czwartek, 24 maja 2018

Zranione Tatry


46. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Ten fragment pamiętnika czekał na swoją kolej, lecz sprowokowany wpisem na facbookowym forum,  jednego z prawdziwych miłośników górskich wędrówek, znacznie przyspieszyłem jego publikację.
A tak przy okazji, opowiem pewną historię ze świata antycznego. Problem z takimi nieszczęśliwcami, którzy na różne sposoby próbowali zapisać się w kronikach istniał już tysiące lat temu. Ponieważ sędziowie w tamtych czasach zdawali sobie sprawę, że sprawcy zawsze chodziło o rozgłos, o wieczną sławę, skazywali winnego na wymazanie z wszelkich kronik imienia sprawcy. Nie wiemy więc do dziś, kto spalił Świątynię Artemidy w Efezie, jeden z cudów świata. Do dziś zamiast prawdziwego imienia sprawcy używa się nazwy Herostratos, czyli ten, co zniszczył świątynię Hery. Nie publikujmy więc zdjęć i imion sprawców, nie przysparzajmy sławy dzisiejszym Herostratosom.
Dziękuję! A teraz wspomnienie autorki pamiętnika:
Zdenerwował mnie dzisiaj w drodze na Przełęcz Zawrat, jeden „artysta malarz”, ale nie dałam tego po sobie znać. Pytam go spokojnie: - Dlaczego oznajmiasz światu swoje nieszczęście?
- Pani się myli. To ze szczęścia maluję, chcę by świat wiedział, że kocham Anię. Pokochałem ją na zawsze. Każdy, kto tędy będzie się wspinał, zobaczy to, nawet za sto lat. – spiera się ze mną.
- To nieprawda. Nie potrafisz kochać, sam siebie oszukujesz i tę biedną Anię również. – twardo obstaję przy swoim.
- Jak to, skąd pani wie? Przecież nie zna pani mnie i Ani też nie ... – pyta z lekkim zwątpieniem.
- Nie muszę was znać, widzę, co robisz. Nikt, kto prawdziwie kocha, nie rani. – odpowiadam pewna siebie.
- Kogo ja ranię?
- Mnie ranisz, zadajesz rany górom, tym wszystkim, którzy będą się tędy wspinać, nawet za sto lat. Nikt, kto prawdziwie kocha nie zrobiłby tego. Ktoś, kto kocha obdarowuje świat, nie tylko swoją wybrankę, ale cały świat. Dzieli się z nim miłością, czynionym dobrem, uśmiechem serca, kreatywnością. Taki ktoś buduje, a nie niszczy.
Nie dziwię ci się, że to robisz. Jesteś nieszczęśliwy, i chcesz być nieszczęśliwy zawsze, nawet za sto lat. Oznajmiasz to światu, dzielisz się swoim nieszczęściem. Dopóki te znaki tu zostaną, egzystencja nie będzie ci przychylna – zraniłeś ją … Zraniłeś też Anię.
Widziałeś gdziekolwiek, w lesie, na łące, w górach, wśród drzew, kwiatów, wśród ludzi, czy zwierząt, by ze szczęścia były zadawane rany. Szczęśliwy człowiek śpiewa, tańczy, śmieje się, pisze poezję, tworzy wielkie dzieła, ale nie rani. No, ale cóż, widzę, że …
- Nie, nie, proszę panią. Ja zaraz to naprawię … Tu i jeszcze w kilku innych miejscach. Ja naprawdę jestem szczęśliwy, ja naprawdę kocham. Góry też kocham … nie wiedziałem, że ranię. Dziękuję! Jestem wdzięczny, że pani mi to powiedziała. Dziękuję. Idę – zaraz to naprawię!
- Ja też ci dziękuję. Czuję, że moja rana już przestała krwawić.
Tak, krwawi już mniej, ale ilu jeszcze takich nieszczęśliwców: „malarzy, rzeźbiarzy, poetów” rani swoją udawaną miłością, swoją nienawiścią, swoim krzykiem rozpaczy, złym słowem? Ranią góry, naturę, ludzi, wszystkie istoty …
Wiem, też jestem winna. Zawsze, wszelkie oczyszczanie trzeba zacząć od siebie. Usiadłam więc na Zawracie, patrzę na Tatry i oczyszczam się z wszelkiej nienawiści do tych raniących kogokolwiek i cokolwiek … I lżej mi.

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane