wtorek, 20 marca 2018

Mistycznie na Czerwonych Wierchach


6. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca


 

Idę po Czerwonych Wierchach wśród słońca i chmur …  i jest tak … mistycznie.  Co chwilę, coś się odsłania, a co innego, zakrywa. Niknie Giewont, Krywań, nikną góry i nagle się odsłaniają w całej okazałości, lub w większym, czy mniejszym fragmencie.

Każda chmura niesie jakąś tajemnicę, a każdy prześwit
słońca między nimi, odkrywa jakiś jej kawałek. Tyle tu tajemnic, że ich nie odkryję choćbym miała jeszcze milion lat życia, bo i życie, w każdej chwili tworzy je na nowo,

.. ale to nic ... to nic, w porównaniu ze mną, z tymi tajemnicami, które przykrywają chmury moich myśli. Tak, te ciemne chmury
myśli zakrywają tyle tajemnic, a same tak się cieszą, że to niby one są odkrywcami. Guzik prawda, one tylko zasłaniają ...

Tym jest myśl – chmurą …

 ... a to jeszcze nic ... w porównaniu z tajemnicą całości.

... no i zaprzestałam
porównań, bo .... zniknął mistycyzm ... no tak, gdy porównuję, albo, gdy gadam sama ze sobą, to znika i gdy gadam z kimś, albo słucham czyjegoś oceanu słów, to tajemnica znika ...

… nie ma żadnej tajemnicy w słowach .... ani grama ...

No i znikła mi tajemnica Czerwonych Wierchów, bo .... na Małołączniaku spotkałam sąsiada. Tak się zdziwił, że chodzę po Tatrach i że się nigdy nie spotkaliśmy wcześniej, że ... gadał i gadał.  

Opowiadał mi o swoich wcześniejszych górskich wycieczkach, o przygodach, o ludziach z którymi maszerował,
no może z tysiąc historii ... i opowiadał i opowiadał, a moją mistyke szlag trafił.

I nie wytrzymałam, pytam:

- Wspominasz mi swoje historie, ludzi, góry sprzed 10 lat, o pięknie wczorajszych gór, a gdzie są te góry, w których jesteś teraz, gdzie ty jesteś teraz?
- Nie rozumiem!  - odpowiedział.
- Słowami próbujesz mi przekazac wczorajsze piekno, a przegapiasz to obecne.


- Nadal nie rozumiem. – mówi.
- To bądź  chwilę bez słów i popatrz na to! – i zrobiłam gest ręką wskazując, co się dzieje teraz, a naprawdę się
działo …

- A tak. – powiedział, niby żartem. - Już teraz wiem, czemu chodzisz sama, bo nie lubisz rozmawiać z innymi.

Nic nie powiedziałam, tylko wzruszyłam ramionami.  Nie wytłumaczę mu, czym są jego słowa dla niego, a nie dla mnie,  ... nie wytłumaczę, czym
jest ta chwila, .... nie wytłumaczę, czym jest mistycyzm i … niczego nie wytłumaczę, bo on uważa, że rozmowa polega na tym, że on mówi ... i mówi ... i mówi .... hihih.



Nie zauważył chmur i słońca, ... nie zauważył mnie, .... nie
zauważył siebie, .... nic nie zauważył, tylko chciał zaliczyć Czerwone Wierchy, by komuś o nich opowiedzieć, by się pochwalić, że był wśród mistycznego piękna. Ale czy go naprawdę odnalazł?

Samo łażenie po górach wśród chmur, to jeszcze nie mistycyzm. A szczególnie
wtedy, gdy między mistykę gór i jego samego wkraczają słowa. Jego nie ma, są słowa, .... a te są wewnętrznym gadaniem, a nie obecnością, są myślą, są chmurą, która zasłania dostęp do tajemnic i nie pozwala się cieszyć samą ścieżką ku poznawaniu.

Chodzi więc zmęczony,
nieszczęśliwy i szuka okazji, by … pogadać, by dać sobie chwilę przyjemnośći w rozmowie, z kimś, kto, wg jego pragnienia, go zrozumie. Bo przecież zrozumie go ktoś, kto po górach chodzi … no i się przeliczył, hihihi.

Mówię do niego: - Według mnie szkoda czasu na słowa w
górach, bo albo góry, albo słowa. Chodźmy w ciszy! Nic nie mówmy! W środku, w nas, też niech nic nie mówi, też niech będzie cisza! Dobrze?

- Dobrze! – obiecał. Ale chyba obiecał, bo był dobrze wychowany, albo, bo obiecał kobiecie, ale widzę, że walczy, że powstrzymuje słowa, że go
noszą i przepełniają i nie jest pewien, czy nie wybuchnie, jeśli nie pozwoli do końca dnia im wypłynąć w czyjąkolwiek stronę. Wie jedno, że do mnie nie, bo obiecał, a ja się śmieję w duchu, bo zgaduję, że zaraz mi podziękuje za wspólny marsz i pójdzie swoją ścieżką.

Ale gdzież tam, wytrzymał.
Może się czegoś nauczył od wrednej nauczycielki. Tak, jestem wredna, wiem, ale cóż ja na to poradzę. Ci, którzy kochają góry i ich mistycyzm, są, w tym rozumieniu, wredni. Tak, wredni, jak Lao Tzu, który dla towarzyszącej mu w w wielogodzinnej wędrówce, osoby, z powodu jednego słowa: „Jak pięknie! –
powiedział: - „Nigdy więcej cię nie zabiorę na wspólny spacer, bo jesteś strasznym gadułą.”


Otóż to, na słowa przyjdzie czas w domu ... jak wezmę do ręki pamiętnik, albo, gdy komuś to opowiem ... ale komu to opowiem .... i po co .... przecież i tak nie „zobaczy” tej mistyki .... coś
sobie wyobrazi, ale co sobie wyobrazi?

Parę chmur i słońce? To przecież nie będzie mistyka. To będzie tylko chmura i słońce. Nie, tego nie opowiem nikomu, bo co opowiem? Kto to zrozumie? Więc, po co gadać? I tak z tej przeszłej mistyki, którą sąsiad chciał się
ze mną podzielić, nic nie zrozumiałam. Absolutnie nic do mnie nie trafiło, bo niby skąd .... z pustego słowa?



Mój sąsiad pewnie nabrał dystansu do mnie i pewnie się obraził, ale to nie moja wina, bo ja tu nie przyjeżdżam gadać o pięknie wczorajszych gór i
słuchać czegoś, czego już dawno nie ma. Tamtych tajemnic, o których on opowiadał już dawno nie ma. Są nowe, te z teraz.

 

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane