16. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Jedyny raz kiedy w pamiętniku pada wzmianka o krokusach, to przy okazji przygody w Czarnych Ścianach. Jest tam komin, strome zagłębienie w kształcie koryta, a w nim przebiega ubezpieczona łańcuchami i klamrami ścieżka, fragment Orlej Perci, między Żlebem Kulczyńskiego, a Granatami.
Wspinałam się przy pięknej pogodzie Żlebem Kulczyńskiego ku Granatom. Skręciłam ku mojemu ulubionemu kominowi w Czarnych Ścianach. Spojrzałam w górę, a tam, w kominie, młoda, może kilkunastoletnia dziewczyna, stoi przodem do mnie i kurczowo trzyma się łańcuchów. Cała się trzęsie i płacząc mówi: - Tato, nie pójdę! Nie mogę! Nie dam rady!
A za nią, jakiś niewidoczny stąd głos: - Musisz! Nie masz wyjścia! Nie puszczę cię z powrotem!
Trwa to już parę ładnych minut i sytuacja wygląda na patową. Wchodzę więc do góry i mówię do dziewczyny, że jej pomogę zejść. Lecz zza dziewczyny wychyla się męska postać i mówi:
- Proszę się nie wtrącać, ona musi sobie poradzić sama!
A ja do niego: - Ona niczego nie musi.
On do mnie ostro: - Za kogo pani się uważa? To ja tu decyduję. To moja córka i ma mnie słuchać!
- Ooooo! – myślę sobie i całkiem spokojnie do niego:
- Proszę pana, może jest pan jej ojcem, ale to pana nie upoważnia do tego, by się uważać za jej właściciela. Ona i tylko ona odpowiada za swoje życie i zdrowie, bo w tej chwili jej życie jest w jej rękach, nogach i głowie. Zmuszając ją tylko pogarsza pan jej sytuację, a przy okazji tego naturalnego strachu przed upadkiem, córka nabawi się strachu przed ojcem – tyranem. Czy tego pan chce, by spadła, lub by całe życie bała się gór i swego ojca? Czy właśnie tego pan chce?
Zmiękł. Słyszę z góry: - Przepraszam! Niech jej pani pomoże, proszę!
Mówię do dziewczyny:
- Posłuchaj! Delikatnie, powoli, trzymając się łańcucha, odwróć się, łatwiej ci będzie schodzić tyłem! Będę ci mówić po kolei, co trzeba zrobić. Będę tuż pod tobą. W razie jakiegoś problemu asekuruję cię. …
I tak, krok po kroku, zeszliśmy w dół, a później … weszliśmy z powrotem do góry, bo okazało się, że ojciec chciał ją prowadzić Żlebem Kulczyńskiego w dół, co im odradziłam, bo to jeszcze trudniejszy kawałek drogi. Sprowadziłam ich zielonym szlakiem z Zadniego Granata do Koziej Dolinki i dalej do Czarnego Stawu.
Tam, nad wodą, usiedliśmy i przegadaliśmy cały dzień. Usłyszałam ich historię. Ojciec w końcu się rozpłakał. Przyznał, że od czasu, gdy jego żona zginęła w wypadku starał się córce zastąpić matkę, chciał ją nauczyć pokonywania lęku i wymyślił góry: - Myślałem, że je pokochała …
- Ależ tato! Byliśmy w Tatrach raz, na wiosnę, w dolinie pełnej krokusów. Pokochałam wtedy to, co widziałam: kwiaty i krajobraz. To nie znaczy, że pokochałam przepaści, wspinaczkę na wysokie szczyty. Ja góry widzę inaczej niż ty, tato. – zwróciła mu uwagę córka.
- No tak, łudziłem się, że zastąpię jej matkę, lecz to niemożliwe.- zareagował ojciec.
Dodałam tylko od siebie: - I niech tak pozostanie. Niech się pan nie trudzi. Wystarczy, że będzie pan sobą. Nie nauczy pan jej kobiecości udając jej mamę. Córki uczą się kobiecości przy ojcu. Nie wiedział pan tego?
- Cieszę się, że panią spotkaliśmy. Przypomina pani moją żonę, a jej matkę, swoją mądrością, dobrym słowem. – powiedział do mnie, w czym zawtórowała mu córka:
- Tak, to prawda, bardzo mi pani przypomina mamę.
- No, nieźle, hihi. – pomyślałam.
…
Kogo dzisiaj spotkałam na szlaku? Tak, dziewczynę z Czarnych Ścian. W Murowańcu siędzę przy stoliku i popijam herbatkę z cytrynką, a ktoś mi mówi z boku: - Dzień dobry! To ja. Pamięta pani Czarne Ściany, sześć lat temu?
Poznałam oczywiście.
- Gdzie się pani dzisiaj wybiera? – spytała.
- Idę przez Zawrat, a później na Szpiglasową. To trudna i długa trasa.
- To nic, dałabym radę. Przy pani czuję się jak przy mamie, bezpieczna, spokojna. Zabierze mnie pani ze sobą?
Poszłyśmy w góry i pewnie jeszcze wiele razy pójdziemy razem.
Ona się czuje ze mną jak przy mamie, a ja czuję jakbym w niej miała córkę.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane