W dużym, słabo oświetlonym i zadymionym wnętrzu trwała
zabawa. Oprócz dymu z papierosów wypełniał je zapach alkoholu, zastawione stoły,
energiczny rytm muzyki, gwar i krzyki oraz szalony taniec sporego tłumu ludzi.
Spośród tego tłumu wyłonił się mężczyzna, zatrzymał się
obserwując wszystko wokół. Nikt o nic nie zapytał, nikt nie wciągnął z powrotem
do tańca. Chwilę później usiadł z boku na krześle. Oparł ręce na stole, wzrok
skierował na stojące tam jadło i napoje. Jednak nie chciał jeść, ani pić, nie chciał
też tańczyć i nie chciał już tego hałasu.
Znowu przyjrzał się tańczącym. Przyglądał się im już dłuższy
czas. Muzyka zmieniała rytm, w tańcu zmieniały się figury, mężczyźni zmieniali
partnerki, ale co zmieniło się u niego? Może pytania, oceny, odpowiedzi,
których setki i tysiące przewijały się w jego głowie?
Nagle wśród tej gorącej i głośnej muzyki, gwaru, krzyków i
śmiechów wirującego tańcem tłumu poczuł, że jest sam. Tylu tu przyjaciół, tyle
kochających go kobiet, tyle partnerek, tylu znajomych na wyciągnięcie dłoni, wszyscy
blisko, a jednak daleko.
Tyle wpatrzonych w niego oczu, lecz żadne z nich go nie
widziały. Tyle słuchających uszu, lecz żadne nie słyszały jego mowy, tyle
bijących serc, ale żadne nie biło dla niego. Tylko jego własne w tej chwili było przy nim –
wierne, ale opuszczone.
Tak to widział, takie go naszły myśli. Do tego codziennego
smutku, który wypełniał go od dzieciństwa, doszedł jeszcze nowy smutek – smutek
tej chwili.
Jego cierpienie znowu urosło, ból się powiększył i powiększał
stale, gdy pojawiały się kolejne odpowiedzi, na przepływające przez jego głowę
pytania:
- Kto z moich przyjaciół nie tylko słuchał, ale i usłyszał moje
słowa, których wypowiedziałem przecież tysiące? Kto współodczuwał, kto
współczuł, gdy mówiłem o swojej chorobie? Kto uronił łzę? Kto był ze mną
naprawdę? Kto jest przy mnie teraz?
Patrzył na tańczący i głośny tłum i … wątpił. Wątpił i
cierpiał.
- Jakie znaczenie mają słowa? Czemu nie czuję się lepiej, gdy
jest fizyczna bliskość? Przecież liczyłem na to! Przecież po to ich tu
wszystkich zaprosiłem! Po to im tyle mówiłem! No tak, mówiłem, ale czy
powiedziałem? – tak to gnębiły go kolejne myśli.
Mężczyzna wodził wzrokiem po sali coraz bardziej cierpiący,
lecz w pewnym momencie przyszło nieco inne pytanie: - A kogo z nich, tak
naprawdę ja rozumiem? Z kim współodczuwam jego troski? Przy kim jestem blisko?
Czy jestem przyjacielem? Wydawało mi się, że jestem przyjacielem, że jestem z
nimi … - wątpił. Jednak wątpił.
Gdy jego wzrok okrążył
salę już po raz któryś, dostrzegł z boku, przez szeroko otwarte tarasowe drzwi
małe okrągłe światełko … wstał i poszedł ku niemu.
Gdy wyszedł na taras ogarnięty ciszą i ciemnością nocy,
światełko okazało się księżycem w pełni. Dzięki niemu oddalił
się nieco od hałasu, dymu, alkoholu, od ludzi i ich szalonego wirowania. Z
tarasu przeszedł w głąb przylegającego doń ogrodu. Postawił parę kroków po
mokrej skrzącej się milionami drobnych światełek trawie i nagle zrobił coś
szalonego … zdjął buty.
Natychmiast poczuł ulgę. Rosa obmyła jego stopy i nie
tylko stopy. Poczuł że obmywa i chłodzi całe jego ciało … i poczuł się bardziej wolny. Odszedł po
rozległym trawniku jeszcze dalej i spojrzał w górę, na księżyc i jeszcze wyżej,
na gwiazdy. Jego twarzy dotknął chłodny, nocny powiew wiatru.
To go uspokoiło, zniknęło wiele dręczących go pytań, lecz ból
nie zniknął. Natychmiast przyszła mu do głowy dziwna myśl, że ten powiew to
słowa, to rodzaj języka, którego do tej pory nigdy nie słyszał - nie słyszał,
bo nie słuchał.
Przyszła następna dziwna myśl, by porozmawiać z wiatrem.
Zamknął oczy, skierował twarz w jego stronę
i słuchał.
Nie wiedział, czy to alkohol, czy wielkość cierpienia, a może
księżyc i gwiazdy, czy też może chłód rosy i wiatru sprawiły, że rozumiał słowa
wiatru – poczuł, że docierają nie tylko do jego uszu, do skóry, lecz przede
wszystkim do serca. Wtedy poprosił:
- Wietrze! Zaopiekuj się mną! Gonię za radością, szukam
szczęścia, miłości, a znajduję cierpienie i smutek. Co mam zrobić? – ledwo
pojawiła się w nim myśl niewypowiedziana słowami, a już poczuł odpowiedź na
twarzy i w sercu:
- Mój drogi, ależ opiekuję się tobą od pierwszych chwil twego
życia. Tyle razy mówiłem do ciebie delikatnie muskając twoją twarz i włosy, ale
nie słuchałeś. Targałem i potrząsałem tobą mocno w czasie burzy, ale mimo to
nie słyszałeś. Minęło kilkadziesiąt lat twego życia a ty niczego się nie
nauczyłeś. Przede wszystkim nie nauczyłeś się słuchać. Nie zauważyłeś, że uszy
mogą usłyszeć tylko hałas i puste, nic nie znaczące słowa, natomiast prawdę
możesz usłyszeć tylko sercem. Nie zauważyłeś też, że twoje cierpienia pojawiały
się właśnie po to, by cię nauczyć słuchać głosu serca, ale i też by mówić jego
głosem.
Teraz zwołujesz przyjaciół i ogłaszasz im: Zaopiekujcie się
mną! Bądźcie razem ze mną w moim bólu, w mojej samotności, zabierzcie ode mnie
mój smutek!
Mój drogi, zastanów się czy postępując w ten sposób jesteś
przyjacielem dla tych, których nazywasz przyjaciółmi? Twoja prośba jest wyrazem
twego egoizmu, braku miłości, jest wyrazem strachu.
Zauważ, czy czujesz się szczęśliwy, radosny, gdy przyjaciele
mówią ci o swoim smutku i nieszczęściu?
W takim razie, może zamiast zabiegać o litość, o opiekę, o
współczucie, coś byś im ofiarował? Może ziarna prawdziwej przyjaźni, miłości,
radości? Może zaczniesz wreszcie słuchać ich przy pomocy serca i mówić do nich
sercem?
Potrzebujesz zrobić tylko jeden krok: najpierw poszukaj miłości i
przyjaźni w sobie, bo nie możesz dać tego czego nie posiadasz. Więc widzisz:
miłość i przyjaźń to praca nad sobą, a nie poszukiwanie jej w zabawie, czy u swoich
przyjaciół, innych ludzi.
Naucz się jednej rzeczy, naucz się bycia samemu ze sobą, odważ się na to. Uciekasz do ludzi, bo boisz się samego siebie, a póki się boisz nie znajdziesz miłości.
Tylko w samotności odnajdziesz miłość.
Nie uciekaj, nie szukaj, a ją odnajdziesz.
Tak, trzeba odwagi by być samemu ze sobą. Więc bądź odważny.
Naucz się jednej rzeczy, naucz się bycia samemu ze sobą, odważ się na to. Uciekasz do ludzi, bo boisz się samego siebie, a póki się boisz nie znajdziesz miłości.
Tylko w samotności odnajdziesz miłość.
Nie uciekaj, nie szukaj, a ją odnajdziesz.
Tak, trzeba odwagi by być samemu ze sobą. Więc bądź odważny.
Ty sam
jesteś twórcą swego szczęścia, radości, zdrowia.
Nikt inny. Więc nie
szukaj, lecz dawaj! Nie proś o opiekę, o współczucie, bo to egoistyczna i
zbrodnicza prośba – zbrodnicza wobec ciebie samego. Zrozum to!
Każdy
ma w sobie dary, których jeszcze nie odkrył i nie używa. Wszyscy mają w
sobie miłość, radość, lecz nie wszyscy to zauważają i rozumieją, i
dlatego gdzieś ciągle szukają: w innych ludziach, w przygodach, w
zabawie. Kierują oczy w stronę ludzi i świata, a nie spoglądają w swe
serce.
Cierpienie
jest po to, by się tego właśnie dowiedzieć o sobie. Jest jednak ono tylko dla
nas, a nie po to, by prosić o opiekę by się nim dzielić.
Dlaczego
tak dużo cierpienia do ciebie przychodzi?
Właśnie z powodu niezrozumienia.
Przychodzi uparcie i stale - aż zrozumiesz czym ono jest.
Człowiek po raz pierwszy poczuł, że nie musi wracać do zabawy,
by prosić o opiekę. Zrozumiał, że teraz może wrócić, nie po to by prosić o
opiekę lecz by słuchać i mówić sercem. Po raz pierwszy poczuł też, że nie
potrzebuje miłości i przyjaźni – nie potrzebuje, bo ją ma i zawsze ją miał.
Poczuł się radośnie, właśnie wśród gwiazd, księżyca, z chłodną
rosą na stopach, z wiatrem na twarzy, we włosach, poczuł się radośnie w
ciemności i ciszy. Tak się poczuł mimo, że był sam.
Poczuł, że może zaopiekować się sobą samym, że może być na tyle odważnym, by nauczyć się być samemu ze sobą.
Teraz, tu, w tej chwili, poczuł, że ma w sobie wiele ziaren, którymi musi się zaopiekować by wykiełkowały. Odkrył, że ma już wszystko co potrzebne: ogród czyli samego siebie, ziarna, odwagę.
Poczuł, że może zaopiekować się sobą samym, że może być na tyle odważnym, by nauczyć się być samemu ze sobą.
Teraz, tu, w tej chwili, poczuł, że ma w sobie wiele ziaren, którymi musi się zaopiekować by wykiełkowały. Odkrył, że ma już wszystko co potrzebne: ogród czyli samego siebie, ziarna, odwagę.
Wrócił i wniósł tę nowo odnalezioną radość do zabawy. Dał ją z serca dla
wszystkich.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane