niedziela, 21 października 2018

Trud wspinaczki


73. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca*


Kiedyś grupa wycieczkowiczów widząc moje dziarskie kroki ku szczytom, a okraszone uśmiechem na twarzy i błyszczącymi szczęściem oczami, zapytała mnie, jak ja to robię, że ten trud wejścia na szczyt mnie nie przeraża.  

Powiedziałam im, że góry dla mnie, to nie wejście na szczyt, to bycie cały czas jak na szczycie - w ekstazie.
Mówię im: - Jeśli myślisz, że zyskasz szczęście, gdy wejdziesz na szczyt to twój trud jest daremny. Trzeba porzucić wszelkie takie nadzieje. Szczęścia i błogości się nie osiąga,  ani w trudzie, ani w żaden inny sposób. To już jest. Jest zanim wejdziesz. Jest zawsze.
To nie jest sposób patrzenia,  to uczucie.
Nadzieja przeszkadza ci w tym, by to poczuć.  
Nie patrz na Tatry jak na trud. Patrz, lecz poczuj piękno - całym sobą. Nie tylko zobaczysz, a poczujesz. Wtedy trud przemieni się. Najpierw stanie się tłem, a następnie towarzyszem, przyjacielem - częścią tego piękna.

To te same energie, lecz przemienione: ból może być szczęściem, nieszczęście ekstazą.
To się może w górach zdarzyć, to się może zdarzyć wszędzie. Tylko jedno jest potrzebne: dać pierwszeństwo sercu. Nie głowie, lecz sercu.
Tak, nadzieje na zyskanie szczęścia w górach i gdziekolwiek są  płonne, a trudy daremne. W górach niczego nie zyskasz, one mogą ci pomóc się przemienić. To nie zysk, to odkrycie.
- tak powiedziałam.

Tylko, kto to zrozumiał? Kto to poczuł? Kogo moje słowo odmieniło? Kogo przekierowało z głowy do serca? U kogo serce kazało zapomnieć o bólu nóg?
Chyba uznali mnie za nawiedzoną … hihi.

Wszyscy zawrócili, tylko jedna osoba poszła za mną i później ona, kobieta cała we łzach, wyznała mi, że przyjechała tu po raz pierwszy, teraz w wieku pięćdziesięciu lat i że zmarnowała te wszystkie lata, bo nikt jej wcześniej nie pokazał, że istnieją góry, że istnieje szczęście i że można je odkryć wędrując.  

- Już tak patrzę, już je czuję - tak jak mówisz. Stąd tyle łez, stąd tyle szczęścia. – wyłkała.
No więc, popłakałyśmy razem, a później i Tatry popłakały deszczem. Lecz wróciłyśmy szczęśliwe.

*Teksty napisane na podstawie notatek zawartych w pamiętniku prowadzonym przez kobietę wędrującą samotnie po Tatrach przez prawie sześćziesiąt lat. Po jej śmierci pamiętnik trafił w moje ręce, z sugestią by go wykorzystać w pisanych przeze mnie opowiadaniach.

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane