wtorek, 3 lipca 2018

Czy góry są niebezpieczne?


63. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca*
Ktoś, z kim dziś wędrowałam był pewny, że góry są niebezpieczne. Na najbardziej bezpiecznym dwutysięcznym szczycie jaki znam w Tatrach, zapytał: czy dla mnie też? Ten człowiek wręcz panicznie się tu bał. Jego cała droga na ten szczyt to jedna wielka bitwa ze swoim lękiem.
A oto moja odpowiedź.

Czy góry są niebezpieczne?
Nie odbieram ich jako niebezpiecznych, to raczej człowiek tworzy sobie niebezpieczeństwa. Nie tylko w górach je tworzy, w wędrówce przez życie również.
Niebezpieczeństwa są jednak potrzebne - okrywają tajemnicę jak chmura niebo.
Można się przez nie przedostać na dwa sposoby: aktywnie je rozpędzając, wędrując powyżej ich pułapu,  lub obserwując jak te chmury płyną. W pewnym momencie ustapią. Taka jest ich natura.
Są informacją, kurtyną pod którą jest to co prawdziwe, wskazówką,  przewodnikiem, znakiem na drodze. Są czymś, co budzi wrażliwość, są kontrastem dzięki, któremu widzimy, to czego inaczej nie możnaby zauważyć.
Niebezpieczeństwo rodzi uważność.
Niebezpieczeństwa są po to, by rozchmurzyc się z lęku i strachu - one to prowokują.  Wtedy wydobywa się na wierzch to, co prawdziwe. Strach, lęk nie są prawdziwe …
Góry są nagromadzeniem niebezpieczeństw, więc są też miejscem szybszego wzrastania uważności, wrażliwości, są miejscem bardziej intensywnego poszukiwania i odnajdywania siebie.
To zasługa, między innymi, niebezpieczeństw. Lecz to my je tworzymy - nie góry. I to one nam służą.  Taki jest w tym paradoks. Dlatego góry kochamy, bo wiele się tu dzieje - w nas się dzieje.
Tak naprawdę, nie mamy, czego chronić i nie mamy przed czym chronić. Boimy się, bo gramy dla świata role, do których nie zostaliśmy powołani – nie jesteśmy widzami, lecz aktorami i boimy się, że świat postrzega nas inaczej niż sobie zaplanowaliśmy. Chronimy ten wizerunek naszej wyobraźni i kreujemy niebezpieczeństwa, by w kontraście z nimi wydać się większym, by eksponować i powiększać swoją odwagę.
Odwaga jest miarą naszej sztuczności, grą, aktorstwem, a mimo to identyfikujemy się z nią, z lękiem, boi identyfikujemy się z ciałem, z umysłem, podczas, gdy nie jesteśmy tylko ciałem i umysłem – tak naprawdę jesteśmy tylko widzem, który patrzy – obserwuje ciało i umysł i … uczy się.
Tak, strach to grzech identyfikacji, to uleganie iluzji bycia wśród rzeczy istotnych. A tak naprawdę te rzeczy są nieistotne. To tylko znaki – to nie jest prawdziwe życie.
Strach, lęk to znak, że nie jesteśmy sobą, że gramy, że uciekamy od siebie, że gonimy za nieistotnym.
Tatry pomagają to odkryć, pomagają w porzuceniu identyfikacji, bo pomagają w odkryciu prawdy.
Tatry służą poznaniu siebie. Tak je postrzegam. To nie tylko materia, geografia, przestrzeń w świecie, to zestaw informacji, to lustro nas samych, lustro naszej głębi.
Po to tu chodzimy. Po to tu wędruję.
Po to ty tu wędrujesz. Nie ma innej drogi - albo naturalność i wpasowanie się swoją naturą w otaczający nas świat natury, albo droga cierpienia, choroby ciała i umysłu, świat niebezpieczeństw i lęku.
Jesteśmy, przede wszystkim, czymś innym niż ciałem i umysłem. Twoja i moja  wędrówka ma jeden cel – to zrozumieć. Niebezpieczeństwa, lęk, cierpienie to twoi przewodnicy na tej drodze, sami je tworzymy i same znikają, gdy zrozumienie się pojawi. Gdy tak się stanie zobaczysz rzeczywiste góry. Jeśli się boisz to znak, że jeszcze ich nie widziałeś, że jeszcze nie rozumiesz, że jeszcze się identyfikujesz z tym, co boli, z tym, co cierpi, z tym, co odczuwa niebezpieczeństwa.
Taka dzisiaj była moja Kondracka Kopa i taka była też dla tego człowieka. Powiedział mi, że tyle lat chodzi po górach z lękiem, by go pokonać – taką sobie przyjął metodę uzdrawiania z lęków – górską ścieżkę. Zawsze były to dolinki, bo bał się wyżej, uważał, że góry są zbyt niebezpieczne dla niego. I mówi:
- Dzisiaj, gdy tylko ciebie zobaczyłem, postanowiłem dołączyć – poczułem, że czegoś przy tobie się nauczę, poczułem … naprawdę poczułem, że coś się wydarzy. I wydarzyło się.
Pierwszy raz w życiu posłuchałem swego odczucia, a nie podpowiedzi rozumu. Nie wiedziałem, co się wydarzy, coś tylko poczułem. I teraz nagle zrozumiałem, że gdy kroczę ścieżką prowadzony sercem nie lękam się, nie widzę niebezpieczeństw – widzę je, lecz widzę je jako ich twórca, widzę, że mogę przestać je tworzyć. Naprawdę jestem szczęśliwy, pierwszy raz widziałem góry i pierwszy raz poczułem, kim jestem.
I wiesz co! Zawsze to we mnie było, lecz mój rozum to zasłaniał argumentami, informacjami, statystyką ze świata, słowami innych ludzi, logiką i słowami mojego własnego rozumu.
To dziwne, że jeden krok w życiu, jedna niezrozumiała dla rozumu decyzja, jedna spontaniczna rzecz, na którą przyzwolimy, tak wiele może zmienić.
Och, jakże jestem szczęśliwy! – tak mi dziękował za naszą wspólną wędrówkę.
Ostatnio spotykam takich właśnie ludzi i takie obserwuję w nich zmiany.
Rozumiem jedno: ŚWIAT ODZWIERCIEDLA TO, CO SIĘ DZIEJE WE MNIE. TATRY TO ODZWIERCIEDLAJĄ.


*Teksty napisane na podstawie notatek zawartych w pamiętniku prowadzonym przez kobietę wędrującą samotnie po Tatrach przez prawie sześćziesiąt lat. Po jej śmierci pamiętnik trafił w moje ręce, z sugestią by go wykorzystać w pisanych przeze mnie opowiadaniach.

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane