czwartek, 19 lipca 2018

Siwy Potok i wszystkie inne potoki


71. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Góry mnie wezwały, by mi powiedzieć, że mnie to też czeka. Wiem to, ale tylko wiem … Do tej pory to była jakaś hipoteza, jakaś informacja ze świata, informacja o jego naturze, o przemijaniu, ale informacja …
Teraz to było doświadczenie … Człowiek mi mówi „Dzień dobry” i za chwilę ten dobry dzień zamienia się w wieczne milczenie, w wieczną pustkę …
To doświadczenie to coś zupełnie innego niż słowa, niż wyobrażenie, niż cała wiedza świata …
Odkryłam coś wielkiego, coś, co trzeba poznać, w to wejść i to chyba największe z ludzkich doznań, znacznie większe niż urodziny, niż miłość … Nie ma większego poznania niż to … nie ma nic głębszego … ale to część życia, więc nie da się tego ominąć, uciec … no i może się to przydarzyć w dobrym dniu, w każdym dniu, nawet najlepszym, nawet teraz. Więc trzeba się przygotować … trzeba zrozumieć … trzeba w to wejść … trzeba pokontemplować nad tym, pomedytować …
No i kontempluję swoją śmierć nad Siwym Potokiem … Idę wzdłuż … Przesiaduję nad nim. Wchodzę do niego, zamaczam w nim stopy, dłonie, przemywam twarz. … No i nie potrafię napisać, czego doznaję, co do mnie przychodzi.
Przechodzę przez Iwaniacką Przełęcz i teraz kontempluję wzdłuż Potoku Kościeliskiego.Ten sprowadza mnie swoim szumem, swoim magnetyzmem w dół. Tu też dotykam i poznaję go stopami, dłońmi i twarzą, lecz nie potrafię nic powiedziec i napisać … pustka. To nie tylko moja przypadłość. Nikt tego nie opisał … Wielu omijało temat … nie próbowali poznać, aż doznanie samo przyszło. Może przyszło bez obecności zmysłów, we śnie, czy w utracie przytomności, i chyba wtedy nie było piękne i tak głębokie, jakim jest w doznawaniu w pełnej obecności …
Gdy dzień się skończył, jedyne, co mogę powiedzieć, że się mniej lękam …
Kolejny dzień chodzę wzdłuż potoków. Posiedziałam przy Strążyskim, dotknął mnie swoim chłodem, a później też i Biały Potok w dolinie Białego okazał mi swój chłód. Na koniec zeszłam bulwarem obok pędzącej Bystrej. Pytam jej: - Gdzie tak się spieszysz? Bystra nie odpowiada, nie musi, czuję, że potoki, rzeki lubią “koniec” w oceanie. Poznały naturę rzeczy i nie lękają się.
I co? Mniej się boję.
Trzeci dzień. Znowu jestem nad Siwym Potokiem. Zadaję sobe pytanie, dlaczego mnie tak pociagają, i ten Siwy i wszystkie inne.
Wiem, to rzeki życia. Ich wody są obecne wszędzie, w każdym życiu, i człowieka, i rośliny, i zwierzęcia. Skoro są obecne w ich życiu, to są obecne i w chwili śmierci i znają ją. Poznały ją wiele razy, dokładnie tyle, ile cudów narodzin. Poznały tę tajemnicę, lecz nie podzielą się ze mną, i chyba wreszcie wiem, dlaczego się nie podzielą. To nie tylko dlatego, bym sama doświadczyła, ale przede wszystkim, bym zrozumiała, że „to” niczego nie kończy. Woda to powtarza w nieskończoność, ta moja woda, też już jest doświadczona. A jest też coś nie będącego wodą „we mnie”, co też doświadcza w nieskończoność.
Siedzę, spaceruję, próbuję tego „chłodu”, który nie jest końcem i czuję, że strach nie istnieje. Czuję, że potokowy „chłód” nad którym pokontemplowałem zapoznał mnie z namiastką tego, który stanie się pewnego dobrego dnia, moim udziałem i … zniknął strach. Jest on wynikiem myślenia o przyszłości, a w końcu to myślenie zaprowadza do ciemnej dziury, do pustki, stąd strach. Gdy poznaję nieskończoność, gdy zaczynam rozumieć, to, co potoki mi podpowiedziały, to wiem, że koniec nie istnieje, więc i strach nie ma racji bytu.
I wiem, że potoki nie mają końca, ten Siwy nie ma końca. Ileż to już razy „ta” woda jest w tym miejscu? Któryż to raz umarła w oceanie i narodziła się ponownie, jako chmura, śnieg i deszcz? Któryż to raz ja jestem nad tym potokiem?
Wracam do domu wzdłuż Siwego Potoku i w ogóle się nie boję. Nie mogę się doczekać …

Piotr Kiewra   

1 komentarz:

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane