3. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Dzisiaj trzecia część, otwierająca całą serię kolejnych fragmentów publikowanych tematycznie, dotyczących albo konkretnej tatrzańskiej ścieżki, albo opisanej szerzej przygody, albo wypowiedzi natury osobistej, czy wręcz mistycznej. Życzę przyjemnej lektury, inspiracji i … i spotkania z „coś”.
Pisałem ostatnio o podarowanym mi pamiętniku pasjonatki górskich wędrówek. Gdy zrozumiałem, co poprzez ten pamiętnik chciała wyrazić, co chciała oddać słowem, a czego słowem oddać się nie da, przejrzałem swoje tatrzańskie zdjęcia. Zestawiłem jej odczucia używając jej słów, wybranych z pamiętnika, oraz moje fotki w kilkudziesięciu odcinkach. Na pewno nie oddam uczuć, bo słowa to nie serce i dusza, ale jakże inaczej mógłbym to zrobić?
Może uda mi się to przekazać … ale to też zależy od Ciebie, czytelniku. Jeśli odnalazłeś/odnalazłaś w swoim wędrowaniu to „coś”, to ten tekst jest dla Ciebie i zrozumiesz „duszę pamiętnika”.
Tak, ten pamiętnik ma swoją duszę. Tak to postrzegam, spomiędzy słów w nim zawartych przeziera dusza …
Oto tych parę wybranych zdań, nieraz ich fragmentów, zlepek słów, nieraz pojedyncze słowa, wyrwane z kontekstu, wyrwane z konkretnej daty i zdarzenia, ale nie o historię tu chodziło, o coś znacznie większego niż wspomnienie, historia, przygoda. To są odkrycia …
..
Przeglądam czasem pamiętnik, moje wcześniejsze wpisy i czuję to, co wtedy, gdy tam byłam, we mnie się działo. Góry przeminęły, wrażenia estetyczne, zmęczenie ciała, jego radość z doświadczania kontaktu z naturą, przeminęły. Coś zostało … Co? A jak mam to powiedzieć? Nie potrafię …
…
Nie mam za dużo zdjęć, tylko kilka. Ktoś je robił i oczywiście zobaczył szczyty, mnie na ich tle, a ja w tym czasie widziałam coś zupełnie innego. Tylko nie wiem, czy widziałam to oczami. Chyba nie …
…
Czym są góry? Za co je kocham? Nie wiem. Nie mam pojęcia. Żadna definicja, żadne uzasadnienie nie przychodzi mi do głowy. To chyba znak, że to nie jest sprawa głowy. Ona tego nie zrozumie …
…
Dzisiaj szło przede mną dwóch panów. Jeden z nich był „dość” ciężki, jak na ten szlak. Rozmawiali. Jeden do drugiego, ten grubszy: „Wszystko byłoby dobrze, gdyby tam nie trzeba było aż tyle maszerować. Po co ta cała droga? Żeby można tak tam wskoczyć” …
I tak dalej sobie panowie gadali. W duchu się śmiałam, lecz później zrozumiałam, dlaczego on to wypowiedział … bym zrozumiała, że tu chodzi o ścieżkę, a nie o szczyt. Chodzi o wędrowanie, a nie o bycie na szczycie …
…
Od pewnego czasu jest we mnie takie przekonanie, odczucie, iż góry to nie szczyty, to nie doliny. Tatry to nie Rysy, Świnica, Kościelec i Granaty. Tatry – góry, to … ścieżki … to wędrówka … to życie …
…
… Jakaś kobieta płakała dziś na szlaku, bo bolały ją nogi. Podeszłam do niej i spytałam, co się dzieje. Mówię do niej: „Mi mój ból sprawia radość. Takie jest życie – jest ból i jest radość bycia na szczycie.” Była w stanie zrozumieć tę radość na szczycie, lecz bólu na ścieżce, nie.
No cóż, chyba za mało chodzi po górach? Chyba za mało gór i dolin w jej życiu? … tak, cieszę się bólem, bo to cena poznania, to coś, czym się płaci za doświadczanie gór, ale przede wszystkim za poznanie, czym jest życie, czym jest ta górska ścieżka, zwana życiem …
…
Chyba wreszcie nauczyłam się chodzić bez planowania ścieżek. Życie daje mi znaki, samo mnie prowadzi. Zawsze jest jakiś znak. Dzisiaj poszłam ku tęczy, innym razem za motylem, kiedyś na mojej mapie usiadła mucha, czy chrząszcz i w ten sposób owad wskazał mi ścieżkę. Ktoś poprosił mnie o bycie przewodnikiem dla kilkuosobowej rodziny, powiernikiem tajemnic, pocieszycielką w smutku. Ktoś inny uczynił mnie uczennicą, hihihi. Spontaniczność uczy mnie ufności, a ufność pozwala mi być spontaniczną …
…
…
To nie w górach jest tajemnica, lecz we mnie …
…
Dzisiaj miałam dwa dziwne zdarzenia. Pierwsze: siedzę sobie i patrzę w słońce i niebo, obserwuję chmury, a tu na moim ramieniu siada mały ptaszek. Posiedział sobie i poleciał.
Drugie: znowu siedzę patrząc w zieleń hali wśród leśnych ostępów, nagle, na odludziu, z lasu wychylił się misiu … patrzy na mnie … dziesięć kroków ode mnie … o dziwo, nie przestraszyłam się … poszedł sobie swoją ścieżką, a ja swoją. …
Rozumiem, że gdy się nie boję, nic nie jest dziwne …
…
Przeszłam dzisiaj od wschodu do zachodu słońca, w upale, całą Ścieżkę nad Reglami, z Kuźnic do Chochołowskiej i z powrotem. Nogi mnie niosły. Nic im nie dyktowałam, ani nie hamowałam. Nie wypowiedziałam ani jednego słowa do siebie, tylko z dwieście razy „Dzień dobry” do ludzi na trasie, hihihi.
To tylko pozornie była ta sama droga. Nie było startu i mety, po prostu była ścieżka,
nie było czasu, była ścieżka,
nie było mnie, była ścieżka,
nie było słów, jedynie te pozytywne „Dzień dobry” i … uśmiech.
Najbardziej uśmiechnięte i pozytywne były moje nogi i ta ścieżka … we mnie …
…
Poszłam od Przełęczy pod Kondracką Kopą do Kasprowego. Usiadłam, gdzieś na grzbiecie z widokiem na Dolinę Cichą i Kondratową z drugiej. Siedząc na kawałku mchu wśród skał i patrząc na orła w locie zapomniałam o ścieżce. Latałam razem z nim … Za to zapomnienie zapłaciłam biegiem z Kasprowego, by zdążyć przed zmrokiem. Podziwiam swoje kolana. Inni wędrowcy powinni mi ich zazdrościć, bo moje już nie wiedzą, już zapomniały, co to ból …
…
Chodziłam dzisiaj cały dzień, ale do końca nie jestem pewna, gdzie byłam … cały czas w chmurze i we mgle. Gdyby nie Potok Kościeliski i jego szum, pewnie nie miałabym, o czym napisać … Jego wymowność i poetyckość zaskoczyły mnie. Iluż dźwięków natury, duszy i serca nie słyszymy, bo zawierzamy w większości oczom …
Odkryłam, iż oprócz tych ścieżek, które widzę są te niewidzialne, a słyszalne. I dalej … oprócz tych, które słychać są jeszcze takie, które się czuje, a może jeszcze inne … oto moje tajemnice, odkrywane dzięki chmurom i mgle.
…
To tyle z pamiętnika na dzisiaj. Wśród tych pięknych słów umieściłem sporo tatrzańskich fotek z moich wędrówek. Czy czujesz w tych słowach, w tych fotkach, czym jest wędrowanie przez góry i życie?
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane