

Piotr Kiewra

To kolejny fragment powieści "Spowiedniczka", jedna z około dwustu zawartych tam opowieści. Właśnie ukończyłem autorską korektę, Kolejny krok to wysyłka do wydawnictwa