piątek, 4 stycznia 2019

Noworoczne postanowienie


77. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca*

Na sylwestrową noc i pierwszy dzień Nowego Roku „wpadłam” w najpiękniejsze miejsce świata - na Halę Gąsienicową.  Murowaniec na ten czas stał się moim domem.
Było tu też trochę hałaśliwego bractwa, więc wyszłam na zewnątrz i część tej nocy spacerowałam w magicznym świecie hali, pod gwiazdami, w ich i pełni Księżyca świetle, otoczona tajemniczo wyglądającymi postaciami tatrzańskich szczytów. Brodziłam bezszelestnie w śniegu po pas, wśród absolutnej ciszy Tatr.

Kręciłam się w kółko, nie oddalając się zbytnio od schroniska. W każdym kolejnym okrążeniu patrząc na szarawą postać na śniegu, raz za mną, raz przede mną, zastanawiałam się, kto kogo śledzi: ona mnie, czy ja ją?

Wtem zobaczyłam jakiś cień, który powoli zbliżał się do mojego i usłyszałam, gdzieś z boku, dosłownie kilka kroków ode mnie, męski głos:
- Tak, postanowienia noworoczne najlepiej robić w samotności, by nie sugerować się materialnymi pragnieniami bliskich i społeczeństwa, modą. W takich sytuacjach lepiej być samemu ze sobą. Nieprawdaż?

- Święta prawda. – odpowiedziałam do kogoś, kto wyłonił się z sąsiedniej ścieżki, spod kilku małych smreków.
- Witam. Widzę, że nie jedyny miałem ten sam pomysł, by urwać się mojemu towarzystwu. Ja stąd, z Betlejemki, a ty pewnie z Murowańca?

- Tak, trochę tam hałasu, więc wyskoczyłam. A wracając do postanowień, to nie mam żadnych. Dokładnie dwadzieścia pięć lat temu, w tym samym miejscu postanowiłam, by nie mieć więcej żadnych postanowień. Wszystko, co mi życie przynosi, w ostatecznym rachunku, jest dobre. Jest dobre nawet to, co w mniemaniu wszystkich jest złe. Po co zatem mam się wysilać, postanawiać? To tylko niepotrzebna walka z życiem. To tyle. Od tego czasu spokojnie wędruję.

- Och widzę, że spotkałem siostrzaną duszę.  Masz rację: Życie przecież prowadzi tak jak górska ścieżka w Tatrach.
Gdy wędrujesz, to poruszasz się od znanego do nieznanego, od przeszłości wkraczasz w przyszłość. To, co znałeś, porzucasz. I choć wydaje się, że zmarnowałeś pół życia, to nie szkoda ci, bo czeka cię nowa przygoda, ryzyko, nowe tajemnice. Postanowienia nigdy nie pokrywają się z planem Całości, z planem Egzystencji.
Ty odkryłaś to dużo wcześniej, ja niedawno.

Podniosłaś mnie na duchu, bo myślałem, że jestem … nienormalny. Byłem twardy, realizowałem wszystkie, już od kilkudziesięciu lat, a ciągle byłem niespełniony. Kilka lat temu się zbuntowałem i teraz wiem … Tak, życie lepiej nas prowadzi, lepiej mu się powierzyć.
Niech nas wiedzie jak górska ścieżka.

Idąc nią możesz myśleć i chyba tak prawie wszyscy myślą, że poznajesz świat, ale tak naprawdę biorąc kolejne zakręty zagłębiasz się w sobie.

I … po co ja tyle gadam, przecież ty masz tak samo. – przerwał zawstydzony. Chwilę szliśmy bez słów, on pierwszy, ja za nim. Po czym powiedział:

- Wiesz … Tatry to moja praca, jestem przewodnikiem, czasem ratownikiem i trochę się wspinam, jestem z ludźmi. Ale ostatnio wolę być sam. Chcę odpocząć. Czuję, że coraz rzadziej jestem przewodnikiem i ratownikiem, coraz częściej jestem prowadzony i ratowany. To jakaś energia, tu gdzieś w środku, prowadzi mnie. Wtedy idę sam w góry. Po prostu idę, wędruję tu w dolinkach, lub gdzieś po Zachodnich Tatrach. Powiem ci tak: Więcej znalazłem wędrując, niż realizując postanowienia.

Jedna z moich podopiecznych na jakiejś wycieczce kiedyś zapytała: czy nie nudzi mnie chodzenie tyle razy po tych samych ścieżkach?
Tamtego dnia poszedłem sam w góry, jeszcze raz tą samą ścieżką i odkryłem, że nie jest tą samą. Gdy o niej opowiadam, jako przewodnik innym, to jestem w przeszłości, widzę to, co widziałem kiedyś. Gdy idę sam, gdy nie ma we mnie gaduły, to jestem TERAZ. No i teraz widzę, że one nadal są mi nieznane.  Zmieniają się, dorastają, dojrzewają. Co rusz okazują inną tajemnicę i innego, coraz więcej rozumiejącego, tego, który na to patrzy.

Tak, teraz to nie ja prowadzę, lecz jestem prowadzony. I mam z tego tyle radości.

I, nieważne, że tego nikt nie rozumie. Dzięki tobie, wiem, że nie liczy się zupełnie to, co inni na ten temat myślą. Przecież nie muszę się tym z nikim dzielić. Inni mają swoje postanowienia, a ja mam życie bez postanowień, żadnych, nie tylko tych noworocznych.

Na koniec odprowadził mnie pod schronisko i poszedł swoją ścieżką. Zdałam sobie sprawę, że był jak ten cień, który wcześniej śledziłam. Nie poznałam nawet jego imienia, a i on mojego. No tak, spotkały się dwie siostrzane dusze, a te – jak wiadomo - są przecież bezimienne.

Ale … one przecież nie rzucają cienia ...

Chwilę patrzyłam na oddalający się cień. Widziałam go, mimo, że postać mężczyzny już zniknęła za rogiem schroniska.

- A jednak. – pomyślałam.

*Teksty napisane na podstawie notatek zawartych w pamiętniku prowadzonym przez kobietę wędrującą samotnie po Tatrach przez prawie sześćziesiąt lat. Po jej śmierci pamiętnik trafił w moje ręce, z sugestią, by go wykorzystać w pisanych przeze mnie opowiadaniach.

Piotr Kiewra

1 komentarz:

  1. "I … po co ja tyle gadam, przecież ty masz tak samo."
    :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane