22.
Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Tyle razy przekładałam, by tam pójść i w końcu się wybrałam. Minęłam Morskie Oko, posiedziałam chwilkę przy Czarnym Stawie pod Rysami wpatrując się w pochyłość Kazalnicy. Odczytałam jej intencję, jej próbę nawiązania relacji: "Przychylam się do ciebie, zapraszam, chodź, usiądź na mym szczycie, poszepczę chwilkę z tobą, wysłucham cię, co masz mi do powierzenia. Jestem tu milion lat, więc dużo wiem … Powiem ci, co dalej. Tak?"
Wiem, że nie jest łatwo, ale cóż
takie jest życie, po coś mnie tu przyprowadziło … Nie przyszłam zdobyć,
przychodzę, by poznać …
Ruszyła w stronę ścieżki jakaś para,
poszłam za nimi. - Będzie mi raźniej. – pomyślałam.
Jednak po pierwszych stromiznach,
przy pierwszej prawdzie tej ścieżki poddali się, zawrócili.
Idę dalej. Gdzieś tam za mną, jacyś
kolejni wspinacze, w razie, czego nie będę sama. – kolejny raz dodałam sobie
otuchy.
Szło mi całkiem nieźle. Odpłynęły
wszystkie myśli, wszystkie lęki, cała przeszłość i przyszłość, zostałam sam na
sam z Chłopkiem, ze ścieżką ku niemu.
Trudna to ścieżka. Kozia droga …
gdzieś parę razy kozice przyglądały mi się z pobliskich ścian. Stałam się jedną
z nich.
I nagle, gdy weszłam już w naprawdę
trudny kawałek drogi, gdy ukazały mi się fragmenty, gdzie trzeba było użyć rąk,
gdzie trzeba się było wspinać prawie jak taternik …. zobaczyłam psa. Piękny
owczarek, zlany kolorem z tymi skałami. Stał i patrzył na mnie błagalnym
wzrokiem i cały drżał …
- Jak się tu dostałeś? – zapytałam i
dotknęłam jego sierści na karku, pogłaskałam go, a on zamerdał ogonem i jakby
mi chciał powiedzieć:
- Mój pan mnie porzucił. Byłem mu
udręką, chciał koniecznie zdobyć szczyt, a ze mną, by mu się nie udało …
porzucił mnie. Nie jestem tak ważny jak
ta góra, jak jej zdobycie. – tak to odczytałam z jego zawiedzionych i
wystraszonych oczu, z jego drżenia. Poklepałam go po karku i sprowadziłam na
dół. W kilku miejscach musiałam go trzymać, by nie spadł … pies to jednak nie
kozica i nie człowiek.
Zaufał swemu panu, a ten go zawiódł …
Na dole, przy początku ścieżki,
został. Chyba postanowił zaczekać na swego ambitnego i „wrednego” pana.
Tak. - pomyślałam – Tym są związki, tym jest
przywiązanie, tym jest oddanie, tym jest zaufanie, tym jest lojalność. Zawodzą
cię, wykorzystują, udają przyjaciół, a w trudzie cię porzucają! No cóż, to twój
wybór. Jesteś prawdziwym przyjacielem ...
Został i wiernie czekał.
Posiedziałam znowu przy Czarnym
Stawie, lecz nie chciałam dłużej czekać, by zobaczyć, kim jest ten wielki
zdobywca Chłopka, który dla tej „wielkiej” chwały porzucił swego wiernego
przyjaciela. Ruszyłam w dół …
I tak pies zawrócił mnie z mojej
ścieżki … Może miał mi coś wielkiego do przekazania, może, tym razem nie
powinnam tam iść. Dziękuję za tę podpowiedź. Wierzę, ufam. We Wszechświecie nie
ma przypadków, jest jedna wielka harmonia, mimo, że z pozoru wygląda to
inaczej. I bywa bezinteresowność. ...
(Dopisek z
boku przy tym wpisie, pewnie dodany po latach: Nigdy nie dane mi było poznać tajemnicy Chłopka. Hihi, chyba zazdrośnie
jej strzegł, albo przestrzegał mnie przed sobą. Może … co za różnica.) …
Piotr Kiewra
A może pies uratował pani życie ,wyżej jest trochę niebezpiecznie .Taki moj szelest myśli. .........
OdpowiedzUsuń