czwartek, 29 marca 2018

Lenin spadł z Rysów


11. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca


 

Idę drugi raz na Rysy, pierwszy raz sama. Krok za mną podąża grupka studentów. Gdzieś gubię czerwone znaki i wkraczam na ruchome rumowisko skalne i fikam kozła. Od razu wspominam: - Poprzednim razem też tu fikłam.

Mijamy bulę i wkraczamy w ścianę. Z góry schodzi dwóch śmiejących się taterników, chyba też studentów. Słyszę od nich:

- Cześć! Słyszeliście? Pewnie jeszcze nie! Lenin znowu spadł z Rysów!  No wiecie, tablicę ktoś zrzucił. Biedaczek! – i śmieją się do rozpuku. – Poprzednio, to chyba nasi żołnierze sami go zrzucili, na złość tym czechosłowackim. Ktoś kiedyś nam mówił, ale kto wie, może to tylko plotki … Pewnie jak się dowiedzą, to na dole będą sprawdzać plecaki, czy ktoś narzędzi nie ma. Jakby się ktoś pytał – nie widzieliście nas! Zmykamy!

Któryś ze studentów za mną: - Należało się mu. Klucze wyrzuciliście, ma się rozumieć! Hihi. No to cześć! Chwała bohaterom! - tamci zbiegli w dół, a my powoli idziemy. Lekko się idzie, bo wszystkim wesoło …


Znowu Rysy. Tym razem pogodne. Widziałam z nich Kraków i „cały świat” … i pamiętałam moje upadki i bałam się kolejnego.
Jestem szósty raz na Rysach, a cztery razy klapłam. I to na tym samym kawałku. Pamiętam swoje wcześniejsze w tym miejscu. Dzisiaj też pamiętałam, a mimo to „bach!”. Jakiś „złośliwy” głaz „przewiózł” mnie. Usiadłam na nim i kontemplowałam jego „złośliwość”, a tak naprawdę leczyłam z bólu swoje cztery litery. I jaki wniosek? Przegoniłam już Lenina, czy jeszcze nie? Ile to już razy on zleciał z Rysów?

… śmieję się, bo wódz rewolucji upada znacznie częściej niż ja. Tak chyba docenia się u nas jego zasługi, hihihi. W każdym bądź razie on z większym hukiem, bo wszyscy tu o tym mówią, hihi. … Tylko, że już go nie ma, upadł definitywnie, już go nie przykręcają. Coś muszę zrobić, bo przegram z nieboszczykiem, hihihi …

 Więc ten mój upadek to przypomnienie. Tak naprawdę ten głaz nie był złośliwy, to ja niosłam w sobie strach, a góry nie lubią strachu, one lubią trzeźwość.

Ten głaz leczył mnie ze strachu, poprzez ból czterech liter … hihi …

Upadki prostują ścieżki, są budzikami! Ciekawa jestem swojej siódmej wyprawy na Rysy, hihihi. (Dopisek z trzy lata późniejszą datą: Dzisiaj nie upadłam, bo nie bałam się, że upadnę.

Wiem, po co są upadki!!!

 

Piotr Kiewra

1 komentarz:

  1. Oj, Ty, Lala :)
    Fajnie, z ikrą...
    Mój bilans (1 wejście, zero dupencji)
    pragnę zachować jako zwycięski (i uda się,
    bo starość nie zachęca do poprawiania wyników sprzed lat)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane