czwartek, 28 czerwca 2018

Tatrzańskie wschody i zachody

62. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca*
Jednymi z najpiękniejszych zjawisk jakich doświadczamy w naturze to wschody i zachody słońca. Autorka pamiętnika to osoba niezwykle wrażliwa, widząca nie tylko to, co na powierzchni i nie tylko to, co wokół.
Oto kilka takich spotkań zarówno z początków jej wędrówek po górach, jak i ze znacznie późniejszych czasów.
 
Młody juhas, jak na górala - wyjątkowo romantyczny i jednocześnie, wyjątkowo nieśmiały, zaproponował mi, by nie czekać, aż „wygaśnie ognisk żar” na polanie, lecz by zawczasu się wyspać, bo ma mi coś do pokazania, gdy tylko zacznie „dnieć”.
Zbudził więc mnie śpiącą wśród owiec, pod rozgwieżdżonym niebem Rusinowej Polany i zabrał w już szarzejącym mroku nocy na Gęsią Szyję. Tam usadowiliśmy się wysoko na skałach i czekaliśmy …
Lekkie, siwe mgiełki otaczające góry wnet zaczęły się czerwienić, różowić, przebarwiać na pomarańczowo.
Wiedziałam, że zobaczę wschód słońca, czułam, że będzie niezwykły, ale nie spodziewałam się czegoś takiego …
W pewnym momencie na najwyższych tatrzańskich szczytach zabłysło światło – tak jakby ktoś nagle zapalił tam ogromne świece. Tak zabłysł Lodowy, schowana gdzieś z tyłu Łomnica i kilka prawie równych im wzrostem, zapaliła się Wysoka i Rysy.
Chwilę później zapaliły się podobnym światłem niższe, wśród nich Hawrań. Z każdą sekundą zapalało się więcej i więcej szczytów, tak, że w końcu z kilku rozpalił się ich cały „las” - wierzchołki i ich zbocza. Najniżej ten jasny płomień sięgnął Hawrania, jako, że jest najbardziej odsłonięty.
Gdy „świece płonących szczytów” zgasły, nieco pociemniały góry, a zza czarnego horyzontu ukazał się rąbek, a później cała okrągła twarz słońca -. jeszcze niezbyt jaskrawa, nie gorąca, nie oślepiająca kula.
Budziły się do życia Tatry – wyłoniły się z mroku nocy w tak oryginalny sposób, tak mnie zaskakujący …
Zanim to nastąpiło ożywiły się ptaki, lecz jeszcze spał wiatr.
Moje serce zabiło dwa razy szybciej, jakby oczekiwało czegoś, co przysporzy mi emocji, wzruszenia, poruszenia fali uczuć, czegoś, co zostanie we mnie na zawsze i … pozostało.
Marzyłam, by kiedyś ujrzeć wschód słońca z wysokiego szczytu i dzisiaj się to zdarzyło, chociaż nie planowałam. Zdarzyło się przypadkowo, a właściwie to z powodu wypadku – lekko skręciłam kostkę, schodząc z Krzyżnego. Obliczyłam od razu, że z bolącą i spuchniętą nogą, w tym tempie, nie zdążę zejść do zmierzchu, więc wypróbowałam latarkę … i tu kolejny „wypadek” – zgasła po paru sekundach (pewnie się gdzieś w plecaku przypadkowo włączyła i „umarła” bateria). No cóż, zawróciłam i postanowiłam spędzić noc na moim ulubionym Krzyżnem.
W nagrodę, rano dostałam mój najpiękniejszy w życiu wschód słońca. Nie potrafię go opisać.
Budził się nowy dzień, budziły Tatry, budziło się „coś” we mnie. Gdzieś głęboko w sercu i duszy też odbywał się wschód mojego wewnętrznego słońca. To światło już pozostało we mnie i chyba pozostanie … Ono się paliło wcześniej, lecz go nie dostrzegałam, zapatrzona w światła świata.
Te zewnętrzne osłabły, straciły swą moc, to w środku rozjaśniło moje mroki.
Tak mnie to jakoś podniosło, poruszyło, uzdrowiło na ciele, w sercu i duszy, że zapomniałam o bólu i w podskokach zeszłam z Krzyżnego. Zjadłam śniadanie w schronisku w Pięciu Stawach i ruszyłam na Szpiglasową.
Moje powroty z gór odbywają się wraz z kończącym się dniem. Słońce kładzie się spać, góry też, a ja to obserwuję. Jest w tym cudzie natury jakaś magiczna siła, która nas czymś napełnia … nie tylko nadzieją na jutro, nadzieją na nowy, piękny dzień, na więcej światła, więcej zrozumienia, więcej prawdy, więcej wolności, więcej miłości, nadziei na odszukanie – odkrycie tego wszystkiego, gdzieś w naszych wewnętrznych mrokach …
Tak jak zachód daje nadzieję, tak wschód przynosi światło pomocne w spełnieniu, w odkryciach, we wzroście.
Wschód i zachód to metafory … to nie tylko poetyckie metafory.
Pamiętam wszystkie moje zachody słońca, najczęściej w dolinach, lecz przede wszystkim na szczytach: na Kasprowym, na Czerwonych Wierchach, na Grzesiu, na Zawracie, Świnicy. Pamiętam zachodzące słońca nad stawami: Morskim Okiem, Wielkim Stawem, Zielonym, a najczęściej Czarnym i Smreczyńskim.
Pamiętam jak są różne. Nigdy nie widziałam dwóch takich samych zachodów, zawsze są różne. Pamiętam mój pierwszy zachód oglądany razem gdzieś z łąki, gdzieś wśród uliczek miasta, razem z „Sabałą”. To on nauczył mnie patrzenia tak, by widzieć, by czuć, by rozumieć.
Pamiętam moje samotne zachody na Rusinowej Polanie, wśród owiec, w Małej łące wśród kwiatów, które zastygały w bezruchu po całodziennym tańcu w rytmie wiatru, ich wiecznego wodzireja.
Pamiętam, że zachody słońca niczego nie kończą, a wschody niczego nie rozpoczynają. Słońce niczego nie dzieli. Dzień i noc nie są dziełem słońca, obecności lub braku światła, nie są … One po prostu są zjawiskami, które tworzą kontrasty, służą zrozumieniu. Zrozumieniu różnych rzeczy i materii, i w uczuciach i w duchowych, zrozumieniu siebie.
Oj! Tyle mi się chmur narozpraszało na moim wewnętrznym niebie dzięki tym kontrastom!
- Im piękniejsze zjawisko obserwuję, im ono mnie bardziej zachwyca, tym mniej potrafię o nim napisać, powiedzieć, opowiedzieć. Czuję to, lecz nie przekłada się to na słowa. Nawet, gdybym była poetką, to i tak moje słowo nie byłoby tym, co czuję.
Jak opisać wschód słońca? To tylko trochę świateł, gry kolorów – to się da opisać. Ale jak opisać uczucia, poruszenia, odkrycia, prawdę?
Mogę opisać Tatry, ich geometrię, strukturę materii, wysokość. Mogę dodać parę przymiotników, ale jak opisać ich istotę?
Mogę opisać siebie, wyrazić swoje myśli, ale jak napisać o uczuciu? Kto je zrozumie i przełoży na swoje własne uczucie?
Kto zrozumie „moje” Tatry? Kto zrozumie „moje” wschody i zachody?
Kto zrozumie i będzie przy mnie, i ze mną w moim ostatnim zachodzie słońca?
Wiem, że będę sama. Tego się tu nauczyłam, tu zrozumiałam.
         
*Teksty napisane na podstawie notatek zawartych w pamiętniku prowadzonym przez kobietę wędrującą samotnie po Tatrach przez prawie sześćziesiąt lat. Po jej śmierci pamiętnik trafił w moje ręce, z sugestią by go wykorzystać w pisanych przeze mnie opowiadaniach.
Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane