Kiedyś w autokarze wiozącym nas do kolejnego celu kilkutygodniowej wycieczki po dalekim kraju, przysiadła się do mnie kobieta. Autokar był wielki, wycieczkowiczów garstka. Rozsiedli się więc z dala od siebie i … spali.
Ona do mnie:
- Wszyscy śpią. Zapłacili spore pieniądze i przegapiają
egzotykę, krajobrazy, prawdę tego kraju. Budzą się tylko, gdy przewodnik
oprowadza po zabytkach, a to, wg mnie, najmniej ciekawe. Ta duchowa atmosfera
nie jest zamknięta w murach – jest na wolności. Jest tu rozproszona między
jednym snem, a drugim, a oni śpią. Tylko ty nie śpisz, tylko ty jesteś uważny.
Łowisz ją.
Ale nie o tym miałam mówić. Sama jestem jedną z nich, mocno
śpiącą … chyba najmocniej. Od wczoraj jednak coś się zmieniło. Chciałabym o tym
opowiedzieć, właśnie tobie, bo takie mam wrażenie, że odkryłeś mój sekret,
wczoraj mnie zawstydziłeś. Nie, nie przed ludźmi. Nie przed tymi śpiącymi
ludźmi, lecz przed samą sobą. Tak, dobrze wiesz, że jestem … jestem pijaczką.
Niby jestem na wycieczce, ale uciekam. Niby słucham, niby kręcę się wśród
ludzi, niby jestem obecna, ale jednak uciekam. Niby pomagam ludziom, ale nie
potrafię pomóc samej sobie. Wiesz, jestem … psychologiem. Aleeee … nie o tym
miałam mówić.
Od wczoraj coś się zmieniło. Dzięki tobie, dzięki twojemu
spojrzeniu. Spojrzałeś na mnie akurat wtedy, gdy chciałam ukryć butelkę przed
ludzkimi spojrzeniami. Właśnie wtedy ją zobaczyłeś. Byłam wściekła, ale jakoś
to powściągnęłam. Czułam, że odkryłeś moją prawdę. Wiem, bo ty patrzysz jakoś
inaczej. Czuję, że zaglądasz od razu w ludzką duszę. Wściekłam się po raz drugi
na ciebie, a pierwszy raz, gdy przypadkiem podsłuchałam twoją rozmowę z Ulą.
Szłam za wami i podsłuchałam jej skargę na życie, na toczącą ją chorobę i twoją
metaforę, której użyłeś. Powiedziałeś jej wtedy: „Jesteś rybą, taki jest twój
znak zodiaku, lecz pływasz w akwarium, nie w oceanie. To jest przyczyna twojej
choroby. Ty i twój mąż zbudowaliście akwarium. Jego zazdrość zamknęła cię w
nim, a ty tylko pozornie, tak na powierzchni, z tym się zgodziłaś. Marzysz o oceanie,
lecz obijasz się ciągle o szyby akwarium.”
Wściekłam się na ciebie. O mało nie wybuchłam, chciałam ci
wygarnąć: „Jakim prawem zabierasz mi klientkę. Przecież to ja mam kwalifikacje,
a ty kim jesteś?” Szłam za wami i o mały włos nie skoczyłam ci na plecy z
pięściami by cię porządnie obić. Wiem, że zrobiłabym pośmiewisko z siebie i
jeszcze gorzej, obnażyłabym, kogoś, kto podsłuchuje cudze rozmowy. Wtedy, to
jakby czując, że skupiam na tobie uwagę, odwróciłeś się, nasze spojrzenia się
spotkały i … zadrżałam. Poczułam, że masz nade mną wielką przewagę. Nie
wiedziałam, co to jest. Cały dzień, chodziałam za tobą, obserwowałam cię i
próbowałam cię przeniknąć, jaka jest twoja tajemnica. Wtedy poczułam się taka
mała … jak zwykle. Bezradna, mała, nic nierozumiejąca. Poczułam się panią
psycholog, która nie rozumie innych ludzi. Jedna twoja metafora z tym akwarium
i oceanem, rozwaliła całą moją psychologiczną wiedzę i była więcej warta od
dwudziestu pięciu lat mojej praktyki. I połączyłeś tu dwie rzeczy: chorobę
ciała i psychikę. Poczułam się taka mała, że chciałam się upić, lecz nie było
okazji, by wyciągnąć mojej piersiówki. Zawsze używałam jej w nocy, gdy byłam
sama ze sobą, lecz teraz przy ludziach nie odważyłam się.
Szłam za tobą. Widziałam jak robisz zdjęcia ludziom, nie
murom, jak roztkliwiasz się nad kwiatkami i liściami, jak przyglądasz się
drzewom, jak unikasz rozmów z ludźmi i przede wszystkim, że jesteś trzeźwy.
Tak, trzeźwy. Inaczej trzeźwy niż ja, inaczej niż ci wszyscy ludzie.
Od wczoraj wiele się we mnie zmieniło. Szłam za tobą, a ty
rozmawiałeś z Ulą. Powiedziaełeś jej kilka zdań, za które byłam wściekła. Później
przy alkoholu ze sama sobą zrozumiałam, że ty nie jesteś psychologiem, a
powiedziałeś jej rzeczy w samo sedno. O jej mężu i niej. Zastanawiałam się cały
czas, skąd to wiesz, skąd twoja wiedza. Nie byłam jednak całkiem pijana.
Butelka była za mała, a nie miałam kolejnej. Właściwie to w ogóle nie byłam
pijana. Alkohol tym razem nie oddalił mnie od tego, od czego chciałam uciec –
od myśli. Wręcz przeciwnie, myśli tak mnie męczyły, jak nigdy dotąd. Stanęłam w
pewnej chwili na balkonie i chciałam tamtędy od nich uciec, skoczyć w dół,
prosto do hotelowego basenu, ale poczułam się tak zmęczona, że nie mogłam
pokonać barierki. Ponadto umiałam pływać i pewnie bym się uratowała. Wolałabym
by pod spodem był twardy chodnik, ale cóż … Byłam tak zmęczona, że zasnęłam na
balkonie.
Obudziłam się zmarznięta w środku nocy, bo to przecież zima,
choć w ciepłym kraju. Byłam zmarznięta, ale chyba trzeźwa i … rozumiejąca. To
się w końcu zmieniło. Tylko to. Zrozumiałam, że alkohol był ucieczką nie od
myśli, lecz od samej siebie. Tak, poczułam, że oprócz głowy jest coś jeszcze.
Tak, Indie, to dobre miejsce na takie odkrycia. Moje myśli były przebiegłe,
próbowały ukryć prawdę, której dociekałam od dzieciństwa, że to one nie są …
mną.
Ty musiałeś odkryć we mnie pijaczkę, by mną to wstrząsnęło,
musiałeś opowiedzieć Uli o oceanie, bym mogła odkryć to, iż też jestem
zamknięta … w butelce, że sama się tam zamknęłam, a przecież wokół czeka na
mnie ocean. Też jestem rybą, ptakiem, a wokół tyle przestrzeni, a ja jestem
zniewolona. Samą siebie zniewoliłam.
Teraz rozumiem, dlaczego moi klienci, klienci pani psycholog,
przychodzili do mnie od kilkunastu lat i nie mogłam im pomóc. Rozdrapywałam ich
rany, bo nie przestałam rozdrapywać swoich. Nie mogłam im pomóc, bo nie
pomogłam wcześniej sobie samej. Nie byłam swoim własnym przewodnikiem, jak
mogłam być mistrzem dla nich? Iniwersytety dają wiedzę, a nie dają prawdy, nie
pomagają jej odkrywać. Mój papier, to tylko papier – świadectwo wchłonięcia
bzdur o świecie, o ludziach, o nas samych. Wiedza, to nie prawda. Wiedza to
tylko magazyn pełen śmieci, a nie ma w nim współczucia, miłości, zrozumienia
siebie i innego człowieka. Więc, nie mogłam im dać tego, czego sama nie miałam,
zrozumienia samej siebie. Jak mogłam zrozumieć kogokolwiek, nie mogąc zrozumieć
samej siebie?
To takie proste i chyba tylko dlatego, takie trudne. Tylu klientów
do mnie przychodzi właśnie z tym problemem i nie rozumieją, że sami się
zamknęli w butelkach, w akwariach, w murach i że trwają tam latami, z jednego
prostego powodu: bo nie mogą, albo nie chcą zrozumieć, że to nie świat jest ich
wrogiem, nie inny człowiek, nie Egzystencja, lecz ich własna myśl, która udaje
ich samych. Przebiegle ukrywa prawdę tworząc problemy i próbując je
rozwiązywać. Tym się zajmujemy całe życie przegapiając je. Nie mamy czasu na
nic innego, bo zajmujemy się walką z cieniami, bo uciekamy od samych
siebie.
Teraz rozumiem, że musiałam sięgnąć dna. Dno jest potrzebne
jako grunt, od którego można się odbić. Cierpienie jest dobre, dlatego, że masz
szansę dzięki niemu odkryć, iż jest coś więcej, nie coś więcej z tego świata, jest
coś więcej z prawdy, jest coś więcej z ciebie, jest coś prawdziwego w tobie,
nie myśl, lecz coś, czego nie można z nią identyfikować – prawda. Prawda nie
jest myślą.
No i wyspowiadałam się przed tobą. Lżej mi na sercu i w
duszy. W ogóle jest mi bardzo lekko.
Nie przyszłam by cię wysłuchać, byś mi udzielił rady. Dziękuję,
że mnie wysłuchałeś i to właściwie wszystko. – i poszła na swoje miejsce w
autokarze.
Nie wypowiedziałem żadnego słowa, nie wykonałem żadnego
gestu, a jednak wiele się zmieniło, nie tylko w pijaczce, ale we mnie i wokół.
Pozornie nic się nie zmieniło w świecie: autokar nadal podążał
w stronę Himalajów, wszyscy nadal spali, wokół panowała ta sama atmosfera, a
jednak …
Tak, gdy nie ma w nas prawdy, to nie ma niczego.
Piotr Kiewra