poniedziałek, 21 grudnia 2015

Prawda wiatraków

Pewnego dnia, a było to po długo wyczekiwanej wiośnie i wspaniałym lecie, przyszła niechciana jesień. Dlaczego jej nie chciałem? Bo była zapowiedzią długiego czekania? Na co czekałem? Na następną wiosnę, na następną nadzieję.

I tego właśnie dnia „coś” się wydarzyło. Nie, nikt mnie nie potrącił, nikt mi niczego nie dał, żadnego kopniaka, nie zrobiłem jakiegoś dobrego uczynku, nic „światowego” się nie wydarzyło, ot po prostu siedząc gdzieś w polu, przy przydrożnym rowie, podjąłem decyzję, że … nie będę czekał wiosny. Tuż po tej decyzji przyszła kolejna, większa: nie będę na nic czekał.

Zrobiło mi się lżej. Naprawdę. Nie spodziewałem się tego, że się rozluźnię, że gdy przestanę czekać, to będzie mi łatwiej. Po prostu dostałem dużo czasu. Sam go sobie dałem. Tylko to, nic więcej.

Niby nic, lub prawie nic, ale za tym to „coś”, szło dalej. To tak jakby zamknął się jakiś krąg. Wydarzenia już nie czekały, bo ja nie czekałem, szły jedno za drugim. Nie, nie, nie chodzi o świat, chodzi o te wydarzenia, takie małe, prawie nic nieznaczące rzeczy, które dostrzegałem, które – zacząłem dostrzegać, bo inaczej spojrzałem niż zwykle, bo pozwoliłem sobie na zmianę, bo na nią się odważyłem.

Pojawił się przepływ, pojawiła się droga, po której te wydarzenia maszerowały, a ja je obserwowałem. Właśnie tego dnia to się zaczęło, pojawił się początek tej drogi, a właściwie najpierw ujrzałem jakiś niewidzialny wcześniej zakręt, lub bardziej … To tak jakby jakaś przerdzewiała kłódka sama spadła z jakichś tam wrót we mnie i nagle te wrota stanęły otworem. Nie, nie otworzyły się same, ale teraz mogłem je otworzyć. Wystarczyło podejść, pchnąć i zobaczyć, co jest za nimi.

Tak, od razu zdałem egzamin – nie czekałem, pchnąłem je i … co zobaczyłem? Dalszą drogę. Nie jakiś kawałek asfalu do kolejnego zakrętu, czy widoczne ślady kół wśród zaoranych, lub świeżo obsianych pól, zobaczyłem … prawdę wiatraków.

Tak. Jest w nich prawda. Poczułem ją.
Otóż, siedziałem sobie w polu i przyglądałem się jak ludzie uruchamiają wiatraki - wielkie, sięgające chmur postacie z rozpostartymi trzema ramionami. Człowiek je uruchamiał i teraz, od tej chwili, musiały zaprzyjaźnić się z wiatrem. Tak mi się wydawało, … że musiały, ale po chwili zrozumiałem, że nie musiały, one z natury już były z nim zaprzyjaźnione … W tym momencie, ich stwórca – człowiek, dawał im wolność. One były wolne, a to wiatr decydował, co z nimi pocznie. Od tej chwili wiatr stawał się ich życiem, a one się temu poddawały. Ta prawda, ich prawda, do mnie przyszła i nagle zrozumiałem, że prawda wiatraków jest też moją prawdą. To była ta kłódka, spadła z łoskotem, rozsypała się, a kolejny kawałek drogi nie miał już ochrony, nic go nie zastawiało, padł jakiś mur.

To nie była jedyna ich prawda. Kolejna jest taka, że wiatraki nie mają swojego planu życie. Mają plan nadany im przez człowieka, więc są jego niewolnikami. Ich wolność jest ograniczona do planu: mogą się kręcić, mogą się zatrzymać i ponownie ruszyć, lecz to nie one decydują, to plan ich twórców. Ich wolność to poddanie się wiatrowi. Nie mogą się mu przeciwstawić, nie mogą go ujarzmić.

Nigdy wcześniej coś takiego mnie nie dotknęło. Doznałem jakiegoś przypływu energii, innego – jasnego spojrzenia na wszystko. Jeszcze nie postawiłem pierwszego kroku na tej nowoodkrytej drodze, a już mnie fascynowała, już mnie pociągała.

Lecz przyszło pytanie, a kto mi dał plan na życie? Kto uczynił mnie takim jak … ? Kto uczynił mnie żebrakiem, sierotą, aktorem? Kto jest moim panem, kto zabiera mi wolność?

I najpierw przyszła myśl, że to społeczeństwo, lecz, gdy się dłużej przyglądałem wiatrakom, że … tak, dostałem od ludzi: matek, ojców, dziadków, nauczycieli ciężary do niesienia, by być takim, a nie innym, by pasować do obrazka jaki mi pokazano, do projektu (tak jak wiatraki), ale to ja decyduję, czy te śmieci niosę, czy realizuję cudzy plan, czy poddaję się wiatrowi - jak wiatraki.

Na horyzoncie pojawiły się ciężkie i ciemne chmury, wisiał deszcz, a we mnie pełno słońca. Nagle uświadomiłem sobie, że jest we mnie wiosna i lato, wszystkie pory roku. Nieźle, całkiem nieźle, jak na jedną chwilkę przy wiatrakach i na jedną małą, wydawałoby się - nic nieznaczącą, decyzję.


Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane