19. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Przyjechałam w Tatry psychicznie zmęczona, napięta, bo wokół i we mnie wiele się działo. Poszłam więc byle gdzie, aby ścieżki były proste i aby na nich wytrząść to, co tu przytargałam. Szłam więc po bruku w stronę Kondratowej, ale bruk niewiele pomógł. No to poszłam wyżej na Przełęcz pod Kopą Kondracką i Kopę, bo może wysokość … pomoże. Ale gdzież tam … i nagle …
Jestem u góry i patrzę na ścieżkę, która mnie tu przyprowadziła. No i co widzę? Kręte ścieżki życia! Tak, patrzę z góry, z tej perspektywy to świetnie widać – ta ścieżka jest niezwykle zakręcona … dosłownie zakręt za zakrętem. Właśnie tak wygląda moje życie.
Patrzę, przyglądam się, no i … zrozumiałam, po co ścieżki są kręte. Po to, by się łatwiej wspinać, po to, by wspiąć się na tyle wysoko, by zrozumieć.
Tak, ścieżki życia są tak kręte, by wyżej wejść po drabinie zrozumienia. To tak jak w górach! Nie da się na skróty.
Życie to góry, a góry to życie!
No i lżej mi. Całkiem lekko …
…
Nieznajomość gór może ludzi gubić i w wielu przypadkach tak było, lecz tym razem nieznajomość gór uratowała młodą dziewczynę. A było to tak ...
Dla kogoś, kto jest w depresji cierpliwość i wytrwałość to dość odległe rzeczy. Dla takich ludzi łatwiej dojść do dolinek, niż wdrapać się na dość odległe i trudniej dostępne szczyty. Natomiast, gdy ktoś jest zdesperowany, to zrobi „wszystko” ... ta dziewczyna była zagubiona i zdesperowana, nie znała gór, więc musiała zapytać kogoś o drogę do zguby ... no i spotkała mnie, hihi.
Otóż w drodze do Kuźnic pyta mnie, gdzie tu jakaś najbliższa, wyższa górka, a ja widzę, że coś jest nie tak. Odkryłam jej plan. Tak mi podpowiedziała intuicja, jej oczy, postawa i serce.
Podpowiedziały też, by nie pocieszać, lecz by popychać ku krawędzi ... no i ja ją prowadzę na ścieżkę nad Doliną Bystrej z Przełęczy pod Kondracką Kopą do Kasprowego. To jedna z najpiękniejszych ścieżek, jakie znam w Tatrach, ale tym razem zamiast kontemplacji … ta ścieżka i ja mamy misję …
I, jak zwykle, znowu uciekam się do "kłamczuchowania". Zmyślam, że rzucił mnie chłopak parę lat temu, a teraz zostawił mnie mąż i zabrał mi dzieci, i jeszcze tam wiele innych rzeczy …
- A właściwie … - mówię jej: - To przyszłam w te góry … może mi pomogą rozwiązać moje problemy … może rzucą w przepaść i … będzie spokój. - i faktycznie chodzę blisko krawędzi, a dziewczyna … aż drży o mnie i próbuje mnie przekonać, że życie ma sens, że będzie lepiej i że na pewno spotkam kogoś, dla kogo warto będzie żyć. Tyle nawymyślała rzeczy, dla których warto żyć, a ja cały czas balansuję na krawędzi, a ona cały czas o mnie walczy.
Siadam gdzieś na skałkach, nogi spuszczam w przepaść ku Dolinie Bystrej, oczy zasłaniam dłońmi, niby płaczę, a w duchu się śmieję do łez … a ona mnie trzyma za „szmaty” i mi mówi, że mnie nie puści …
A w końcu coś postanawiam i mówię do niej:
- Dobrze, zrzuciłam te wszystkie problemy w przepaść. Teraz będę sama … po co mi ciężary … jacyś tam faceci, dzieci? Chcę być wolna … chcę prowadzić piękne życie, cieszyć się wolnością, górami i śmiać się z krętych ścieżek życia …
Ten plan tak spodobał się dziewczynie, że przyjmuje go za swój.
Patrzę na nią przez moje łzy udawanej rozpaczy (czyli śmiechu, hihihi) i widzę, że jej kręte ścieżki życia się wyprostowały, przy moich jeszcze bardziej krętych.Jej oczy się zaśmiały.
Gdy jesteśmy z powrotem w Kuźnicach, dziewczyna wyznaje mi swój niewykonany plan i ze śmiechem przez łzy, opowiada mi o tym, że szukała wyższej i odpowiedniej górki, by się rzucić w przepaść … no i spotkała mnie i … zobaczyła bezsens tego planu. Przy okazji się naśmiała. Na pożegnanie przytuliłyśmy się do siebie i ona mówi mi, że dzięki mnie znalazła lekarstwo na kręte ścieżki życia: „Tatry, przepaści i drugi człowiek nad krawędzią, człowiek, który też ma kręte ścieżki, też ma pod górę, a jednak odnajduje prostszą drogę, drogę wolności, drogę niezależności od przywiązań do innych ludzi i do problemów ... To mi bardzo pomogło”.
Gdy jesteśmy z powrotem w Kuźnicach, dziewczyna wyznaje mi swój niewykonany plan i ze śmiechem przez łzy, opowiada mi o tym, że szukała wyższej i odpowiedniej górki, by się rzucić w przepaść … no i spotkała mnie i … zobaczyła bezsens tego planu. Przy okazji się naśmiała. Na pożegnanie przytuliłyśmy się do siebie i ona mówi mi, że dzięki mnie znalazła lekarstwo na kręte ścieżki życia: „Tatry, przepaści i drugi człowiek nad krawędzią, człowiek, który też ma kręte ścieżki, też ma pod górę, a jednak odnajduje prostszą drogę, drogę wolności, drogę niezależności od przywiązań do innych ludzi i do problemów ... To mi bardzo pomogło”.
Nie mogłam jej się przyznać do moich niecnych kłamstw ... wiec spowiadam się z nich tu w pamiętniku. Hihihihi.
Piotr Kiewra