15. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Z całego szeregu tekstów mówiących o intuicji w górach, kilka wybranych z pamiętnika, pokazujących, że warto jej słuchać. Nie są ułożone chronologicznie. Kilka innych fragmentów ukaże się jeszcze w następnych odcinkach.
Z całego szeregu tekstów mówiących o intuicji w górach, kilka wybranych z pamiętnika, pokazujących, że warto jej słuchać. Nie są ułożone chronologicznie. Kilka innych fragmentów ukaże się jeszcze w następnych odcinkach.
Górskie ścieżki uświadomiły mi, że
intuicja istnieje i że bezwzględnie trzeba jej słuchać. Jest ona inna, niż inne
głosy, bo nie krzyczy i częściej „mówi” NIE, po czym pojawia się radość, że się
czegoś nie zrobiło, czegoś nie osiągnęło, czegoś zaniechało. To radosny,
ratujący życie przewodnik.
Do tej pory słuchałam innych głosów i
one naprawdę były głosami. Mówiły: zrób to, nie poddawaj się, dasz radę, bądź
silna! Gdy ich słuchałam były inne uczucia: może duma, może przyjemność, może
poczucie ważności, czy wielkości, a później po nich smutek, żal, nastawała
„zwykłość”. Po wysłuchaniu intuicji coś odkrywamy w sobie, coś się w nas
odmieniło, jesteśmy bogatsi sercem lub duchem. Inne głosy prowadzą na manowce,
są mylne, mogą zgubić - zabić swoim głośnym wołaniem, intuicja się nigdy nie
myli.
Oto jak ją odkryłam:
Idę na Zawrat i mocno z sobą walczę. Coś wewnątrz mnie przeciwstawia sięi mówi: „nie
idź”. Ale idę. Ktoś na górze, na łańcuchach "uruchomil " kamień,
który przetoczył się tuż obok mnie. Coś mi mówi nadal: „nie idź”, a mój wrodzony i wredny upór pcha
mnie dalej, a tu prosto na mnie leci już cała sterta drobnego "gruzu".
Część obija mi głowę i plecy, a największy kawałek odpycham ręką od siebie, a
on dalej toczy się ścieżką i po drodze zabiera coraz większe i po chwili w dół
schodzi już mini lawina złożona z kamiennych, śmiercionośnych pocisków.
Nikogo poniżej nie było, odetchnęłam. Zatrzymałam się. To „Coś” się we mnie obudziło. Pierwszy raz w życiu czułam się radosna, że czegoś nie zrobiłam..
Nikogo poniżej nie było, odetchnęłam. Zatrzymałam się. To „Coś” się we mnie obudziło. Pierwszy raz w życiu czułam się radosna, że czegoś nie zrobiłam..
Zeszłam z pięćdziesiąt kroków w dół, a
tu w miejscu, w którym minutę temu byłam, kolejna lawina z dwóch, czy trzech,
tym razem sporo większych głazów. Pomyslałam: - Mój przewodnik uratował mi
życie.
Od tej pory postanowiłam bezwarunkowo
go słuchać. Wystarczy drobny znak, najcichszy „głos” .... a słucham go.
Okazało się, że ktoś na górze bawił się obrywaniem i zrzucaniem kamieni. Przypadkowo każdemu może się zdarzyć, lecz gdy zsuwa się lawina za lawiną …
Tego dnia nie byłam na Zawracie.
...
Dzisiaj znowu szłam na Zawrat z w międzynarodowym towarzystwie młodych ludzi, nowicjuszy w górach. Gdy znaleźliśmy się na górze chciałam ich zaprowadzić na Świnicę, tzw. małą Orlą Percią. Ale „głos” mi nie pozwala, nie kłócę się z nim. Schodzimy do "piątki". Kilkaset metrów poniżej słyszymy i widzimy lawinę ze ściany Świnicy. Coś ciemnego się toczy w dół. Nie wiemy, co to jest. Jakieś 15 minut później przylatuje śmigłowiec. Jeszcze później dowiadujemy się, że ktoś spadł ze ścieżki, którą mieliśmy iść. Widzieliśmy więc śmierć. Poczułam dreszcze i kolejny raz dziękuję intuicji.
…
Okazało się, że ktoś na górze bawił się obrywaniem i zrzucaniem kamieni. Przypadkowo każdemu może się zdarzyć, lecz gdy zsuwa się lawina za lawiną …
Tego dnia nie byłam na Zawracie.
...
Dzisiaj znowu szłam na Zawrat z w międzynarodowym towarzystwie młodych ludzi, nowicjuszy w górach. Gdy znaleźliśmy się na górze chciałam ich zaprowadzić na Świnicę, tzw. małą Orlą Percią. Ale „głos” mi nie pozwala, nie kłócę się z nim. Schodzimy do "piątki". Kilkaset metrów poniżej słyszymy i widzimy lawinę ze ściany Świnicy. Coś ciemnego się toczy w dół. Nie wiemy, co to jest. Jakieś 15 minut później przylatuje śmigłowiec. Jeszcze później dowiadujemy się, że ktoś spadł ze ścieżki, którą mieliśmy iść. Widzieliśmy więc śmierć. Poczułam dreszcze i kolejny raz dziękuję intuicji.
…
W żadnym innym miejscu intuicja mnie nie ostrzegała częściej, jak na
tej ścieżce na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. I dzisiaj też chciałam tam wreszcie pójść, ale Morskie Oko mnie
zatrzymało.
Więc maszeruję dookoła niego. „Nie
chciało mi się” kroczyć w górę, zachciało mi się wirować.
Ten marsz to mój taniec. Patrzę w
górę, a wszystko wiruje jak w tańcu. Tak, ja i te wierzchołki, ta woda,
spadające z góry potoki, ścieżka, słońce, tańczymy razem taniec życia.
Nie chce mi się tego tańca kończyć i
robię kółko za kółkiem. W pewnym momencie, wydało mi się, że to ja stoję, a
wszystko wokół mnie chodzi, spaceruje, wędruje, że jestem centrum świata, ja
tylko obserwuję, a życie przesuwa mi tylko zmieniające się obrazy – to inne
szczyty, inne doliny, inne ludzkie twarze, a gdzieś we mnie tworzą się odbicia
tego wszystkiego. Te odbicia pozwalają mi zobaczyć … kim jestem, kim jest ta
tancerka, ta, która to obserwuje.
I trochę się przestraszyłam, bo … zobaczyłam,
że znikam, że mnie nie ma, że jestem nikim. Po chwili się jednak ucieszyłam, bo
fajnie jest być nikim. Fajnie jest nic w świecie nie zmieniać, nic nie znaczyć,
nikogo nie zniewalać i przez nikogo nie być zniewolonym. Fajnie jest z nikim i
ze sobą nie walczyć. Liczy się tylko taniec, liczy się tylko ta wolność. Tańczę
więc dalej …
Tak się zatańczyłam w tym krążeniu
wokół stawu, że nie zauważyłam, że świat zniknął. Nie tylko ja zniknęłam …
Wszystko wokół zasnuła chmura. Spadła jak kurtyna na cały świat gór, na
jezioro, na potoki, na mnie. Tylko szum potoków został … Tańczyłam jednak
dalej, bo nie muszę niczego widzieć, wystarczy, że czuję … Moja ścieżka jest i
nigdy nie zniknie. Tylko ścieżka się liczy i ta wolność na niej …
Wróciłam do domu, ale ten taniec gór we mnie
pozostał … Później od kogoś usłyszałam, że z „Chłopka”
oberwała się ścieżka ... a więc zamiast tańca śmierci wytańczyłam taniec życia.
Stąd moja radość, teraz wiem …
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane