niedziela, 16 października 2016

Trzeci ogrodnik*

człowiek jest jak kwiat
kwiat jest wiecznie trwającą pieśnią

Szli śladem siwowłosego mędrca, równiną przypominającą ogród. Co chwilę zatrzymywali się, patrzyli na kwiaty, a one się im kłaniały, dotykały swoim pięknem, zapachem, tajemnicą. Nimi dotknięta zaczęła mówić:

Gdy opowiedziałeś mi o wiecznie trwającej pieśni kwiatów, zastanowiłam się nad celem wędrówki. Przypomniałam sobie moment urodzin mojej misji – ambicji, moich marzeń. 

Pamiętam to dobrze.

Nie miałam za dużo czasu dla siebie. Większość to była nauka. Jedyne, na co wtedy mogłam sobie pozwolić to marzenia. Tylko im nie żałowałam minut i godzin.
Cel gonił cel, tak było zawsze, aż nadszedł koniec moich studiów. Cieszyłam się, byłam z siebie dumna, była dumna ze mnie moja mama. Napisała do mnie list, a w nim, o mnie, jako o kwiecie.

Przeczytałam. Długo - ze łzami w oczach – nad nim kontemplowałam. Po tym przyszło do mnie wiele pytań. Znajdowałam na nie - jak to ja - szybkie odpowiedzi, czyli rodziły się następne marzenia. Sama dziwiłam się sobie, że byłam, aż tak ambitna, ale zapisywałam je i wierzyłam, że się spełnią. Wszystko było dla mnie jasne, przejrzyste. 

Lecz po tym dniu pełnym pytań i odpowiedzi, pełnym optymizmu i wdzięczności dla mamy, przyszła noc. Pojawił się sen, a w nim jedno dziwne pytanie: Kim jest trzeci ogrodnik? Zapamiętałam je na dłużej, pamiętam do dziś, bo stało się ważnym pytaniem. Próbowałam na nie odpowiedzieć, no i nie przespałam kilku następnych nocy.

W końcu doszłam do tego, iż jest ono konsekwencją tego konkretnego dnia, tych iluś tam pytań dotyczących mojej przyszłości. Widocznie nie odpowiedziałam tak do końca, tak prawdziwie, na któreś z tych ważnych i dlatego ponownie przyszło we śnie. Zdałam sobie sprawę, że nasze sny są kontynuacją spraw niedokończonych za dnia. Analizowałam i analizowałam każdą literkę, każde słowo, każdy cel. Analizowałam i syntetyzowałam to na różne sposoby….

Chyba wtedy zostałam naukowcem – naukowcem z misją. Tak, wtedy zrozumiałam, że nie wystarczy badać to, co wokół, lecz trzeba poznać również to, co we mnie. Dzisiaj wiem, że ten kierunek jest jedynym prawdziwie naukowym, bo dającym wolność, kierunkiem.

Jak rozwiązałam moją zagadkę? 

Pomogła mi mama. Otóż w liście nazwała mnie kwiatem. Dla niej byłam kwiatem, który narodził się z jej marzenia, z jej miłości, z jej pragnienia. Tak, ona była pierwszym ogrodnikiem.
Zapewniła mi wszystko, czego potrzebuję: znalazłam się w samym jej centrum, blisko jej serca, a ona karmiła mnie jego muzyką. Cóż więcej mogła mi dać?
Poświęciła dla mnie noce i dnie, tygodnie, miesiące i lata. Karmiła moje ciało tym, co najlepsze w ziemi oraz wodą i słońcem swego ciała, serca i duszy. Karmiła słowem, dotykiem, bliskością, czułym spojrzeniem. Współodczuwała wszystko, co we mnie, i do dzisiaj, współodczuwa. Taki jest pierwszy ogrodnik. Jest najważniejszy, bo dzięki niemu budzą się następni ogrodnicy i to, co z ich nauki dotrze do nas, zależy od tego, na ile rozbudziła nas mama.

Tak, jej celem nie jest tylko wydać nas na świat, ale też obudzić, pokazać, że nie tylko rzeczy się liczą, zrealizowane cele, tytuły, władza, wiedza, zakres przyswojonych słów, ale liczy się serce, nasza wrażliwość, muzyka, poezja i taniec w nas samych, nasza umiejętność współodczuwania.

Tak, to moja mama uświadomiła mi, iż jestem jak kwiat, który stanął u progu życiowej wędrówki z pytaniem o główny, najważniejszy cel: Jaka jest misja kwiatów?
Tak, to nie tylko to, co widać, ich zewnętrzne piękno, piękno serca, aromat, który dają światu, nie tylko dzieło, nie tylko owoce i nasiona miłości.
W istnieniu kwiatów jest więcej tajemnicy, więcej głębi, są największe i najgłębsze tajemnice – tajemnica istnienia, tajemnica życia.

Kontemplowałam piękno kwiatu, z czego ono wynika i w końcu odpowiedziałam sobie na pytanie, kim jest drugi ogrodnik, czego nas uczy, jaki ma cel wobec mnie.
Jest nim życie. Ono nas uczy podsuwając doświadczenia. To nic, że najczęściej jest to cierpienie, bo jego nauka jest najgłębsza - cierpienie jest największym mistrzem. Czego nas uczy? Bycia. A jeszcze głębiej? Uczy nas doświadczania siebie, rozumienia siebie w relacjach, które stwarza życie, w reakcjach na nie. Doprowadza nas do trzeciego ogrodnika.

Poszukiwanie trzeciego trwało lata. Dopiero tutaj, dopiero teraz, dzięki twojej opowieści i ciszy mędrca, zrozumiałam, kim jest trzeci ogrodnik. Mówiłeś mi to od samego początku: „Ty jesteś”, lecz słowo nie jest wiele warte, niesie tyle treści, a w niej tyle nieprawdy, tyle światła i jeszcze więcej cieni, że łatwo się w tym pogubić.
Ja jestem trzecim ogrodnikiem. Ja jestem odpowiedzialna za siebie, ja i tylko ja. Na początku wydawało mi się to czystym egoizmem, ale teraz czuję, że to nie egoizm. Mogę dać tylko to, co mam - jeśli mam siebie, mogę siebie dać. Jeśli jest we mnie prawda, to mogę ją nieść. Poznać siebie i być sobą, oto moja misja.

Jestem trzecim ogrodnikiem, a im głębiej się nad tym zastanawiam, to zaczynam rozumieć, że jestem pierwszym i jedynym ogrodnikiem, a ci dwaj pierwsi byli przewodnikami w moim rozwoju, w moim zrozumieniu, w mojej drodze do siebie samej. Dopiero tutaj zrozumiałam, to, co mówił Khalil Gibran o dzieciach, mówił coś, co większości matek trudno zaakceptować. Jednak moja mama zaprowadziła mnie do mnie samej. Jest wspaniałym przewodnikiem.

Gdy odkryłam, kim jest troje ogrodników poczułam się wolna, zrozumiałam, gdzie jest raj, zrozumiałam cel wędrówki kwiatów.

Dziękuję moim ogrodnikom: Mamie – Życiu – mojemu Ja.

Lecz wiem – zrozumiałam jeszcze jedno: wędrówka kwiatów się jeszcze nie skończyła, nigdy się nie kończy.


Dalej jest bezkres ...  


Piotr Kiewra

*Fragment dużo większej całości