- Nic się w moim życiu nie układa. Wiele moich marzeń nie
spełnia się, a te, które stają się rzeczywistością wcale mnie nie cieszą. Co
się dzieje? Chyba już nic się nie zmieni, zawsze pozostanę na
marginesie. Innym się udaje, mają pieniądze, udane życie, uśmiech na twarzy, a
mi wszystko się wali na głowę. – takie to myśli przepływały przez jej umysł od
wczoraj wieczorem. Nie przespała nocy, a teraz rano zrobiło się jeszcze gorzej,
wręcz rozpacz.
W pokoju ciemno. Wyjrzała przez okno. Na zewnątrz chmury:
ciężkie, szare, prawie czarne, niskie – przyciskające człowieka do ziemi. Czuła
ich ciężar, mimo że była za szybą. Padał deszcz, silnie wiało. Było bardzo
nieprzyjaźnie i na zewnątrz, i w niej samej.
- Niech się to wszystko skończy. Po co mam tak się męczyć? Po
co to wszystko? Nie ma kolorów w mojej przyszłości, nie widzę nic, tylko samą
czerń i szarość, same chmury, nie widzę słońca, tylko sam deszcz i wiatr. Jestem
już stara. Tak chcę być jeszcze starsza, chcę mieć to za sobą. Chcę mieć pięćdziesiąt,
sześćdziesiąt … , nie … siedemdziesiąt
lat. No dobrze: niech będzie 91 lat. – wypowiedziała te ostatnie życzenia na
głos, by je usłyszano, by ogłosić jej gotowość na to, światu.
Poczuła się nieco lepiej, bo wyobraziła siebie jako
zgrzybiałą staruszkę, która siedzi sobie na bujanym foteliku, o nic już się
martwi, tylko czeka. Nie przejmuje się przyszłością swoich dzieci … i wnuków
(no tak w tym wieku ma się dużo wnuków), ich i swoimi kredytami, złymi
wieściami ze świata, w ogóle niczym się nie przejmuje, bo przecież na pewno
ktoś się takimi staruszkami zajmuje.
- A jak się nie zajmie? A jak nie będzie nikogo, kto chciałby
się mną zająć? – pomyślała i zrobiło się jej jeszcze gorzej. – No tak, bycie 91
letnią staruszką też nie zdjęło ze mnie cierpienia. Kto, lub co zdejmie ze mnie
to cierpienie? Kogo, lub co mogę o to zapytać? – zaczęła się zastanawiać.
- Kto? Co? Kto? Co? –
pytała dalej samą siebie i świat za oknem, najpierw cicho, później na głos.
Przytknęła nos do szyby i ciągle powtarzając te dwa słowa
obserwowała świat za oknem. Zobaczyła jaskółki, które latały tuż nad ziemią.
Otworzyła okno. Od razu do pokoju wdarł się wiatr i jej głośno wypowiadane
słowa wyniósł pod chmury, wyniósł drzewom, jaskółkom.
Tak długo już powtarzała „kto, co”, że w końcu postanowiła
posłuchać, czy gdzieś nie usłyszy odpowiedzi. Nic! Tylko wiatr świszczał w uszach.
- Wietrze, a może ty mi
powiesz, może ty odpowiesz na moją prośbę? – zapytała, a wiatr po chwili
uciszył się, lecz nic nie odpowiedział. – Tak, wiedziałam, ty wietrze też się uchylasz od
odpowiedzialności!
Lecz cisza której
doświadczyła pozwoliła jej zwrócić uwagę na jaskółki. Latały nie przejmując się
deszczem, ani wiatrem. Gwałtownie skręcały to w lewo, to w prawo. Przyglądała się
im dłuższy czas i odniosła wrażenie, że jest w nich wiele radości, że są bardzo
entuzjastyczne.
– Tak, ich lot, ich praca są pełne entuzjazmu, są pełne
radości. Nie patrzą na to co wokół, nie szukają nigdzie smutku, nie uzależniają
się od tego co na zewnątrz, od słońca, wiatru, deszczu, ludzi, od czegokolwiek.
Nie zastanawiają się czy skręcić w lewo, czy w prawo, samo życie podejmuje
decyzje za nich. Dlatego są tak spontaniczne, dlatego są tak żywe. No i nie
robią tak bezsensownej rzeczy jak rozmyślania o dodaniu sobie lat. Żadna z nich, na pewno, nigdy - ani przez
chwilę – nie pomyślała, że chciałaby mieć 91 lat. Och jaka ja jestem głupia.
Tak, jestem głupia. Po co ja w ogóle myślę? Trzeba brać życie takim jakie jest,
a nie zrzucać odpowiedzialność na wiatr, na słońce, na deszcz, na ludzi. Nie wolno za dużo myśleć, obarczać siebie
ciężarami, których tak naprawdę nieść nie trzeba, bo one są tylko w głowie. Tak,
gdy życie podpowiada: „skręć w prawo”, to się nie ma nad czym zastanawiać.
Och te moje problemy!
Problemy? To nie są żadne problemy, to
sprawy do załatwienia.
Kredyty? Tak, to sprawy do załatwienia.
Kredyty? Tak,
na przyszłość zapytam jaskółek, czy je brać. I wiem co mi odpowiedzą, przecież
one nie żyją na kredyt, one nie mają pragnień, które chciałyby urzeczywistniać kredytami.
Boże, jakie to mądre stworzenia! Nie biorą kredytów, nie dlatego, że w ich
świecie ich nie ma, tylko one nie myślą, tak jak człowiek, że realizując
pragnienia można być szczęśliwszym. Nie można, bo nie z tego się bierze
szczęście. – jej myśli, odwrotnie niż lot jaskółek zaczęły zwalniać.
Obserwowała i obserwowała te piękne ptaki, ich szybki lot,
ich spontaniczność, ich bezgraniczną radość z tego co robią i już nie pragnęła
mieć 91 lat. Wręcz przeciwnie, poczuła się młoda, szybka, zwinna, spontaniczna …
jak jaskółka.
I dodała: Dziękuję ci wietrze! Dziękuję ci za twą ciszę.
Piotr Kiewra
Piękne jak bajka :-)
OdpowiedzUsuńAle ja sobie nie zadaję takich pytań...
Każdemu co innego pomaga w jego życiu.
Cudzy model na ogól się nie sprawdza w naszym życiu.
Dlatego niestety każdy musi szukać swojej recepty na szczęście :-)