niedziela, 8 stycznia 2017

Horyzont

Marzenie jest jak horyzont
Nadzieja jest jak horyzont
Im szybciej ku nim biegniesz, tym szybciej uciekają

Słowo jest jak horyzont
Piękno jest jak horyzont
Im więcej słuchasz, patrzysz, tym bardziej ich znaczenie umyka

Kobieta jest jak horyzont
Mężczyzna jest jak horyzont
Im bardziej się zbliżasz, tym bardziej się oddalają

Wiedza jest jak horyzont
Prawda jest jak horyzont
Im więcej jej szukasz, tym mniej znajdujesz

Miłość jest jak horyzont
Życie jest jak horyzont
Im bardziej ich pragniesz, tym więcej nicości odkrywasz

Śmierć nie jest jak horyzont
Ty nie jesteś jak horyzont
Serce nie jest jak horyzont

Im więcej rozumiesz, im bardziej czujesz, tym jesteś bliżej …
Życia, Szczęścia, Wieczności, Miłości, Prawdy



Piotr Kiewra 

sobota, 31 grudnia 2016

Koniec wędrówki

Gdy wielki zdobywca szczytów świata stanął na ostatnim, niezdobytym dotąd wierzchołku góry, zdziwiony ujrzał tam starca. Ten siedząc prawie nagi na śniegu i lodzie, wygrzewał się w słońcu.

Zdobywca, nie do końca pewny, czy widzi tam żywego człowieka, zapytał.

- Co tu robisz? Skąd się tu wziąłeś?

- Mieszkam tu od dłuższego czasu, czekałem na ciebie. – odpowiedział z uśmiechem.

- Jak to, nie jestem tu pierwszy? Ty zdobyłeś ten szczyt przede mną? Jestem przegrany, cały ten wysiłek na nic, wszystko straciłem.

Starzec zaśmiał się w głos:

- Tak, nigdy nic nie miałeś, wszystko straciłeś, zanim ruszyłeś na pierwszy szczyt. Zobacz, twoje dłonie są puste, co w nich masz? Pustkę, tym większą im większa twoja ambicja, tym bardziej bolesną, im mocniej zaciskasz palce. Zobacz, co udało ci się zatrzymać! Trochę potu i ból. Czy o taką zdobycz walczyłeś?

Zrozpaczony zdobywca wykrzyknął:

- Jestem nikim? Czyżby to wszystko na nic? Tyle lat daremnego trudu? Moje marzenia nie były nic warte? Czyżby jedyne, co mi pozostało, to skoczyć w tę przepaść i zakończyć całe to nieszczęście?

Starzec z uśmiechem kontynuował:

- Tak, rzuć się w przepaść. Skocz i zakończ swoje nieszczęście! Ale zanim to zrobisz, posłuchaj!

Szczyt, z którego może upaść tylko twoje ciało, nie jest cenną zdobyczą. Tylko szczyt, z którego może upaść twoje pragnienie, takim jest. Ja wszedłem tu przed tobą, by ci powiedzieć, byś rzucił w przepaść tę właśnie część siebie: to najgorętsze, ale i to najbardziej zimne, to najbliższe, ale i najbardziej odległe, każde. Rzuć się w tę przepaść, lecz nie mówię, byś tam rzucił ciało, rzuć tam pragnienie zdobywania, a otrzymasz to, co warte posiadania, to, w czym cię nikt nie może wyprzedzić, to, czego nawet śmierć ci nie odbierze, to, czego nie utrzymasz w dłoniach, a będzie twoje na zawsze. Gdy twoje pragnienia roztrzaskają się tam na dole, spłynie na ciebie łaska, którą nie będziesz się chwalił, która nie uczyni cię wielkim przed światem, lecz tylko wyłącznie dla ciebie samego. Rzuć się!

Zdobywca usiadł obok starca. Zajrzał mu w oczy. Dostrzegł w nich wielkie współczucie. Pokłonił się wiec jemu do stóp, rzucił spojrzeniem w dół, na dno przepaści. Zobaczył tam roztrzaskane swoje marzenia, a wtem, w sercu poczuł jak jego serce i całe jego wnętrze napełnia spokój, cisza pełna błogości.
Spojrzał w dal, na pozostałe szczyty, spojrzał w niebo. Spojrzał obok siebie, w stronę starca, ale po nim pozostał już tylko ślad odciśnięty na śniegu.

Czyj to ślad, czego to ślad? – odbijały się echem słowa, lecz nie wiedział już czyje te słowa, wiedział, że odpowiedź nie ma znaczenia, bo porzucone pragnienia nie pozostawiają bolesnych śladów, w przeciwieństwie do pełnych radości chwil zdobywania.

Zrozumiał - zabijał ból kolejnymi zdobyczami, lecz gdy pojawił się ten ostatni szczyt, ten, po którym nie ma już nic, a który najbardziej boli, bo nie ma wyższego, bo nie ma już czym ukoić niedoli, rzucił wszystko, nawet swoje imię wielkiego zdobywcy, całą pamięć.

Patrzył w dal, lecz nie było to spojrzenie w przyszłość.


Piotr Kiewra  

wtorek, 20 grudnia 2016

Lekkość

Patrzę na wiatraki rozrzucone po czerwcowych polach, pełnych maków, chabrów i … motyli.

Wiatraki sprawiają wrażenie ciężkich. Mimo ich smukłości i porozumienia z wiatrem, są ciężkie. Są ciężkie nie ciężarem fizycznym i uziemieniem w gruncie, lecz misją – wizją bycia potrzebnymi. Taki mają program.

Patrzę na maki, chabry, na kołysane wiatrem trawy i widzę w nich lekkość. Patrzę na motyle. Czym się różnią od wiatraków? Skąd ich lekkość?

Z tego zestawienia z wiatrakami, gdzieś we mnie urodziła się odpowiedź – odpowiedź dotycząca mnie: one nie mają wizji bycia potrzebnymi. Nie mają oczekiwań, nie mają wizji, nie mają programu.

Nasionko maku wyrosło kwiatem. Larwa, a później gąsienica, przeistoczyły się w motyla, bo nie miały wizji bycia motylem. To uczyniło je zdolnymi do stania się kwiatem, czy motylem. Nasionka z wizją nie wzrastają, są zbyt uziemione. Gąsienica z wizją też, tak jak człowiek.

Człowiek z wizją bycia bogatym, z wizją (jakiejkolwiek) władzy, sukcesu, wizją bycia potrzebnym, dobrym, z wizją miłości, też jest ciężki, też jest uziemiony. Nie wzrasta, nie rozkwita, nie staje się lekkim jak kwiat, czy motyl. Jego wizja, jego marzenie go uziemiają, jego latanie jest tylko wyobrażeniem, snem.

Ta ciężkość jest widoczna zawsze u celu. W podróży jest trochę przyjemności, trochę biegu, ale u celu przychodzi ciężki krok, smutek, przychodzą pytania o sens, przychodzi upadek.

I wtedy w upadku, w dolinie, w polu - wśród mistrzów: kwiatów i motyli - może się zdarzyć, rzadko, ale może … wizja porzucenia wizji. Sama wizja nie czyni lekkim, nie czyni motylem. Czyni lekkim zapomnienie wszelkich wizji.

Zdarzyła się lekkość.


Piotr Kiewra   

sobota, 17 grudnia 2016

Księga Ksiąg*

- Wietrze, gdybyś miał mi powierzyć największą z tajemnic, co by to było?

- Powierzyłbym Ci Księgę Ksiąg. Powierzam Ci ją w każdej chwili, czytam Ci ją od pierwszych Twoich chwil, lecz jej nie słyszysz. Nie usłyszysz jej uchem, bo trzeba czegoś więcej niż umiejętności słyszenia. Potrzeba otwartego serca, potrzeba rozchmurzenia swojej duszy.  

Istnieje taka księga, a niej jest zapisane wszystko co istotne: tam prawda, miłość, ufność, wolność, modlitwa – połączenie wszystkich istot.  Nie ma tam zaś tego, co nieistotne: tego co było i będzie, opisów losów, działań, nie ma wspomnień i wyobrażeń wszystkich istot. W Księdze Ksiąg nie ma pragnień i oczekiwań, nie ma ani jednej myśli, bo te są najmniej istotne z nieistotnych.

I to wszystko – WSZYSTKO - jest zapisane bez słów. Nie ma tam ani jednego, mimo, że zapisana jest wieczność.
I tak jest – WSZYSTKO - można zapisać tylko bez słów …

To, co nieistotne można zapisać słowem, ich mnogością, lecz Księga Ksiąg mówi o istocie – najistotniejszym z najistotniejszego, a tego nie da się zapisać, nawet przy pomocy wszystkich słów.

Księga Ksiąg to życie, a życie to doświadczanie. Nie ma w niej jednej literki, a jest tam wszystko.
To najpiękniejsza, największa z ksiąg, nie było i nie będzie większej, i mądrzejszej.

Wszystkie inne księgi są o wczoraj i jutrze, a ta jest o TERAZ, a przede wszystkim jest TERAZ.

Ona się dzieje … Oto jej fragment …



To twój fragment. Każdego dnia, każdy coś pisze i czyta, lecz, jeśli odczytujesz i zapisujesz myśli i słowa, to zajmujesz się nieistotnym. Zmień to! Zacznij pisać swoją Księgę Ksiąg. Dotrzyj do swego serca, rozchmurz z myśli swoją duszę, a odkryjesz najgłębszą tajemnicę: Siebie i Wszystko – Księgę Ksiąg.

Piotr Kiewra


*Nie mówię tu o Blblii. Naprawdę jest wydana, nie zawiera choćby linijki tekstu. O tej, o której mówię w wyszukiwarkach nie ma wzmianki. Dowiedziałem się o niej od Osho.

niedziela, 13 listopada 2016

Co cię porusza?

- Wietrze, ty nie masz czasu się nudzić. Co chwilę jesteś w innym miejscu, poznajesz nowy kawałek świata, nowych ludzi. Możesz być tam, gdzie coś się dzieje. Co mam zrobić, by moje życie nie było nudne, by nie nudziły mnie rozmowy? Odpowiesz mi? – zapytał człowiek.

- Wiesz, skąd nuda? – zapytał wiatr. Człowiek wzruszył ramionami. Nie potrafił odpowiedzieć. Wiatr mówił:

- Bo zajmujesz się rzeczami. Zajmujesz się tym, co znane, tym, co widać i słychać. Zajmujesz się faktami. W faktach nie ma tajemnicy, w rzeczach nie ma tajemnicy, a jeśli jest, to tylko krótką chwilę, a za moment już wszystko wiesz.

Porozmawiajmy o uczuciach. Opowiedz o tym, co cię porusza.

I wiesz co? Nawet gdybyśmy rozmawiali wieki całe, nie znudzimy się, bo nie odkryjemy tajemnicy, bo tajemnic serca i duszy nie da się zgłębić, poznać w jednej chwili, na to potrzebujesz wieków całych, a i tak pozostaną nieodgadnione.

Chwilę porozmawiamy, lecz wkrótce się przekonasz, że znacznie więcej poruszeń cię dotknie w milczeniu, gdy przyjrzysz się kwiatom w ciszy, gdy zajrzysz sercem w serce innego człowieka, gdy zajrzysz ukochanej osobie w oczy, zajrzysz w głąb jej duszy, gdy zajrzysz w głąb siebie. Tam są największe tajemnice.

Ci, którzy rozpoczęli w ciszy tę podróż, którzy patrzą w milczeniu na księżyc, gwiazdy, ptaka w locie, na spadający liść, lub na krople rosy lśniące na pajęczynie, nigdy się nie nudzą. Są zdumieni i to zdumienie nigdy się nie kończy. Nie może się skończyć, bo im głębiej wchodzisz w świat tajemnic, tym są one głębsze.

Porozmawiajmy o tym, co cię porusza. Pobądź sam na sam ze swoją własną tajemnicą, posłuchaj serca i duszy, a twój zachwyt będzie trwał i trwał.                                                                                                                                                                             Tyle ci powiem o nudzie. – i skończył wiatr. Poruszył trawy na łące, strącił krople wody z pajęczyn i liści, rozkołysał fale na stawie, a człowiek się zdumiał, bo poruszyło się jego serce, popłynęła łza po jego policzku, poczuł jak otworzyła się wielka księga tajemnic – księga, która nie ma końca .    


Piotr Kiewra

wtorek, 8 listopada 2016

Jutro jest schronieniem*

Jest tylko ta chwila. Nie ma innej. 

Obserwuję siebie, swoje myśli i słowa coraz więcej widzę, słyszę, czuję. Gdy poznaję siebie, gdy lepiej siebie rozumiem, im więcej w sobie odkrywam, im więcej w sobie zmieniam, im więcej ze swego myślenia oświetlam, tym więcej tego, co oświetlone znika, wyparowuje, rozwiewa się. Często odkrywam to w innych, by za chwilkę uświadomić sobie, że sam to mam, że zmieniając to w sobie zmieniam innych, zmieniam, poprawiam świat.


Dzisiaj, patrząc na niebo poprzez wiosenne liście, poprzez wiatraki, odkryłem „jutro”. Hihi, śmieję się, bo … dzisiaj odkryłem „jutro”. Dzisiaj jest prawdziwe, bo właśnie jego doświadczam, a jutro jest fałszywe – nie istnieje i nigdy nie będzie istniało, nigdy nie stanie się dzisiaj, bo nawet jutro „jutro”, będzie dzisiaj.

Patrzę na liście i widzę, czuję, że dla nich jutro nie istnieje. Zielenią się, oddychają, fotosyntetyzują dzisiaj. Patrzą w słońce, poddają się wiatrowi, robią swoje w tej chwili, w TERAZ, nie odkładają niczego na jutro. Wiatrak też się kręci teraz, słucha wiatru i niczego nie planuje, nawet następnej chwili, następnego obrotu śmigła, wieczora, nocy, ranka, nie oblicza tchnienia i kierunku wiatru, on po prostu jest.

I tym się właśnie różnię od liścia, od słońca, od wiatru, od wiatraka, że dla mnie istnieje jutro.

Czym jest „jutro”?
Urodziło się z wczoraj. Gdyby nie było wczoraj, nie zaistniało by. Jest wyobrażeniem na bazie doświadczenia, na bazie wiedzy, wspomnienia z wczoraj.
Czym jest? Schronieniem, ucieczką, azylem. Jest nieprawdą, mżonką, zamgloną nierzeczywistością. Jest myślą, jest projektem, projekcją, filmem, jest science fiction. Jest niczym, pustką.

Jutro jest schronieniem, wczoraj jest schronieniem … dla myśli. Tam właśnie uciekają przed odpowiedzialnością tej chwili, odpowiedzialnością przed TERAZ, czyli przed prawdą życia, przed rzeczywistością.

„Jutro” jest placem zabaw dla myśli, poligonem dla ich walk i wojen, fabryką cierpienia, taśmą produkcyjną, na której składane jest cierpienie.

Jutro jest azylem, pięknym na zewnątrz domem - fatamorganą szczęścia, lecz wraz z dojrzałością osiągamy zrozumienie, że wewnątrz tego domu nie ma nic z tego, co było widoczne z daleka, że nie warto iść w jego stronę.

Jutro jest schronieniem dla rzeczy nietrwałych, bezwartościowych, sztucznych, nieistotnych, rozsypujących się w proch, jest czymś na kształt zamków z piasku.
Jutro nie jest schronieniem dla miłości, dla radości, bo one są TERAZ. Jutro jest schronieniem dla strachu.
Tak, z celów, z marzeń o domach, miłościach, pieniądzach, władzy, sukcesie rodzi się strach i tam właśnie mieszka. Strach jest zawsze „jutro”, a namalowany został przez „wczoraj”.

A słowo? Słowo też jest z wczoraj, lub też jest planem na jutro. Słowo jest z tej samej materii - jest puste, bo jest o wczoraj i jutrze. 

A uczucie? 
Uczucie jest teraz, nie było go wczoraj i nie będzie jutro.

Patrzyłem na liście, słońce, wiatraki, nasłuchując i czując wiatr na twarzy, podziwiałem ich mądrość.
I taka we mnie powstała definicja mądrości:

Mądrość jest TERAZ. Mądrość nie szuka schronienia w „jutro”. Mądrość jest tam, gdzie nie istnieje „jutro”.

Wrzucam, więc „wczoraj” i „jutro” do koszyka na myślowe śmieci i jadę TERAZ dalej. 

Dzięki temu, TERAZ staje się bogatsze i … wieczne, i … moje. 

Pozostaję przy uczuciach.


Piotr Kiewra

* myśl zaczerpnięta od Osho

niedziela, 16 października 2016

Trzeci ogrodnik*

człowiek jest jak kwiat
kwiat jest wiecznie trwającą pieśnią

Szli śladem siwowłosego mędrca, równiną przypominającą ogród. Co chwilę zatrzymywali się, patrzyli na kwiaty, a one się im kłaniały, dotykały swoim pięknem, zapachem, tajemnicą. Nimi dotknięta zaczęła mówić:

Gdy opowiedziałeś mi o wiecznie trwającej pieśni kwiatów, zastanowiłam się nad celem wędrówki. Przypomniałam sobie moment urodzin mojej misji – ambicji, moich marzeń. 

Pamiętam to dobrze.

Nie miałam za dużo czasu dla siebie. Większość to była nauka. Jedyne, na co wtedy mogłam sobie pozwolić to marzenia. Tylko im nie żałowałam minut i godzin.
Cel gonił cel, tak było zawsze, aż nadszedł koniec moich studiów. Cieszyłam się, byłam z siebie dumna, była dumna ze mnie moja mama. Napisała do mnie list, a w nim, o mnie, jako o kwiecie.

Przeczytałam. Długo - ze łzami w oczach – nad nim kontemplowałam. Po tym przyszło do mnie wiele pytań. Znajdowałam na nie - jak to ja - szybkie odpowiedzi, czyli rodziły się następne marzenia. Sama dziwiłam się sobie, że byłam, aż tak ambitna, ale zapisywałam je i wierzyłam, że się spełnią. Wszystko było dla mnie jasne, przejrzyste. 

Lecz po tym dniu pełnym pytań i odpowiedzi, pełnym optymizmu i wdzięczności dla mamy, przyszła noc. Pojawił się sen, a w nim jedno dziwne pytanie: Kim jest trzeci ogrodnik? Zapamiętałam je na dłużej, pamiętam do dziś, bo stało się ważnym pytaniem. Próbowałam na nie odpowiedzieć, no i nie przespałam kilku następnych nocy.

W końcu doszłam do tego, iż jest ono konsekwencją tego konkretnego dnia, tych iluś tam pytań dotyczących mojej przyszłości. Widocznie nie odpowiedziałam tak do końca, tak prawdziwie, na któreś z tych ważnych i dlatego ponownie przyszło we śnie. Zdałam sobie sprawę, że nasze sny są kontynuacją spraw niedokończonych za dnia. Analizowałam i analizowałam każdą literkę, każde słowo, każdy cel. Analizowałam i syntetyzowałam to na różne sposoby….

Chyba wtedy zostałam naukowcem – naukowcem z misją. Tak, wtedy zrozumiałam, że nie wystarczy badać to, co wokół, lecz trzeba poznać również to, co we mnie. Dzisiaj wiem, że ten kierunek jest jedynym prawdziwie naukowym, bo dającym wolność, kierunkiem.

Jak rozwiązałam moją zagadkę? 

Pomogła mi mama. Otóż w liście nazwała mnie kwiatem. Dla niej byłam kwiatem, który narodził się z jej marzenia, z jej miłości, z jej pragnienia. Tak, ona była pierwszym ogrodnikiem.
Zapewniła mi wszystko, czego potrzebuję: znalazłam się w samym jej centrum, blisko jej serca, a ona karmiła mnie jego muzyką. Cóż więcej mogła mi dać?
Poświęciła dla mnie noce i dnie, tygodnie, miesiące i lata. Karmiła moje ciało tym, co najlepsze w ziemi oraz wodą i słońcem swego ciała, serca i duszy. Karmiła słowem, dotykiem, bliskością, czułym spojrzeniem. Współodczuwała wszystko, co we mnie, i do dzisiaj, współodczuwa. Taki jest pierwszy ogrodnik. Jest najważniejszy, bo dzięki niemu budzą się następni ogrodnicy i to, co z ich nauki dotrze do nas, zależy od tego, na ile rozbudziła nas mama.

Tak, jej celem nie jest tylko wydać nas na świat, ale też obudzić, pokazać, że nie tylko rzeczy się liczą, zrealizowane cele, tytuły, władza, wiedza, zakres przyswojonych słów, ale liczy się serce, nasza wrażliwość, muzyka, poezja i taniec w nas samych, nasza umiejętność współodczuwania.

Tak, to moja mama uświadomiła mi, iż jestem jak kwiat, który stanął u progu życiowej wędrówki z pytaniem o główny, najważniejszy cel: Jaka jest misja kwiatów?
Tak, to nie tylko to, co widać, ich zewnętrzne piękno, piękno serca, aromat, który dają światu, nie tylko dzieło, nie tylko owoce i nasiona miłości.
W istnieniu kwiatów jest więcej tajemnicy, więcej głębi, są największe i najgłębsze tajemnice – tajemnica istnienia, tajemnica życia.

Kontemplowałam piękno kwiatu, z czego ono wynika i w końcu odpowiedziałam sobie na pytanie, kim jest drugi ogrodnik, czego nas uczy, jaki ma cel wobec mnie.
Jest nim życie. Ono nas uczy podsuwając doświadczenia. To nic, że najczęściej jest to cierpienie, bo jego nauka jest najgłębsza - cierpienie jest największym mistrzem. Czego nas uczy? Bycia. A jeszcze głębiej? Uczy nas doświadczania siebie, rozumienia siebie w relacjach, które stwarza życie, w reakcjach na nie. Doprowadza nas do trzeciego ogrodnika.

Poszukiwanie trzeciego trwało lata. Dopiero tutaj, dopiero teraz, dzięki twojej opowieści i ciszy mędrca, zrozumiałam, kim jest trzeci ogrodnik. Mówiłeś mi to od samego początku: „Ty jesteś”, lecz słowo nie jest wiele warte, niesie tyle treści, a w niej tyle nieprawdy, tyle światła i jeszcze więcej cieni, że łatwo się w tym pogubić.
Ja jestem trzecim ogrodnikiem. Ja jestem odpowiedzialna za siebie, ja i tylko ja. Na początku wydawało mi się to czystym egoizmem, ale teraz czuję, że to nie egoizm. Mogę dać tylko to, co mam - jeśli mam siebie, mogę siebie dać. Jeśli jest we mnie prawda, to mogę ją nieść. Poznać siebie i być sobą, oto moja misja.

Jestem trzecim ogrodnikiem, a im głębiej się nad tym zastanawiam, to zaczynam rozumieć, że jestem pierwszym i jedynym ogrodnikiem, a ci dwaj pierwsi byli przewodnikami w moim rozwoju, w moim zrozumieniu, w mojej drodze do siebie samej. Dopiero tutaj zrozumiałam, to, co mówił Khalil Gibran o dzieciach, mówił coś, co większości matek trudno zaakceptować. Jednak moja mama zaprowadziła mnie do mnie samej. Jest wspaniałym przewodnikiem.

Gdy odkryłam, kim jest troje ogrodników poczułam się wolna, zrozumiałam, gdzie jest raj, zrozumiałam cel wędrówki kwiatów.

Dziękuję moim ogrodnikom: Mamie – Życiu – mojemu Ja.

Lecz wiem – zrozumiałam jeszcze jedno: wędrówka kwiatów się jeszcze nie skończyła, nigdy się nie kończy.


Dalej jest bezkres ...  


Piotr Kiewra

*Fragment dużo większej całości