Pewnego dnia, a było to po długo wyczekiwanej wiośnie i
wspaniałym lecie, przyszła niechciana jesień. Dlaczego jej nie chciałem? Bo
była zapowiedzią długiego czekania? Na co czekałem? Na następną wiosnę, na
następną nadzieję.
I tego właśnie dnia „coś” się wydarzyło. Nie, nikt mnie nie
potrącił, nikt mi niczego nie dał, żadnego kopniaka, nie zrobiłem jakiegoś
dobrego uczynku, nic „światowego” się nie wydarzyło, ot po prostu siedząc
gdzieś w polu, przy przydrożnym rowie, podjąłem decyzję, że … nie będę czekał
wiosny. Tuż po tej decyzji przyszła kolejna, większa: nie będę na nic czekał.
Zrobiło mi się lżej. Naprawdę. Nie spodziewałem się tego, że
się rozluźnię, że gdy przestanę czekać, to będzie mi łatwiej. Po prostu
dostałem dużo czasu. Sam go sobie dałem. Tylko to, nic więcej.
Niby nic, lub prawie nic, ale za tym to „coś”, szło dalej. To
tak jakby zamknął się jakiś krąg. Wydarzenia już nie czekały, bo ja nie
czekałem, szły jedno za drugim. Nie, nie, nie chodzi o świat, chodzi o te
wydarzenia, takie małe, prawie nic nieznaczące rzeczy, które dostrzegałem, które
– zacząłem dostrzegać, bo inaczej spojrzałem niż zwykle, bo pozwoliłem sobie na
zmianę, bo na nią się odważyłem.
Pojawił się przepływ, pojawiła się droga, po której te wydarzenia
maszerowały, a ja je obserwowałem. Właśnie tego dnia to się zaczęło, pojawił
się początek tej drogi, a właściwie najpierw ujrzałem jakiś niewidzialny
wcześniej zakręt, lub bardziej … To tak jakby jakaś przerdzewiała kłódka sama
spadła z jakichś tam wrót we mnie i nagle te wrota stanęły otworem. Nie, nie
otworzyły się same, ale teraz mogłem je otworzyć. Wystarczyło podejść, pchnąć i
zobaczyć, co jest za nimi.
Tak, od razu zdałem egzamin – nie czekałem, pchnąłem je i …
co zobaczyłem? Dalszą drogę. Nie jakiś kawałek asfalu do kolejnego zakrętu, czy
widoczne ślady kół wśród zaoranych, lub świeżo obsianych pól, zobaczyłem …
prawdę wiatraków.
Tak. Jest w nich prawda. Poczułem ją.
Otóż, siedziałem sobie w polu i przyglądałem się jak ludzie
uruchamiają wiatraki - wielkie, sięgające chmur postacie z rozpostartymi trzema
ramionami. Człowiek je uruchamiał i teraz, od tej chwili, musiały zaprzyjaźnić
się z wiatrem. Tak mi się wydawało, … że musiały, ale po chwili zrozumiałem, że
nie musiały, one z natury już były z nim zaprzyjaźnione … W tym momencie, ich
stwórca – człowiek, dawał im wolność. One były wolne, a to wiatr decydował, co
z nimi pocznie. Od tej chwili wiatr stawał się ich życiem, a one się temu
poddawały. Ta prawda, ich prawda, do mnie przyszła i nagle zrozumiałem, że
prawda wiatraków jest też moją prawdą. To była ta kłódka, spadła z łoskotem,
rozsypała się, a kolejny kawałek drogi nie miał już ochrony, nic go nie
zastawiało, padł jakiś mur.
To nie była jedyna ich prawda. Kolejna jest taka, że wiatraki
nie mają swojego planu życie. Mają plan nadany im przez człowieka, więc są jego
niewolnikami. Ich wolność jest ograniczona do planu: mogą się kręcić, mogą się
zatrzymać i ponownie ruszyć, lecz to nie one decydują, to plan ich twórców. Ich
wolność to poddanie się wiatrowi. Nie mogą się mu przeciwstawić, nie mogą go
ujarzmić.
Nigdy wcześniej coś takiego mnie nie dotknęło. Doznałem
jakiegoś przypływu energii, innego – jasnego spojrzenia na wszystko. Jeszcze
nie postawiłem pierwszego kroku na tej nowoodkrytej drodze, a już mnie
fascynowała, już mnie pociągała.
Lecz przyszło pytanie, a kto mi dał plan na życie? Kto
uczynił mnie takim jak … ? Kto uczynił mnie żebrakiem, sierotą, aktorem? Kto
jest moim panem, kto zabiera mi wolność?
I najpierw przyszła myśl, że to społeczeństwo, lecz, gdy się
dłużej przyglądałem wiatrakom, że … tak, dostałem od ludzi: matek, ojców,
dziadków, nauczycieli ciężary do niesienia, by być takim, a nie innym, by
pasować do obrazka jaki mi pokazano, do projektu (tak jak wiatraki), ale to ja
decyduję, czy te śmieci niosę, czy realizuję cudzy plan, czy poddaję się
wiatrowi - jak wiatraki.
Na horyzoncie pojawiły się ciężkie i ciemne chmury, wisiał
deszcz, a we mnie pełno słońca. Nagle uświadomiłem sobie, że jest we mnie
wiosna i lato, wszystkie pory roku. Nieźle, całkiem nieźle, jak na jedną
chwilkę przy wiatrakach i na jedną małą, wydawałoby się - nic nieznaczącą,
decyzję.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane