poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Burza na Świnicy

21. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca

Pytam o pogodę górali, a oni: „Paniusu będzie pikna pogoda, możecie śmiało iść.”
Więc idę. Coś wewnątrz mnie mówi jednak:
Będzie burza! Ale zaufałam góralom, zaufałam cudzemu słowu. Idę. Stawiam ostatnie kroki ku Świnicy, a gdzieś od Pięciu Stawów coś mruczy, jakby coś się toczyło po głazach. - Burza! –myślę. – Ale gdzież tam, przecież górale obiecywali …  - mówię sobie. A tu po chwili jak nie zacznie trzaskać. Nie postawiłam ostatniego kroku i pomyślałam: Ty Świnio, tak się ze mną witasz!
Czem prędzej schodzę, ale gdzież tam, już po kilku krokach zaczęło się piekło … a tu pełno żelastwa. Odsuwam się od niego o tyle, ile się da, kucam, łaczę nogi, nakrywam się przeciwdeszczowym płaszczem, a tu mi go wiatr rwie, deszcz mnie moczy, za chwilę grad mnie tłucze po głowie i po plecach, huk piorunów po uszach, a błyski oślepiają mi oczy - mimo zamkniętych powiek.  Tak mną burzowy wicher tarmosi, jakby chciał mnie stąd zrzucić w przepaść, jakby chciał się pozbyć intruza, który aspirował do nieba, a powinien trafić do piekła.
Piszę to teraz już całkiem bezpieczna, ale naprawdę nie było mi do śmiechu. Liczyłam ostatnie sekundy życia.
Jestem ośliepiona i całkiem ogłuszona, i naelektryzowana … radością, iż przeżyłam strach, pokonałam go, a był wielki, większy niż Świnica, większy niż całe Tatry …
… Ten dzień był naprawdę piękny, poza tą burzą … Nie, burza też była piękna, najpiękniejsza w tym wszystkim. Jak nagle przyszła tak i odeszła, i jakby nigdzie nie poszła, jakby przyszła specjalnie na Świnicę i specjalnie dla mnie, by mnie sprawdzić, czy czasem jakiegoś cyrografu nie podpiszę, by się uratować, by zaprzedać duszę. Nie podpisałam, zaufałam. Dziękuję, bo odkryłam ufność w doświadczeniu. To już nie jest teoria.
Świnica to wielka nauczycielka …
Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane