Piotr słuchał ostrych jak brzytwa słów cioci. Zionęła nimi
jak wulkan, były one nie tylko w jej ustach, ale i w oczach rzucających
błyskawice, w nogach, którymi przebierała i tupała, w rękach, którymi
wygrażała, w zaciskanych pięściach, w niej całej.
Jednak z każdą chwilą słowa się tępiły, błyskawice się
oddalały, hałas cichł, łagodniały nerwowe gesty rąk i nóg. W końcu spojrzała na
Piotra i powiedziała:
- No tak, jak zwykle twój spokój mnie rozbraja. Przepraszam
za moje słowa, za moje emocje. To przecież nie ty jesteś winien za to, co
wyczyniają politycy, media, cały ten zwariowany świat. Czasem się zastanawiam,
po co ja się tym tak przejmuję, po co mi wysłuchiwanie i oglądanie tych kłótni,
tych bredni, tych śmieci i tego brudu, którym nas zasypują?
Zastanawiam się tylko skąd u ludzi tyle nienawiści, zła,
zazdrości, strachu, kłamstw, oszczerstw? Zastanawiam się … Chyba jest tak, jak
to zawsze mi powtarzasz – widzę to, bo we mnie jest nienawiść, jest zło, strach
i zazdrość. Tak, Piotrze?
- Nie ciociu! Nie jesteś nienawiścią, złem, zazdrością i
strachem. To nie są twoje rzeczy, to są rzeczy, które do ciebie przyszły, skądś
przypłynęły. Nie są prawdziwe, nie są tobą. Widzisz je, bo twoja prawda jest
zupełnie inna. Nie ma ich w twoim sercu, w twojej duszy, a więc w twojej głębi.
Tam jesteś czysta, tam jesteś jak światło, tam jesteś boginią, tam jest tylko
twoja miłość. Czuję to. To zło, nienawiść, te śmieci, osiadły na tobie, na
twojej powierzchni jak kurz, jak brud, który od czasu do czasu trzeba zmyć,
trzeba wyrzucić. I to właśnie zrobiłaś: oczyściłaś się. Teraz jest w tobie
cisza i spokój – sama łagodność, jasne światełko, spokojny płomień. Od czasu do
czasu ten płomień spala niepotrzebne śmieci i wtedy trzaska, chwieje się,
wybucha, staje się wulkanem.
Ciociu, to tylko oczyszczenie, to jest potrzebne pranie. Po
tym pozostaje już czysta, spokojna, zdrowa energia – zielona, ukwiecona łąka,
spokojnie płynąca woda, błękitne niebo. Ale by tak się stało wulkan musi
wybuchnąć, burza musi się wyszaleć, pięści zacisnąć, a nogi muszą wytańczyć
wojenny taniec.
Nie jesteś nienawiścią, strachem i chorobą – to tylko symptomy
oczyszczania się twojej boskiej natury, to tylko objawy twojego budzenia się,
samouzdrawiania duszy. – przerwał wpatrując się w wielkie, czyste jak
krople rosy, łzy spływające z ciocinych oczu.
- Tak ciociu, twoje łzy, też są oczyszczeniem. Wylej je, a
będzie ci lżej. – skończył Piotr. A ciocia wytarła łzy z policzków, wyprostowała się i całkiem już spokojna powiedziała:
- Chyba tak. Tak to czuję, gdy się wykrzyczę, gdy się
wytańczę, wybiegam, gdy wyrzucę z siebie ten piekielny ogień i gorąco, lepiej
się czuję. Przestaje mnie boleć głowa i brzuch, zrzucam kamień z serca, nie
blokuje się mi głos, jaśniej widzą moje oczy. A przede wszystkim przez dłuższy
czas jest we mnie cisza, czuję się jak motyl – chce mi się latać.
Mądrze to powiedziałeś, ładnych i celnych słów użyłeś.
Naprawdę chce mi się biegać po tej ukwieconej łące i latać pod błękitem nieba.
Zapamiętam to: tak jak moje mieszkanie potrzebuje sprzątania,
tak i ja tego potrzebuję. Dziękuję!
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane