sobota, 15 grudnia 2018

O cudach


Starzec śmiejąc się mówi do mnie. Wczoraj hustałem się na huśtawce. To cud, że nie robiłem tego od stu lat. Huśtanie się jest cudem. I gdy tak się huśtałem przyszło do mnie, że wszystko jest cudem.
Cudowność jest normalna na pewnym poziomie … wtedy wszystko jest ocudowne.
Sama normalność też jest cudem. Natura jest cudem, śmiech jest cudem, wszystko jest cudem.
Wiesz, co? Nie spotkałem jeszcze niczego, co nie byłoby cudem. Hihihi.
Cudowność jest wszędzie. Może być tylko odkryta, albo nieodkryta …
I odkryłem jeszcze jedno: huśtajàc się żyjesz. Tak, to rytm życia: góra - dół, przód - tył, lewo - prawo, cierpienie - radość, miłość - strach, śmiech i …
Gdy to rozumiesz, wtedy się smiejesz, w każdej chwili się śmiejesz.

Piotr Kiewra

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Źle zawiązana sznurówka


74. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca*

Tyle lat chodzę po Tatrach, a nadal jestem głupia, nadal jestem żółtodziobem.

Dlaczego? Bo dzisiaj o mało nie spadłam z Krzesanicy i to z jakiego powodu – sznurówki.
Zapisuję to sobie w pamiętniku i to na czerwono, bo drugi raz Opatrzność pewnie mnie nie przestrzeże.

Przemierzałam Czerwone Wierchy może z setny raz, dobrze wyposażona i niby doświadczona. Niby … bo doświadczenia nigdy za wiele.
Otóż nie lubię górskich butów. Dla moich stóp jest w nich za gorąco. Więc zawiązałam sznurówki ze dwa rzędy skobli poniżej i zostawiłam większe niż zwykle sznurówkowe oczka. Idę po łatwej ścieżce i … nic. Schodzę w dół, wchodzę w górę, i … nic.
I w końcu, gdy spaceruję na Krzesanicy po krawędzi, nagle oczko mojej sznurówki zahacza się o skobel, czy haczyk na drugim bucie i czuję, że runę w przepaść.
W jednej chwili zadziałały wszystkie instynkty we mnie. Uginam kolana i padam ciężko na twardą skałę. Chwytam ją wszystkimi palcami, zębami, włosami, wszystkim, czym się da i … leżę chwilę na samej krawędzi zlana zimnym potem. A z trzech stron czuję na sobie wpatrzone oczy turystów. Pewnie widzą we mnie … samobójczynię.

No i chyba mieliby rację, bo któż inny jak nie potencjalny samobójca mógłby zawiązać tak buty.

Wstałam, odsunęłam się od krawędzi, schowałam twarz w dłoniach i zapłakałam, a za chwilę się roześmiałam z własnej głupoty.

Od tej pory wolę iść na boso po górach niż w źle zawiązanych butach.

Dziękuję Opatrzności za tę naukę!!!


*Teksty napisane na podstawie notatek zawartych w pamiętniku prowadzonym przez kobietę wędrującą samotnie po Tatrach przez prawie sześćziesiąt lat. Po jej śmierci pamiętnik trafił w moje ręce, z sugestią by go wykorzystać w pisanych przeze mnie opowiadaniach.

A ja wysyłam ten tekst ku przestrodze wszystkim wędrowcom i sobie samemu, tym bardziej, że sam doświadczyłem podobnej sytuacji, lecz na zupełnie płaskim odcinku.

Piotr Kiewra

niedziela, 25 listopada 2018

Ewka


Pewna stara kobieta żali się śmiejącemu się starcowi :
- Tyle wiem, tyle mam do opowiedzenia ludziom, a oni nie chcą mnie słuchać, a jeśli słuchają to z grzeczności. To mnie frustruje.

Starzec jej na to poufale:
- Ewcia, nikogo nie interesują twoje przeszłe historie. Mów im, co cię porusza teraz, a nie o faktach z przeszłości. Fakty nie dotykają prawdy, a twoja wrażliwość, twoje serce, tak. Słowa jeszcze nikogo nie wzbogaciły, nie przysporzyły mądrości, a dotyk serca, tak.

I jeszcze jedno: Ewcia, nie gadaj! Bądź w ciszy, a ludzie będą chcieli z tobą być, będą jej ciekawi, bo to właśnie ona – cisza, jest przejawem mądrości, jest świadectwem ciebie, twojej prawdy, jest lustrem twego serca i duszy.

Inni pragną, poszukują prawdy i w tobie, i w sobie. W słowie jej nie ma. Więc bądź cicha, a nikt od ciebie nie ucieknie. Wtedy pomożesz innym i pomożesz sobie. Twoja cisza jest pomocna, nie słowa.

Rozmowę przyjaciół: Ewki i śmiejącego się starca, wysłuchał: Piotr Kiewra

środa, 14 listopada 2018

Idź, napij się herbaty!




- Wietrze, opowiedz mi o miłości, o Bogu, o prawdach życia.  - poprosił człowiek.

- Nie zajmuj się bzdurami!  Nie marnuj życia na takie nonsensy. Idź posłuchaj śpiewu ptaka, poobserwuj wschód i zachód słońca.  Poczuj jak dotyka cię moje tchnienie. Idź, napij się wody ze źródła, albo herbaty. - odpowiedział mu wiatr.

Piotr Kiewra

poniedziałek, 12 listopada 2018

Śmiech i łzy


Oto, co powiedział śmiejący się starzec na temat twoich łez:

Łzy to twoja modlitwa. Modlitwa - nie prośba, lecz dziękczynienie.

Łzy nie są z głowy, więc ich matką i ojcem nie są smutki i żale, ani żadna inna myśl.  

Ich źródło, strumień, z którego płyną jest w sercu i duszy - płynie z twojej głębi.
Informują o tym, co masz w środku, że czujesz. Mówią o twojej wrażliwości, o połączeniu z całością, o współczuciu wobec innych kropli oceanu, z którymi jesteś razem tym oceanem, z którymi wspólnie jesteś w modlitwie.
Łzy są świadectwem twojego teraz.
Ciesz się nimi. Bo tak naprawdę są one twoim obrazem, obrazem twego wnętrza, twej prawdziwej urody, piękna, boskości.
Łzy to sposób wyrazu twego serca. Serce nie używa słów, bo są zbyt płytkie, nie zawierają treści, są tylko opakowaniem. To łzy są odbiciem treści, bo treścią jest uczucie.

Mimo, że z natury są kobiece, w mężczyznach też jest ich źródło.
Nie wstydź się ich, nie zatrzymuj. Pozwól im płynąć, nie stawiaj żadnych tam na ich drodze. Niech płyną całym szerokim strumieniem, bo to łzy prawdy.

Nie walcz, by je powstrzymać, a doświadczysz też śmiechu, bo łzy i śmiech są jak bracia i siostry, jak najbliżsi przyjaciele.  

Łzy i śmiech są tak naprawdę kroplami radości. Gdy zaprzestaniesz walki te krople połączą się w ocean radości, one go tworzą. Są w ciągłej modlitwie.

Łzy są śmiechem, a śmiech łzami.
Śmiej się i płacz, roń łzy i się śmiej, tak żyj - oto przepis na spokój, błogość, zdrowie, urodę, długie życie, szczęście.
Tak naprawdę łzy i śmiech to przedmioty materialne twojej miłości, tym się ona objawia.
Tylko taka modlitwa - przez śmiech i łzy - jest prawdziwa.

Prawdę tworzą śmiech i łzy, nieprawdę myśli i słowa.  
Taka jest tajemnica: Śmiech i łzy pochodzą z raju.

Płacz i śmiej się, bowiem, gdy płaczesz i się śmiejesz jesteś w raju.



Śmiejącego się starca wysłuchał: Piotr Kiewra

niedziela, 4 listopada 2018

Łzy – tatrzańskie łzy

Czy też tak masz, że gdy jesteś w górach, w Tatrach, gdzieś z twojej głębi płyną łzy? Może je chowasz, może z nimi walczysz, może nie chcesz, by ktokolwiek je widział? Nie chcesz się do nich przyznać?

Może z jednej strony jest tak, iż góry cię ciągną, lecz gdy tu jesteś czegoś się lękasz? Może tego, iż nie jesteś tu sam/sama?

Może się lękasz otworzyć również przed naturą?

Może się boisz tego, iż twoja prawda jest taka „niemęska”?

Może boisz się, że tu znika ten wojownik, którego w sobie kultywowałeś pod wpływami społeczeństwa, edukacji, mediów? Może tu na czas wędrówek, mimo, iż zdobywasz szczyty, znika twój wojownik, a ujawnia się twoja prawdziwa natura – pojawia się w tobie pokój?

Może …

Łzy są informacją, przebłyskiem prawdy ze źródła – z twojego źródła.


Gdy zapoznałem się z całym pamiętnikiem samotnej górskiej wędrowczyni, powstał obraz osoby, która go pisała.  Tak naprawdę jest to nie tylko zapis wydarzeń z życia kobiety, która w sposób szczególny ukochała góry, przede wszystkim jest to obraz jej samej, jej wnętrza, jej serca i duszy.

Jest to obraz człowieka – każdego człowieka. Jest to obraz nie tylko tych, jak ja i ty, chodzących po górach. Mamy to w sobie wszyscy. U jednych jednak jest to na wierzchu, u innych przykryte, schowane pod wieloma warstwami masek, słów, myśli, działań – nieprawdy.

Świadectwo pamiętnika …

Gdy go dotykałem czułem te wszystkie łzy, które na niego zostały wylane. Czułem nie tylko te wszystkie, o których jego autorka pisała przy wielu okazjach, czułem, też te dosłownie wylane.
Czuję, widzę wyraźnie jednak, iż nie są to łzy rozpaczy, żalu, samotności.  Tak naprawdę są to łzy radości , ekstazy, poczucia szczęścia, miłości, współczucia.  

Łzy to sposób bycia samotnej wędrowniczki , sposób wyrazu siebie, to jej treść, esencja, istota, objaw boskości - tej boskiej części człowieka.

Skąd do mnie przychodzi takie, a nie inne zrozumienie? Otóż, gdy się dobrze przyglądam,  gdy wchodzę w głębiny swoich własnych łez, gdy docieram do ich źródła czuję i widzę, że to nie tylko łzy, a właściwie, że to śmiech.  

Łzy bowiem są jednością ze śmiechem, razem tworzą całość.  Przyzwyczailiśmy się odbierać łzy dość płytko jako wyraz smutku.  Tak nie jest. Są one wyrazem głębi serca i duszy, wyrazem współczucia, przyjaźni, miłości i pokoju.
Gdy bywam w tych miejscach, gdzie bywała autorka pamiętnika też mam łzy.  Czuję, że to moja modlitwa - połączenie z tym miejscem , z tymi, którzy tu byli, są i będą.
Gdy się pojawiają pozostaje się cieszyć, śmiać się choćby przez łzy.  Nie tamujmy ich, nie wstydźmy się, gdy się pojawią na szczycie, na przełęczy, w dolinie, czy przy okazji tęczy.  Niech płyną całym szerokim strumieniem tak jak górskie potoki: Kościeliski, Siwy, czy Strążyski.

Gdy wejdziesz na Krzyżne, gdy staniesz na Rysach, czy Kościelcu, Czerwonych Wierchach wśród słońca i chmur - niech płyną.  Gdy patrzysz na połyskujące stawy Morskie Oko, Czarny Staw, gdy wchodzisz na Halę Gąsienicową i gdzieś z duszy wydobywa się ach! niech się leją łzy, nie powstrzymuj ich, bo to są łzy prawdy, twoje świadectwo bycia tu i teraz, świadectwo wrażliwości i twojego piękna.  

Gdy jesteś na szczycie, lub w dolinie, gdy stoisz i patrzysz na te cuda i nie ronisz łez, zmarnowałeś okazję, by być sobą, by pozwolić przemówić swojej prawdzie. Cały twój wysiłek poszedł na marne.

Gdy spotykasz człowieka, jego historię, słońce, kwiatek na ścieżce, choćby najmniejszy, i głęboko  nie współczujesz, to roztrwoniłeś swą energię.

W takim przypadku góry – póki co – są dla ciebie tylko sportem, ucieczką od świata, ucieczką od samego siebie, okazją do karmienia swego ego.

Skądinąd wiem, czuję, iż tak nie jest. Tak myślisz, iż jesteś tak twardy, tak silny, że ani jedna łza nie popłynie … To niemożliwe, bo to łzy są oznaką siły, a nie słabości, bo to śmiech jest energią życia.

Każdy ma w sobie to źródło, strumień łez i śmiechu, lecz udaje wojownika …

Tajemnica świata, tajemnica człowieka jest właśnie taka: wojownik to gra, to udawanie, to maska, natomiast łzy i śmiech są prawdziwe.    
Nie zamykając się, nie walcząc z tym, co płynie u ciebie od środka, dajesz okazję, by prawda wreszcie popłyneła z ciebie. Dostałeś możliwość poznania swojej natury.

Tatry są taką okazją, nastrojem, środowiskiem, gdzie serce i dusza łatwiej przemawiają do nas samych. Są miejscem, gdzie możemy się cieszyć będąc sobą.  Łzy są świadectwem tego cieszenią się sobą.

Jeśli to odkryłeś/odkryłaś zanieś prosto z Tatr takiego/taką siebie w doliny, w codzienność.


Piotr Kiewra

niedziela, 21 października 2018

Trud wspinaczki


73. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca*


Kiedyś grupa wycieczkowiczów widząc moje dziarskie kroki ku szczytom, a okraszone uśmiechem na twarzy i błyszczącymi szczęściem oczami, zapytała mnie, jak ja to robię, że ten trud wejścia na szczyt mnie nie przeraża.  

Powiedziałam im, że góry dla mnie, to nie wejście na szczyt, to bycie cały czas jak na szczycie - w ekstazie.
Mówię im: - Jeśli myślisz, że zyskasz szczęście, gdy wejdziesz na szczyt to twój trud jest daremny. Trzeba porzucić wszelkie takie nadzieje. Szczęścia i błogości się nie osiąga,  ani w trudzie, ani w żaden inny sposób. To już jest. Jest zanim wejdziesz. Jest zawsze.
To nie jest sposób patrzenia,  to uczucie.
Nadzieja przeszkadza ci w tym, by to poczuć.  
Nie patrz na Tatry jak na trud. Patrz, lecz poczuj piękno - całym sobą. Nie tylko zobaczysz, a poczujesz. Wtedy trud przemieni się. Najpierw stanie się tłem, a następnie towarzyszem, przyjacielem - częścią tego piękna.

To te same energie, lecz przemienione: ból może być szczęściem, nieszczęście ekstazą.
To się może w górach zdarzyć, to się może zdarzyć wszędzie. Tylko jedno jest potrzebne: dać pierwszeństwo sercu. Nie głowie, lecz sercu.
Tak, nadzieje na zyskanie szczęścia w górach i gdziekolwiek są  płonne, a trudy daremne. W górach niczego nie zyskasz, one mogą ci pomóc się przemienić. To nie zysk, to odkrycie.
- tak powiedziałam.

Tylko, kto to zrozumiał? Kto to poczuł? Kogo moje słowo odmieniło? Kogo przekierowało z głowy do serca? U kogo serce kazało zapomnieć o bólu nóg?
Chyba uznali mnie za nawiedzoną … hihi.

Wszyscy zawrócili, tylko jedna osoba poszła za mną i później ona, kobieta cała we łzach, wyznała mi, że przyjechała tu po raz pierwszy, teraz w wieku pięćdziesięciu lat i że zmarnowała te wszystkie lata, bo nikt jej wcześniej nie pokazał, że istnieją góry, że istnieje szczęście i że można je odkryć wędrując.  

- Już tak patrzę, już je czuję - tak jak mówisz. Stąd tyle łez, stąd tyle szczęścia. – wyłkała.
No więc, popłakałyśmy razem, a później i Tatry popłakały deszczem. Lecz wróciłyśmy szczęśliwe.

*Teksty napisane na podstawie notatek zawartych w pamiętniku prowadzonym przez kobietę wędrującą samotnie po Tatrach przez prawie sześćziesiąt lat. Po jej śmierci pamiętnik trafił w moje ręce, z sugestią by go wykorzystać w pisanych przeze mnie opowiadaniach.

Piotr Kiewra