wtorek, 29 maja 2018

Gwiazdy nad Zielonym Stawem

49. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Jest taki staw w Dolinie Stawów Gąsienicowych, który pokochałam na równi z Czarnym Stawem, tym w sąsiedniej dolinie, na równi z Morskim Okiem, Wielkim Stawem w Pięciu Stawach, Smreczyńskim i Czerwonym Stawkiem w drodze na Krzyżne.
Mówią, że jest zielony, a jest błękitny, czarny, szary, a nawet parę razy widziałam jak się czerwieni, różowi, lub oblewa pomarańczą. Gdy nad nim siedzę odbija w moją stronę słońce, więc mam je podwójne.
Lubię, gdy sobie nie marszczy brwi, gdy trwa spokojem. Wtedy mieszkają w nim Kasprowy, Liliowe, Beskid, Świnica, Kościelce. Mieszka w nim niebo, mieszkają chmury, mieszka słońce, no i mieszkam ja, gdy zaglądam w jego głębię.
Kiedyś zamarzyłam, by sprawdzić, czy mieszka tam też i księżyc, i gwiazdy i całe nocne niebo. Wczoraj to marzenie stało się moim doświadczeniem. Otóż …
Tak się zasiedziałam, zapatrzona w te kolory Zielonego Stawu, w jego mieszkańców, w jego głębię, w jego naturę, w jego mistycyzm …  a dzień był ciepły, słoneczny, bezchmurny i tak bezszelestnie, i medytacyjnie stał się wieczorem, i za chwilę nocą - rozgwieżdżoną, pełnio-księżycową, górską nocą, że nie chciałam absolutnie w jakikolwiek sposób przeszkadzać w tych przemianach. I zostałam i … odkryłam:
Dzień i noc to nie są dwie części doby. Doświadczyłam, że są jednym … To myśl je dzieli, natomiast, gdy spojrzałam na to sercem i duszą, gdy obserwowałam to w ich ciszy, bez oczekiwań, bez liczenia czasu, to granica zniknęła …
Nie ma granic miedzy nocą i dniem  …
Chciałabym to opisać, ale jak to zrobić i po co, i dla kogo … ja tego doświadczyłam …
W nocy zniknęły pozostałe. Uświadomiłam sobie, że istniały dzięki światłu dnia, a więc są iluzją …
Nie ma ich między Zielonym Stawem a górami, niebem, słońcem, gwiazdami, księżycem …
Nie ma między tym, co wokół, a mną …
Powoli zacierała się też ta między moim czuwaniem a snem i …
Spałam jak nigdy, a we wszystkim, co się działo wokół jakaś część mnie uczestniczyła, bo czułam we śnie bliskość gór, stawu, rozgwieżdżonego nieba i księżyca na nim.
Gdy się obudziłam była jeszcze noc, tak ciepła, że wystarczyły moje ciuchy noszone w plecaku na ewentualność wysokogórskiego chłodu, jako kołderka, kurtka jako materac, a plecak jako poduszka oparta o skałkę w pobliżu stawu. Szumiące w pobliżu potoki działały jak Nokturny Chopina, które w domu często słucham do poduszki.
Usiadłam szczęśliwa i pomyślałam: Czego mi jeszcze brakuje do pełni szczęścia? Szukałam odpowiedzi rozglądając się dookoła, a że było jeszcze ciemno, niczego poza konturami gór, cieniami rzucanymi światłem księżyca nie było widać. Słyszałam tylko wodę w potoku i widziałam odbicia księżyca i gwiazd zatopione w stawie i … już wiedziałam: brakuje mi kąpieli.
No więc zrzuciłam wszystkie ciuchy i powoli weszłam do wody w stawie. Brrr, jaka zimna, ale jak ożywia!
Poczułam się jak syrena. Zanurzyłam się aż po uszy, przemyłam twarz i rześka jak wiosenny poranek wyskoczyłam z wody, przebiegłam się natychmiast po parę kroków po ścieżce w pobliżu stawu. Ubrałam się i … znowu zasnęłam. Obudziałam się ponownie już po wschodzie słońca i wkrótce ruszyłam ścieżką ku Czarnemu Stawowi przez Karb.
Czułam, iż w okolicy południa będzie burza. Tak to czułam, ale i też już nauczyłam się obserwować znaki wokół o tym mówiące … tak ten ciepły poranek przepowiada burzę. Nie uda mi się więc runda do moich wszystkich ulubionych stawów w jeden dzień …
Wróciłam z gór tuż przed burzą …

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane