Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozmowy z wiatrem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozmowy z wiatrem. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 września 2015

Sen

- Wietrze, jak się uwolnić od cierpienia? – zapytał człowiek.

- Obudź się! Twoje cierpienie jest snem, twoje szczęście i nieszczęście jest snem, twoje miłości są snami. Obudź się! Zauważ, że to są sny, a uwolnisz się. – odpowiedział wiatr.

- Jak? – zapytał nieufnie.

- Twoja przeszłość i przyszłość są snami. Porzuć je! – wyjaśnił wiatr.

- Dziękuję ci wietrze. Muszę nad tym pomedytować, muszę się z tym przespać. – z uśmiechem oznajmił człowiek, bo nie zrozumiał.

Któregoś ranka, podekscytowany człowiek dogonił wiatr i powiedział:

- Wietrze, opowiem ci o swoim śnie. Oto ten sen: wyszedł człowiek na scenę, a na widowni pełno było ludzi. Ich wszystkich przyprowadziło tu cierpienie. On popatrzył na nich i długo nic nie mówił, bo współodczuwał razem z nimi. Potem powiedział: - Miłość jest! Czujesz to?

Wielu potwierdziło, a na ich twarzach widać było radość. On się rozejrzał po sali i podszedł do człowieka siedzącego na wózku. Zapytał go: - Miłość jest. Czujesz miłość?

– Czuję. – odpowiedział cierpiący.

- W takim razie, obejrzyj się za siebie. – zaproponował człowiek ze sceny.

- Nie mogę, boję się! – ze strachem wykrzyczał człowiek na wózku.

- Za tobą, przed tobą, wokół ciebie jest miłość. Wszyscy to czują, ja też czuję, nie ma za tobą strachu, zaufaj. – poprosił człowiek schodząc ze sceny. Stanął za wózkiem i jeszcze raz powiedział:

- Obejrzyj się. Najpierw poczuj tę miłość i obejrzyj się.

Człowiek na wózku, wahał się. Siedział mocno skulony, jednak z każdym słowem stojącego obok niego mężczyzny rozluźniał się. Otworzył oczy, a w nich zobaczyłem rosnącą ufność i coraz więcej dostrzeganej przez niego miłości. Jeszcze widziałem jak rozgrywała się w nim walka. Wszyscy wokół ją widzieli, widzieliśmy jak miłość pokonuje strach. W końcu … obejrzał się i … wstał z wózka. Wtedy się rozpłakałem, wszyscy się rozpłakali łzami miłości, łzami radości.

Przyjechał tu na wózku, skulony, mały, brzydki, smutny, nieufny i pełen lęku, a wyszedł wielki, piękny, radosny, pełen miłości i wiary.

Poczuliśmy wdzięczność, taką nieukierunkowaną wdzięczność.

Człowiek wrócił na scenę i powiedział: - Miłość jest.

Żadne inne słowo nie padło, od tego momentu, aż się wybudziłem.

Wybudziłem się ze snu, nie tego w nocy, lecz z tego na jawie i nie znajduję już cierpienia. Obudziłem się tak jak człowiek na wózku. On cierpiał, bo spał otulony swoim strachem, bo nie chciał lub nie potrafił zauważyć miłości wokół niego.

Medytowałem nad swoim snem i dopiero wtedy zrozumiałem. Dziękuję. Ten człowiek na scenie, to ty, wietrze!

Ten człowiek na wózku … On się obudził, bo ja się obudziłem, on zaufał, bo ja zaufałem, on ozdrowiał, bo ja ozdrowiałem. Porzuciłem swój strach, bo porzuciłem przeszłość i przyszłość …  i wtedy zrobił to człowiek na wózku. Zrozumiałem: sen to bycie w przeszłości i przyszłości, sen to cierpienie, a cierpienie innych ludzi, to mój sen. Gdy spojrzałem na wszystko i wszystkich jak na sny, to się obudziłem. Ty wietrze, też jesteś snem i ja, ten, który mówi, jestem snem.

Tylko ta cisza, ta miłość jest prawdą. Prawda jest teraz. Prawda jest. A tam, gdzie prawda nie ma słów. Ten, który rozumie jest prawdą, ten, który mówi, jest snem. Gdy ten, który mówi porzuca sen, porzuca przeszłość i przyszłość, harmonizuje się - jednoczy z tym, który rozumie.

Wtedy pozostaje już tylko miłość. Tylko ona jest. Miłość jest.  

Wiatr nie czekał już na żadne słowo.



Piotr Kiewra

piątek, 21 sierpnia 2015

Kiedy poddaje się smutek?

Szła wśród łąk i pól smutna dziewczyna. Zawołał do niej wiatr: - Hej, pobaw się ze mną! - i ruszył przez łąkę.  Ona natychmiast podjęła zabawę. Próbował od niej uciec wiejąc od wschodu, próbował dogonić od południa, targał mocno jej włosami dmuchając od zachodu, chłodził jej mocno rozgrzane policzki północnym podmuchem.
Gonił za nią smutek, a ona nic, rozłożyła ramiona jak ptak skrzydła i bawiła się dalej. 

Zaprosiła do zabawy trawy i kwiaty, a one kłaniały się jej jak morskie fale i mową cichą jak szept wołały: - Ciesz się latem razem z nami!
Smutek ledwo już nadążał za nią, a ona nic, otoczyła się kwiatów aromatem i zapraszała pszczoły, trzmiele i motyle.

Przyśpiewując uśmiechem z ptakami zapamiętała się całkiem w swojej zabawie. Ledwo nadążały za nią włosy, ledwo nadążał wiatr. 

A gdy przyłączyło się do zabawy słońce, przyłączyły chmury i wszyscy bawili się w świetle i w cieniu, już tylko smutek się opierał.

Patrzył z dala na łąkę chłopak … i doceniał, lecz nade wszystko docenił sercem dziewczynę. 

Zaniósł wiatr dziewczynie miłosne westchnienie chłopaka. A gdy on i ona zatańczyli razem na łące, ogłosił to wszędzie: o chłopaku i dziewczynie, o ich miłości.

Ucieszył się świat – ludzie, rośliny, zwierzęta, ziemia, oceany, góry, wtedy poddał się smutek.

Ujęło to wszystkim cierpienia i bólu, dodało otuchy i ufności, a w sercach wykiełkowało małe, kiedyś zasiane ziarenko, w innych zakwitła już miłość.

Wie o smutku wiatr, więc czeka takiego tańca i pieśni, a gdy się przydarzą głosi biegając wśród lasów i pól, nad górami i dolinami, w miastach i wsiach: - Przyłącz się, zaopiekuj się tym ziarnem miłości, podlewaj je, a gdy zakwitnie z niego cudowna roślina, oddychaj nią, dziel się.
Zakochaj się – zmniejsz ogrom strachu, cierpienia na świecie, podziel się miłością z wiatrem, ze wszystkimi!
Przyłącz się do chłopaka i dziewczyny tańczących na łące!


Piotr Kiewra 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Marny ogrodnik

- Wietrze, dokąd zmierzasz? – zapytał człowiek.

- Donikąd. – odpowiedział wiatr. I zrozumiał człowiek misję wiatru, jego bezinteresowność, tajemnicę jego radosnych figli, niekończącej się energii. Spojrzał jednak na siebie i ponownie zwrócił się do wiatru:

- Tobie to dobrze, wietrze. Nikt cię nie pogania, nie ponosisz żadnej odpowiedzialności, nikim nie musisz się opiekować. Dlatego jesteś taki rozluźniony, dlatego jesteś taki elastyczny, spontaniczny i radosny. Tobie to dobrze.

Odpowiedział mu wiatr:

- Zazdrościsz mi? Mówisz o odpowiedzialności? Widzisz swoją, dostrzeż też moją! Spójrz na morza i oceany, spójrz na góry, skały, spójrz na pola i lasy, spójrz na ptaki i pszczoły, na drzewa, na trawy, na zboża, rozejrzyj się uważnie.

Nie wiesz, jaka jest tajemnica mego rozluźnienia, mojej radości? A ja ci mówię, że jesteś kiepskim ogrodnikiem. Dostałeś pod opiekę trzy rośliny, trzy nasiona. Zaopiekowałeś się dwiema. Tylko dwie podlewasz i o nie dbasz, co chwilę ich doglądasz, a gdy podrosły zacząłeś od nich żądać. Te dwa nasionka i teraz dojrzałe rośliny, to wiara i nadzieja. Zaniedbałeś trzecią: miłość. Chciałeś ją podlewać u innych, a przegapiłeś jej nasionko u siebie. Nic z twojej wiary i nadziei, jeśli nie rozkwitła też w tobie miłość, naprawdę nic. Zmarnowałeś czas, zmarnowałeś wiele energii, na nic twój bieg, na nic twój marsz i oczekiwania.

Nacierpiałeś się kiepski ogrodniku, ale jeszcze nie wszystko stracone. To nasionko, które otrzymałeś nadal jest gotowe by się rozwinąć, by zakwitnąć. Podlej je, zaopiekuj się nim, obserwuj je, niech to będzie twoja misja. Zapomnij o innych nasionach, zapomnij o innych ludziach, oni zaopiekują się sobą sami. Gdy wyrośnie z twojego nasiona piękna roślina, gdy zakwitnie specjalnie dla ciebie, gdy obdarzy i wypełni cię swoją treścią, zdarzy się cud. Pokochasz siebie, a przyjdzie ufność. Przyjdzie do ciebie sama: piękna, bo pełna, od krańca do krańca. Zniknie twój strach, zniknie płacz, smutek, znikną pragnienia, a z nimi napięcia, a pojawi się spokój i rozluźnienie, pojawi się szczęście.

Spójrz na drzewa i kwiaty! Spójrz na góry, na morza! Spójrz na nie głębiej, nie tylko na powierzchnię! Co w nich dostrzegasz?

- Głęboką ufność? – odpowiedział człowiek zdumiony, tym co zrozumiał.

Wiatr dodał jedynie: - I pamiętaj o swojej pracy ogrodnika, lecz pracuj w ten sposób, że gdy zapytam cię przy niej:, Dokąd zmierzasz? Odpowiesz mi: Donikąd! Rozumiesz? Zrozum to, bo to najtrudniejsze!


Piotr Kiewra  

czwartek, 30 lipca 2015

Jaki i dlaczego jesteś, wietrze?

Na codzień jestem łagodny i przemawiam do ciebie ciszą, lecz bywam porywisty, bywam niszczący. Buduję, sięję, obdarowuję, lecz i zabieram.

Prowadzę cię ku cierpieniu, byś dojrzewał. Moją zmiennością budzę twoją Uważność - rozwiewam twoje WCZORAJ i JUTRO, bo chcę napełniać twoje żagle w TERAZ, bo TU twoje Zrozumienie.

Miłością jestem, byś był, jaki jesteś, byś odszukał siebie, byś miłością się stał.


Piotr Kiewra

środa, 22 lipca 2015

Sens życia

Zapytał człowiek wiatru: - Jaki jest sens mojego życia?

Odpowiedział mu wiatr:

- Dorośnij w cierpieniu do swoich słów, a później w cierpieniu porzuć słowa i …

Dorośnij w cierpieniu do swojego Serca, a później utworzonym przez uczucia mostem …

Dojrzej w Cierpieniu do swojej Prawdy, a już bez cierpienia w Modlitwie z Całością w niej pozostaniesz.

To jest twój rozwój, to jest sens twojego życia.


Piotr Kiewra

piątek, 10 lipca 2015

Gdy gaśnie nadzieja

- Wietrze, straciłem nadzieję. I … - nie dokończył człowiek, bo nie pozwolił mu niespokojny wiatr i szybko mu wykrzyczał:

- Niech w zrozumieniu odejdzie. Ciesz się. Twoja nadzieja pokazywała, czego ci brak, pokazywała ci twoje pragnienie, a to twój strach. Teraz, gdy odeszła, zyskałeś. Już niczego ci nie brakuje, masz wszystko.

Ciesz się. Teraz będziesz już tylko rosnąć, teraz będziesz wielki. Kochaj bardziej, kochaj bardziej prawdziwie, bo miłość gasi wszelkie braki.

Gdy była nadzieja, był smutek, była tęsknota, a gdy ona odeszła, wraz z nią odejdą jej przyjaciele, bo jej przyjaciele, to twoi nieprzyjaciele.

Ciesz się, bo nie zobaczysz już smutku, już nie zatęsknisz, bo ktoś, kto kocha bez nadziei, kocha prawdziwie, ktoś, kto kocha prawdziwie, nie tęskni i nie smuci się.

Ciesz się i kochaj prawdziwie.

Już jesteś wielki, bo bez nadziei możesz być tylko wielki.Tracąc nadzieję zyskałeś wielką moc. Gdy miałeś nadzieję stałeś na dole, teraz bez nadziei jesteś na wielkiej górze. 
Ciesz się. Pozostań w ufności! Ufność to nadzieja bez lęku.

 Wiatr zabrał ze sobą resztki nadziei, która dotąd była przy człowieku, zabrał ze sobą smutek i tęsknotę, rozproszył je, wytracił i znów spojrzał w twarz człowiekowi. A ten był wielki, bo ufny.


Piotr Kiewra

środa, 8 lipca 2015

Co mi możesz dać?

Wietrze! Nic nie jesteś mi w stanie dać, nic …


Nic nie jesteś mi w stanie dać, póki na tyle nie wzrosnę, póki nie będę na tyle mocno cię kochał, by móc to od ciebie przyjąć!


Piotr Kiewra

poniedziałek, 18 maja 2015

Obecność

- Wietrze, ty w lot chwytasz moje myśli, ty wiesz co mnie boli. Powiedz mi, czemu moja miłość boli? – zapytał człowiek. Odpowiedział mu wiatr:

- Bo chcesz, by ktoś był obecny w twoim życiu, ale nikt nie może. W twoim życiu możesz być obecny tylko ty. Każdy ma swoje życie i może być tam obecny sam. Oczekujesz niemożliwego i to cię boli i zawsze będzie bolało. Twoje życie to droga, jesteś na niej sam, reszta jest treścią, ale ona nie należy do ciebie. Tę treść jedynie napotykasz na swojej drodze. Ta treść  to inni ludzie, zdarzenia, środowisko – świat zewnętrzny. Ty tylko patrzysz na ten świat, on nie może wniknąć do ciebie. Myślisz, że ta treść niesie miłość? Nie – ty jesteś miłością. Nie oczekuj więc miłości od innych ludzi, od jakichkolwiek treści, przyjrzyj się sobie. Bądź obecny, a zniknie ból.

- Czyli ta treść, to tylko moje wyobrażenie? A ponieważ to tylko moje wyobrażenie, to nie mogę tego mieć? Czyli, ból wynika z niezrozumienia, z kierowania się … z próby uczynienia z myśli rzeczywistości … czyli sam kreuję swój ból? Czyli obecność, to coś zupełnie odwrotnego niż wyobrażenie, obecność jest życiem, jest byciem, a wyobrażenie jest snem, trwaniem w iluzji? - pytał człowiek.

- Tak. I zrozum, że wiatr też jest iluzją, wyobrażeniem, ty sam go stworzyłeś, i ty tworzysz pytania i odpowiedzi. Zrozum więc, że wszelka wiedza, świadomość wszystkich prawd, wszystko jest w tobie, wszystko już masz, i miłość, i rzeczy, a przede wszystkim siebie. Nie zapominaj o sobie, bądź obecny, a nie będzie bolało – wręcz przeciwnie, będzie błogo. Nie szukaj więc wiatru, bądź obecny, nie zapominaj o sobie!

- Czyli,  wietrze! … ty też jesteś mną! Czyli … wietrze! … po co mi słowa?


Piotr Kiewra

poniedziałek, 11 maja 2015

Niebo

- Wietrze! Obserwuję kwiaty, słońce. Obserwuję błękitne niebo w dzień i rozgwieżdżone w nocy. Obserwuję ciebie. Wszystko jest takie spokojne. Jest w tobie tyle ciszy, tyle ciszy jest pustce nieba, w skałach, w drzewach, w kwiatach. Żadne z was nie krzyczy, nie gada. Wydajecie się takie pewne siebie, wydajecie się mieć tyle do powiedzenia, a milczycie. Tyle w was mądrości, przyjaźni, miłości, a nie mówicie nikomu o tym słowem. Milczycie, a mimo to czuję to, co w was jest, czuję waszą miłość, czuję, że dzielicie się całymi sobą. 

Wietrze! Lękam się, że gdy światu, ludziom nie ogłoszę tego co wiem, tego co chcę powiedzieć, tego co czuję, nie zostanę zauważony, doceniony, poczuję się nikim. Czyżby ten strach był bezpodstawny? 

Doceniam innych za to, że są, zauważam ich piękno w ciszy, w spokoju, w cichej mądrości, czuję wibracje ich serc, lecz coś mnie pcha by mówić, by gadać, by się narzucać. Tak naprawdę, czuję, że nadmiar słów wynika z poczucia osamotnienia, że to jest obrona, że to wynik lęku przed otwarciem się, że tworzę w ten sposób barierę, szybę zza której czuję się bezpieczny. Z jednej strony czuję, że źle robię, a z drugiej boję się … okazać, że nic we mnie  nie ma, że jestem pusty. Boję się, że ludzie nie pokochają mnie, gdy odkryją tę prawdę. Lękam się, iż będę wtedy skończony. Pociąga mnie cisza i głębia nieba, ale strach każe mi słuchać tego, co mówi głowa, każe mi chować się za kimś, kim nie jestem. Wietrze, w którą mam pójść stronę?

- Kochasz wiatr? Kochasz drzewa? Prawda? – zapytał wiatr.

- Tak, kocham. – przyznał człowiek.

- Kochasz, a przecież słuchasz naszej ciszy. Nie oczekujesz od nas tego, że będziemy rozmawiać z tobą o swoich sprawach, że będziemy cię zaciekawiać swoją wiedzą. Nieprawdaż?  – ponownie zapytał.

- Prawda. Niczego nie oczekuję. – odparł człowiek.

- To dlaczego sądzisz, że wiatr, drzewa, ludzie, cały świat mogą oczekiwać od ciebie czegoś innego? A może będą cię cenić właśnie za to, że dzielisz się z nimi swą ciszą, swoją prawdą, swoją pustką, swoim niebem. 
Twoje piękno jest w pustce twego nieba, w ciszy twojej prawdy. Porzuć strach i okaż swoje niebo, nie lękaj się ukazać tego, że jest tam głęboka pustka. Ciągle gadając okazujesz jedynie swój strach. Porzuć go i pokaż swoje niebo! – cicho wyszeptał wiatr. 
I zamilkł.


Piotr Kiewra

wtorek, 7 kwietnia 2015

Modlitwa

Obserwował człowiek modlących się ludzi. Obserwował dzisiaj tu, obserwował wczoraj tam. Obserwował jednego, wielu, obserwował tłum. W końcu zapytał wiatru:

- Wietrze, patrzysz – tak jak ja – na tych ludzi. Gdybyś miał zadać im jedno pytanie, tylko jedno, o co byś ich zapytał?

- Czy potrafią kochać?

Długo zastanawiał się człowiek, aż w końcu odpowiedział:

- Nie potrafiliby odpowiedzieć. Ja też nie potrafię i chyba nie potrafię też kochać. Masz rację, gdybym potrafił kochać, nie modliłbym się. Nie potrafię i dlatego się modlę. 

Teraz to widzę: ludzie zawsze się modlą do tych, którzy potrafili kochać. Ich modlitwa jest prośbą; to ludzka modlitwa.

Prawdziwa modlitwa jest połączeniem się, a łączy miłość. Prawdziwie kochający nie modlą się, lecz kochają. Gdy kochają nie mają o co prosić, bo wszystko czego potrzebują mają w nadmiarze, więc rozdają. Ludzie modlą się do tych, którzy potrafili obdarowywać wszystko i wszystkich, do prawdziwie kochających.

Taka miłość, takie połączenie, taka modlitwa z całością jest prawdziwą modlitwą, jest miłością, jest wdzięcznością. Taka modlitwa sprawia radość.

Ludzie modlą się ze strachu, a póki jest w nich strach, nie będą potrafili kochać i dopóty będą się modlić. – zamilkł człowiek. Wiatr dotknął człowieka swoim tchnieniem i po chwili powiedział:

- Więc gdybym miał im i tobie zadać jeszcze jedno pytanie, zapytałbym: czego się lękacie?

Człowiek odpowiedział:

- Tego, że nie potrafimy kochać i właśnie o to żebrzemy.

A wiatr do niego:

- Odkryłeś swój strach, kochaj zatem. Niech to będzie twoja modlitwa!


Piotr Kiewra 

niedziela, 8 marca 2015

Sens cierpienia

- Wietrze, kocham, lecz cierpię. Dlaczego? – zapytał człowiek.
Odpowiedział mu wiatr:

- Każdy, kto jest bliski prawdziwej miłości cierpi. Ty jesteś bliski. Bez cierpienia nie odkryłbyś jej. W prawdziwej, bezinteresownej miłości ty znikasz, nie masz imienia, tak jak słońce i wiatr nie mają imienia. Gdy znika kochający, zostaje tylko miłość. Ten, kto pozostaje bez imienia staje się miłością. Taka miłość jest największa.
Gdybyś złożył głowę na łonie twej kobiety, nie byłbyś dzisiaj tutaj, gdzie jesteś, nie byłbyś blisko prawdziwej miłości. Nie byłbyś gotów na taką miłość.

Cierpisz, by nauczyć się kochać, by stać się miłością i by … przestać cierpieć.

Taki jest sens cierpienia. – skończył wiatr. Dotknął człowieka czule swoim powiewem i zostawił go samego.


Piotr Kiewra

poniedziałek, 23 lutego 2015

Wspomnienia

- Wietrze, obiegasz świat dookoła, widzisz to całe zło, ludzi w smutku, okaleczoną naturę. Powiedz mi czy nie wolisz, zamiast przyglądać się temu, powspominać stare, lepsze czasy, przecież przeżyliśmy wspólnie tyle pięknych chwil? Co mi powiesz o wspomnieniach? – zapytał człowiek.

- Nie wspominam i tobie też odradzam.

 Zostaw wspomnienia, zostaw umarłych samym sobie, zostaw te chwile, bo one są już martwe.

Wspomnienia są jak zatrzymywanie rzeki, są jak przelewanie wody z jej ujścia  z powrotem do źródeł. To daremny trud i szkodliwa dla ciebie praca.

Wspomnienia to staw ze stojącą, gnijącą, śmierdzącą wodą.

Odszukiwanie przyjemności w tym co było, jest jak wędrówka po trudnej, górskiej ścieżce tyłem, to tak jak para kroków, z których jeden stawiasz do przodu, a drugi do tyłu.

Wspomnienia zatrzymują cię, cofają, czynią twój marsz niebezpiecznym. Przy okazji powrotu do jednej przyjemnej chwili, na nowo odkrywasz strach, odnajdujesz już dawno wyrzucone śmieci.

Wspomnienia, nawet te bardzo przyjemne, to łańcuchy, którymi przykuwasz się do tego co martwe, stare, zepsute i ciężkie. Gdy niesiesz je ze sobą łapiesz zadyszkę, sprawiasz sobie wiele bólu, cierpisz. Na nowo kreujesz problemy, które już dawno nauczyłeś się pokonywać. Teraz one niczego cię nie uczą, lecz zatrzymują, spowalniają, cofają, są przyczyną twoich smutków i upadków.

Wspominając wiosnę przegapiasz uroki lata i jesieni, wspominając piękno róży, nie dostrzegasz tysiąca innych kwiatów, przegapiasz ich zapach, przegapiasz to co ci mają do powiedzenia w tej chwili.

Właśnie to jest sedno. Twoje życie to tylko kilka chwil, wracając do minionych, przegapiasz obecne, przegapiasz naukę płynącą z tego co widzisz, słyszysz i czujesz teraz.

Zapomnij więc wszystkiego czego się nauczyłeś, zabij swoje wspomnienia, nawet te o swoich bliskich, matce, ojcu, innych kochanych osobach. Zostaw słowa, nadmiar słów, bo one pochodzą z przeszłości, zamiast nich – czuj! Zbliż się do serca!

Wspominając zabijasz miłość, oddalasz się od serca, przeskakujesz od serca do głowy, a to krok w tył.

Wspomnienia to miliony, miliardy niepotrzebnych słów, to pustka opisana słowami. Słowa należą do przeszłości i przyszłości, to ich wynalazek.

Wspomnienia uczą cię wyrachowania, oceniania, kierowania się rachunkiem zysków i strat.

Wspominanie jest źródłem nudy, zmartwień, smutku, nieszczęścia, jest rozbiegiem do skoku w przepaść bez dna – do przyszłości.

Wspomnienia to ucieczka od życia, bo życie jest tylko teraz, nie ma go w minionych i przyszłych chwilach.

Wspomnienia zabierają ci odwagę, spontaniczność, wolność – wszystko co najcenniejsze. Czy ta przyjemność jest tego warta, by z twoich największych wartości uczynić kupę gruzów? Wspomnienia to zabytki w ruinie, nie ponadczasowe wartości, lecz nic nie warte kawałki cegieł i kamieni.

W tym co było nie ma żadnej tajemnicy. Tajemnice są w tej i następnej chwili.

Wiatr jest zawsze teraz, w chwili obecnej. Nie wspominam więc dawnych zabaw z ptakami, chmurami, płatkami śniegu, tańców z trawą i kwiatami na łące, ślizgania się po powierzchni oceanu, szalonych wyścigów wśród górskich szczytów i słuchania powstałej tam muzyki – choć to wszystko było przyjemne. Nie wspominam, bo ominęłyby mnie obecne zabawy, tańce, muzyka, nowe przygody na oceanach i w górach świata.

Jeśli zrozumiesz czym jest „teraz”, obecna chwila, poczujesz to, to nigdy nie wrócisz już do wspomnień, bo „tamta chwila”, tamta przyjemność ma tysiąckrotnie, milion razy mniejszą moc od obecnej radości.

Szkoda czasu na wspomnienia. Zostaw je umarłym, bo sam staniesz się umarłym. 

Wspomnienia to droga do śmierci, chwila obecna to życie. Wybierz! Rozwijaj się, nie stój w miejscu, nie zatrzymuj się w marszu na szczyt! – opowiedział wiatr i … już go nie było. 





Piotr Kiewra 

niedziela, 8 lutego 2015

Zaopiekuj się mną!

W dużym, słabo oświetlonym i zadymionym wnętrzu trwała zabawa. Oprócz dymu z papierosów wypełniał je zapach alkoholu, zastawione stoły, energiczny rytm muzyki, gwar i krzyki oraz szalony taniec sporego tłumu ludzi.

Spośród tego tłumu wyłonił się mężczyzna, zatrzymał się obserwując wszystko wokół. Nikt o nic nie zapytał, nikt nie wciągnął z powrotem do tańca. Chwilę później usiadł z boku na krześle. Oparł ręce na stole, wzrok skierował na stojące tam jadło i napoje. Jednak nie chciał jeść, ani pić, nie chciał też tańczyć i nie chciał już tego hałasu.

Znowu przyjrzał się tańczącym. Przyglądał się im już dłuższy czas. Muzyka zmieniała rytm, w tańcu zmieniały się figury, mężczyźni zmieniali partnerki, ale co zmieniło się u niego? Może pytania, oceny, odpowiedzi, których setki i tysiące przewijały się w jego głowie?

Nagle wśród tej gorącej i głośnej muzyki, gwaru, krzyków i śmiechów wirującego tańcem tłumu poczuł, że jest sam. Tylu tu przyjaciół, tyle kochających go kobiet, tyle partnerek, tylu znajomych na wyciągnięcie dłoni, wszyscy blisko, a jednak daleko.
Tyle wpatrzonych w niego oczu, lecz żadne z nich go nie widziały. Tyle słuchających uszu, lecz żadne nie słyszały jego mowy, tyle bijących serc, ale żadne nie biło dla niego.  Tylko jego własne w tej chwili było przy nim – wierne, ale opuszczone.  
Tak to widział, takie go naszły myśli. Do tego codziennego smutku, który wypełniał go od dzieciństwa, doszedł jeszcze nowy smutek – smutek tej chwili.

Jego cierpienie znowu urosło, ból się powiększył i powiększał stale, gdy pojawiały się kolejne odpowiedzi, na przepływające przez jego głowę pytania:

- Kto z moich przyjaciół nie tylko słuchał, ale i usłyszał moje słowa, których wypowiedziałem przecież tysiące? Kto współodczuwał, kto współczuł, gdy mówiłem o swojej chorobie? Kto uronił łzę? Kto był ze mną naprawdę? Kto jest przy mnie teraz?
Patrzył na tańczący i głośny tłum i … wątpił. Wątpił i cierpiał.

- Jakie znaczenie mają słowa? Czemu nie czuję się lepiej, gdy jest fizyczna bliskość? Przecież liczyłem na to! Przecież po to ich tu wszystkich zaprosiłem! Po to im tyle mówiłem! No tak, mówiłem, ale czy powiedziałem? – tak to gnębiły go kolejne myśli.  

Mężczyzna wodził wzrokiem po sali coraz bardziej cierpiący, lecz w pewnym momencie przyszło nieco inne pytanie: - A kogo z nich, tak naprawdę ja rozumiem? Z kim współodczuwam jego troski? Przy kim jestem blisko? Czy jestem przyjacielem? Wydawało mi się, że jestem przyjacielem, że jestem z nimi … - wątpił. Jednak wątpił.

Gdy jego wzrok okrążył salę już po raz któryś, dostrzegł z boku, przez szeroko otwarte tarasowe drzwi małe okrągłe światełko … wstał i poszedł ku niemu.

Gdy wyszedł na taras ogarnięty ciszą i ciemnością nocy, światełko okazało się księżycem w pełni. Dzięki niemu oddalił się nieco od hałasu, dymu, alkoholu, od ludzi i ich szalonego wirowania. Z tarasu przeszedł w głąb przylegającego doń ogrodu. Postawił parę kroków po mokrej skrzącej się milionami drobnych światełek trawie i nagle zrobił coś szalonego … zdjął buty. 
Natychmiast poczuł ulgę. Rosa obmyła jego stopy i nie tylko stopy. Poczuł że obmywa i chłodzi całe jego ciało …  i poczuł się bardziej wolny. Odszedł po rozległym trawniku jeszcze dalej i spojrzał w górę, na księżyc i jeszcze wyżej, na gwiazdy. Jego twarzy dotknął chłodny, nocny powiew wiatru.

To go uspokoiło, zniknęło wiele dręczących go pytań, lecz ból nie zniknął. Natychmiast przyszła mu do głowy dziwna myśl, że ten powiew to słowa, to rodzaj języka, którego do tej pory nigdy nie słyszał - nie słyszał, bo nie słuchał.
Przyszła następna dziwna myśl, by porozmawiać z wiatrem. Zamknął  oczy, skierował twarz w jego stronę i słuchał.

Nie wiedział, czy to alkohol, czy wielkość cierpienia, a może księżyc i gwiazdy, czy też może chłód rosy i wiatru sprawiły, że rozumiał słowa wiatru – poczuł, że docierają nie tylko do jego uszu, do skóry, lecz przede wszystkim do serca. Wtedy poprosił:

- Wietrze! Zaopiekuj się mną! Gonię za radością, szukam szczęścia, miłości, a znajduję cierpienie i smutek. Co mam zrobić? – ledwo pojawiła się w nim myśl niewypowiedziana słowami, a już poczuł odpowiedź na twarzy i w sercu:

- Mój drogi, ależ opiekuję się tobą od pierwszych chwil twego życia. Tyle razy mówiłem do ciebie delikatnie muskając twoją twarz i włosy, ale nie słuchałeś. Targałem i potrząsałem tobą mocno w czasie burzy, ale mimo to nie słyszałeś. Minęło kilkadziesiąt lat twego życia a ty niczego się nie nauczyłeś. Przede wszystkim nie nauczyłeś się słuchać. Nie zauważyłeś, że uszy mogą usłyszeć tylko hałas i puste, nic nie znaczące słowa, natomiast prawdę możesz usłyszeć tylko sercem. Nie zauważyłeś też, że twoje cierpienia pojawiały się właśnie po to, by cię nauczyć słuchać głosu serca, ale i też by mówić jego głosem.

Teraz zwołujesz przyjaciół i ogłaszasz im: Zaopiekujcie się mną! Bądźcie razem ze mną w moim bólu, w mojej samotności, zabierzcie ode mnie mój smutek!
Mój drogi, zastanów się czy postępując w ten sposób jesteś przyjacielem dla tych, których nazywasz przyjaciółmi? Twoja prośba jest wyrazem twego egoizmu, braku miłości, jest wyrazem strachu.
Zauważ, czy czujesz się szczęśliwy, radosny, gdy przyjaciele mówią ci o swoim smutku i nieszczęściu?

W takim razie, może zamiast zabiegać o litość, o opiekę, o współczucie, coś byś im ofiarował? Może ziarna prawdziwej przyjaźni, miłości, radości? Może zaczniesz wreszcie słuchać ich przy pomocy serca i mówić do nich sercem?  

Potrzebujesz zrobić  tylko jeden krok: najpierw poszukaj miłości i przyjaźni w sobie, bo nie możesz dać tego czego nie posiadasz. Więc widzisz: miłość i przyjaźń to praca nad sobą, a nie poszukiwanie jej w zabawie, czy u swoich przyjaciół, innych ludzi. 

Naucz się jednej rzeczy, naucz się bycia samemu ze sobą, odważ się na to. Uciekasz do ludzi, bo boisz się samego siebie, a póki się boisz nie znajdziesz miłości. 

Tylko w samotności odnajdziesz miłość. 
Nie uciekaj, nie szukaj, a ją odnajdziesz. 
Tak, trzeba odwagi by być samemu ze sobą. Więc bądź odważny.

Ty sam jesteś twórcą swego szczęścia, radości, zdrowia.

Nikt inny. Więc nie szukaj, lecz dawaj! Nie proś o opiekę, o współczucie, bo to egoistyczna i zbrodnicza prośba – zbrodnicza wobec ciebie samego. Zrozum to!
Każdy ma w sobie dary, których jeszcze nie odkrył i nie używa.  Wszyscy mają w sobie miłość, radość, lecz nie wszyscy to zauważają  i rozumieją, i dlatego gdzieś ciągle szukają:  w innych ludziach, w przygodach, w zabawie.  Kierują oczy w stronę ludzi i świata, a nie spoglądają w swe serce. 

Cierpienie jest po to, by się tego właśnie dowiedzieć o sobie. Jest jednak ono tylko dla nas, a nie po to, by prosić o opiekę by się nim dzielić.

Dlaczego  tak dużo cierpienia do ciebie przychodzi? 

Właśnie z powodu niezrozumienia. Przychodzi uparcie i stale - aż zrozumiesz czym ono jest. 

Człowiek po raz pierwszy poczuł, że nie musi wracać do zabawy, by prosić o opiekę. Zrozumiał, że teraz może wrócić, nie po to by prosić o opiekę lecz by słuchać i mówić sercem. Po raz pierwszy poczuł też, że nie potrzebuje miłości i przyjaźni – nie potrzebuje, bo ją ma i zawsze ją miał.

Poczuł się radośnie, właśnie wśród gwiazd, księżyca, z chłodną rosą na stopach, z wiatrem na twarzy, we włosach, poczuł się radośnie w ciemności i ciszy. Tak się poczuł mimo, że był sam. 

Poczuł, że może zaopiekować się sobą samym, że może być na tyle odważnym, by nauczyć się być samemu ze sobą. 

Teraz, tu, w tej chwili, poczuł, że ma w sobie wiele ziaren, którymi musi się zaopiekować by wykiełkowały. Odkrył, że ma już wszystko co potrzebne: ogród czyli samego siebie, ziarna, odwagę. 

Wrócił i wniósł tę nowo odnalezioną radość do zabawy. Dał ją z serca dla wszystkich. 


Piotr Kiewra 

piątek, 26 grudnia 2014

Tatrzański wiatr

- Wietrze, czy mógłbyś mi pomóc? Tu w górach odczuwam coś dziwnego, odczuwam ciszę: ciszę gór, twoją ciszę, ale też sam się wyciszyłem, jest we mnie więcej spokoju i radości. Jest więcej niż do tej pory. Ale mam wrażenie, że to jest chwilowe, związane tylko z tym miejscem. Boję się, że gdy zejdę w doliny, gdy wrócę do codzienności, zniknie też ta cisza. Znowu się pojawi niepokój, hałas, smutek. Co mogę zrobić, by ta radość, ten spokój, ta cisza trafiły do moich zwykłych dni? – zapytał człowiek.

- Oto moja odpowiedź: potrzebujesz zrozumienia. Podzieliłeś świat na góry i doliny, na smutek i radość, na ludzi dobrych i na złych, na zwykłe i świąteczne dni. Przypisałeś miejscom, ludziom, czasowi określone wartości i określone emocje. Poukładałeś świat wg swojej wiedzy wyniesionej z przeszłości.

Prawda jest inna.

Owszem cisza i spokój są naturalne dla gór, dla wiatru, ale są też naturalne dla ludzi, są naturalne dla ciebie. Bo cisza jest w tobie, jest we wszystkim. Wszystko jest połączone ze sobą, właśnie ciszą, uniwersalnym językiem.  Cisza jest zawsze, bo jest teraz. Nie ma czegoś takiego jak czas świąt, np. czas pobytu w górach, nie ma codzienności, jest tylko teraz. Cisza i spokój, radość są w tobie zawsze, czyli teraz, lecz ty zasłoniłeś tę ciszę myślą i jej dziećmi, czyli strachem, niepokojem, smutkiem, słowami, potokami słów. Używasz nadmiaru słów. Twoje życie zamiast odczuwania, zamiast bycia, to jest gadanie. Zagadujesz swoją duszę - świadomość, swoją radość, swój spokój, zakrzykujesz swoją ciszę, ale także moją, wszystkiego wokół. Robisz to ze strachu, że ktoś cię nie doceni, że nic nie znaczysz, że ktoś ci nie będzie współczuł, że ktoś cię nie pokocha. Zakłócasz ciszę, gadasz, bo pragniesz zwrócić na siebie uwagę i pragniesz wymusić na innych, by cię pokochano.

A oto jest to, co możesz zrobić: przestań gadać, przestań wymuszać, przestań zniewalać gadaniem, a odkryjesz ciszę też w swojej codzienności, w ludziach, w tym, co z pozoru złe, wszędzie. Bo cisza jest nie tylko w naturze, ona jest w twojej naturze, jest zawsze. Jest zawsze tam, gdzie jest miłość, bo miłość jest ciszą. Pokochaj a też staniesz się ciszą, staniesz się miłością. Pokochaj teraz! 

Na początek, stań z boku i popatrz na siebie, posłuchaj co mówisz, co chcesz powiedzieć, a zrozumiesz swoje intencje, zrozumiesz, do czego naprawdę używasz słów. Wtedy z każdą chwilą będzie ich mniej i mniej, a w ich miejscu pojawi się cisza. 

Jeśli pójdziesz o krok dalej odkryjesz, że jest ona uczuciem, językiem, sposobem komunikacji, czymś co łączy, uspokaja i daje bezwarunkową radość, mnóstwo radości.

Góry uczą ciszy. Zadałeś pytanie – odpowiedziałem. Teraz doświadczaj. Nic więcej nie mogę zrobić, powiedzieć, nauczyć. Zacznij doświadczać ciszy! Zacznij od teraz! Zacznij tutaj! – skończył wiatr.

Uśmiechnął się człowiek do gór, uśmiechnął do wiatru, uśmiechnął do siebie, a ten uśmiech dotarł do jego serca. Podziękował wtedy człowiek wiatrowi, górom, lecz podziękował nie słowem, podziękował ciszą.

I stał się ciszą, tak jak wiatr, tak jak góry.


Piotr Kiewra


Oto zwiastun serii filmików nagranych w Tatrach, zainspirowanych napotkaną tam ciszą:


czwartek, 25 grudnia 2014

Uzdrowić piękno świata


- Wietrze, jak uzdrowić piękno tego świata? – zapytał człowiek.

- Są tylko dwie odpowiedzi, a tak naprawdę jedna, zauważ to: 
Uzdrowić siebie! Gdy ozdrowieje piękno twego serca, ozdrowieje piękno świata. Piękno twego serca – miłość – jest lekiem. To pierwsza odpowiedź.

Druga. Przestań naprawiać świat, przestań walczyć o naprawianie czegokolwiek, poza sobą samym. Świat uzdrowi się sam, gdy ty ozdrowiejesz, gdy twoje serce wypełni się pięknem. – odpowiedział wiatr.

- Tylko ja mam się uzdrowić? A inni ludzie? W nich jest wiele zła. – niepokoił się człowiek.

- Tylko ty. Wszystko zaczyna się w tobie. Zrozum to. Zrozumienie tego uzdrowi ciebie, innych ludzi, zło, świat. Zrozum! – skończył wiatr i zbiegł z górskiego szczytu, na którym przez chwilę towarzyszył człowiekowi.


Piotr Kiewra 

sobota, 9 sierpnia 2014

Pokój

- Wietrze, dlaczego ludzie nie potrafią się porozumieć,  walczą ze sobą, nienawidzą, kłócą, nie kochają? – zapytał człowiek.

- Bo rozmowy ludzi są jak dialog psa z kotem o przewadze szczekania nad miauczeniem. Mówią różnymi językami, a nie używają jednego, uniwersalnego – języka miłości. 
Dopóki nie przemówią ludzkie serca, każdy inny dialog nie ma sensu. – odpowiedział wiatr i ruszył na dalszą rozmowę:

 z orłami,

graniami gór,


falami oceanu,

liśćmi drzew,

łanami zbóż ...











I wszędzie czynił pokój,

nawet wśród chmur i burz.



Piotr Kiewra

poniedziałek, 14 lipca 2014

Chabry













Na zielonym polu rosną,
Latem i wcześniej – wiosną,














Wśród zbóż co dają chleba,
Dojrzewają błękitem nieba.













Chwalą je w pieśniach skowronki,
Maki, polne i leśne dzwonki.














Chabry!














Obdarowane słońcem,

Kroplami deszczu i poranną rosą

Roztańczone wiatrem

Wszystkiemu co żyje radość niosą













Chabry! 

Mam  do was prośbę

Zanieście tę radość, światło, taniec, pieśń

Tym, których dni wypełnia smutek, ciemność, cierpienie, złe słowo.















Nie, nie zerwę żadnego z was, 

Zostawię was na polu.

Tchnijcie jedynie waszą miłością na 

te fotki, 

by każdy kto je zobaczy, poczuł, 

że jest z wami, 

tak jak ja byłem













Dziękuję!



Piotr Kiewra