niedziela, 31 stycznia 2016

Droga usłana różami


Urodziny to najczęściej dzień radości, miłych słów od przyjaciół i bliskich, dzień spotkań i przyjmowania darów: pamięci, bliskości, przychylności, wdzięczności, czas przebaczenia, przyjmowania rzeczy, ale też i czas obdarowywania wdzięcznością, przebaczeniem, gościną, miłością, przyjaźnią, uśmiechem, łzami radości.

Tak bywało do tej pory. Dzisiaj jednak jest inaczej. Jest inaczej, bo dzieci idą lub poszły już w świat i zostawiają ją samą ze sobą. Może tak jest, dlatego, że to czas wielkiego napięcia, bo to czas braku środków do życia. Może to czas refleksji nad przeszłością, nad czymś, co miało być jej treścią – miłością, a dzisiaj już widać, że takiej treści nie było, bo było cierpienie. A może nadszedł ten czas – wiek średni, czas przełomu, czas refleksji, i świadomość tego, że zaczął się marsz z górki. A może to tylko jakieś nieistotne rzeczy?

Kontemplowała to wszystko i nie wiedziała … Wiedziała jedno, czuła, że te akurat urodziny, to czas wielkiego smutku. Więc nie miała ochoty na rozmowy, na spotkania, na gości, bo nie chciała okazywać nikomu łez, nie chciała z nikim się dzielić swoim smutkiem.
Przyjęła kilka telefonicznych życzeń, chwilkę porozmawiała z bliskimi i postanowiła spędzić ten czas sama.
- Jeszcze tylko ten jeden telefon do przyjaciela – postanowiła, bo dzwonił wcześniej kilka razy, a nie odebrała.

Zadzwoniła, wysłuchała życzeń – jak zwykle innych niż cała reszta, bo wiedział, że jest smutna. Usprawiedliwiła się mówiąc:
- Życie to nie jest droga usłana różami!

A on jej odpowiedział:
- Moja droga przyjaciółko, życie jest drogą i jest usłane różami. I nie one są problemem, tylko to jak na nie patrzysz: możesz wędrować i nie widzieć niczego poza jej kolcami i wtedy będą cię kłuły, będziesz w cierpieniu i bólu po nich stąpać. Każdy twój krok będzie stawiany w lęku, będziesz się bała gdziekolwiek pójść, wędrówka będzie nieznośna. Przyszłość będzie pełna kolców, bo przeszłość znaczona była krwią.

Dlaczego nie dostrzegasz całej róży, jej liści, jej płatków, jej aromatu, tego, że owszem: róża ma kolce, ale ma też miejsca między kolcami? I właśnie na tym polega życie, na zrozumieniu, na uważności, by kolce widzieć i je omijać, by kroczyć odważnie między nimi, by dostrzegać i jedno, i drugie, a wybierać sposób wędrowania, który daje radość, który jest tańcem. No właśnie, jak można nie bawić się na drodze usłanej różami, jak można nie wędrować w podskokach i jeszcze przy okazji nie obserwować życia wokół i nie widzieć pozostałych kwiatów? I maków, i chabrów, kwitnących drzew, ludzkich kwitnących serc, słońca i w ogóle wszystkiego, co istnieje? Powiedz, jak można?

Czy wiesz, kto może dostrzec różę w całej okazałości? Może ją dostrzec ktoś, kto nie śpi. Twoim snem jest spoglądanie za siebie i zbyt daleko przed siebie, dlatego nie widzisz róży, czujesz jedynie jej kolce. Potykasz się o nie, bojąc się ich i depcząc po nich, ranisz się. Rany to jedyne twoje doświadczenie. Nie bój się, nie oglądaj się, nie wyobrażaj, nie planuj tego, co będzie za zakrętem.

Oto moja definicja życia: Życie to wędrówka po drodze usłanej różami. A twoją misją jest dostrzec te róże w całej okazałości. Nic więcej, moja kochana przyjaciółko!
Życzę ci rozluźnienia! Resztę masz. Dziękuję. Pomedytuj nad tym, wejdź w to najgłębiej jak potrafisz, a wszystkie następne twoje urodziny i dni między nimi, aż do stu lat i więcej, będą wędrówką pełną radości.

Nie obiecuję, bo to twoja odpowiedzialność, twoja motywacja, twoja decyzja – bo to twoja wędrówka. Ja jedynie mogę ci trochę poświecić, możesz się chwilkę przejść obok mnie, możesz iść po moich śladach. I nic więcej nie mogę.
Dziękuję! – gdy skończył, podziękowała. Gdy się rozłączyli, płakała nadal, bo nie wiedziała od czego zacząć.

- Może zamiast wybiegać myślą aż za zakręt i rozpamiętywać minione zakręty, spojrzę pod nogi! Pewnie tak zrobię. Tak zrobię, bo nie chcę mieć więcej takich urodzin! – postanowiła.

Piotr Kiewra


sobota, 30 stycznia 2016

Wiatraki i lustra

Gdy wielka, złota kula chowa się za horyzontem, tak na chwilkę, barwi siebie i niebo pomarańczem i czerwienią, a przenikając chmury szarymi smugami, z drugiej ich strony tworzy różnej głębi cienie.
To magiczny czas, a wiatraki w zachodzącym słońcu to poruszający widok. W ich grze ze światłem jest węcej tańca niż wśród nieruchomych drzew i leniwych chmur. Żywe smugi światła i cienia tańczą ze swymi trójrękimi partnerami, krążąc, obiegając, dotykając, pieszcząc, błyskając i cieszac się udziałem w tej krótkiej zabawie. I nagle nikną. Zostaje tylko ich prawie nierozłączny przyjaciel, wiatr, z tym szepcą głośniej lub ciszej, prawie bez przerwy.

Przyglądałem się wiatrakom z daleka, w zachodzącym słońcu i na tle rozgwieżdżonego nieba, na tle chmur oświetlanych od spodu rytmicznie czerwonym światłem. To ich rozmowa z gwiazdami.  Czasem, gdy nad nimi biegną niskie chmury, tną je, próbują rozproszyć, przegonić.

W wieczornej, a chwilę później, we wczesno-nocnej ciszy, to mnie poruszało.

Z tego poruszenia przyszło takie porównanie: człowiek i wiatrak, człowiek i wszystkie inne obiekty, i wreszcie człowiek i wszyscy inni ludzie.

Czym dla nas – dla mnie są wiatraki, drzewa, ptaki, słońce, góry i chmury? Czym dla nas, dla mnie są ludzie? Kim jest przyjaciółka, przyjaciele, ludzie bliżsi i dalsi, ci kochani i zupełnie obcy?

I później, gdzieś ze wspólnego z wiatrakami kontemplowania ciszy, przyszła odpowiedź: to nasze lustra. To lustra … a z rzadka mistrzowie.
Skąd do mnie przyszedł ten głos? Może mówił do mnie wiatrak, a jego słowa niósł wiatr? Może było inne źródło? Nie wiem skąd, lecz cicho szeptał:
- W ludziach odbijają się nasze słowa i myśli. Wobec nich mamy oczekiwania, z nimi próbujemy zabijać swoją samotność, ich okłamujemy, dla nich się wysilamy, coś kreujemy, coś im dajemy, nimi się opiekujemy, im współczujemy i kochamy. U nich zabiega o współczucie, zainteresowanie, znaczenie, opiekę, przyjaźń i miłość, nasze ego. O miłość staramy się najmocniej. Właściwie tylko o nią się staramy, to pragnienie pochłania nas całkowicie. To jedno jedyne pragnienie jest treścią całego życia – od poczatku do końca. Mało kto się do tego przyznaje, ale taka jest prawda.

Pokochujemy ich ego, a mamy nadzieję, że oni pokochają nas całych. Lecz lustra nie mogą pokochać, lustra mogą tylko oddać to, co dostaną od nas. Dlatego zawsze przyciągamy sobie podobnych. A ponieważ nasza miłość nie jest prawdziwa, to i lustra oddają nam nieprawdziwe rzeczy. Pokochujemy czyjś charakter, zewnętrzną postać, urodę, sposób bycia, wiedzę, bystry umysł, znaczenie w środowisku, materialne bogactwo, lub wielkość marzeń. Pokochujemy ich radość lub smutek, ich nieszczęście, ich samotność i sieroctwo. Pokochujemy, a to nie jest ich prawda, więc i nasza miłość jest nieprawdziwa, bo kochamy to, co sztuczne, wykreowane, teatralne, wykalkulowane. Ta sztuczność jest taka sama jak nasza, czyli stojących przed lustrem. Oni ją tylko odbijają.

Przywiązujemy się do tego i do nich, próbujemy zawłaszczyć, wtedy uciekają. Tak samo jest z nami, gdy ktoś próbuje nas zawłaszczyć uciekamy. Tak się dzieje, bo wolność jest naszą naturą. Wolność nie należy do ego, jest wartością naszej duszy i tak naprawdę to wolność innych unieszczęśliwia nasze ego. Im bardziej ktoś ucieka i nas unika, tym silniejsza jest ta nasza „miłość”. I w drugą stronę tak samo: im mniej kogoś chcemy, tym bardziej nas pragnie.

Treścią naszego zwykłego życia jest gra, jest udawanie, są starania o jak najlepszy wizerunek u innych. Po prostu robimy wiele dla lustra, ubieramy pięknie, modnie, stroimy najlepsze zestawy swoich min, lejemy łzy, pokazujemy „autentyczny” smutek i udawaną radość. To wszystko z czystej kalkulacji, chcemy przekonać lustro, że jesteśmy najlepsi, najpiękniejsi, najbardziej wartościowi i najbardziej godni miłości. A to wszystko tylko gra, tak naprawdę, za tą grą jest wielka pustka.

Dlatego, gdy się zbliżamy do lustra, to odkrywamy tę pustkę: po drugiej stronie jest tak samo, bo tam widzimy swoją pustkę, swoją grę.

Dlatego bronimy się przed głębszym poznaniem. Pragniemy bliskości, wszyscy jej pragną, lecz uciekamy, gdy ktoś zanadto się zbliży, bo boimy się, że odkryje naszą pustkę, grę, w której nie ma nic, prócz samej gry. Boimy się łączyć dusze, bo wydają nam się pustką. Tak nam się wydaje, bo nigdy do niej nie zaglądaliśmy, bo nigdy jej nie rozchmurzyliśmy, bo nigdy nie byliśmy w stanie wyciszyć myśli, a to nimi zachmurzamy duszę.

Kochanie luster, to nie jest kochanie, to jest gra w kotka i myszkę, w lisa i króliczka. Raz jesteśmy króliczkiem, a raz liskiem. Im bardziej liskiem, tym mniej jesteśmy szczęśliwi, bo przecież nasza miłość … nam ucieka. A tak naprawdę nie ma tu nieszczęścia, ono jest udawane, grane, przez nasze ego, bo tu nie ma miłości, jest tylko gra.

Nie wchodzimy w głębię lustra, nie przekraczamy granicy, bo sami stawiamy opór, budujemy zasieki. Lękamy się kogoś wpuścić za mur i sami boimy się jego przekraczania. To jest niebezpieczne: bliskość ciał owszem, bliskość dusz – nie. Poznanie ciał jest płytkie, a dusza to oceaniczna głębia, coś nieznanego, bez dna. Tak naprawdę to, co w lustrze odbite, to znane, to co za nim, tajemnicze, nieznane, napawające lękiem. Czasem lęk jest jeszcze większy, boimy się poznania ciał, lecz raczej to tylko wymówka, niska jego ocena, a tak naprawdę, albo płycizna, chwilowa przyjemność - nieprzyjemność  jego poznania, albo wielki lęk przed zmianą, przed utratą tego co jest.

Wobec ludzi jesteśmy tacy, wobec drzew, ptaków i wiatraków jesteśmy inni, przed nimi nie gramy. Dlaczego? Bo nie jesteśmy w stanie poruszyć drzewa swoją grą. Wobec drzewa nie zabiegamy o jego miłość i inne względy, bo ono oddaje tylko to, co prawdziwe. Nasza gra wystraszy ptaka, lecz gdy damy mu prawdziwą miłość, nie ucieknie, siądzie na ramieniu.


Wiatraki sprowokowały mnie do pytań, więc uznałem je za swoich mistrzów. I tak chyba jest, że mistrzowie pomagają nam odkrywać naszą prawdę. Drzewa, słońce, kwiaty, ptaki i inne zwierzęta, wiatraki i wszystkie przedmioty oddają nam tylko naszą prawdę. Nie oddadzą nam żadnych sztucznych rzeczy, oddadzą prawdę.  Gdy obdarowujemy je akceptacją, docenieniem ich istoty, oddają nam to samo. Dopiero wtedy poczujemy z nimi bliskość.

Te rzeczy to mistrzowie, to nie lustra. Będą naszymi lustrami, gdy sami staniemy się mistrzami, gdy przestaniemy grać, gdy staniemy się sobą, gdy zaakceptujemy tylko i wyłącznie naszą prawdę, i gdy nią zaczniemy się dzielić. To jest prawdziwa miłość.

Wśród ludzi też są mistrzowie. Lecz oni nie oddadzą nam naszego fałszywego uśmiechu, naszej nieprawdy. Takich luster się boimy, bo te mówią całą prawdę, przed takim lustrem stajesz całkiem nagi, niczego nie jesteś w stanie ukryć, nie pomoże żadna mina, żaden strój, żadne słowo, choćby najpiękniejsze, nie pomoże wiedza, piękny charakter, uroda, bo oni widzą duszę, to co pogrążone w pustce.

Nie lubimy, nie kochamy mistrzów, bo mówią i pokazują okrutne i brzydkie rzeczy: bo obnażąją nasze pozory, naszą grę, nasz fałsz. To jest ich miłość. Nie pokochamy ich póki nie zgodzimy się, że to oni mają rację, póki nie zaufamy bezwarunkowo i nie pozwolimy się im prowadzić.

Ta miłość nie jest gorąca i namiętna, póki spowijają nasze istoty – dusze, mroki chmur naszych myśli, póki identyfikujemy się z głową. Bliskość z mistrzem to porozumienie, to zrozumienie siebie, to bycie sobą. Im bliżej jesteś swojej prawdy, im bardziej akceptujesz siebie, im mocniej siebie kochasz, tym bliżej jesteś mistrza, tym bliżej jesteś prawdziwej miłości, tym bardziej odkrywasz, że mistrz jest miłością i że ty nim jesteś.

Tym sposobem uznałem wiatraki za swoich mistrzów.

Lecz jest w tym pewien problem, czy iść za mistrzem, czy lgnąć do luster. By być z mistrzem … wysiłek będzie wielki. On nie ma nic, czego by się trzymał, jest wolny, nie ma żadnych oczekiwań, nie czuje się samotny. Mistrza nie wiążą żadne łańcuchy, bo nie walczy o akceptację, o dobre wrażenie, o przyjaźń i miłość. On w ogóle nie walczy. Ja też mam porzucić walkę, mam wyrzucić wszystkie śmieci, czyli oczekiwania, przekonania, cudzą wiedzę, myśli o sobie i innych … A tak, to ciężka praca. Tak wygląda ta droga. To oczyszczanie się.

Druga jest łatwiejsza, bo idą nią wszyscy, idą nią wszystkie lustra. Patrzą się nawzajem w odbicia i ta jedność nieszczęść, nieprawdziwych miłości, namiętności, oczekiwań, niespełnionych marzeń, niezrealizowanych celów, trzyma ich w szyku. Identyfikują się z tym tłumem, nawet uważają, że bycie w tym tłumie jest ich misją i że zbawią siebie, gdy spełnią oczekiwania innych. A komu się to udało? Kto spełnił wszystkie 7 miliardów oczekiwań? No kto? Gdzie takie lustra są?

Lustra nie mogą spełnić niczego: żadnych oczekiwań, marzeń, celów, nie mogą zrealizować siebie, bo to niemożliwe. Nie można ulepić z czegoś, co nie istnieje żadnej rzeczy. Można się tylko karmić iluzjami i podtrzymywać nadzieje zmieniając lustra. I to jest chyba cel istnienia tego tłumu: szukać innych luster i próbować znaleźć takie, które prawdę ci powie. Czyli w końcu, po długich poszukiwaniach odnajdujemy chwilkę ciszy, być może właśnie przy wiatraku, lub gdzieś nad morzem, czy w górach, w czasie zachodzącego słońca wszelkiej nadziei, by stanąć przed mistrzem i porzucić pogoń za lustrami.

I taka chwila, dzięki wiatrakom, zdarzyła się mi.


Piotr Kiewra

niedziela, 24 stycznia 2016

Natura motyla

- Różyczko moja kochana …  cisza - ta między niebem, a miastem, łąką i ogrodem, przyniosła mi odpowiedź: Nie jestem przyziemny, jestem gdzieś nad koronami drzew, bliżej gwiazd i słońca, wśród jerzyków i jaskółek.

Chodziłem po ziemi,  pragnąłem przedmiotów, uwiązałem się do przyziemnych istnień, kochanych … lecz przyziemnych i sam stałem się przyziemny.

Różyczko kochana, nie pozwól na to, bo niebo jest moją naturą, jego bezkresna przestrzeń i głębia, nie tylko ten ogród, lecz wszystkie inne i lasy, i łąki. Nie przywiązuj mnie, nie roń sierocych łez. Nie pozwól też na rozwój mojego współczucia, bo mam dla ciebie coś, co znacznie większe i jak niebo głębokie – miłość.

Kocham cię, jestem twym przyjacielem, doceniam twoją boskość i piękno! Ciesz się tym, że jestem, lecz nie pozwól mi być uwiązanym i przyziemnym!


Piotr Kiewra 

środa, 20 stycznia 2016

Ręce, które tworzą rzeczy

Od kilku miesięcy na trwałe wrosły w krajobraz i gdzie się nie poruszę, wywołują jakąś reakcję, jakąś myśl. Są wielkie, może nie tak jak Tatry, czy Himalaje - boskie dzieła, i może nie tak wielkie, jak inne dzieła ludzkich rąk, ale tutaj, w moim krajobrazie są największymi z rzeczy.

Stworzyły je ręce, a zaprojektowała ludzka myśl. Jednak ręce są tu ograniczeniem, bo ma człowiek znacznie większe marzenia niż owe wiatraki, niż kosmiczne pojazdy – chciałby stworzyć, wymyślić i wyprodukować coś tak doskonałego jak motyl, ptak, drzewo, no i nową, ludzką istotę, oczywiście.

Takie ma ambicje, ale jego pomysły nie są zbyt oryginalne, bo te istoty już istnieją i tworzenie kopii jest mało twórcze i chyba bezcelowe, nie mówiąc o tym, że … niemożliwe.

Dlaczego niemożliwe? Nie chodzi tutaj o ograniczenia naszych rąk, ale o ograniczenia umysłu.

Człowiek nie jest rzeczą taką jak wiatrak, czy prom kosmiczny, człowiek jest … rzeką płynących energii, jest zespołem biologicznych, chemicznych, fizycznych procesów, które się jeszcze da skopiować, może się da, ale …

Człowiek to coś znacznie większego, tajemniczego – to jeszcze umysł, którego może kiedyś, jakiś komputer dogoni w możliwościach, ale …

To także coś niematerialnego, coś duchowego, coś nieśmiertelnego, czego nie da się zdefiniować, czego nauka nie może złapać w garść … i to jest problem.

Ludzka istota nie potrafi zbadać siebie, odkryć swego wnętrza, a gdy komuś to się w końcu udaje, to nie jest się w stanie tą wiedzą podzielić, bo … brakuje słów.

Czym się, zatem różni człowiek od wiatraka?

Wiatrak to rzecz, człowiek to proces. Wiatrak jest do opisania, narysowania, wyobrażenia sobie, a procesu, jakim jest człowiek nie da się opisać, naszkicować i nie można go sobie nawet wyobrazić, bo jest tak wielowymiarowy i nieograniczony jak Wszechświat. Badacz nie może zrozumieć siebie, bo może dotknąć tylko tego, co jest materią, co jest w pozornym bezruchu, czyli czymś co się da położyć pod obiektywem mikroskopu, a ludzka istota jest ciągiem zmian, jest płynącą rzeką, a jej większość jest niedotykalna. Ta istota sprzed roku jest kimś zupełne innym niż w tej chwili, niż jutro rano i to fizycznie, biologicznie, psychicznie, emocjonalnie … A jak zbadać świadomość – duszę?

Człowiek tworzy rzeczy, nie tworzy procesów, a te które mu się wydaje, że stworzył, to tylko fikcje, podróbki – to nagromadzenie rzeczy.

Rzeka nie jest rzeczą, motyl, drzewo nie są rzeczami, są procesami. Coś w nich płynie, są samodzielne, odradzają się – są wieczne. Jest w nich tajemnica.

Człowiek jest tajemnicą, a mimo to nie potrafi stworzyć tajemnicy, mało tego, nie potrafi odkryć swojej własnej.

I tak to pozostawię: wiatrak to rzecz, nie ma w nim żadnej tajemnicy, człowiek to proces, tajemniczy, nie do zgłębienia proces. Człowiek to rzeka tajemnic, to ocean tajemnic pełen energii, podtrzymującej to wszystko razem, łączącej energii miłości.

Miłość też jest procesem.

Ręce nie potrafią tworzyć procesów: miłości, przyjaźni, życia. I umysł człowieka tego nie potrafi. Przede wszystkim nie potrafi zrozumieć.

To dobrze. Bo mamy motywację do zgłębiania, do próbowania, do cieszenia się, do inspirowania, do kochania, do życia.

Powiedziałem do siebie: - Ciesz się zatem chłopie tą tajemnicą, bądź procesem i zajmuj się procesami, nigdy rzeczami, a wtedy twoja radość istnienia, ciekawość, odczuwanie, będą nieustającymi procesami.


Piotr Kiewra

piątek, 15 stycznia 2016

Oddalająca się bliskość

Pragnienie nie ma dna, dlatego nie można go spełnić. Spróbuj wypełnić wodą garnek bez dna.
Osho

Gdy patrzę na wiatrak, to co się takiego dzieje? On skłania mnie do odczuwania ciszy. Prowokuje mnie do rozmowy z moim wewnętrznym mistrzem. Tak samo odczuwam to w kontakcie z książką, z drzewem, i coraz częściej z ludźmi.

Dlaczego zwróciłem się w tę stronę? Tak, z powodu cierpienia. A skąd cierpienie? Sprawiły to „ludzkie” miłości. Jaka jest ludzka miłość? A no taka, że im bardziej się zbliżasz do ludzkiej istoty, im więcej jej dajesz, im bardziej się jej powierzasz, tym bardziej się od ciebie oddala, tym bardziej się broni. Im dłużej to trwa, tym bardziej cię nienawidzi.

I z czasem zaczynasz mądrzeć. Chyba tak, bo za którymś razem przestałem popełniać ten sam błąd. Gdy ćwierć wieku gonisz króliczka, jeszcze niewiele wiesz. Gdy przez kolejne kilka lat gonisz innego, nagle doznajesz olśnienia: nie zbliżam się, by się zbliżyć. Zbliżenie jest niemożliwe, bo w modlitwie nie mogą się połączyć dwie nieautentyczne rzeczy. Mogą się połączyć istnienia - dusze, ale nie dwie głowy.
Otóż, zbliżam się po to, by cierpieć i się uczyć, by zrozumieć.

Bliskość z mistrzem jest autentyczna. On nie ucieka, gdy się do niego zbliżam, wręcz przeciwnie, jego bliskość się pogłębia, jest coraz bardziej oddany, coraz bardziej kochający, coraz bliższy, a im bliższy, tym więcej rozumiem.

I to właśnie zrozumiałem: im bardziej oddala się ta ludzka część istoty, tym większa szansa na zbliżenie się do tej boskiej części. Ta boska nie ucieka, ona czeka na wspólną modlitwę.


Piotr Kiewra 

czwartek, 14 stycznia 2016

Tatry, wędrówka, to ...

Tatry, wędrówka, to …


Nie tylko Orla Perć i Rysy,

Morskie Oko i Hala Gąsienicowa,

Dolina Kościeliska i Małej Łąki,

Nie tylko szlaki, którymi wędrujesz, piękne, łatwe i trudne,

Szczyty, na które się wspinasz,

Doliny, w których oddychasz górami,

Nocą rozgwieżdżone niebo nad niewidocznym Giewontem,

Za dnia oświetlone słońcem sięgające nieba skały,

Chmury zakrywające górskie tajemnice i …

Nazwy, które – tak naprawdę - nic nie znaczą,

Smreki, kosówki okrywające zielenią szarość i czerń,

Łąki, hale, potoki i połyskujące w słońcu różnokolorowe stawy,

Kwiatek, który dostrzegasz na zamglonej, górskiej ścieżce,

Motyl napotkany na górskiej przełęczy,

Orzeł czy kruk, dla poznania, których się zatrzymujesz,

Nie tylko szum, czy łoskot spadającej wody,

Śpiew ptaków mieszkających wśród jodeł i nagich skał,

Górale z ich pieśnią na ustach,

Wiatr, z którym rozmawiasz,

Natura, którą podziwiasz,

Rozmowy świstaków i turystów,

Krok, który boisz się postawić,

Lęk, który idzie za tobą na wąskiej ścieżce,

Emocje, gdy wisisz na łańcuchach nad przepaścią,

Spokój, którego tu doświadczasz,

Przyjaciel idący obok ciebie,

Jego i twoje słowa opisujące odczucia,

Twoje serce bijące mocniej i szybciej, gdy - po prostu – patrzysz,

Twoje zmęczone wędrówką ciało,

Co zdobyłeś i zamierzasz zdobyć,

Przeszłość i przyszłość gór, i twoja w nich historia,

Radość bycia na szczycie i odkrywania górskich tajemnic.
To uczucie, którego nie da się wyrazić,

To górska cisza pozwalająca odkryć tę wewnętrzną,

To radość bycia,

To radość odkrywania siebie,

To przede wszystkim to, czego wypowiedzieć się nie da.


Piotr Kiewra

czwartek, 7 stycznia 2016

Zabijanie serca

Z cyklu Prawda wiatraków

Szedłem z twarzą zwróconą ku słońcu. Pomyślałem: - Ty zawsze jesteś prawdziwe, w tobie zawsze jest dobra energia, ty masz kochające serce!
Rozejrzałem się i wszędzie znajdowałem dowody jego gorącego serca.

Gdy skręciłem na północ, wtedy zamiast słońca, wiatraki zaglądały mi w oczy. – Tak, wy też macie gorące serca. Dowody są za mną, w mieście. – podziękowałem im.

Za miastem, w polu zobaczyłem dwóch ludzi. Jeden ścinał drzewo, drugi, mały człowiek, przyglądał się. I natychmiast przebiegło przeze mnie pytanie: - Czego on uczy swego syna?

Szedłem dalej i kontemplowałem tę scenę: - On niczego nie uczy, on zabija w dziecku jego serce. Swoje ma od dawna już martwe. Gdy był mały, ktoś inny w nim je zabił. A później już całe życie tak egzystował.

Kto zabija nasze serca? Ci, którzy uczą nas walki – uczą walczyć o rzeczy, o większego siebie, o przestrzeń. Oni uczą nas żebrać. Tak, wszyscy ludzie z martwym sercem stają się żebrakami, bo bez serca nie można już obdarowywać bezinteresownie – można tylko brać i oczekiwać współczucia od innych. Żebracy uczą żebraków.

Społeczeństwo i jego władza zabija serca, bo jemu potrzebne są owce, a nie mędrcy i wolne jednostki.

Kto jeszcze je zabija? Ci, którzy nas uczą matematyki, kalkulacji: Co nam się bardziej opłaca, czego nie warto robić. Uczą wykorzystywania innych. Oni rozwijają głowę, a zabijają serce. Tak, można mieć albo wielką głowę, albo wielkie serce, więc w pogoni za sukcesem wygrywa głowa – serce jest przeszkodą, więc w tych małych, bezbronnych istotach zabija się serce. Daje im się siekierę do ręki i każe ścinać drzewo, deptać kwiaty, truć owady i robaki. Każe im się konkurować z ludźmi, z naturą, z samym sobą.

Kto jeszcze zabija? Ci, którzy uczą nas się modlić. Każą się modlić głową, przy pomocy słów, przy pomocy próśb. Uczą nas prosić Boga o miłość, o rzeczy, o sukces w pokonywaniu innych, o łaskę przy obdzielaniu dobrami. Taka modlitwa zabija serce, zabija ufność. Taka modlitwa nie jest podziękowaniem i wdzięcznością, jest żądaniem, oczekiwaniem.

Tylko ciche serce umie się naprawdę modlić, bo modlitwa jest połączeniem. Serce łączy, głowa dzieli, serce kocha, głowa nienawidzi, serce tworzy wspólnotę z naturą, z innymi sercami, bez wygrywania, głowa nie łączy, ona tylko dodaje lub ujmuje rzeczy, kolejnych ludzi, nawet dzieci, by uczynić nas większymi, bardziej wartościowymi, zapisanymi w historii, by zabić naszą samotność.

Modlitwa serca jest komunikowaniem, radosną rozmową i jest cicha. Modlitwa głowy jest krzykiem na cały świat, by wszyscy słyszeli.

No tak, gdy zabije się serce, czujemy się samotni i wtedy zaczynamy dzielić, oczekiwać, walczyć, zabijać … tworzymy taki świat, jaki tworzymy … od wieków.

Odwróciłem się do słońca, by wysuszyło moje łzy, lecz po chwili zmieniłem zamiar – otworzyłem ku niemu moje serce, a ono się uzdrowiło. Każdemu może ozdrowieć, jeśli się je otworzy. Tego małego chłopca również … Tylko czy ci, którzy mu je zabijają, na to pozwolą?

Nie pozwolą, wiem, że nie pozwolą, ale gdy dojrzeje, gdy się nacierpi, to zrozumie sam i je otworzy. Tak, cierpienie to przewodnik w uzdrawianiu serc.

Zabijanie serca to jego zamykanie, a otwieranie jest uzdrawianiem.

Nie trzeba modlić się do słońca, by suszyło łzy. Trzeba dziękować za dar zrozumienia, za mądrość ukrytą we łzach.

Skąd wiem, że serce tego chłopca się uzdrowi? Wiem, bo też byłem małym chłopcem.


Piotr Kiewra 

sobota, 2 stycznia 2016

Rzeczy nieistotne

Z cyklu: Prawda wiatraków

Patrzyłem na wiatrak i zastanawiałem się: co takiego istotnego on robi? Robi coś dla człowieka, bo był jakiś cel jego stworzenia, ale dla siebie … chyba nic.
I tak … chyba też jest z człowiekiem: dla całości jego robienie, a właściwie bycie, ma sens, ale dla niego samego? No może poza rozwojem – odkrywaniem samego siebie, to pewnie tak, lecz niczego istotnego więcej nie robi.

I tu mnie wiatrak zaskoczył, owszem, poza jednym, nie robi niczego istotnego, ale za to nie robi rzeczy nieistotnych, na przykład: nie gada, nie zastanawia się, nie martwi się, nie lęka się. Nie myśli o tym, co robią, co mówią, co myślą inni. Nie współczuje tym, którzy udają sieroty, nie stoi na scenie i nie gra dla zainteresowania i docenienia innych sobą, o nic nie żebrze.  

O ileż wiatrak jest mądrzejszy ode mnie? Nie zajmują go rzeczy nieistotne.
A ja? A człowiek w ogóle?

Życie jest jedno, jest krótkie i dlatego jest warte rzeczy istotnych, tylko takich jest warte.

Dzięki niemu doszedłem do wniosku, że jeżeli odrzucę rzeczy nieistotne, zostaną tylko te istotne. Co jeszcze, zatem nieistotnego mógłbym robić, albo robiłem, albo robię?
 Nie powinienem zmieniać świata, bo zmienianie świata jest naprawdę rzeczą nieistotną, bo niemożliwą do osiągnięcia i bardzo szkodliwą dla niego i dla mnie. Politycy zajmują się zmienianiem świata od tysięcy lat i co osiąnęli? Niczego nie naprawili, a wszystko zepsuli. Szkoda życia na uprawianie jakiejkolwiek polityki – tej wobec świata, ludzi, bliskiej osoby, czy wobec drzewa, ptaka, czy siebie. Szkoda.

A gdybym miał znaleźć najbardziej nieistotną rzecz, którą robię, co by to było?

Walka. Walka jest niepotrzebna, a skoro tak jest, to niepotrzebne są oczekiwania, cele, marzenia. Skoro tak, to jest potrzebne temu przeciwne, czyli poddanie się, poddanie się woli życia, poddanie się wiatrowi. Czyli ufność jest najbardziej potrzebna, jest najbardziej istotna.
Patrzyłem na wiatrak, teraz patrzę na drzewo, tak na drzewo: ono się poddało słońcu, deszczom, burzy, ptakom, porom roku. A to jest życie, to jest rzeczywistość. Poddało się i kwitnie, wydaje owoce i wygląda na żywe i kwitnące, nie tylko na powierzchni, a i gdzieś wśrodku.
Na tym polega jego przewaga nade mną: robi rzeczy istotne i poddało się całkowice rzece życia. Ja i inni ludzie gramy zadowolonych na wierzchu, a jesteśmy nieszczęśliwi, bo ciągle poszukujący w środku.

Co jest jeszcze nieistotne?

Wszystko co służy tej grze: czyli rozwijanie swojej osobowości, charakteru, bo to służy tylko byciu aktorem, byciu sierotą. Bo tym się właśnie gra, tym się chce przyciagać innych i ich współczucie, tym się chce zabijać swoją samotność. Smutek, nieszczęście, choroba, też są nieistotne, bo nie są prawdziwe, są zmyślone, są zagrane z powodu strachu, bo nie są miłością. Wszystko, co jest strachem, jest nieistotne i szkoda na to życia.

Co jest jeszcze nieistotne? A co jest istotne?

·        Nieistotne jest stać w miejscu i podziwiać innych ludzi, brać z nich przykład. Istotne jest być sobą.
·        Nieistotne jest uczyć się, zdobywać wiedzę, być nauczycielem. Istotne jest mieć mistrza i wędrować jego ścieżką.
·        Istotne jest wejść na szczyt i tylko patrzeć, bo cała wiedza już jest i była zawsze.  
·        Istotne jest by być teraz, a nie we wczoraj i nie w jutrze.
·        Istotne jest by kochać, a nieistotne oczekiwać kochania, lub nastawiać się na jakikolwiek wynik, czy sukces w kochaniu,
·        Nieistotne jest dążenie do bycia większym niż teraz, posiadanie więcej.
·        Nieistotne jest oczekiwanie jakiegokolwiek sukcesu, istotna jest wolność od napięć tworzonych przez oczekiwania.
·        Istotne jest by uporać się z największym śmieciem we mnie, bo wraz z nim znikną pozostałe śmieci, a więc nieistotne jest stawanie się jakimś tam kimś.
·        Istotne jest zniknięcie mnie samego, a więc zaprzestanie identyfikacji z moją głową.
·        Nieistotne jest ocenianie, istotne jest obserwowanie, bo gdy obserwuję znikają rzeczy nieistotne.
·        A najbardziej istotne jest obserwowanie siebie, pamięci, swojej myśli, swoich słów zanim pójdą w świat, bo tylko w nich są rzeczy nieistotne.

Czym się różnię od wiatraka i od drzewa?

Myślą. To ona tworzy rzeczy nieistotne, to ona tworzy nieobecność, to ona stworzyła moją nieistotność, to ona mnie oderwała od prawdy, od życia, od mojej istoty, od całości.To ona stworzyła wrażenie oderwania od istoty wszystkiego.

I to zastanawianie się nad rzeczami istotnymi i nieistotnymi jest próbą rozwiania chmur składających się z myśli, czyli rzeczy nieistotnych.

Istotne jest po prostu bycie.

Odwróciłem się od wiatraków i ruszyłem do domu. Coś z tego patrzenia na wiatraki pozostało jednak, bo od tej pory obserwuję, co istotne jest, a co nie jest. Jest w tym obserwowaniu sporo zabawy, jest radość, jest rozluźnienie, jest coraz więcej rzeczy nieistotnych, których nie robię.


Piotr Kiewra