Po całym dniu kręcenia się w kółko za swoimi i cudzymi
sprawami, zdecydowała, by wyjść z domu i rozproszyć w marszu powstałe w niej
napięcie. Szła stukając kijkami o chodnik. Patrzyła pod nogi, nie mogła więc
zauważyć, kiedy z pełnego kolorów nieba powoli nikł błękit, poznikała już
czerwień, pomarańcz i żółć, a na ich miejsce wkroczył coraz głębszy granat nocy.
To myśli sprowadziły jej uwagę na poziom chodnika - stały się
tak wyraźne i uporczywe jak wystukiwane o chodnik tempo.
Przekrzykujące się w jej głowie głosy, męczyły ją bardziej
niż marsz.
W końcu spojrzała w górę, jakby stamtąd spodziewając się
pomocy i znalazła … przychylne jej mruganie. Pozwoliła mówić odległym galaktycznym
przyjaciółkom, a one nic … trwały w ciszy. Wsłuchała się więc baczniej, by
pokonać hałas myśli, aż w końcu dotarła do niej mowa cichsza niż szept, nie z
nieba, lecz gdzieś z jej środka: … sza, … sza. Po chwili wyłowiła już pełne
słowa: - Cisza, cisza. Zatrzymaj się! Stop! Stop!
Usiadła na ławce i zamknęła oczy. W jej uszy uderzył wiatr.
- Wietrze, dlaczego tak hałasujesz? – zapytała.
A on jej odpowiedział: - Chcę zagłuszyć twoje myśli, byś
wreszcie mogła usłyszeć samą siebie. Pamiętaj! Wszechświat jest ci przychylny i
mruga przyjaźnie do ciebie, tak samo wiatr, i twoje serce, i twoja istota. Słuchaj
tego, co ciche, nie tego, co najgłośniejsze, tego co w pierwszym szeregu lub na
wierzchu. Zajrzyj, wysłuchaj, poczuj to, co w głębi!
- Dziękuję wietrze, mój drogi przyjacielu, w takim razie
pomóż mi. Co mam zrobić? – zapytała. A on jej na to: - Obudź swoją uważność,
zadaj pytanie, i czekaj! W stosownej chwili poczujesz (nie usłyszysz lecz
poczujesz) odpowiedź, lub doświadczysz czegoś, co będzie odpowiedzią. Wypróbuj,
wyostrz swoją uwagę na ten najcichszy głos, który płynie z serca i wskazuje na
pulsującą, nieprzemijającą i uśmiechniętą radość. Poczujesz to. On cię
zatrzyma, gdy podążysz w kierunku bólu i smutku, a popchnie na drodze ku
radości. Wypróbuj! Zaufaj i wypróbuj!
Tak zrobiła. Po kilku chwilach odnalazła w sobie ciszę. I
natychmiast zauważyła: - Wietrze, ty jesteś ze mną!
- Tak. Jestem z tobą, słońce jest z tobą, i gwiazdy, i cały
Wszechświat jest z tobą – jest w tobie. Twój głos i wiatru, i gwiazd jest
głosem całości – Wszechświata. Lecz są w tobie też obce głosy …
- To łatwe. Wystarczy w hałasie odszukać ciszę … Czyli myśli
nie są moje … i to one męczą i … są przyczyną bólu … - zauważyła i od razu
pytała dalej:
- Czy będzie mi łatwiej? I dlaczego teraz?
– Bo czas na twoje dojrzewanie, bo czas na zrozumienie, bo od
lat kręcisz się w kółko, jak na karuzeli i ciągle się boisz odpowiedzi, które
płyną z twego serca, a wierzysz w to, co mówi ci głowa. To nie zapowiada żadnej
zmiany, to cię męczy, i zanosi się na wiele kolejnych lat cierpienia, kolejnych
pogoni i ucieczek, na kolejne gry. Powiedz mi szczerze, jaki to ma sens?
- No tak, jestem zmęczona. Ciągle wszystko odkładam, bo się
boję. Czekam i tak naprawdę, nie wiem, na co czekam. Kłócę się sama ze sobą,
powtarzam te same pytania i ciągle słyszę te same odpowiedzi. Nie wiem, czy
mogę im zaufać. Nigdy do końca nie wiem, co jest prawdą. Może żadna z tych
odpowiedzi nie jest prawdziwa, bo ciągle wątpię? Ciągle nie jestem pewna, co
jest głosem mojego serca, a co mojej głowy. Wydawało mi się, że dobrze siebie
znam, lecz teraz tyle we mnie zamieszania, tyle różnych głosów…
Szukam wsparcia, szukam prawdziwych wojowników, by mnie
poprowadzili przez tę wojnę, która się dzieje w moim życiu. Szukam ich, lecz we
wszystkich wojownikach, których do tej pory napotkałam było coś, co mnie
odpychało. Tak to czuję … Nie wiem czego im brakuje: odwagi, waleczności,
męskości? Nie wiem, nic już nie wiem …
Tak, kręcę się na karuzeli. Nie mogę się zdecydować, więc
czekam, mam nadzieję, że to się samo ułoży. Powiedz mi, kiedy to się skończy,
kiedy będę mogła sobie zaufać?
- Twój problem: za bardzo ufasz głowie, za dużo kalkulujesz i
dlatego w tobie tyle walki. Nauczyłaś się żyć w nadziei, w marzeniach. Cały czas
słyszysz wokół: „Miej marzenia! Walcz!” Przyjęłaś te głosy jako swoją misję. A
ja ci mówię: Porzuć nadzieję! Porzuć ją, bo trzymając się jej, pozostajesz
przeciwieństwem tego, kim chcesz być.
Czy zauważyłaś, że zawsze dostajesz to czego się lękasz?
Zauważyłaś, że im więcej w tobie strachu, tym więcej niechcianych rzeczy cię
otacza?
Nauczyłaś się być twardą, nauczyłaś się walczyć i nie
poddawać, wyćwiczyłaś się w okazywaniu swojej siły, lecz to nie jest prawdziwa
twoja siła. To jest twój oręż wojownika, lecz mimo, że jesteś sprawnym i
twardym wojownikiem, nie osiągasz tego, o co walczysz. W ostatecznych
rozrachunku przegrywasz. Wojownicy zawsze są przegrani. Swoją walecznością
przyciągnęłaś legiony innych wojowników, lecz wojownicy to tylko gracze, oni
potrafią zagrać odwagę, potrafią walczyć i cieszyć się wygraną, potrafią
płakać, gdy przegrają. Tym ci imponują, za to ich cenisz, a nawet kochasz. Ale
w wojownikach nie ma głębi, bo nie ma prawdy, nie ma miłości, bo oni walczą z
powodu strachu. I ty walczysz z powodu strachu.
Walczą, by pokonać samych siebie. Wojownik pod swoimi maskami
kryje strach, kryje swoje nieszczęście, kryje swoją słabość. Wojownik walczy,
wojownik gra twardziela, bo się boi i nie ufa. Wojownik nie wie, co to miłość,
bo gdyby jej zaznał, nie walczyłby, poddałby się. Ci, którzy kochają, nie
walczą, poddają się życiu i cieszą się tym, co ono przyniesie. Im walka nie
jest do niczego potrzebna. Wojownik pragnie miłości, jej poszukuje i o nią
walczy. Jednak wszyscy wojownicy to Don Kichoci, walczą z wiatrakami, nie mają,
o co walczyć, lecz walczą.
W wojowniku wiele hałasu, wiele ukrytego smutku, wiele
motywacji kryjącej niewiarę. Wojownik chce być ważny, więc opowiada ci o swoich
zwycięstwach, chwali się swoim męstwem, ale jeszcze częściej mówi ci o swoim
nieszczęściu. Wojownik potrzebuje wiedzieć, że jest potrzebny, lubi, gdy się go
głaszcze i dekoruje pochwałami i medalami. Wojownik bardzo potrzebuje swojej
damy, dla której to robi i która mu współczuje i go podziwia. Wojownik jest
twardy na polu bitwy, lecz do swojej damy krzyczy: zaopiekuj się mną! Pokazuje
jej swoje rany, nawet je powiększa, robi z siebie męczennika. W końcu, gdy
dostanie od swojej damy to co chciał, zostawia ją. W kobiecie zaznaje chwili spokoju,
ale on boi się tego, bo wie, że jego broń może zardzewieć, że w czasie pokoju
straci cały swój dobytek, wszystkie zasługi i pozostanie nagi na wielkim
pustkowiu.
Ucieka więc od swojej kobiety na kolejne wojny, ze strachu,
by nie odkryła w chwilach bliskości jego pustki.
Ponieważ wojownik nie wie, jak czynić dobro, woli walczyć ze
złem. Żaden z nich nie jest w stanie uwierzyć, że o dobro się nie walczy, że
dobro po prostu jest – tak samo jak miłość: ona po prostu jest. I wolność - po
prostu jest.
Żaden wojownik nigdy nie wywalczył dobra, miłości, wolności,
bo nie można stworzyć – człowiek nie może stworzyć tego, co już jest i zawsze
było. Jeszcze nikt na świecie nie wywalczył wolności – zamieniał jedynie jedną
niewolę na inną. Stwarzał jedynie iluzję. Nikt na świecie nie wywalczył miłości
– zastępował jedynie samotność aktywnością, obecnością w tłumie, bliskością z
innym człowiekiem, jedno cierpienie innym. Nikt nie wywalczył dobra –
zastępował jedynie jedno zło innym, a przede wszystkim, walcząc ze złem, sam stawał
się złem.
Owszem wojownik ma piękne marzenia. Potrafi zaimponować i
nimi zarazić wielu, lecz w ten sposób ich gubi, wyrządza im krzywdę.
Wojownik przygniata cię swoimi ciężarami, zabiera ci energię,
bo karmi się twoim współczuciem.
Coś cię w nim odpycha. Nie wiesz, co? Jego strach, jego
nieautentyczność, jego brak harmonii, jego nienawiść. Nie widzisz tego, ale
czujesz, że na wierzchu jest pancerz, a pod spodem, strach i … że to złodziej,
okrutnik .. wysysa z ciebie krew, osłabia cię, karmi cię złudzeniami … sprawia,
że ufasz walce, że ufasz jemu, a nie życiu, że możesz w ten sposób zrzucić odpowiedzialność,
lecz bacz na to: w ten sposób zamieniasz resztki miłości w strach …
Wojownik poszukuje chętnych do wzięcia udziału w jego
krucjacie. Chce szerzyć wiarę w jego ideały, mówi o Bogu, o walce w jego imię,
ale tak naprawdę dawno przestał w niego wierzyć, bo walcząc zaprzecza jego istnieniu.
Nie ma w nim ufności, więc nie ma w nim Boga, bo przecież ufność to pełne
poznanie Boga. Zamiast ufać walczy, zamiast poddać się jego woli, narzuca swoją
wolę. Mówiąc o boskim planie, widzi jedynie swoje cele. Wojownik z siebie
uczynił Boga i tym najbardziej odpycha, bo jego władza opiera się na brutalnej
sile, na uśmiercaniu, na niszczeniu.
Tak naprawdę, wojownik to żebrak ukryty pod wieloma maskami.
Każdy człowiek przechodzi przez ten etap. Wojownik to duży chłopiec, lecz
niedojrzały mężczyzna. Podziwiają ich niedojrzałe kobiety, czyli te, którym
imponuje, którym pobudza namiętność ta żołnierska fantazja i agresja, to
prężenie muskułów, ta ideowość, wiara w swoją siłę i działanie. Jednak
wojowników nie stać na bezinteresowność, oni przecież walczą o coś, o wygraną,
o pokonanie kogoś, więc i ich miłość nie jest bezinteresowna. Gdy się im
baczniej przyjrzeć, to wojownicy są chyba najbardziej schowanymi za różnymi
pozorami i maskami żebrakami. Żebrzą o miejsce w historii, w czyjejś
świadomości, w czyimś sercu, o pieniądze, ziemie, zaszczyty.
Grając siłaczy, płacą za to krwią – swoją, a przede wszystkim
cudzą, krzywdzą.
A ty kochając wojowników płacisz za to swoją własną krwią i
przedłużasz ich mękę, karmisz ich nadzieję na wygraną, na lepszą przyszłość,
stajesz się wspólnikiem w ich zbrodniach. Podtrzymujesz ich nieszczęście,
okazując współczucie unieszczęśliwiasz ich i pozwalasz, by rozsiewali nasiona
nieszczęścia i strachu.
Stworzyłaś sobie z wojowników kochanków i masz nadzieję, że
cię pokochają. Nie pokochają cię, bo wojownik nie kocha, nie potrafi. Wojownik
nienawidzi, bo jest w nim nienawiść, więc może ci ofiarować tylko nienawiść, czyli
to czym jest wypełniony. Miłość jest stanem bycia, natomiast nienawiść jest jej
przeciwieństwem, bierze się ze strachu. Wojownik nie może kochać, bo nie ma w
nim miłości.
To co wojownik najlepiej potrafi, to grać. Może zagrać więc
miłość, może ci dać namiętność, substytut miłości, bo to wszystko można zagrać,
ale żadna gra nie jest w stanie cię przekonać. Jesteś zbyt wrażliwa, by się dać
zwieść pozorom, twoja intuicja odkrywa prawdę, lecz jej nie słuchasz. Trzymasz dystans, lękasz się bliskości,
lękasz się pełnej otwartości, bo boisz się wykorzystania, boisz się zdrady, boisz
się zostać zniewoloną i pokonaną. Z jednej strony ta sama siła cię przyciąga i
jednocześnie odpycha. Dlatego źle się czujesz, stąd smutek.
Jeśli słuchasz opowieści swoich kochanków, to opowiadają ci o
swoim nieszczęściu, bo tylko ono w nich jest, bo gdy jest strach, nie może być
nic więcej. Opowiadają ci też o swojej tęsknocie, o pragnieniu, lecz nigdy nie
dostąpią przedmiotu swojej nadziei, swojego marzenia, bo nie są w stanie tego
przyciągnąć, bo ich nadzieja jest fałszywa, bo strach nie jest w stanie
przyciągnąć czegoś, co jest prawdziwe, bo sam jest nieprawdziwy. Wolność
wojownika jest nieprawdziwa, miłość jest nieprawdziwa i jego piękno jest
nieprawdziwe. Wszystko co u nich na wierzchu: ich tęsknota, ich namiętność, ich
piosenka i taniec, ich odwaga, jest atrakcyjne, ale to tylko gra. Grają tak byś
im współczuła, zabiegają o twoje współczucie, wykorzystują twoją wrażliwość, a
ty tę wrażliwość, to współczucie bierzesz za miłość.
Wojownik to na wierzchu piękna skorupa: piękny mundur,
lśniąca zbroja, w rękach groźna i śmiertelna broń, na twarzy hardość, w
spojrzeniu odwaga, w ustach piękne słowa, a w środku … „ciepłe kluchy”, czyli
to, co cię odraża. Dlatego, gdy patrzysz na wojowników, to targają tobą
sprzeczności: z jednej strony pociągają cię, a z drugiej starasz się trzymać
dystans, bo intuicyjnie poznajesz ich nieprawdę. Nie widzisz tego, lecz
czujesz. I to wahanie oceniasz jako piękne, lecz … mówię ci: trwonisz czas,
gubisz siebie i ich! Nie dajesz sobie czasu by wzrastać, i im zabierasz szansę
na przeobrażenie się, na porzucenie misji wojownika, na odrzucenie zbroi.
Po czym poznasz wojownika? On ci zabiera energię, pozbawia
cię siły i czyni z ciebie wojownika. Tak, trwając przy wojownikach, stajesz się
wojownikiem, uczestniczysz w wojnie, zabijasz miłość w sobie i w innych,
mnożysz strach. Takie są skutki wojowania: rozpraszasz miłość, zbierasz strach!
To wszystko wydaje ci się ciekawe i piękne, i rodzi się wiele
wspomnień, lecz przy wojowniku się nie rozwijasz. Tworzysz więcej nienawiści,
złości, niepokoju, zamieszania. Chciałabyś tworzyć piękno, a tworzysz brzydotę.
Marnujesz życie. Gdy dojrzejesz zostanie przy tobie z tego wszystkiego tylko
wspomnienie i pustka, twoje niespełnienie. I nadal będziesz przy nadziei …
Porzuć swoje nadzieje, bo doświadczysz przy swoich kochankach
tylko miraży i nieprawdy. Wojownicy wyglądają na atrakcyjnych, bo ich nadzieje
i ich marzenia są atrakcyjne, ale to tylko miraże, więc i twoja nadzieja też
jest mirażem. Twoja miłość do nich też jest mirażem, bo kochasz miraże,
nieprawdę, grę, nienawiść, strach, nieszczęście, to co w nich nieprawdziwe, bo
wojownicy nie mają w sobie prawdy, oni są nieprawdziwi, bo odrzucili ją, bo
oparli się na nadziei, a nadzieja jest tylko pragnieniem, pustką, nadzieja jest
nic nie warta. Nadzieja jest dla głupców, to ufność jest źródłem siły i
mądrości.
Porzuć zatem i ty swoją nadzieję, bo nie przemienisz nadziei,
nieprawdy wojowników w prawdę, bo z nadziei nie ulepisz prawdy, bo z pustego
nie nalejesz.
- A kto jest przeciwieństwem wojownika? Za kim mogę podążyć?
Kto jest prawdziwy? – zapytała wiatru, a on jej odpowiedział:
- Nie pytaj swojej nadziei, swojego marzenia, zapytaj swojej
prawdy, swojej ciszy. Lecz najpierw porzuć swój hałas, porzuć swoje marzenia,
swoją nadzieję i swoją wiarę w wojownika, bo te głosy zawsze zakrzyczą twoją
ciszę. Spójrz w gwiazdy, spójrz w głębię nieba, posłuchaj tamtej ciszy, niech
ona wejdzie w ciebie. Posłuchaj ciszy wiatru, niech on wejdzie w ciebie i
omiecie cię z hałasu. Gdy tak się stanie, gdy opuści cię hałas, przestaniesz
być wojownikiem i znikną też inni wojownicy, a pojawi się ktoś prawdziwy, cichy,
bez nadziei, bez marzeń, pojawi się, jak pojawia się wiatr. Ten ktoś będzie
posiadał i hałas i ciszę, nadzieję i jej brak, tęsknotę i jej brak, może być na
wierzchu brzydki, ale jego piękno jest ukryte. Będzie jak wiatr. Wiatr nie
opowie ci o swoim marzeniu i swojej tęsknocie, o swojej miłości, bo wiatr nic
ci nie opowie, bo wszystko co od niego słyszysz – słyszysz przez jego ciszę,
przez jego miłość. Nigdy nie opowie ci o swoim nieszczęściu z dwóch powodów: bo
cię szanuje i ciebie kocha, a po drugie, nie ma w nim nieszczęścia, bo nie ma w
nim strachu. Jest miłość, a tam gdzie miłość nie ma strachu, tam gdzie miłość
nie ma nieszczęścia. Tam gdzie miłość nie ma też słów, jest cisza … słów
niewiele.
Po czym go poznasz? Będzie nosił w sobie bezchmurność – ciszę
i będzie tym się dzielił. I to będzie ktoś w tobie, już go nosisz w sobie, masz
już w sobie mistrza, wiatr już jest w tobie. Spotkasz swego mistrza, gdy
zostaniesz bez nadziei, gdy porzucisz wojownika, gdy porzucisz hałas, gdy
pokochasz.
Po czym poznasz mistrza? Po ciszy. Wpłynie w ciebie energia i
już tam pozostanie, zostaniesz obdarowana, poczujesz wdzięczność, bo darów
będziesz doświadczać każdego dnia, a tym darem będzie miłość. Poczujesz się
wolna. Twój mistrz niczego ci nie zabierze, o nic cię nie poprosi, nie opowie
ci o nieszczęściu, nie nałoży na ciebie ciężarów, nie zrobi z ciebie
niewolnika, pomoże ci się rozwijać, iść w górę, nie zaniesie cię tam, czasem
pogrozi kijem, czasem dmuchnie w oczy i uszy. Twój mistrz czasem wyda ci się
jak ciepłe kluchy, lecz wiedz, że w jego środku jest wojownik, piękny i
atrakcyjny, lecz ten wojownik nie walczy, on po prostu jest. Rolą mistrza jest
ci służyć, być u twego boku. U twego boku pojawi się mistrz, gdy dojrzejesz.
Najpierw pojawi się w tobie, a wtedy pojawi się też jego odbicie na zewnątrz.
Znam twój strach: boisz się związku z mistrzem, boisz się jego
bliskości, bo czujesz, że on cię zna, on przenika wszystkie twoje tajemnice,
boisz się, że on odkryje twoją pustkę, że zabierze ci całą twoją wartość. Nie
lękaj się, bo jest i będzie całkiem odwrotnie. On jest twoim odbiciem, więc
ukaże ci cały twój potencjał, całą twoją doskonałość, ale stanie się to tylko
dlatego, że przeniknie cię do głębi, więc otwórz się całkowicie.
Wojownik chce cię okraść, jego możesz się lękać, a mistrz cię
obdarowuje tobą, zwraca ci całą siebie. Nie lękaj się więc mistrza, bo mistrz,
to ty. Pozwól na pełną bliskość, na głębokie – najgłębsze wniknięcie, na
swobodny przepływ.
Tylko przy mistrzu nauczysz się otwartości, tylko przy
mistrzu możesz czuć się bezpieczna.
Chciałabyś odkryć swoją doskonałość, chciałabyś wejść na
szczyt, albo nawet wznieść się ponad niego, lecz nie chcesz się zaangażować,
boisz się pokochać mistrza, tak jak on ciebie kocha, lecz nie ma innej drogi,
bo nie możesz się niczego nauczyć bez zaangażowania, nie możesz niczego
zrozumieć bez otwarcia się do środka ciebie. Gdy pozwolisz wejść mistrzowi,
wejdziesz i sama. Mistrz lepiej cię rozumie, bo on już poznał siebie, teraz
chce ci pomóc zrobić to samo, więc zaangażuj się, wejdż tam, gdzie wszedł twój
mistrz. Podąż za nim, idźcie razem. Twoje zrozumienie nie może przyjść z
zewnątrz, nie możesz jego wywalczyć, od kogoś dostać, musisz do niego dotrzeć,
spadając – jak wodospad - do wewnątrz siebie. Boisz się zatracenia, boisz się
spadania, boisz się utraty stanu posiadania, boisz się oddać swoje tajemnice,
ale wiedz, że te tajemnice, które chronisz to tylko twój strach, nic więcej. To,
co poznasz dzięki porzuceniu swego strachu jest prawdą, jest prawdziwą
wartością, jest miłością, wolnością i ufnością. Porzuć zatem wszelki lęk.
Twój mistrz jest po to, byś czuła się bezpieczna, byś była
odważna i byś się nie zatrzymywała, byś nie traciła czasu, byś nie trwoniła
energii.
Mistrz poznał cię wcześniej, on zobaczył już twoje lęki, więc
nie masz czego chronić, teraz chce ci tylko pozwolić zastąpić ten lęk miłością.
To jest ta tajemnica. Pozwoł sobie samej na odkrycie jej, na doświadczenie jej.
Otwórz się! Nie lękaj się! Nie walcz! Nie twórz barier! Kochaj!
Współczując wojownikowi osłabiasz go, bo podtrzymujesz go w
nieprawdzie, w strachu. Zaznał ulgi, więc może dalej się bać.
Twoja głowa, twoje ego, potrzebuje wojownika, twoje wnętrze
potrzebuje mistrza.
Spotykając się z wojownikiem, robisz coś dla niego,
spotykając się z mistrzem robisz coś dla siebie.
Spotykając wojownika pogrążasz się w strachu, spotykając
mistrza uczysz się miłości.
Spotykając wojownika oddajesz mu swoją energię, tracisz,
trwasz w stagnacji, bo zamiast rozwoju jest nadzieja. Spotykając mistrza ty
zyskujesz, ty rozwijasz swój potencjał, uzdrawiasz się.
Dla wojownika jesteś potrzebna, on cię wykorzystuje.
Mistrzowi nie jesteś do niczego potrzebna, to on tobie jest potrzebny.
Gdy już dojrzejesz, czyli gdy nauczysz się patrzeć oczami
swojej istoty i spojrzysz na wojownika i mistrza, to oto, co zobaczysz: ciepłe
kluchy, czyli niewolnika obleczonego lśniącą zbroją – klatką, w której jest
nienawiść, strach, niepokój, niewiara. Obok zobaczysz rycerza obleczonego
ciepłymi kluchami, rozluźnionego, pełnego spokoju, akceptacji, wewnętrzenj
siły, miłości, ufności, i przede wszystkim wolnego.
Czyli, to kogo widzisz, to dowód twojej niedojrzałości, lub
dojrzałości, sposobu postrzegania:
- · widzisz to, co na wierzchu, bez uczuć,
- · albo patrzysz w głąb, sercem, uczuciem.
W pierwszym przypadku dostrzegasz nieatentyczność,
dostrzegasz gracza i jego strach i to cię odpycha. Dostrzegasz pozory
wielkości. W drugim, mimo, że mylą cię pozory - widzisz prawdę. Na zewnątrz
jest szmata, wyskubany kogut, a w środku rycerz. Lecz on nie walczy, jest tak
silny miłością, że nie musi walczyć.
Nie musi używać wielu słów, nie musi cię przekonywać, niczego
udawadniać, wystarczy, że jest.
Z pierwszym czeka cię zabawa w myśliwego i króliczka, jeśli
tego pragniesz – mówię: dorośnij, bo wbrew pozorom ta gra, to lata trwania w
nadziei i wierze, lecz bez miłości, a więc w cierpieniu, w strachu ... Z mistrzem takiej zabawy nie będziesz miała, nie
będzie potrzebna nadzieja i wiara, lecz za to będzie miłość, a ona za wszystko
wystarczy z nawiązką.
Do tej pory mówiono ci: Miej nadzieję! Miej marzenia! Walcz!
I co? … I szłaś drogą cierpienia, strachu i smutku.
Moja rada:
Zaufaj! Poddaj się życiu! Bądź wolna! Kochaj!
Idź tą drogą, bo to droga radości!
Tamtej już spróbowałaś, teraz wypróbuj tej. Ta zmiana będzie
oznaką twej dojrzałości …
Otworzyła oczy. Wiatr już tak mocno nie dmuchał w jej uszy i
nie zagłuszał hałasów świata, lecz mimo to, lepiej słyszała ciszę, tę włąsną
ciszę.
Piotr Kiewra