„Pewien
człowiek miesiącami siedział w tym samym miejscu i nic innego nie robił.
Wszyscy miejscowi mieli go za szaleńca. Pewien podróżnik jednak postanowił
poznać go bliżej. Zapytał: - Co robisz? - Patrzę na pola. - A co robisz poza
tym? - A czy to nie wystarczy, by zrozumieć sens życia?”
Khalil Gibran
Nie wie, czy były to dwa, czy dziesięć, lub więcej okrążeń
ronda, ale gdy się zorientował, iż jeździ w kółko, zapytał sam siebie: - Do
cholery, co się ze mną dzieje? Muszę coś postanowić, bo zwariuję. Muszę coś
zrobić, nie mogę się kręcić ciągle w kółko. No dobrze, potrzebuję … Już wiem! Jadę!
Pojadę, mimo, że nadciąga burza.
Droga sama go doprowadziła w miejsce, które zawsze go
przyciągało, gdy zawieszał się, gdzieś na ścieżkach życia.
Z dala wypatrzył swoją ulubioną ławkę. Była pusta. – To
dobrze. – przebiegło mu przez myśl.
Wjechał więc czym prędzej na parking, lecz nie wysiadł,
postanowił przeczekać deszcz i burzę. Oparł ręce na kierownicy swojego
czerwonego Ferrari, patrzył jak na szybę spadają krople deszczu, jak spływają
po niej w dół. Było ich coraz więcej, były coraz większe i spływały coraz
szybciej, i szybciej, i szybciej. Gdzieś w oddali słyszał grzmoty, były coraz
bliższe i bardziej głośne. Kilka razy rozbłysło światło i odbiło się w
tysiącach kropel na szybie. Zamknął oczy. Po chwili krople zaczęły znikać,
odgłosy burzy zaczęły się oddalać …
Wysiadł, zamknął pilotem samochód. Odszedł kilka kroków, lecz
zawrócił, by zrzucić z siebie marynarkę. Zdjął też krawat, rozluźnił koszulę, podwinął
rękawy. Teraz był gotów.
Jeszcze raz spojrzał na swoją ławkę i ruszył ze wzrokiem
skierowanym cały czas w jej stronę. Minął kilka parkowych alejek, pozostała mu
jeszcze ostatnia kępa krzewów. Gdy znalazł się za nią i ukazał się cel jego
marszu, stanął jak wryty. Na ławce ktoś siedział.
– Skąd on się tu wziął? Chwilę temu było tu pusto. A niech to
… - zaklął z cicha.
- No dobrze. Idę, siadam. Nieznajomy zaraz odejdzie. – z
nadzieją powiedział pod nosem. W międzyczasie przyjrzał się temu człowiekowi. Był
to starszy mężczyzna o dłuższych, siwych, przerzedzonych już wiekiem włosach,
ułożonych raczej rękami, niż grzebieniem.
Na twarzy kilkudniowy, również siwy
zarost. Na sobie miał stare, znoszone, ubranie, koszulę, krawat, na nogach nie
pasujące do niczego, lecz równie znoszone jak cała reszta, jaskrawo czerwone
buty. – Żebrak. – stwierdził.
Twarz żebraka była pogodna, bez widocznego uśmiechu, ale było
w niej coś takiego jak uśmiech, bardziej się go czuło, niż widziało. Oczy
zapatrzone w dal, nieruchome. Wyglądał jak figura z wosku.
Usiadł na przeciwnym krańcu ławki. Widział tylko żebraka, nie
zwrócił zaś większej uwagi na to, co się działo za nim, w parku. Jego ławka, to
tylko jedna z wielu ławek rozmieszczonych wśród drzew, krzewów, trawników, klombów
z kwiatami. Wszystkie pozostałe też były
zajęte. Siedziały tam kobiety z dziecięcymi wózkami przed sobą, starsze panie
zapamiętale o czymś rozmawiające, panowie z gazetami w dłoniach, na innych zaś pary
zakochanych zapatrzone w siebie oraz młodzież skupiona na ekranach swoich
telefonów. Na trawnikach wesoło bawiły się dzieci, zaś alejki pełne były
spacerowiczów.
Lubił tę właśnie ławkę, bo z niej rozciągał się widok na
leżące już poza miastem łąki i jeszcze bardziej odległe, różnokolorowe pola.
Siadał zawsze tyłem do parku, ku polom i łąkom. Jego wzrok gubił się gdzieś tam
wśród nich, nie skupiając się na czymś konkretnym, ani na kwiatach, ani na
ptakach, tych w powietrzu i tych brodzących po łąkach. Takie zapatrzenie, takie
zniknięcie w tych przestrzeniach przynosiło mu ulgę. Tu odnajdywał ukojenie, tu
wracał mu spokój, tu - przynajmniej na chwilę - przestawał się kręcić jak na
karuzeli.
Karuzela życia zmęczyła jego ciało, zmęczyła jego umysł, czuł,
że kręci się w kółko, że powtarza te same słowa, te same czyny, te same cele,
że się nie rozwija, a mimo to czas pędzi coraz szybciej, a coraz mniej w nim
entuzjazmu, wiary w sens życia. Wszystkie drogi, które znał, ale również te,
których nie poznał, zdawały się prowadzić w ślepe uliczki. Dlatego bał się
skrzyżowań i rond życia, bo nie chciał już decydować, nie chciał już wybierać
dróg, już nie wierzył, już nie był
zaciekawiony.
Tak, ciekawość go opuściła, a na jej miejsce przyszła nuda.
Nic nie pomagało, by wróciła ta dziecięca ciekawość, którą jeszcze pamięta: ani
podróże, ani nowe relacje, ani coraz większe pieniądze, coraz większe znaczenie,
sukcesy, popularność – nic. Myślał, czytał, szukał, upijał się, próbował szukać
inspiracji w pismach, w biografiach wielkich ludzi, w rozmowach z przyjaciółmi,
ale mimo wszystko karuzela przyspieszała.
Jedyne chwile wytchnienia pojawiały się tutaj. Nie rozumiał
tej siły, która go tu przyciągała, ale gdy się pojawiała poddawał się jej bez
wahania. Dzisiaj też się nie zawahał.
Zapadł w typowe dla tego miejsca zamyślenie, ale w pewnym
momencie, wrócił do ławki i nieznajomego człowieka, spojrzał ponownie w jego
twarz, w jego oczy i dojrzał w nich łezki. I pomyślał sobie: - Ludzie są bardzo
nieszczęśliwi, użalają się nad sobą, płaczą, gubią sens życia i stają się
żebrakami. Nie jest ze mną jeszcze tak źle. - pojawiło się w nim współczucie i
postanowił go zapytać. – Co cię tak smuci, czemu płaczesz?
Żebrak odpowiedział:
- Skąd wiesz, że płaczę? Współczujesz mi, bo zobaczyłeś łezkę
w moich oczach, ale skąd wiesz, że to łezka smutku, skąd ty to wiesz?
A może to łza z zupełnie innego świata, świata, którego nie
znasz. Patrzysz i widzisz poprzez swój świat. Osądzasz ten mój, poprzez swój
smutek, swoje cierpienie. Chociaż
pozornie patrzymy na te same łąki i pola, ale widzimy zupełnie różne łąki i
pola. Skąd wiesz, że moje i twoje łzy są z tych samych światów? – zapytał
żebrak.
- Nie wiem tego. – odpowiedział zakłopotany. Nie spodziewał
się usłyszeć rzeczy, których nie rozumiał, zapytał więc żebraka ponownie:
- Czym się różnią nasze łzy? Czym się różnią nasze światy?
- Twoje łzy są łzami smutku, nieszczęścia, strachu, moje
zachwytu. Twój świat to jest twoje myślenie i myślisz, że wiesz jaki jest mój
świat, lecz nie wiesz, bo ze świata myśli nie możesz niczego zrozumieć, poza
zrozumieniem, które w końcu do ciebie przyszło, że … nic nie wiesz. I dlatego
tu trafiłeś, do bramy, przez którą masz szansę wejść w te pola i łąki … i
zrozumieć.
Twój świat jest w głowie, mój w sercu i jeszcze głębiej, oto
czym się różnią. W twoim świecie jest smutek i strach, jest cierpienie, jest
błądzenie, w moim zachwyt, a jego źródłem, to czego szukasz i nie możesz
znaleźć. – i ta odpowiedź jeszcze bardziej go zaskoczyła. Poczuł, że żebrak zna
wszystkie jego tajemnice, zna źródło jego cierpienia. Poczuł wielką ufność,
bezgraniczną ufność do niego.
Natychmiast zniknęło pytanie: skąd ty to wiesz, a w jego
miejscu pojawiła się chęć nauki, chęć wysłuchania wszystkiego, co żebrak mu
powie. Powiedział więc:
- Tak masz rację, boję się. Szukam i nie mogę znaleźć
miłości. Szukałem szczęścia i już wiele razy wydawało mi się, że mam je na
wyciagnięcie ręki, tuż, tuż, ale okazywało się być kolejnym mirażem. Lękam się
stawiać sobie kolejne cele, bo teraz już wiem, że za nimi kryją się kolejne
rozczarowania, lękam się swoich pragnień, bo po tym całym kręceniu się w kółko,
pojawia się jeszcze więcej strachu i pojawia się niewiara, pewność, że idę
fałszywą drogą, że nie znam podstawowej prawdy – prawdy o sobie, że cała moja
wiedza jest nic nie warta i że nie ma ratunku, że nie ma nadziei na zmianę, na
zniknięcie cierpienia.
Tak, pomyślałem, że jesteś żebrakiem, lecz teraz zastanawiam
się, kto z nas dwóch, nim jest – przecież to ja żebrzę o pomoc w zrozumieniu, to
ja żebrzę o ulgę w cierpieniu.
Tak, pomyślałem, że jesteś żebrakiem, bo osądziłem cię przez twój
strój, porównałem go ze swoim. Teraz jest mi wstyd, bo to nie strój, decyduje o tym do jakiego świata człowiek
należy, lecz zupełnie coś innego. Może decydują o tym nasze pragnienia, czego
oczekujemy od świata, od ludzi. A może to bezinteresowność wskazuje, kto z nas
dwóch, jest żebrakiem? Teraz dopiero zrozumiałem, że nawet mój ubiór świadczy,
że nie jestem całkiem bezinteresowny.
Mogę dużo mówić, zadawać wiele pytań, ale mam wrażenie, iż ty
znasz wszystkie moje pytania, a najważniejsze, iż poczułem, że stanąłeś na
mojej drodze nie przypadkiem, że masz dla mnie światło, że nauczysz mnie
kochać, że dasz mi wskazówki. Możesz mi pomóc? Pomożesz mi odnaleźć drogę? Chcę
przestać cierpieć, chcę przestać się bać. Naucz mnie kochać, bo czuję, że
miłość jest tu kluczem.
- Tak, przyszedłem tu, bo wiem, że jesteś gotowy, by
odkrywać, by się otworzyć, by zrozumieć. Twoje cierpienie cię tu
przyprowadziło.
Wiedz jednak, że niczego nie mogę zrobić za ciebie, mogę ci
jedynie pozwolić pójść po moich śladach. Dlatego pytam: Czy jesteś gotów na
trudną i niebezpieczną wspinaczkę, najtrudniejszą w twoim życiu?
Ta pełna niebezpieczeństw ścieżka sprawi, że będziesz musiał
pozostawić wiele rzeczy, wszystko, czego się nauczyłeś, wszystkie twoje maski,
ubezpieczenia, wygody, przekonania. Wszystko.
Zdziwisz się, ale łatwiej ci będzie porzucić swojego ojca
i matkę, swoje własne dzieci, niż swój smutek, swoje nieszczęście, najbliższych
ci towarzyszy – tych będziesz musiał zabić.
Czy jesteś na to gotów?
Czy jesteś gotów przestać szukać miłości, przestać oceniać,
przestać gadać, przestać walczyć, przestać być żebrakiem i niewolnikiem?
Czy jesteś gotów stać się odpowiedzialnym za wszystko czego w
życiu doświadczasz?
Czy jesteś gotów, by przestać oczekiwać, by przestać pragnąć,
czy jesteś gotów by stać się w pełni bezinteresownym?
Czy jesteś gotów milion razy przegrać, by w efekcie doznać
największej w życiu porażki, przegrać swoje własne imię i całkowicie o nim
zapomnieć?
I zapamiętaj – z tego wszystkiego nie będziesz miał żadnych
korzyści, nie pozostanie ci nic, co mógłbyś uznać za swoje, odejdziesz z
zupełnie pustymi rękami, z wielką pustką w głowie i sercu, ale uwierz, że
właśnie dla tej pustki warto to zrobić.
Uwierz, stracisz wszystko, nic nie zyskasz, ale warto. Nie
dostaniesz nic, nic prócz zrozumienia. I to zrozumienie jest wszystkim, jest
miłością. Tak mówię, bo sam doświadczyłem.
Chcesz tego?
Pamiętaj, że drogi powrotnej nie ma, bo nikt kto stracił
siebie, nigdy nie zapragnął, by wrócić. U ciebie też tak będzie.
Jeszcze raz pytam: jesteś gotów?
- Jestem. Tak, jestem.– odpowiedział ze łzami w oczach, a one
były świadectwem odwagi, odpowiedzialności, determinacji, a przede wszystkim
zaufania.
Żebrak przez kilka chwil nic nie powiedział, tylko patrzył w
dal, na łąki i pola, tak jakby dziękował im za to, iż może przekazać dalej to,
co kiedyś otrzymał. W końcu powiedział do siedzącego obok mężczyzny:
- Popatrz na te łąki i pola. Przypatrz się im dłużej. Co
widzisz?
Mężczyzna wpatrywał się bardzo intensywnie przez dłuższy
czas, w myślach zgadywał, co takiego miałby zauważyć i już chciał coś
powiedzieć, lecz żebrak zasłonił mu usta palcami. Mężczyzna nadal się
wpatrywał, lecz coraz bardziej zmęczony w końcu przestał się zastanawiać i po
prostu obserwował. Wtedy żebrak zezwolił mu mówić:
- Nic. Cisza. Oto co widzę!
Żebrak patrzył uważnie na swego rozmówcę, jednak bardziej
chyba do jego wnętrza, niż na jego twarz, oczy, postawę. Później powrócił
wzrokiem i uwagą do łąk i pól i nie przerywając tego, zaczął mówić. Mówił
powoli, bardzo powoli. Słowa sączyły się pięknie, wolno - jak żywica z
rozgrzanego słońcem pnia sosny.
- Niczego nie mogę cię nauczyć. Jedyne czego mogę cię
nauczyć, to obserwować łąki i pola. Obserwuj je więc od dziś. Przyjdzie taki
czas, że obserwując, odkryjesz, ale nie tam – wśród łąk i pól, ale w miejscu w
którym się nie spodziewasz. Odkryjesz wielką przestrzeń, odkryjesz rzeczy nie z
tego świata, odkryjesz to, co jest bardzo blisko, zawsze jest przy tobie i
zawsze tam było, lecz nie widziałeś, bo spałeś, bo byłeś nieobecny. Obserwuj
razem ze mną. Tego mogę cię nauczyć. – przerwał by spojrzeć na mężczyznę. Po
dłuższej chwili znowu mówił:
- Tak. Zauważ, gdy przestałeś myśleć, zacząłeś odczuwać. I
zawsze tak jest, gdy porzucisz umysł, czujesz, że przychodzi do ciebie prawda,
a ona przychodzi z pustki i z ciszy. Nie idą za nią żadne słowa.
Już jesteś gotów do odkrycia prawdy o miłości.
Otóż nie mogę cię nauczyć kochać, bo ty tak, jak każdy
człowiek, jak każda istota, masz potencjał by kochać, lecz do tej pory głowa
przesłaniała ci miłość, tak jak chmura przesłania słońce.
Gdy nauczysz się patrzeć na łąki i pola, przyjdzie
zrozumienie, przyjdzie miłość. Nie możesz kochać głową, bo miłość nie jest w
głowie, lecz w sercu, a ty do tej pory próbowałeś kochać głową. Pomyliłeś współczucie
z miłością. Prawie wszyscy ludzie to robią.
Jeśli ktoś cię nie kocha, to jedyny problem jaki istnieje
jest w tobie, ponieważ nie możesz odkryć w kimś miłości, jeśli nie odkryłeś jej
w sobie. Jeśli ją odkryjesz i prawdziwie pokochasz, zostaniesz pokochany,
dlatego że nikt nie będzie się jej w stanie oprzeć. Nikt, żadne stworzenie,
żadna skała, żaden ptak, ponieważ prawdziwa miłość nie jest współczuciem, nie
jest czymś oddawanym za coś, jest czymś bezinteresownym. Nie musisz czekać,
szukać jej, bo już ją masz. Ona jest. Ty się stajesz miłością. Póki tego nie
zrozumiesz, to szukasz, a póki szukasz, to cierpisz, póki nie zrozumiesz, to
cierpisz.
Nauczyłeś się współczuć, wydaje ci się, że kochasz, ale
zauważ, że łatwiej jest ci współczuć ludziom nieszczęśliwym. Oni, tak jak i ty,
od dziecka nauczyliście się żebrać o współczucie. Współczujesz i wydaje ci się,
że kochasz, ale ten, komu współczujesz, oddaje ci swoje nieszczęście, swój
smutek, a ty nie możesz go uszczęśliwić swoim współczuciem. To fałszywa miłość.
Współczucie jest brzydkie.
Możesz współczuć tylko po to, by prowadzić poprzez cierpienie
do zrozumienia, by pomóc się rozwijać. Jeśli pomagasz, a ta osoba się nie
rozwija, to może oznaczać, iż pracujesz z osobą, która nie jest gotowa na zmiany,
za mało się nacierpiała, albo wręcz chce cierpieć, zabiega o współczucie, bo
również tak jak ty, kojarzy sobie miłość ze współczuciem. Wydaje się jej , że
ktoś kto współczuje jej, to ją kocha, a tak nie jest. Ktoś kto jest
nieszczęśliwy, komu współczujesz jest dla ciebie atrakcyjny, bo przyjmuje to
współczucie i dobrze się z tym czuje. To pasie twoje ego, ty się też dobrze
czujesz, bo masz poczucie dobrze spełnionego obowiązku, robisz się
współczujący, ale tak naprawdę nic dobrego nie zrobiłeś. Wydłużyłeś tej osobie
tylko jej cierpienie, i swoje również, bo jesteś w fałszywym świecie. Tylko
poprzez prawdziwą miłość, dawanie prawdziwej energii, kochasz. Poprzez
współczucie stajesz się dla kogoś atrakcyjny, bo ci od razu odpłaca tym, czego
oczekujesz, jest wdzięczny za okazane mu współczucie. Poprawiłeś mu
samopoczucie, więc jest wdzięczny, ty się lepiej czujesz.
Natomiast ktoś kto cię
naprawdę kocha – póki nie rozumiesz, czym jest miłość, jest dla ciebie nieatrakcyjny,
dlatego, że w żaden sposób nie poprawia ci twojego samopoczucia. Chce byście
pomilczeli razem, a poza tym niczego nie oczekuje, nawet wdzięczności. Po
prostu ta osoba jest.
Ktoś kto cię kocha, jest dla ciebie nieatrakcyjny jeszcze z
innego powodu, mianowicie jeśli cię kocha, to ty go nie zauważasz, ponieważ nie
zagląda ci w oczy, woli byście razem patrzyli na księżyc, na gwiazdy, czy w
słońce, nie mówi ci, że cię kocha, nie prawi komplementów, bo nic od ciebie nie
chce, jest bezinteresowny. Natomiast, ci którzy ci współczują, mówią że kochają,
a to zaspokaja twoje ego, cieszysz się tym. Im więcej mężczyzn, czy kobiet tak
współczuje, tym wolniej się rozwijasz, bo komplementy, to pozorne powodzenie,
pasie twoje ego, odczuwasz przyjemność z bycia zauważanym, pożądanym, czujesz
się atrakcyjny. Dla ciebie natomiast to nic dobrego. Te chwilowe przyjemności,
czyli nadmiar współczucia, sprawiają, że stoisz w miejscu, że coraz bardziej
się zamykasz na prawdziwą miłość, bo wszędzie widzisz „płytkość”, coraz
trudniej spotkać „głębię”. A wiedz, że spotkanie „głębi” polega na twoim
otwarciu się na „głębię”. Ona w tobie już jest i jest w twoim otoczeniu, lecz
boisz się jej, odrzucasz, bo pozornie jest dla ciebie nieatrakcyjna. Tak,
„głębia” z pozoru jest nieatrakcyjna.
Nie widzisz tego, że ktoś cię kocha prawdziwą miłością, bo
tego się nie widzi, lecz czuje, a ty nie potrafisz odczuwać, nie ufasz mu, nie
wierzysz w to, że cię kocha, bo jak może cię kochać i ci tego nie mówić, jak
może nie zaglądać ci w oczy, jak może nie żebrać? Ale nie możesz tego
zrozumieć, bo sam nie kochasz, bo nie wiesz, że miłość taka właśnie jest, że
jest bezinteresowna, i że tego, ten ktoś ci nie musi mówić. Bo po prostu kocha.
Niczego od ciebie nie oczekuje, a ty chcesz by od ciebie oczekiwano, chcesz by
się z tobą wiązano, by się tobą opiekowano, by ci współczuć.
Dlatego, osoba która ci współczuje, jest dla ciebie
atrakcyjna. Ktoś kto cię naprawdę kocha jest dla ciebie nieatrakcyjny.
Ktoś, kto cię kocha jest dla ciebie nieatrakcyjny, bo ty nie
odczuwasz jego miłości, dlatego, że jesteś zamknięty. Nie możesz sprawić mu
radości, bo twoje pancerne szyby ochroniły cię przed tym darem. W ten sposób
bronisz swojego nieszczęścia, swojego ego, w ten sposób uciekasz od
odpowiedzialności. Zachowujesz swoje imię, ale tracisz to czego szukasz. Będąc
zamkniętym pozostajesz biedny, schorowany, niekochany, nieszczęśliwy,
zalękniony, nienawidzący, zły, niszczycielski. Tacy ludzie są zagrożeniem dla
świata, to oni prowadzą wojny, wzbudzają strach, betonują łąki i pola, bronią
się przed zrozumieniem.
Ludzie boją się tych prawdziwe kochających, bo ci odkrywają
więcej prawdy, mają zdolność do pokonywania murów obronnych, do zrywania
łańcuchów, do obnażania prawdy o tobie, o twoim strachu. Ty też się boisz
miłości. Miłość to obnażenie się przed kimś, odkrycie swoich tajemnic,
skrywanych lęków, swojej pozornej małości, słabości, swojej pustki. Tak, miłość
obnaża, zmusza do wysiłku, do pracy nad sobą, do wzięcia odpowiedzialności, do
postawienia siebie na równi z innymi. Miłość to zaufanie do siebie i do życia.
No i miłość
zmusza jeszcze do innej rzeczy, do czegoś o co najtrudniej: do porzucenia
swojego smutku, swojego nieszczęścia.
Miłość
zmusza cię do tego, byś przestał żebrać o współczucie.
Musisz
wybrać: miłość albo żebranina.
Miłość
zmusza cię do bycia otwartym.
W fałszywej miłości jest ból, cierpienie, tęsknota i
zazdrość, w prawdziwej jest tylko radość.
Dlatego, jeśli cierpisz to znak, że nie kochasz, fałszywie kochasz,
współczujesz. Współczucie nie daje trwałej radości, daje chwilową przyjemność. –
żebrak przerwał i ponownie dłuższą chwilę patrzył nieruchomo w dal pól i łąk -
odleciał jednak tam, nie jak ptak, nie jak motyl, lecz poszybował w głębię pól
i łąk swego wnętrza.
Po dłuższym czasie wrócił i kontynuował:
- Twój świat jest zupełnie inny niż mój. Ja niczego nie
oczekuję, moja miłość jest bezinteresowna, taka jak do tych łąk i pól.
Wystarczy, że pozwolą mi na siebie popatrzeć, wprawiają mnie w zachwyt. Patrząc
na nie zaczynasz rozumieć sens życia, a tym sensem jest miłość. Jestem
zachwycony, bo one przyjęły moją miłość, jestem pełen radości, nic nie muszą mi
oddawać. Dlatego jestem wolny.
A ty jesteś przywiązany do nieszczęśliwych osób i w ten
sposób również do swojego nieszczęścia. Jeśli chcesz to zmienić, to zmień
siebie.
Odszukaj w sobie miłość, zapomnij o współczuciu. Źródłem
współczucia jest strach, ze strachu rodzi się pragnienie, tęsknota, by być
kochanym, by być kimś zauważonym, większym, znaczącym, akceptowanym,
docenionym. Lecz im bardziej pragniesz,
tym dalej jesteś od miłości, bo szukasz jej wśród ludzi, w świecie zewnętrznym,
podczas gdy ona jest w sercu, w naszym sercu, w naszej duszy. Więc nie trzeba
jej szukać, lecz trzeba się otworzyć i pozwolić jej płynąć.
Boisz się i dlatego szukasz współczucia i współczujesz. Inni
ludzie też się boją, a strach to przeciwieństwo miłości. Pragną twego
współczucia, bo im się wydaje że bez współczucia nie mogą istnieć, że są
zauważani tylko poprzez współczucie. Więc grają swoje role nieszczęśników.
Takiego samego nieszczęśnika grasz ty. Wydawało ci się, że będąc człowiekiem
sukcesu, będziesz szczęśliwy, a nie będziesz. Dlatego, że pragnienie sukcesu
jest żebraniem, tak jak współczucie jest żebraniem o miłość.
Patrz na swoje pragnienia. Jeśli je masz, to znaczy, że
jesteś żebrakiem, chcesz coś dostać nic w zamian nie dając. Bo nic nie dajesz,
jeśli nie dajesz miłości. Tylko miłość jest trwałą wartością, reszta to iluzje,
to pustka, to strach, reszta nie istnieje.
Nic nie masz, jeśli nie ma w tobie miłości. Zamiast niej,
przechowywałeś współczucie, smutek, cierpienie, nieszczęście. Twoja misja
zaczyna się dopiero wówczas, gdy niesiesz miłość. Do tej pory towarzyszyli ci u
twego boku smutek, nieszczęście, strach, bo nie było miłości, gdy wypełniasz
się miłością, wszystko inne znika, bo miłość ma największą moc. Tak naprawdę,
nie ma nic oprócz miłości, reszta jest wyobrażeniem, myślą, pustką, nic nie
wartym słowem.
Kiedyś byłem w twoim świecie, miałem dużo, miałem wszystko, jeśli
chodzi o rzeczy, ale nie miałem tego najważniejszego, tego co mogę ze sobą
zabrać, odchodząc z tej rzeczywistości, z tego świata.
Obserwując uparcie te łąki, zrozumiałem. Zobacz, że one tylko
dają, jak się im dobrze przyjrzysz, jak się będziesz uparcie i długo
przyglądał, to się od nich nauczysz kochać. Nauczysz się bezinteresowności. Nie
znajdziesz w nich współczucia, bo współczucie jest tylko w świecie ludzi, jest
produktem ego, a wszędzie wokół jest miłość.
Nie oceniaj, nie myśl, że piękne kwiaty, są szczęśliwe, bo są
piękne. Są piękne i są szczęśliwe, bo czują, że sprawiają radość swoim
obdarowywaniem. Kwitną tym szczęściem i tą radością. Pokazują ci to, ale ty
tego nie widzisz, bo zamiast być wdzięcznym za to, co otrzymujesz, okazujesz
swoje nieszczęście i smutek.
Tak
naprawdę nie możesz się zakochać w kimś komu współczujesz i nie może się w
tobie zakochać ktoś, kto współczuje tobie.
To co uniemożliwia prawdziwą miłość to sznurki i łańcuchy,
wszelkie więzy. Możesz się jedynie zakochać w czyjejś wolności. I tu dla ciebie
podpowiedź – jeśli chcesz by cię kochano – stań się wolny. Wolność to
najbardziej pożądana wartość duchowa.
I obie: miłość i wolność, stanowią nierozłączną parę. Nie ma miłości bez
wolności, no i miłość zawsze podąża za wolnością.
Zerwij wszelkie łańcuchy, wypuść z rąk wszystkie sznurki , a
będziesz kochany.
Czyli jak widzisz, do miłości jest kilka dróg. Żadna z nich
nie jest ani lepsza, ani gorsza, jak się dobrze przyjrzysz, to dokonasz wielkiego odkrycia, które cię
czyni naprawdę wolnym. Otóż te wszystkie łańcuchy, sznurki, więzy, granice to
jest … twoje myślenie. Wszystkie łańcuchy i sznurki, to nic innego jak strach,
coś czego nie ma, co nie istnieje – pustka i tego właśnie się boisz, pustki.
Dla ciebie pustka to śmierć, to nieistnienie, to koniec wszystkiego, a tak
naprawdę pustka, to miłość, to wolność i pełna obfitość.
I dlatego się mówi, że jeśli stracisz wszystko, stracisz
siebie, swoje imię, swoje „ja”, to zyskasz wszystko. I nie próbuj tego
zrozumieć, bo tego nie zrozumiesz teraz – przyjdzie na to czas, ale to
zrozumienie nie narodzi się w twoim umyśle, lecz głębiej. Ono się nie narodzi,
ono się odrodzi, wykiełkuje, bo od wieków nie trafiło na urodzajną glebę – na
pustkę.
Szukaj więc pustki, zagłębiaj się w nią, patrz na łąki i
pola, patrz na nie uparcie, patrz, słuchaj, czuj nie tylko oczami, patrz
sercem, duszą, całym sobą. – i znowu nastąpiła chwila ciszy. Żebrak znalazł się
kolejny raz wśród wysokich traw, łąk pełnych kwiatów, wśród żółtych i zielonych
pól. A gdy wrócił, kontynuował:
- A teraz ja ci powiem kilka rzeczy, które cię zadziwią.
Zacząłeś tą rozmowę ze mną, by się przekonać, że są ludzie bardziej
nieszczęśliwi niż ty i chciałeś porozmawiać z kimś takim, by się lepiej poczuć
w towarzystwie kogoś, kto ci opowie o swoim nieszczęściu, i w ten sposób cię
podniesie na duchu, doda ci otuchy, bo powie: słuchaj, nie jesteś sam, bo inni
są bardziej nieszczęśliwi, więc ciesz się, że twoje nieszczęście jest takie
małe. Tego ode mnie oczekiwałeś.
Tak, jesteś zdziwiony i zastanawiasz się, skąd ja to wiem.
Ale to jest proste: każdy nieszczęśliwy człowiek tak myśli i towarzystwa
innych, nieszczęśliwych ludzi szuka. Nie jest to trudne do odgadnięcia,
ponieważ tak mają prawie wszyscy ludzie. Rzadko kto jest bezinteresowny i
rzadko kto kocha. Kocha bez względu kim człowiek jest, czy żebrakiem, czy
bogaczem. Nie ocenia.
Ktoś kto cię kocha nie próbuje tobą zawładnąć. Ktoś kto
potrzebuje twego współczucia, próbuje tobą zawładnąć. Daje ci swoje
nieszczęście, jako klej, który cię przyciąga, coś co ma pokazać wielkość twego
serca, byś się lepiej poczuł. On tak naprawdę nie przyciąga twojej istoty,
przyciąga twój umysł. To jest gra, by coś osiągnąć, nieszczęście jest czymś co
ma cię zainteresować, wzbudzić współczucie, ma pokazać twoją głębię, twoją wartość,
a ty nie jesteś tym bardziej wartościowy im bardziej nieszczęśliwy, im jesteś
bardziej współczujący w obliczu cudzego nieszczęścia, bo będąc współczującym
pogłębiasz cudze nieszczęście, utwierdzasz w słuszności obranej drogi. Jest
odwrotnie. Twoja wartość jest w twojej radości, w twojej miłości. Jesteś
najbardziej wartościowy, gdy jesteś miłością. Wtedy jesteś boski, wtedy tak
naprawdę jesteś wart pokochania. W innych przypadkach, nie.
Ktoś kto prawdziwie kocha, nie patrzy na twoją fałszywą
naturę. Patrzy nie na twoje ego, patrzy i widzi twoje wewnętrzne szczęście,
które jest jednak zakryte przez chmury twojego nieszczęścia. Lecz ktoś, kto
prawdziwe kocha, ma dar widzenia ponad chmurami, poprzez chmury, ma dar
przenikania w głąb ciebie. Ma klucz do twojego serca i twojej duszy, i widzi to,
co w tobie najlepsze, twoją istotę, twoje prawdziwe piękno, czasem widzi więcej
niż ty sam.
Ty widzisz tylko to, co sam chcesz widzieć, widzisz poprzez
swoje okulary, poprzez swoje myśli, swoją wiedzę, wydaje ci się, że wiesz, że
siebie znasz. I wydaje ci się, że świat jest nieszczęśliwy, bo patrzysz,
poprzez swoje własne nieszczęście, a ono jest jak filtr, który zostawia tylko
to co jest mu podobne.
Trudno jest się przyznać do tego, że się jest żebrakiem. A
jest się nim, mimo pięknego stroju, pięknego samochodu, wielu rzeczy, wielu
przyjaciół, wielu ludzi, którzy cię otaczają i obdarzają cię współczuciem.
Tak właśnie, im więcej osób cię obdarza współczuciem, im
więcej masz tych, którzy mówią ci, że cię kochają, prawią ci komplementy, jaki
jesteś mądry piękny i bogaty i wartościowy, to tym większym jesteś żebrakiem, bo
się dobrze czujesz wtedy, gdy takie rzeczy dostajesz. Uzależniasz się od nich.
Zauważ to, jak to podnosi twoje samopoczucie, jak zaspokaja twoje ego. Zauważ
jaki jesteś szczęśliwy, gdy się tobą zachwycają! No i co, jak długo starcza ci
takiego szczęścia? Jak długo?
- Skąd ja to wiem? No widzisz, to proste, kiedyś też byłem
żebrakiem i spotkałem żebraka. Ludzie których spotykamy pojawiają się po coś, po
to byśmy pewne rzeczy zrozumieli.
Jeśli
spotykasz żebraka, to tylko po to, by zobaczyć, że sam jesteś żebrakiem.
Jeśli stałeś się uważny, wrażliwy, to takie rzeczy
dostrzegasz. Ale jest jeden warunek: porzuć swoje nieszczęście. Wtedy zaczynasz
się rozwijać. Jeśli jesteś na to gotowy, to jest początek końca twojego bólu.
Zrozum to.
Jesteś w nieszczęśliwym śnie. W śnie, który można nazwać
nieszczęściem. Póki się z tego snu nie wybudzisz, to nie pokochasz.
Ponieważ jesteś nieszczęśliwy, samotny, to spotykasz na
swojej drodze, również nieszczęśliwych i samotnych. Dobrze ci się z nimi
rozmawia, macie przecież wspólny temat. I zastanawiasz się dlaczego tak jest,
dlaczego ciągle takich spotykasz. Dlatego, że przyciągasz swoim własnym
nieszczęściem, samotnością. Dostajesz od życia, zwierciadła, jedno za drugim i
one ci pokazują twoją prawdę. Póki tego nie zrozumiesz i nie zmienisz, nie
odkryjesz siebie innego, to nic się nie zmieni, i będą takie lustra trafiać do
ciebie, będziesz je mijał na swojej drodze.
Zawsze się dobrze czujesz, gdy widzisz w lustrze to, co
chcesz zobaczyć. Czasem ci się wydaje że chcesz zobaczyć coś innego, lecz to
takie płytkie pragnienie. Natomiast to prawdziwe, głębokie, ale ukryte
pragnienie jest takie, by się nic nie zmieniło, ponieważ jest ci dobrze z takim
obrazem, dlatego na pierwsze spojrzenie odrzuca cię od takiego widoku. W końcu
po raz setny odkrywasz, że zagłębianie się w czyimś nieszczęściu, powoduje, że
swoje własne się wzmacnia, lepiej je widzisz. Oboje się czujecie ze sobą źle.
Dlatego później uciekasz i szukasz nadal. Sądzisz, że trafiłeś na złego
człowieka, na niewłaściwą osobę. Ale problem nie tkwi w tamtym człowieku, lecz
w tobie. Nikomu nie jesteś w stanie niczego dać, a przede wszystkim szczęścia.
Tobie też nikt nie może tego dać. Szczęście to nie jest towar, który możesz gdzieś
znaleźć. Ono nigdzie nie występuje, poza tobą samym.
Jeśli nie znajdziesz w sobie odwagi i wytrwałości, by uparcie
wyciągać tą prawdę z siebie, to będziesz się kręcił w kółko, będziesz jeździł w
kółko jak na karuzeli. Za każdym razem te same sceny, podobni ludzie, podobne
współczucie, podobne nieszczęścia, podobne fascynacje, podobne chwilowe
przyjemności, ale w końcu zawsze to samo, na mecie samotność, i smutek, i
rozgoryczenie.
Odszukaj w sobie radość, odszukaj te rzeczy, które
zostawiałeś na końcu, spodziewałeś się znaleźć wśród ludzi oraz łąk i pól tego
świata. To jest twoje pierwsze zadanie, które odkryjesz spacerując po łąkach i
polach twego wnętrza.
Odszukaj tę radość łąk i pól, twoją własną radość. Odszukaj
ją, bo radość jest twoją naturą. Ona ci wystarczy, by nagle wszystko stało się
inne, by się pojawił zachwyt tym, czego do tej pory nie dostrzegałeś. Ona
sprawi, że staniesz się tak wrażliwy, aż do bólu, odkryjesz, że na świecie są
miliardy rzeczy, których nie dostrzegałeś: milionów zapachów, kolorów,
kształtów, zagadek, tajemnic, podpowiedzi, niebosiężnych szczytów, z których
widzisz wszystko.
Radość stanie się twoim przyjacielem i przewodnikiem w
dalszej podróży.
Te łąki i pola, które tu widzisz są odbiciem twoich
wewnętrznych łąk i pól. Radość jest z tych, które są w tobie. Patrz zatem
uparcie na nie, spaceruj i czuj radość z tego spaceru. W końcu kiedyś
zrozumiesz, że nie ma już nic do zrozumienia, że jesteś wolny.
Następna nauka: przestań gonić, ale przestań też uciekać.
Wszystkie twoje miłości, sukcesy, słowa, które wypowiadasz, pracoholizm, pasje
– to są twoje ucieczki. Musisz się zmierzyć sam ze sobą, stać się na tyle
silnym, by przestać uciekać, przestać się bać, bo uciekasz ze strachu. Obejrzyj
się za siebie i zobacz, że tam go nie ma. Ty się boisz spoglądania za siebie,
do siebie, do swojej wewnętrznej przestrzeni łąk i pól, więc stań się odważny.
Pobaw się w otwieranie, pobaw się tymi wewnętrznymi podróżami, pobaw się ze
swoimi lękami. – znowu przerwał. Spojrzał na chwilkę na swoje czerwone buty i
po chwili kontynuował:
- A czerwone buty? Nie myśl o czerwonych butach. Nie zajmuj
się nimi. Widzisz? Zawsze angażujesz się w coś co krzyczy: zauważasz największy
wodospad, a nie kroplę spływającą z liścia, najczarniejszą chmurę zasłaniającą
słońce, a nie delikatną mgiełkę o poranku rozpostartą jak dywan na łące wśród
kwiatów, wspinasz się na najwyższą górę, by się tym chwalić, a innym razem nie
stawiasz kroku wyżej, bo nikt nie patrzy, pociąga cię najpiękniejsza kobieta, o
niej opowiadasz i chcesz ją pokazywać, w ten sposób pokazując swoją wielkość –
pozorną, wyżebraną wielkość, a odrzucasz tę, która cię prawdziwie kocha,
odrzucasz prawdziwą wielkość.
Słuchasz najgłośniej opowiadanych
i najsmutniejszych historii, zmuszasz swoje serce do płaczu, a w tej samej
chwili, depczesz kwiaty, nie wrzucasz z powrotem do wody skorupiaka
wyniesionego na brzeg przez falę. Zajmujesz się najnieszczęśliwszymi ludźmi, a
nie zwracasz uwagi na to, że to ty ich unieszczęśliwiasz swoim współczuciem,
swoim strachem. Oni chcą być nieszczęśliwi, a ty na siłę chcesz to zmienić.
Robisz z tego swoją misję, a to niepotrzebna wojna i to ty jesteś w niej
ofiarą.
Zaciekawia cię burza, kataklizm, wojna, a nie zauważasz
rzeczy najmniejszych, lecz tych, w których spokój, radość, szczęście.
Popieraj pokój, ale nie przystępuj do wojny o niego. Pokój
jest twoją naturą, on w tobie jest, ale znika gdy rozpoczynasz walkę, gdy
porzucasz jedno z najpiękniejszych słów: ufność. Zapamiętaj: wolność i spokój
biorą się z ufności. Odszukaj ją w sobie i w rzece życia.
Rozchmurz swój smutek a pojawi się on u innych. Jesteś
odpowiedzialny za wszystko, co się w tym świecie pojawia. Dlatego daj
najlepszego siebie, swój prawdziwy i wielki potencjał, największą miłość,
największą radość. Taka jest nasza misja: kochać a nie współczuć, pokazywać
uśmiech, obdarzać radością, a nie zasmucać. – i znów żebrak przerwał.
Tym razem spojrzał w słońce, które było już wielką czerwoną kulą i kryło się
powoli za linią łąk i pól. Znowu pojawiła się w oczach żebraka łezka zachwytu. Mówił
dalej:
- Zachodzące słońce,
ten kończący się dzień, to koniec czasu cierpienia, ale zanim się pojawi coś
lepszego, czas na noc. Być może przyniesie ona jeszcze większe cierpienie, ale
przejdź przez nie. To będzie twoje oczyszczenie, twój zły sen, ale i twój
odpoczynek, rozluźnienie. Po nocy nastaje nowy dzień. Przychodzi pełnia słońca,
światło na drogach i ścieżkach, za którym możesz stąpać, kroczyć odważnie. Zaufaj
mu. Tylko bądź uważny, odszukuj ślady. Nowe spojrzenie, nowe siły, wejdź w
życie w takie jakie jest, nie walcz z chmurami. Nie przejmuj władzy, poddaj
się. Nie upieraj się przy swoich racjach.
Twoja misja
- wybrać drogę: miłość czy strach, smutek czy radość. A co potrzebne? Nic. Tylko
patrz na łąki i pola. Tam jest sens życia: rozwijać się, by kochać.
Ci, którzy nie poznali miłości, to ją odrzucają, ponieważ są
za nisko, pojmują miłość intelektualnie, mówią o niej, bo nie czują. Nie
potrafią wejść między słowa, w jej ciszę, w bezchmurność. Kalkulują, kierują
się logiką. W miłości nie ma analizowania cech charakteru, urody ciała i
intelektu. To nie ta ścieżka. Odrzucają miłość poprzez brak otwartości.
Lepiej ucz się samotności niż współczucia. - mężczyzna
słuchał, doskonale rozumiał głos żebraka, wszystkie słowa, ale coraz więcej
przychodziło też czegoś miedzy słowami. To była bezchmurność, zapomnienie tego
świata, zapomnienie przeszłości, myśli, pragnień, a zaczęło się od
bezchmurności łąki …
Co przyszło?
Przyszedł inny świat, świat bez słów. Mimo ich braku, nauczył
się patrzenia i słuchania, rozumienia łąk i pól.
Nauczył się słuchania przewodnika – radości. To radość stała
się latarnią. To dzięki niej z ufnością - już to widzi – porusza się w rzece
życia. To dzięki niej zdarzy się, co ma się zdarzyć, i zrozumie co ma
zrozumieć.
To dzięki niej odkrył na nowo pory roku, czym jest przeszłość
i przyszłość, odkrył miejsce, gdzie przebywa prawda, odkrył wdzięczność za góry
i doliny i to, że góry i doliny są jednym, odkrył wieczność. Odkrył akceptację.
To dzięki niej nie potrzebował już zmieniać pór roku, uczyć
kwiatów, jak mają zakwitać, a ptaków jak mają śpiewać i latać. A tak właśnie
czynił do tej pory z ludźmi, ze światem. Zamiast kochać chciał przejąć władzę,
by dostać miłość, chciał kraść, zabijać, chciał się wywyższyć. Czynił to
słowem, działaniem, myślą.
Teraz poznał serce i duszę łąk i pól, zrozumiał ich przekaz,
a nadszedł czas, by udowodnić to swoim życiem.
Jeszcze na chwilę, jak echo płynące gdzieś z dala zabrzmiał
głos żebraka: - zapomnij o współczuciu, zapomnij o ludzkiej miłości, zapomnij o
ojcu i matce, zapomnij wszelkich nauk, zapomnij swego imienia, ale nie zapomnij
o rozchmurzeniu swej duszy. Przyszedłem do ciebie w jednym celu – byś o
wszystkim, łącznie z sobą samym, zapomniał. Lecz przyszedłem też by ci
powiedzieć, że dopóki się nie przebudzisz, twoja miłość jest snem.
Gdy obudzisz siebie – obudzisz świat.
Pokochasz – pokocha świat.
Przestaniesz żebrać – przestanie żebrać świat.
Wszystko zaczyna się i kończy na tobie.
Weź odpowiedzialność – stań się miłością.
Pamiętaj! Nie
rozdawaj współczucia żebrzącym o miłość, bo nigdy nie zaznają miłości!
Dopóki
żebrak nie odejdzie, nie pojawi się radość. Współczucie nam ją odbiera, a w
zamian nadchodzi smutek. Dlatego żebrak musi odejść.
Nie wolno
ci żebrać o współczucie, bo nawet gdy je dostaniesz, to i tak nigdy nie zaznasz
miłości.
Pamiętaj!
Gdy odejdzie żebrak, pojawi się miłość. Pamiętaj! Żebrak musi odejść, by
pojawiła się miłość. Musi odejść! Musi!
Po tych słowach żebrak patrzył już tylko na łąki i pola. Jego
głos już tylko się oddalał i oddalał. Długo patrzył, a jego
postać również zaczęła się oddalać, rozpływać wśród łąk i pól. W końcu znikła
jak za mgłą. Pozostała cisza.
Stała się ciemność, a po niej nastał świt. Wzeszło słońce.
Mężczyzna został sam. Zawsze był sam, dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Wraz z nowym dniem, ze słońcem, nastała miłość …
I obudził się. Zasnął w samochodzie na parkingu. Przeczekał
tu deszcz i burzę. Czy to wszystko było snem? A co nie było snem? Rozejrzał się
wokół, spojrzał przez szyby samochodu, spojrzał w dół i zobaczył czerwone buty
na swoich stopach. Tylko one nie były snem, były naprawdę. Ale to dzięki nim
ten sen stał się prawdą, to jedyny dowód spotkania z żebrakiem.Uśmiechnął się, bo dzięki czerwonym butom wszystko zrozumiał.
Po chwili, poprzez szyby skropione deszczem zobaczył słońce.
Wyszedł do parku na swoją ulubioną ławkę, ku łąkom i polom. Pierwszy raz był tu
po deszczu i po burzy. Był zupełnie sam. Wszystkie ławki były puste, tylko przy
swojej wspomniał żebraka i to jak razem wpatrują się w głębię łąk i
pól. Po chwili jednak wspomnienie odeszło, a wraz z nim odszedł smutek.
Mężczyzna pozostał sam i dobrze się z tym czuł.
Piotr Kiewra