Z cyklu Prawda wiatraków
Gdy idę przez moje miasto, z wielu miejsc widać wiatraki,
górują nad budynkami, drzewami – tylko chmury są wyżej.
Gdy któryś tam raz ujrzałem ich pracę, ich realizowany
kolejny plan dnia, pomyślałem, że to nie może być tylko bezmyślne kręcenie
ramionami w kółko, że to jest też sposób poznania świata. Jest to sposób
naukowy, bo przecież nauka bada ten świat. I jest to wygodny sposób, bo z góry.
Mają dzięki temu większy zasięg niż ja, lecz, gdy poszedłem w zupełnie innym
kierunku, zdałem sobie sprawę, że mój jest znacznie lepszy … bo mogę wędrować.
No i tego dnia, pobadałem naukowo wiele rzeczy. Zacząłem
mierzyć mądrość. Właściwie, to nie powinienem, tego, co tu piszę okazywać
ludziom, bo się obrażą, że ich też mierzyłem, i pewnie poklasyfikowałem.
To jeden powód, a drugi, że badając w ten sposób chciałem
okazać swoją wyższość … swoje ego. I wtedy przyszło następujące zrozumienie:
badając mądrość ludzi, wiatraków, drzew, słońca i chmur, doszedłem do wniosku,
że tak naprawdę mierzę swoją i że bardziej mierzę swój poziom ignorancji, niż
mądrość. A z takimi wnioskami mogę się już spokojnie upublicznić, bo najwyżej,
znowu, jak to zwykłe u nauczyciela, zostanie oceniony mój poziom ego.
Co takiego mi się nasunęło?
Ale powoli, po kolei … mierząc coś w tych sferach pojawiły
się pytania: Czy aby jest to metoda naukowa, bo mierzę coś, co jest
niewidzialne, niemierzalne, a poza tym … badam siebie? Czyli nie ma tu
obiektywizmu, czyli nie jest to nauka. A skoro nie jest to nauka, to jest to
religia, bo ona bada nasze wnętrze, naszego ducha, stopień jego przebudzenia, a
więc gotowość do obdarowywania miłością.
Gdybym badał poziom wiedzy, stopień przyswajalności przez mój
umysł – inteligencję, byłaby to nauka, może lekko subiektywna, bo na sobie
poprzez innych, ale badam tu zupełnie inną sferę, nie psychikę, nie umysł, nie
inteligencję, która jest mierzalna, lecz zupełnie inną sferę – ducha. Mądrość
jest przejawem przebudzenia, czyli odsunięciem się od wiedzy i od umysłu. I co
odkryłem? Że jestem ignorantem.
Bo po pierwsze: ludzie słuchając mnie, mojego gadania,
reagują różnie, lecz najczęściej są niechętni, czuję, że się im narzucam, czyli
nie jestem zbytnio mądry. Po drugie: do mądrego, do mistrza, ludzie sami
przychodzą, a głupiec wędruje po świecie, jak żebrak, jak sierota pragnący
uznania w oczach innych, w poszukiwaniu uczniów, lub choćby kogokolwiek, kto
wysłucha i doceni.
Gdy to zrozumiałem, wywnioskowałem, że wiatraki i drzewa są
mądrzejsze ode mnie, bo nie wędrują i są ciche. Gdy tego samego dnia, stanąłem
przed moim ulubionym drzewem, królem tutejszej puszczy, poznałem jego mądrość.
Mądrość przejawia się w ciszy, braku przywiązania do gadania, do poszukiwania
słuchaczy, do poszukiwania kogoś, kto by doceniał za cokolwiek.
Drzewa, wiatraki, chmury, słońce, czy zwierzęta o to nie
żebrzą, nie robią z siebie sieroty, by to wyszarpać, w gorączce, w biegu i w walce,
od innych.
Popatrzyłem na to drzewo i znalazłem w nim mądrość, właśnie w
ciszy. Mimo, że się nie narzuca, nie gada, nie obnaża się, ale za to kwitnie i
wydaje owoce nie dla poklasku, nie dla sukcesu, nie po to by wzbudzić
zainteresowanie i nie po to by je doceniono. Więc, nie jest to aktorstwem, grą,
chęcią bycia na scenie, tak jak u ludzi, jest mądre. Drzewo o to nie zabiega, a
to ma. To się czuje.
Tak, mądrość się czuje, a nie słyszy.
Znalazłem w nim wolność i znalazłem w nim ufność. Życie,
rzeczywistość, natura przynosi mu wszystko, co potrzebne, a ono nawet nie
prosi, nie walczy, nie robi żadnego nerwowego kroku, nie snuje żadnego planu.
Wie, ufa, że to się samo przydarzy. Przydarza się już siedemsetny raz pod rząd,
więć jak można nie ufać? A ludzie nie ufają.
Mądrość jest ukryta w ciszy. Mądrość to miłość, to sposób na
jej odnajdywanie, w drzewach, słońcu, a dzięki ich miłości i … w sobie.
Czyli jednak trochę pokrzepienia znalazłem w nim, i w
wiatrakach, i w słońcu, bo skoro byłem w stanie wykryć w nich mądrość, to, co
ją mogło w nich odnaleźć? Tak, moja własna, czyli moja wrażliwość na uczucia. I
chyba na tym polega jej odkrywanie: na odkrywaniu w ludziach, drzewach,
wiatrakach.
Czy powinienem się czuć pokrzepionym? Chyba nie, bo drzewa,
wiatraki nie poszukują, nie potrzebują pokrzepiania się, bo są silne, a tylko
słabi potrzebują pokrzepiania, potrzebują skądś czerpać energię … I to też
zrozumiałem, z obserwacji tego drzewa: dawanie krzepi, ufność krzepi, poczucie
wolności krzepi, miłość krzepi.
Tak, czas zapomnieć o wędrówce w poszukiwaniu czegokolwiek,
co krzepi, czas na wędrówkę bez celu, bez pytań, bez badań.
Liczy się tylko uważna obserwacja, a wszystko JEST.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane