25. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Idę Doliną Pańszczyca. W oddali, przede mną, idzie jakaś para. Wśród limb i wysokich kosówek chowają się i wynurzają jak łódź na morskiej fali.
Wszędzie wokół zieleń i cisza. Ta cisza nie jest taką zwykłą ciszą … jest urozmaicona, bogata, a to dzięki … potokom.
Uwielbiam tatrzańskie potoki, nieraz przesiaduję nad nimi całe dnie. One urozmaicają wędrówkę. Góry to wędrówka wzwyż i w dół, a potoki dodają tu czegoś, co się dzieje wzdłuż.
Uwielbiam te potoki, ale te tutaj, w Pańszczycy są inne, bo … ich nie ma. Nie widać ich. Słychać jak bulgoczą, gdzieś pod nogami płyną … są jak fatamorgany na pustyni … widzisz w oddali wodę, masz cel, pragnienie cię tam pcha, nadzieja cię ciągnie, a tu pustynia … Tylko, że tam „kłamią” oczy, a w Pańszczycy uszy. W końcu nadzieja się spełnia i pojawia się woda – Czerwony Stawek.
Ta dolina mnie zadziwia. To moja najukochańsza z najukochańszych ścieżek. Prowadzi do nieba poprzez piekło.
Właśnie poprzez piekło idę, tu w Pańszczycy. Ta dolina oszukuje, mami, przygnębia, powala cierpieniem i bólem, ale … to chyba zamysł stwórcy. Dokładnie tak jest w życiu. Przyzwyczailiśmy się do zła i dobra, do brzydoty i piękna, do piekła i nieba, a z tego, co tu widzę, to one istnieją w ścisłym związku … Jak mogłabym zachwycić się niebiańskim widokiem z Przełęczy Krzyżne, gdyby nie piekło Pańszczycy?
Jak mogłabym poznać, czym jest miłość, jak mogłabym pokochać człowieka, czy Tatry, gdyby nie strach? Jak miałabym się cieszyć błogością, gdyby nie nuda, nie cierpienie i ból? Pańszczyca i Krzyżne tworzą całość. Jedno bez drugiego nie ma sensu. Kto doceniłby oazę, gdyby nie zaznał pustyni, kto zachwyciłby się pięknem widzianym z przełęczy, gdyby nie brzydota tej kamiennej pustki. Ta brzydota ma jednak swoje piękno, lecz nie każdy je dostrzeże. Piękno i brzydota to nierozłączna para, są jak dzień i noc …
Ta dolina kryje wiele tajemnic. To jest bardzo „mistyczny” fragment Tatr i może dlatego tak tu mało wędrujących … Mistycyzm to szczególna ścieżka, to ścieżka dla tych, którzy nie lękają się prawdy, a tu w Pańszczycy to widać i czuć wyraźnie.
Prawdę poprzedza pustka i dokładnie tak jest tutaj.
Czy ktoś kiedyś poznał te niewidoczne potoki? Tylko woda, no tak …
Kto lub co zna tę dolinę? Kto, lub co zna najlepiej Tatry, ich prawdę?
No i dzięki tym niewidocznym, bulgoczącym potokom, odkryłam …
Nic nie zna tak dobrze Doliny Pańszczyca, nie zna gór, jak ... woda w potokach. Dotyka ich bezpośrednio w każdym miejscu: i po powierzchni, i gdzieś w głębi, i w dzień, i w nocy, w słońcu i burzy, w każdej porze roku, w każdym nastroju.
Była tu na początku i będzie na końcu, budowała je i niszcząc nadal kreuje.
Tworzy klimat ... okrywa deszczem, śniegiem, mgłą, chmurą, ubarwia tęczą. Dodaje mistycyzmu, ale i sprzyja odkrywaniu tajemnic gór.
Woda dotyka każdego fragmentu Tatr, dotyka ludzi, dotyka wszystkiego, więc musi znać prawdę. Pewnie sama jest prawdą, bo gdy coś poznajesz w pełni, stajesz się tą pełnią …
Takie mnie tu naszły rzeczy …
Gdzieś w tej pustynnej, szarej, kamiennej, zamkniętej, wyciskającej pot i łzy części Pańszczycy, doganiam tę wcześniej widzianą parę, małżeństwo. Bogato, markowo i bardzo górsko ubrani, kłócą się, narzekają na nudę i na trud. Żałują, że wybrali tę ścieżkę. Mówią mi, że chcieli znaleźć jakieś lekarstwo na nudę i chyba diabeł ich podkusił, by wybrać tę najbardziej nudną z tarzańskich ścieżek.
A ja do nich:
- Hola, hola, nie spieszcie się z opiniami! Dotrwajcie do finału!
Jeśli chcecie poznać lekarstwo na nudę, to wejdźcie w tę nudę jeszcze głębiej. Porozglądajcie się wokół, nasyćcie się tą szarością, tą pustką, pokochajcie tę kamienną pustynię i dopiero z tą miłością i z tym bólem wejdźcie na przełęcz! – chyba się wygłupiłam mówiąc takie „natchnione” rzeczy, a oni patrzą na mnie zdziwieni, jakby chcieli zapytać: A cóż takiego może nas tam spotkać?
No, ale trudno mi o tym kawałku przestrzeni mówić inaczej niż w taki właśnie sposób, w tym miejscu zawsze czuję się natchniona czymś magicznym, taką energią, taką błogością, taką nadzieją, jak wędrowiec na pustyni „widzący” oazę … tym bardziej, iż znam tę „oazę”. Oni nie znają i „muszą” mi wierzyć. Chyba uwierzyli, bo ucichli, przestali narzekać i wytrwale idą ku górze … z nadzieją.
I … tu na górze, na Przełęczy Krzyżne … nie potrafię tego opisać, co przeżyli, bo i ja nigdy nie potrafię opisać swojego doświadczenia … Mogę tylko opowiedzieć jak się zachowali: Chwycili się za ręce, ucałowali, przytulili się do siebie i patrzyli na góry załzawionymi oczami …
…
(dopisek z boku) Ze dwa lata później, znowu ich spotkałam na przełęczy i powiedzieli mi, że tamta wycieczka uratowała ich małżeństwo. Tatry, Przełęcz Krzyżne, mistycyzm tej ścieżki pozwolił im wiele poodkrywać w sobie. Stali się bogatsi nie fizycznie, lecz sercem i duchem. Poznali kontrast … Trzeba go poznać, by potrafić się cieszyć życiem … Ten kontrast to lek na nudę … to lek na wszystko …
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane