- Wietrze, jak się uwolnić od cierpienia? – zapytał człowiek.
- Obudź się! Twoje cierpienie jest snem, twoje szczęście i
nieszczęście jest snem, twoje miłości są snami. Obudź się! Zauważ, że to są
sny, a uwolnisz się. – odpowiedział wiatr.
- Jak? – zapytał nieufnie.
- Twoja przeszłość i przyszłość są snami. Porzuć je! –
wyjaśnił wiatr.
- Dziękuję ci wietrze. Muszę nad tym pomedytować, muszę się z
tym przespać. – z uśmiechem oznajmił człowiek, bo nie zrozumiał.
Któregoś ranka, podekscytowany człowiek dogonił wiatr i
powiedział:
- Wietrze, opowiem ci o swoim śnie. Oto ten sen: wyszedł
człowiek na scenę, a na widowni pełno było ludzi. Ich wszystkich przyprowadziło
tu cierpienie. On popatrzył na nich i długo nic nie mówił, bo współodczuwał
razem z nimi. Potem powiedział: - Miłość jest! Czujesz to?
Wielu potwierdziło, a na ich twarzach widać było radość. On
się rozejrzał po sali i podszedł do człowieka siedzącego na wózku. Zapytał go:
- Miłość jest. Czujesz miłość?
– Czuję. – odpowiedział cierpiący.
- W takim razie, obejrzyj się za siebie. – zaproponował człowiek
ze sceny.
- Nie mogę, boję się! – ze strachem wykrzyczał człowiek na
wózku.
- Za tobą, przed tobą, wokół ciebie jest miłość. Wszyscy to
czują, ja też czuję, nie ma za tobą strachu, zaufaj. – poprosił człowiek
schodząc ze sceny. Stanął za wózkiem i jeszcze raz powiedział:
- Obejrzyj się. Najpierw poczuj tę miłość i obejrzyj się.
Człowiek na wózku, wahał się. Siedział mocno skulony, jednak
z każdym słowem stojącego obok niego mężczyzny rozluźniał się. Otworzył oczy, a
w nich zobaczyłem rosnącą ufność i coraz więcej dostrzeganej przez niego miłości.
Jeszcze widziałem jak rozgrywała się w nim walka. Wszyscy wokół ją widzieli, widzieliśmy
jak miłość pokonuje strach. W końcu … obejrzał się i … wstał z wózka. Wtedy się
rozpłakałem, wszyscy się rozpłakali łzami miłości, łzami radości.
Przyjechał tu na wózku, skulony, mały, brzydki, smutny,
nieufny i pełen lęku, a wyszedł wielki, piękny, radosny, pełen miłości i wiary.
Poczuliśmy wdzięczność, taką nieukierunkowaną wdzięczność.
Człowiek wrócił na scenę i powiedział: - Miłość jest.
Żadne inne słowo nie padło, od tego momentu, aż się
wybudziłem.
Wybudziłem się ze snu, nie tego w nocy, lecz z tego na jawie
i nie znajduję już cierpienia. Obudziłem się tak jak człowiek na wózku. On
cierpiał, bo spał otulony swoim strachem, bo nie chciał lub nie potrafił zauważyć
miłości wokół niego.
Medytowałem nad swoim snem i dopiero wtedy zrozumiałem.
Dziękuję. Ten człowiek na scenie, to ty, wietrze!
Ten człowiek na wózku … On się obudził, bo ja się obudziłem,
on zaufał, bo ja zaufałem, on ozdrowiał, bo ja ozdrowiałem. Porzuciłem swój
strach, bo porzuciłem przeszłość i przyszłość … i wtedy zrobił to człowiek na wózku.
Zrozumiałem: sen to bycie w przeszłości i przyszłości, sen to cierpienie, a cierpienie
innych ludzi, to mój sen. Gdy spojrzałem na wszystko i wszystkich jak na sny,
to się obudziłem. Ty wietrze, też jesteś snem i ja, ten, który mówi, jestem
snem.
Tylko ta cisza, ta miłość jest prawdą. Prawda jest teraz.
Prawda jest. A tam, gdzie prawda nie ma słów. Ten, który rozumie jest prawdą,
ten, który mówi, jest snem. Gdy ten, który mówi porzuca sen, porzuca przeszłość
i przyszłość, harmonizuje się - jednoczy z tym, który rozumie.
Wtedy pozostaje już tylko miłość. Tylko ona jest. Miłość
jest.
Wiatr nie czekał już na żadne słowo.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane