- Ciociu, co tak ciebie nosi? Chyba ktoś cię zdenerwował? –
zapytał, gdy tylko wszedł do jej mieszkania.
- Ach te moje koleżanki, siedzą w domu, nigdzie nie
wyjeżdżają, nie czytają książek, w ich życiu niewiele się zdarza, już sto lat
temu przeżyły wszystko to, co miało się u nich wydarzyć, a ciągle mają tyle do
powiedzenia. Gdy się spotkamy, to jedna przez drugą opowiadają i opowiadają
tyle, jakby codziennie przeżywały wszystkie historie świata. Gdyby ktoś kiedyś
miał napisać ich biografie, to pewnie lasów by zabrakło na papier. – żartowała ciocia.
- Rozumiem, tylko dlaczego cię to denerwuje, ciociu? Przecież
je znasz, są nieszczęśliwe, znudzone, smutne, osamotnione, gdzieś tam w duchu
cały czas płaczą, więc słodzą to swoje życie, wzbogacają przynajmniej słowem
swoją autobiografię. Inspirują je seriale. Mają w tym talent, pomaga im
wyobraźnia. Gdy ktoś rozdziawi buzię słuchając ich niestworzonych opowieści i
milionów słów, czują się szczęśliwe, na chwilę zapominają o swoim nic-nieznaczeniu,
budują sobie pomniki słowem w twojej pamięci. Im więcej nudy w ich
życiu, tym więcej słów używają, by dodać tej nudzie kolorów tęczy. I niech sobie
tak robią, tylko dlaczego ciebie to denerwuje?
- Właśnie, nie wiem. Sama nie wiem. Gdy od nich przychodzę,
jestem jakaś wyprana z energii, rozbrojona, ale i coś tam we mnie się buntuje.
Może chciałabym kiedyś im dosolić, powiedzieć prawdę, ale nie chcę im psuć
humoru, nie chcę ich odzierać ze złudzeń, i nie chcę – boję się ich wprost
zapytać, dlaczego tak oszukują. Wiem dlaczego – to, co mówisz jest prawdą. I
tak od lat nawzajem się oszukujemy, one mi opowiadają, a ja ich słucham. –
odpowiedziała już uspokojona.
- Ciociu, zapytaj siebie samej, dlaczego cię to denerwuje.
Zajrzyj do serca, zajrzyj głębiej. – uparcie pytał o to samo.
- Może chciałabym sprawiedliwości, może nie dają mi
możliwości opowiedzenia mojej historii, może nie pozwalają mi się oczyścić
poprzez gadanie, a może, dlatego, że w ogóle mnie nie zauważają, myślą tylko o
sobie, cały czas chcą zwracać na siebie uwagę, cały czas zabiegają o
zainteresowanie, o współczucie. Ja tylko jestem biernym słuchaczem i czuję się
ofiarą tego próżnego gadania. Czy też to tak widzisz, Piotrze? – zapytała w
odpowiedzi.
- Podobnie, chociaż nie weszłaś zbyt głęboko, nie zapytałaś
samej siebie o prawdę … - nie dokończył, bo zwróciła się do niego:
- Piotrze, ty nie opowiadasz mi swoich historii, dlaczego?
- Chyba wolę obserwować, słuchać, a poza tym, jestem
zwyczajnym człowiekiem. Moje życie to tylko trochę prozy, trochę poezji, trochę
smutku i radości, trochę ptaków, motyli, drzew i trawy, trochę dni i nocy,
trochę gór i dolin, trochę strachu i miłości … O czym tu opowiadać? Moja
biografia niewiele się różni od miliardów biografii przeszłych i obecnych, od
niezliczonych historii życia niezliczonych istnień wszelkiego rodzaju, o czym
tu opowiadać? O przeszłości? O przyszłości? A gdzie wtedy czas na to, co
obecnie się może dziać?
Dlaczego słowem miałbym wzbogacać swój życiorys?
Coś ci ciociu opowiem. Kiedyś zapytano mędrca, jak wygląda jego
życie, odpowiedział im:
„Gdy chcę jeść – jem, gdy chcę spać – śpię, gdy chcę
spacerować – spaceruję. To wszystko.”
No i wielu powie: nuda, przecież z tego nie da się stworzyć
żadnej biografii, bo kto mógłby się tym zachwycić. Co to za życie? Nie taka
jest rola człowieka, by jeść, spać i spacerować.
Ale ciociu, jego biografia przetrwała tysiące lat, jego imię
dzisiaj się pamięta, jego przesłanie, jego przykład życia, jego zwykłość są
dzisiaj inspiracją i wskazówką dla ludzi poszukujących ciszy. A gdzie jest pamięć
o miliardach ogłaszających słowem, za życia, swoje autobiografie? Gdzie są ich
pomniki?
Ciociu, słowo jest tanie i nie ma znaczenia. Jedyne znaczenie
na tym świecie ma cisza i ją trzeba odnaleźć, a nie hałas. Doceniam ciszę, bo
żyję w hałasie. Jednak nie tworzę hałasu, nie chcę innych obciążać swoim
hałasem.
Ciociu, powiedz, gdzie się lepiej czujesz, w ciszy mojej
autobiografii, czy w hałasie autobiografii twoich koleżanek? Nie odpowiadaj,
już odpowiedziałaś.- skończył.
Ciocia przez dłuższą chwilę milczała, po czym powiedziała: -
Co prawda, to prawda. To piękna historia o tym mistrzu. Wiele mnie nauczyła.
Naprawdę dużo lepiej się czuję. Och ta cisza, wieczna cisza! – zamilkła,
uśmiechnęła się, ale inaczej niż zwykle, zdecydowanie bardziej i szczerze
gdzieś w środku, niż na powierzchni.
I trwali tak w ciszy z uśmiechniętymi sercami.
:-) , ;-)) . Ala
OdpowiedzUsuń