poniedziałek, 4 grudnia 2017

W proch cię obrócę


Kiedyś, w pełni jesieni, gdzieś w lesie, przyglądałem się opadłym liściom i tym, które rozluźniały swój kurczowy do tej pory chwyt i znalazły się, na chwilę, w zawieszeniu, między swoim dotychczasowym domem, a czekającym je procesem rozpadu, stawaniem się prochem.

I chyba - jak zawsze w takich chwilach, gdy się przyglądamy naturze, naturalnym tam procesom, to odnajdujemy tam siebie, widzimy tam wizję swojej śmierci i coś jeszcze głębszego niż śmierć.

Gdy wiatr zakręcił liśćmi, gdy je poruszył, zaszeleścił nimi, to wydało się mi, że mówi do nich, a może … naprawdę mówił, może … mówił do mnie.

Na pierwsze jego słowa, w tym pierwszym sygnale zrozumienia tych słow, pojawiła się we mnie pretensja: nie zabieraj mi nadziei, pociesz mnie, ukaż mi … pomóż w znalezieniu sensu w tym wszystkim.

Po paru chwilach zrozumiałem, że właśnie to robi, że odbierając nadzieję, nie pocieszając, głosząc po swojemu okrutne prawdy, pomaga, zbliża do prawdy, do zrozumienia.

Wszystko jest odwrotnie …  ale o tym później.

Patrzyłem na świeżo spadłe liście, ślady po zeszłorocznych i biorąc między palce proch ziemi, glębę, zdałem sobie sprawę, że z prochu powstałem i w proch się obrócę. I jakby na potwierdzenie, wiatr wyszeleścił mi parę zdań na ten temat, parę z pozoru gorzkich słów:

- Nie pocieszę cię, przysporzę ci bólu, zadam ci cierpienie, od tej chwili nie będziesz mógł zapomnieć, że obrócę cię w proch, tak jak te liście. Niepotrzebnie martwisz się o przyszłość – nie masz żadnej. Wszelki ślad po tobie zaginie, żadne słowo, żadna myśl, żaden cień po tobie nie pozostanie. Żaden … 


Zdmuchnę ślady twoich stop na piasku, twoje imię wypisane na drzewie, czy nagrobku, w ludzich i księgach. Rozwieję wszelką o tobie pamięć i tę złą, i tę dobrą. Pójdę jeszcze dalej, zniszczę wszelką materię, której dotknąłeś, nad którą się tak wysilałeś, zniszczę  wszystkie twoje dzieła, przewrócę wszystkie ściany i mury, które postawiłeś, obrócę w perzynę efekty twojej pracy ... Rozwieję proch z tego na wszystkie strony.

Niedługo zapomną o tobie wnuki po wnukach. Ani ptak o tobie nie zaśpiewa, ani woda nie zaszumi, ani człowiek nie wspomni. Nic. Zapadniesz się w wieczną ciszę.

Nie zaciskaj więc dłoni. Nie napinaj się, nie gromadź, nie zbieraj pamiątek, nie rzeźb w kamieniu swego popiersia, bo i kamień w piasek zamienię, a piasek w proch.

Nie czepiaj się niczego, żadnego słowa, żadnej opini, żadnego pragnienia, żadnego planu, nawet życia.

Twój trud by cokolwiek zachować, by zapisać się, by coś znaczyć, jest daremny. Wszystko i tak wyrwę z twych dłoni, a i one zostaną zapomniane.

Więc usiądź w ciszy i patrz na moje dzieło, poczuj, zrozum. Poczuj, zrozum ten proch, tę nicość. Już się tam zapadnij. Poddaj się mi, nie walcz. Zobacz … ciebie już nie ma.

Popatrz na tę drogę, idziesz po niej, a nie zostawiasz śladów. Spójrz trochę dalej … droga jest pusta. Zobacz jeszcze dalej, twój dom jest pusty, nie ma tam ciebie. Są twoi, synowie, córki, wnuki, przyjaciele, mężowie i żony, a nie ma tam ciebie. Nawet słowem nikt cię nie wspomni, nawet nie uroni łzy. Może raz w roku, gdy spojrzą w płomień świecy, gdy pokontemplują wśród nagrobków i opadłych liści ... ale to też jeszcze tylko przez parę następnych chwil …

Patrzysz na ten świat bez ciebie i zauważasz: „Świat beze mnie? Wygląda tak cicho i poukładanie, tak spokojnie.  Moje przyjście na świat niczego nie zmieniło, moje odejście też nic ... Wiosna nadal przychodzi, a trawa rośnie sama. Budzi się dzień, nastaje zwykły poranek ...  i nikt nie zauważa mojej nieobecności. Ludzie rozmawiają, płaczą, śmieją się - zajmują się sobą beze mnie ... tak jak do tej pory.”

Spójrz na tych, którzy cię kochali, na tych, których kochałeś, gdzie oni są, co z  ciebie w nich zostało?

Wiedz, że to, co z prochu powstało, w proch obrócę, nie dotknę zaś tego, co z prochu nie jest. - uciszył się, nie zaszumiał już o niczym, nie wyszeptał ani słowa, zostawił w spokoju obumarłe liście.

A mimo, że nie było w tym słowa pocieszenia, że zniknął ostatni promyk nadziei, to poczułem spokój, harmonię i wolność.
 I ... zniknął strach.

Tak, dopiero teraz zrozumiałem, czym wolność jest, czym ona naprawdę jest.


Tak, gdy odpuszczamy zajmowanie się prochem, gdy otwieramy swoje dłonie, gdy otwieramy wszystkie swoje okna i drzwi i pozwalamy hulać dowoli wiatrowi w naszym domu, gdy pozwalamy wodzie się nieść po rzekach życia, odnajdujemy – samo do nas przychodzi, to, co z prochu nie jest i w proch się nie obraca.

Tak wszystko jest odwrotnie. Ze wszystkim tak jest: i z nadzieją, i wolnością, i radością, szczęściem i miłością. Tak jest z prawdą i tym … „kim jestem."

Tak, wiele można zrozumieć, obserwując, jak wiosną trawa sama rośnie, a jesienią opadają liście.


Piotr Kiewra

3 komentarze:

  1. ... i To jest Dotyk samej Głębi ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdego Dnia wzbogacasz Wszystko tym co robisz i na tym zbudowany jest wyrasta następny Dzień. Każdego Dnia pozostaje po Tobie w Przestrzeni Bukiet Informacji Twoich świadomych i podświadomych Wyborów zawsze i na zawsze. Już teraz jesteś Pyłem Kosmicznym Przepięknym Wyjątkowym.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane