niedziela, 18 marca 2018

Zmienność i niezmienność na Ornaku


5. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca


 

Idę Kościeliską, przechodzę przez mosty, przez Polanę Pisaną, przeciskam się przez tłum wycieczkowiczów z przewodniczką. Ona im opowiada o górach, o naturze, a część wycieczkowiczów sobie kpi, śmieją się, nie słuchają i pytają, gdzie tu … bar, bo … „Strasznie nam się chce piwa i golonki”.

Przewodniczka tłumaczy, że tu
takich przybytków nie ma, bo tu są góry, a nie miasto … a człowiek z okrągłym brzuchem do niej: „Ja to zmienię. Tu zbuduję to wszystko, czego nam tu brakuje.” Rozgląda się i szuka popleczników, patrzy na mnie i mówi: Ta pani też chciałaby piwa i dobrego jadła, a tu ktoś czegoś zaniedbał. Nie zagospodarował gór zgodnie z potrzebami ludzi pracy …” i
takie tam … A ja mu w odpowiedzi:


- Proszę pana, nie przyjeżdżaj pan tu więcej, bo góry nie tolerują takich budowniczych. Zrzucają w przepaść takich wielkich budowniczych, albo zrzucają im na głowę lawinę. Leczą w ten sposób tę chorobę, na jaką pan cierpisz. To tyle. – i poszłam, słysząc jak cała wycieczka śmieje się z
wielkiego budowniczego, łącznie z przewodniczką. Chyba moje słowa odczuł jak tę lawinę kamieni, bo po chwili przewodniczka mogła nadal mówić ze spokojem do wycieczkowiczów.

Tak mnie ten budowniczy „nakręcił”, że idę go „wychodzić” po Ornaku, a może i dalej. Skręcam, więc za schroniskiem ku Bystrej, ku
Przełęczy Iwaniackiej …

Spaceruję po Ornaku.

Jest tu ścieżka – ścieżka życia. Prowadzi dokładnie tam, gdzie ma zaprowadzić … nie do budowania, nie do niszczenia, nie do naprawiania, nie do tego, by stać się lepszym, większym … nigdzie nie ma zaprowadzić … dla mnie tworzy klimat do zrozumienia
… Nic więcej …

Tylko nie wiem, po co niosę w głowie tego wielkiego budowniczego z Kościeliskiej …

Tak, góry leczą z takich chorób, bo nikt z taką chorobą, nie wejdzie nigdy powyżej tatrzańskich dolin … tak, chorzy to czują i … zostają na dole …

Tam budują swoje chore
miasta, tam szerzą swoją chorobę wśród innych tak samo chorych … budują, budują, a gdy przyjdzie ich czas, patrzą na dłonie, a tu … nie ma nic. Aleksander Wielki też był wielkim budowniczym, zniszczył pół świata, by budować, a po całym jego dziele … z trumny wystawały jego puste dłonie …

… tak, historia, to głupia
nauka, nikt się z niej niczego nie nauczył … tylko góry uczą, tylko natura leczy tę wielką chorobę – chęć budowania – chęć przeistaczania prochu w proch … tak, tacy głupcy pozostają w swoich miastach i budują, i budują i są coraz bardziej nieszczęśliwi …

Przyjeżdżają w góry i mają wreszcie szansę coś zrozumieć, ale nie słuchają …
przewodników, a gór się boją … boją się ich prawdy …

Tak, budowniczowie, Aleksandrzy, boją się prawdy gór … bo boją się swojej własnej prawdy! Prześladuje ich syndrom pustych dłoni …

Po co walczyć? Po co ustalać przedmioty i podmioty, które mamy zniszczyć, które mamy tworzyć lub zmieniać wg
własnych wizji?

Tak sobie idę i zauważam, że wszystko w przyrodzie nas uspokaja, uczy poddania się, naucza ufności. Woda stąd i tak spłynie do morza, nic jej nie zatrzyma – żaden człowiek, żaden jego opór.

Nie zatrzymam wiatru, nie zmienię słońca – nie ustawię go w innym miejscu, wg moich
upodobań. Wiatr i słońce, woda, uczą mnie tego, gdzie jest moje miejsce w tym, co jest.

Gór nie przestawię, tych pięknych, zielonych „piegów” z kosówek na zboczach Ornaku, też nie przerobię wg ludzkiej mody. Dlaczego? Bo mogę tylko zepsuć.

Życie ustawiło wszystko wg
swoich zamysłów: góry, doliny, rośliny, zwierzęta, orły nade mną, słońce i wiatr, oraz ludzi na tej i na innych ścieżkach, a mi pozostaje tylko podziwiać, cieszyć się, być w relacji z tym wszystkim, współdziałać, a nie walczyć, nie zmieniać. Wspólnie z tym wszystkim oddychać. Nic mi do tego, by cokolwiek tu przestawiać. …

Znalazłam na Ornaku ogrody
zaprojektowane przez naturę, takie mini ogródki. Dbają o siebie same, nikt ich nie uprawia, nie projektuje, a one są … i są najpiękniejsze … ogrody Semiramidy to nic przy tych, to zmarnowana ludzka energia … tylko, kto je zauważa, kto w tym kawałku, w tym metrze kwadratowym natury, widział ogród? No, kto?

… Szłam sama. Co zapamietałam z Ornaku? Ścieżkę. Moje uczucie na tej ścieżce. Dalej była Bystra, był Starorobociański, inne cele, lecz one nie były we mnie … we mnie była droga … niekoniecznie ku nim, po prostu była droga …

… liczą się nie cele, nie plany, liczy się to, co się wydarza w drodze. W drodze jest życie.
Droga jest życiem. Życie jest drogą. Ku czemu? Wiem, że nie ku górskim szczytom. One są tylko metaforą. Górska droga jest tylko metaforą życia. Jest piękną, poetycką, prawdziwą drogą. Jest prawdziwa, bo są tu łzy, pot i ból … samo życie … Jest ekstaza. … To nie zwykły uśmiech, to nie zwykła przyjemność, to nie pospolite zadowolenie, to nie ludzka
radość, to ekstaza, to boska radość, to „coś”, czego nikt nie widzi, nawet ja, gdy patrzę w lustro duszy.


To „coś”, co czuję. … i chyba po to chodzę, by odnaleźć uczucia, by odnaleźć serce, bym je odnalazła, by znaleźć to, co zagubione na innych ścieżkach …


Później przyszła chmura, opadła mgła na wszystko i zmienność znikła. Znikła cała powierzchnia, ukazało się niezmienne. Wiele kroków, a nic się nie zmienia … dowodzenie przejęło serce – uczucie. Tak, to ono dotyka niezmiennego. Głowa „żyje” zmiennym, tym, co widzi na powierzchni, stąd jej chaos, stąd częste „nie”. Serce i dusza są w niewidzialnej mgle
niezmienności … stąd u nich spokój i cisza … stąd ufność … stąd ciągłe i niezmienne „tak” …

… To, co na powierzchni jest zmienne: zmieniają się ubrania na ludziach, starzeje się skóra, zmienia się ciało, w końcu przemijamy. Tak samo w przyrodzie, drzewa zmieniają swój wystrój w porach roku, rosną, kwitną, rodzą nasiona,
ale jest też coś się nie zmienia. Coś, co w tych drzewach trwa, co przechodzi z ojca i matki na syna …

… Uległam iluzji zmienności. Tak, to, co widzę się zmienia, a to, czego nie widzę, to, co czuję, jest niezmienne. To, co widzialne jest podzielone i dzieli, to ukryte jest połączone i łączy. Czuję, że to „coś” jest zawsze ze mną, jest we mnie,
jest mną, reszta przychodzi i odchodzi …

Takie są ścieżki na Ornaku i takie są w ogóle ścieżki – widoczne i niewidzialne, jest na nich zmienność i jest niezmienność. Tylko jedne są prawdziwe …


Budowniczowie są nieprawdziwi, bo oni sami i ich
dzieło przemijają, a ich prochu nie da się odnaleźć, nawet tylko po jednym halnym wietrze.


 

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane