poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Druga twarz Mnicha


13. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca

 

Dzisiaj coś odkryłam: drugą twarz Mnicha. Jak? A no tak …

Tak kocham tę ścieżkę, że co rok bywam na niej. Tu widzę cały świat: najwyższe góry, piękne doliny, jeziora, morza, lasy i ogrody, pustynie i puszcze, rzeki, potoki, wodospady, odludzia i ludzkie domostwa, a przy nich tłumy. To nie wrażenie – taka jest jej rzeczywistość.
Tutaj splatają się trudy życia z sielanką. To ścieżka, która służy poznaniu …

Zawsze, gdy idę na Szpiglasową Przełęcz rozpoczynam poprzez Roztokę, Siklawę, Pięć Stawów i schodzę do Morskiego Oka. Tylko pierwszy raz wędrowałam odwrotnie, lecz wtedy ta trasa nie zrobiła na mnie wrażenia.

No i dzisiaj ...
Więc chodzę od Pięciu Stawów i nigdy nie spotkałam … Mnicha. Tak, tego, który stoi obok tej ścieżki, ale go nie spotkałam … I właśnie dzisiaj, gdy już byłam bliżej Morskiego Oka obejrzałam się i … patrzę, a on stoi, prawie o krok od ścieżki.

 
Zawsze tu stał, a nie dostrzegałam go, bo mi tu pokazywał swoją inną twarz, całkiem inną niż tę widoczną z Morskiego Oka. Tutaj na przełęczy, na Szpiglasowym Wierchu nie był mnichem, udawał kogoś pospolitego. A może jest odwrotnie - może z poziomu Morskiego Oka udaje on mnicha. Któż to wie?

I tu zdałam sobie sprawę, że tak właśnie jest w życiu, tak naprawdę nigdy nie wiemy, kto jest kim, kto jest sobą, a kto gra. Wszyscy, albo prawie wszyscy, mamy jakąś swoją drugą twarz, albo mamy ich wiele. Życie to gra pozorów: inna jestem dla księdza, inna dla swego szefa, jeszcze inna dla urzędniczki, a całkiem inna dla pijaka, złodzieja, czy podrywacza. Raz udaję mniszkę, a drugi raz pospolitą Polkę. A jaka jestem naprawdę?

Czy taką jestem w górach, na tych ścieżkach? Czy nauczyły mnie bycia sobą?

 One nie lubią aktorów, wyśmiewają się z nich. Obnażają wszystkie ich udawane miny, każdą udawaną wielkość, i wszystko, co udawane: mądrość, kulturę, człowieczeństwo, bezinteresowność.

One się nie patyczkują: zrzucają w przepaść odważnie grających bohaterów, traktują piorunem głupich, zabijają lub niszczą chorobą tych, co maskują słabość siłą.

Są sprawiedliwe. Za autentyczną miłość odpłacają miłością, przyjaźnią, spokojem, harmonią. W przeciwnym razie ujawniają w człowieku strach.

Tym, którzy przychodzą je pokonać nie pozwolą doświadczyć szczęścia, wskażą mu następny szczyt, jeszcze wyższy, jeszcze trudniejszy, i tak w kółko, aż taki ktoś zrozumie, że góry nie są od pokonywania, góry są przestrzenią do medytacji, a nie do walki.

To jest ich autentyczny przekaz, to jest ich przekazywana uczuciem mądrość.

Oj, chyba za bardzo się dzisiaj mądruję.

Wniosek: Tatry uczą mnie bycia sobą. Wymagają tego ode mnie. To mi powiedział Mnich, gdy go wreszcie spotkałam i … „zbliżyłam się”, a on mi pokazał mnie … moje inne twarze …

 

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane