- Hej wietrze, gdzie jesteś? Nie widzę cię, nie słyszę. Od wielu dni nie ma kto przygonić chmur na niebie, sprowadzić deszczu, schłodzić mego czoła. Nie ma kto zakłócić ciszy w lesie, roznieść zapachu kwiatów. Bez ciebie mało rzeczy się dzieje. Gdzie jesteś wietrze? – wołał człowiek.
Milczał wiatr przez dzień i noc, milczał wiele dni, milczał całe tygodnie. A człowiek wołał i wołał z pretensją w głosie:
- Wietrze zapomniałeś o mnie! Jaki z ciebie przyjaciel? Czyżbyś już mnie nie kochał? – wołał coraz głośniej i głośniej.
Posmutniał człowiek. Uświadomił sobie, że tęskni do wiatru.
- Hej wietrze, mój drogi przyjacielu, naprawdę tęsknię, naprawdę cierpię. Czemuś mnie opuścił? Ciężko mi bez ciebie. Brakuje mi twego tańca, twoich harców, twojego chłodu w dzień i ciepła w nocy. Wietrze brakuje mi twojej mądrości. Wietrze, wróć do mnie, przecież jesteś moim mistrzem! – płakał człowiek. Jednak wiatr milczał i milczał.
Pewnego dnia, po długich tygodniach ciszy, upału, tęsknoty, cierpienia człowiek docenił wiatr, gdy go zabrakło.
- Wietrze, do tej pory chciałem byś mi służył, lecz zrozumiałem jak wielka jest twoja miłość. Obciążałem cię swoimi ciężarami, a ty chciałeś bym nie widział twego smutku, twojej tęsknoty, twoich łez, więc stałeś się niewidzialny, przeźroczysty. Stałeś się taki bym docenił cię za twe uczucie, dar miłości, a nie za to jaki jesteś dla mnie użyteczny. Stałeś się taki, by mnie nauczyć czym jest miłość. Wietrze, czuję, że mnie kochasz a ja kocham ciebie. – mówił człowiek do wiatru, lecz uznał, że to za mało. Pobiegł więc do lasu, pobiegł na łąkę i popłynęły pieśń i taniec prosto z człowieczego serca:
- Wietrze, kocham cię, kocham cię, kocham cię! Wietrze, dziękuję ci, że jesteś, dziękuję, dziękuję! Kocham cię, bardzo cię kocham! – wołał, tańczył, śpiewał człowiek całe godziny, aż w końcu, po całych tygodniach ciszy, milczenia, gorąca, tęsknoty i bólu coś się odmieniło.
Poczuł człowiek lekkie tchnienie na swoim policzku. Poczuł powiew na ramionach, na czole, na całym ciele. Zobaczył tuman kurzu na polnej drodze, jak się kłaniają trawy na łące, jak jedna za drugą gonią chmury na niebie. Usłyszał głośny jak łoskot morskich fal szum wokół siebie.
Cieszył się tym człowiek, cieszyło całe stworzenie. Cieszył się wiatr, a swą radość okazał mocnym podmuchem, ulewą i burzą.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane