czwartek, 19 lipca 2018

Halny w Dolinie Kondratowej


67. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca

Pędzi nas, ludzi, wiele rzeczy. Pędzi nas miasto i jego światła, napędzają władza i pieniądze, pędzi głowa przepełniona pragnieniem, pożądaniem miłości i współczucia, oczarowana porównaniem, obietnicą nagrody.
Pędzimy w góry, zbiegamy w doliny …
Popędza i hamuje strach.
Popędza, lecz i hamuje wiatr.

Halny wypędził wszystkich z gór ku miastu, mnie zbója, odwrotnie, przygnał w góry. Schroniłam się zbójecko zakryta kurtką, kapturem, w Dolinie Kondratowej …
Obserwuję wiatr i jego dzieło wokół, na wierzchołkach: na Giewoncie, Kasprowym, Czerwonych Wierchach i tu w dolinie. Pędzi on chmury, głaszcze nimi szczyty, porusza smrekami jak trawami, kładzie trawy na skale, każe im się do nich przytulać. Mi zrzuca kaptur. Chwieje całą mną, nie tylko tym, co na nogach, ale gdzieś znacznie głebiej. Czuję jakby chwiał się ekran, na którym wyświetlany jest film …
Czuję teraz ten wiatr nie tylko wokół, ale też gdzieś wewnątrz mnie. Układa coś we mnie wg swojego planu, tak jak układa chmury. Przepędza je jak stada owiec, a one mu posłuszne, biegną …
Tak jest we mnie … halny jest we mnie … czuję … też przebiegają posłusznie jakieś wewnętrzne owce, zmienia się cały „stary” porządek.
Jest coś nowego, coś, co nie wiem jak nazwać, jak wyrazić …
Już wydawało się, że jest wszystko jasne, oświetlone, że zniknęły górskie tajemnice i tajemnice duszy, a tu … coś nowego … coś, po prostu „coś” …
Jestem z tym czymś, a halny mi to układa, przestawia, czyści i bałagani, i znowu czyści. Opróżnia, zapełnia i znowu opróżnia.
Czuję, że zbój jest w niebezpieczeństwie. Wyobrażałam sobie, że zbój to ktoś, kto patrzy do środka, a teraz widzę, że jest „coś”, co patrzy od środka i widzi też zbója … jest odwrotnie.
To coś patrzy, nie porusza się, nie ocenia, nie mówi … nic nie robi, nic nie myśli … tylko patrzy … na wszystko się zgadza … wszystkiemu jest na tak …
… jest tak otwarte i puste, że żaden halny nie może temu „coś” zrobić krzywdy. Co tam halny… ani śmierć, ani czas, nic …
Zbój jest w niebezpieczeństwie, bo jest wyobrażony, jest kreacją, tak jak wszystko … tylko „coś” nie jest …
Halny porusza tym, co może poruszyć, a owiewa to, czego nie może. Tak samo woda z deszczu … a inaczej jest ze mną … wiatr i woda mnie przenikają, jakby mnie nie było … Czyli moje ciało jest wyobrażone … góry pewnie też, chociaż nie widzę tego, bo oczy „nie widzą”, tak, oczy nie widzą prawdy, one są projektorami wyobraźni …
Oj namieszał halny …
Wróciłam zmoczona i owiana, i inna, ze świadomością „coś”…
Co zauważyłam? Nie chce mi się pisać … „coś” niczego nie ocenia, niczego nie wyraża, niczego nie dokumentuje …

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane