sobota, 26 stycznia 2019

Fotograf i niedosyt Tatr


81. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca*

Szedł dzisiaj przede mną na Halę Gąsienicową przez Jaworzynkę mężczyzna – fotograf. Objuczony sprzętem: aparatem, obiektywami, statywem i plecakiem pełnym jakichś innych drobiazgów, co chwilę się zatrzymywał i pstrykał: to ogólny pejzaż, to słońce, to kawałek ścieżki, to szałas, to jakąś skałkę, to łąkę, to kwiatek, to człowieka na tle gór. I w końcu trafiło na mnie. Zapragnął, by mnie zamknąć w aparacie, ująć w ramki.
Od tej chwili szliśmy razem.

Zapytał mnie, dlaczego nie fotografuję? - Przecież to wszystko jest tak piękne, tak ulotne, trwa tylko chwilę. W fotografii można to zatrzymać na dłużej.  

Odpowiedziałam, że właśnie, dlatego nie fotografuję. To, co ulotne zostaje we mnie, w moim sercu, a nie w aparacie. W aparcie jest tylko obrazek. Nie ma tam uczucia, nie ma tam zapachu tej chwili. I właśnie, fotki zabierają nas z tej chwili. Robiąc fotkę myślę o przyszłości, o tym, że kiedyś do tego wrócę, że komuś to pokażę, sprzedam. Wtedy przegapiam ten właśnie moment, to piękno.  Gdy to piękno zapragnę przenieść na później, podzielić się z kimś później ono ulatuje. Zostaje płaska kartka, wspomnienie, wrażenie, że patrzymy na coś pięknego. Ale to jest tylko wrażenie, nie ma już tego czegoś, co jest w sercu. Nie może być. Piękno jest teraz, nie możesz go przenieść w przyszłość. Ty już go nigdy nie zobaczysz i nikt inny go nie zobaczy, nie poczuje.

To nie jest rzeczywistość, to tylko ładnie wyglądający obrazek. Robiąc fotki przegapiam ten stan, tę krótką chwilę błogości, tę krótką chwilę, gdy byłam razem z tym, na co patrzyłam, z czym zjednoczyłam się uczuciem.

Kiedyś parę fotek zrobiłam, lecz później, gdy patrzyłam na fotkę, żal mi było tamtej chwili, bo jej nie przeżyłam, bo byłam dużo dalej – w przyszłości.
Od tej pory nie noszę aparatu. Od tej pory nie robię fotek dla innych i na wypadek moich smutnych i szarych chwil z dala od Tatr. Od tej pory nikogo nie uszczęśliwiam na siłę. Od tej pory nikogo i siebie samej nie karmię obrazkami, sztucznymi kwiatami. I jest mi z tym bardzo dobrze.

Fotograf długo milczał. W międzyczasie przeszliśmy z Hali na Kasprowy i dalej ku Tatrom Zachodnim. Nad nami było słońce, a poniżej chmury. Zakopane, wszystkie doliny, wszystko, co poniżej wierzchołków zakryła chmura, a nad nami błękit. Coś podobnego widywałam tylko zimą. Dzisiaj natura obdarzyła nas taką mistyczną rzeczywistością.
Fotograf w pewnym momencie utworzył ze swoich dłoni ramkę i pokazywał mi poszczególne kawałki tej rzeczywistości. Żaden z nich nie był zgodny z prawdą. Nie było tu całości. To tylko wycinek. Nie ma tu tego klimatu. Nie ma pozostałych części tej rzeczywistości, której aparat nie ujmie: tchnienia wiatru, dotyku rzeźkiego, wilgotnego powietrza, krzyku kruka nad naszymi głowami.

Fakt, to mogłaby ująć kamera, ale nawet kamera nie ujmie tego, co w tym momencie jest w nas. A to jest najważniejsze. Z tego już nigdy nie będze powtórki – nigdy. Nie tylko w naszym życiu, ale natura już tej chwili nie powtórzy, a wrażliwi odróżniają jedną chwilę od innej, widzą jej inność, widzą ciągłość zmian, widzą ten kwiat, który w nas rozkwita dzięki obserwowaniu natury, dzięki uważności.

Po czym on się odezwał:  
- Wiesz co, chyba masz rację.  Próbowałem skadrować to piękno, tę tajemnicę, ale w żaden sposób nie mogę. I tu nie chodzi o to, że nie mieści się to w kadrze. Nie, nie mogę przenieść tego, co czuję i widzę … nigdzie nie mogę tego przenieść. Nie mogę tego wyrwać z całości. Spłyciłbym to, okradłbym z prawdy.
Mało tego .. teraz to do mnie przyszło. Nawet, gdy teraz próbuję to piękno opisać, podzielić się z tobą, to czuję, że się nie da. I słowo, choćby najbardziej poetyckie, tego nie uchwyci. Masz rację, to jest tylko w sercu i tylko tu można to przechować. Nie można tego zrobić słowem, obrazkiem, pamięcią …

Masz rację … To by tłumaczyło mój niedosyt Tatr. Zawsze, gdy wracam z gór jestem zaskoczony, że to już tak szybko, że coś tu mnie ominęło, że nie przeżyłem tego z odpowiednią głębią.

No tak. Nie dość, że nie byłem, tak naprawdę, tu obecny, to z kolei później wpadałem w przeszłość i miałem poczucie winy. No i tak skaczę, z przyszłości do przeszłości i z powrotem, a W Tatrach nigdy mnie nie ma.

Wiesz, w ten sposób można przegapić całe życie.  Wystarczy raz wyjść z teraz, by później je próbować dogonić przeglądając zdjęcia.  Tatry i ja to jedno. Fotka to wczoraj. Nie ma tam nic z tej prawdy, która była w momencie jej wykonania. Tego nie da się wypowiedzieć, po prostu nie da się, w żaden sposób.

Często czekasz na jakiś upragniony, wyczekiwany moment, plener – wschód, czy zachód słońca, księżyc zawieszony nad Giewontem, zjawisko inwersji nad szczytami, oczekujesz na halny, czy na określony układ gwiazd.  Często jest to, coś, co chciałbyś by się zdarzyło, jakaś sensacja, kryminał lub coś, co by zaszokowalo innych. Chciałbyś to wykreować. Pracuje tu twoja wyobraźnia, czekasz na to całymi godzinami, nawet latami. Chcesz dla dobrego zdjęcia, by natura zagrała coś tylko dla ciebie, jakiś wymarzony efekt. Wkładasz w to wysiłek, walczysz z czasem i naturą w swojej wyobraźni, lecz to oznacza, że chcesz mieć wpływ na tę naturę, nie akceptujesz jej takiej, jaka ona jest.  Chcesz ingerować, chcesz, by spełniała twoje oczekiwania, chcesz by była ci przychylna. Pragniesz zjawisk, które zaspokoją ciebie jako fotografa. Pragniesz być w tym lepszy od innych. Często dla lepszego efektu coś technicznie podkręcasz – okłamujesz.

Jednak nie jestem twórcą. Małpuję albo kogoś, albo tylko małpuję – kopiuję naturę. Wszystko, co dodam to już kłamstwo, chwyt marketingowy, sztuczka dla wywołania zachwytu, do zmanipulowania innych, do zrobienia wrażenia.

I tak naprawdę nie ma w tym Tatr. Jest tu moje ego, zbudowane na ochach i achach odbiorcy. Moje ego wykorzystuje naturę do swoich, brzydkich, celów.  
Tak, małpa, która chce stworzyć coś oryginalnego, to jednak małpa, a to dzieło to … małpie dzieło.  

Taka jest dusza artysty - chce tworzyć.  A tu nie możesz tworzyć, tu musisz się pogodzić z tym, co jest ci dane. Możesz to inaczej pokazać, zestawić to z jakąś akcją, z człowiekiem, możesz pokazać zbieg okoliczności, może coś jeszcze, lecz to też jest praca na efekt … na docenienie mnie … a ostatnio chyba nie o to mi chodzi. Chyba dojrzewam, bo nie uszczęśliwia mnie to. Nachodzę się z tym  żelastwem i elektroniką, a cały czas mam wrażenie, że to nie o to chodzi. Coś innego mnie tu gna.
 
Potrzeba mi zauważyć to, co jest, tylko zauważyć ... tak, tylko o uważność chodzi. Nie tylko to, co tu jest, ale to co się dzieje we mnie. To mi uzmysłowiłaś. Poszukiwałem i nie mogłem tego odkryć. Teraz to do mnie dotarło.

To, tylko to.  Może nie tylko, może aż. ...

Jeśli jesteś takim fotografem ... siebie, w swoim wnętrzu, to tylko takie fotografowanie ma sens.  

Teraz jestem dalej. Chyba. Nie mam potrzeby, by to gdzieś zanosić, by robić to na pokaz, by wywołać czyjeś ach, bo będzie to płytkie ach, bo będzie to ach nad sztucznym kwiatkiem i to tylko na obrazku, nie będzie to ach przy odkryciu prawdy, nad odkryciem poprzez własne doświadczenie, a nie przez kolorowy obrazek.  

I co z tego, że się ktoś zachwycił tym sztucznym kwiatem, który do tej pory pokazywałem. Oszukiwałem ludzi. Niewielu tu trafiło w góry, by samemu tu poczuć, by odkryć, by doświadczyć. Co najwyżej przyszli tu, popatrzyli i powiedzieli: „Jest tak pieknie jak mówiłeś, jak pokazywałeś”, lecz drugi raz już tu nie przyjechali.

Teraz czuję, że egzystencja daje nam to piękno, a nie innym, poprzez nas. Egzystencja obdarowuje nas sobą poprzez doświadczanie bezpośrednie, a nie poprzez wrażliwość innych. Niepotrzebnie obarczałem się misją.

Nie wytłumaczysz niewidomemu piękna doliny widzianej z góry, bo on nie jest w stanie tego doświadczyć. A każdy jest niewidomy, jeśli nie poczuje tego bezpośrednio i to własnym sercem.

Tak. Robiłem z siebie Matkę Teresę i poprzez fotografię chciałem zbawiać świat. I dlatego czułem ten niedosyt. Dotkliwy, piekący, który kazał powtarzać do znudzenia te przyjazdy tutaj. Myślałem, że to może technika, lepszy sprzęt, szczęście, może wiedza, może odpowiedni czas, lecz to nie to. – przerwał zasmucony.

Wtedy powiedziałam:

- To było potrzebne. Wszystkie te kroki musiałeś zrobić, by zrozumieć, by dojść do dzisiaj. Nic w naszym życiu nie jest niepotrzebne. Nie straciliśmy ani minuty. Każdy krok prowadzi cię do zrozumienia, kim jesteś. Ty idziesz poprzez fotografowanie gór. To tylko taki pretekst, to twój wkład w rozwój całości. Nie żałuj niczego. Ja idę inną drogą. Nauczałam młodzież i studentów. Dzisiaj mogłabym powiedzieć, zapytać siebie: O Boże, co ja robiłam przez całe życie? Lecz nie pytam, dlaczego? To głupie pytanie. Fotografuj, ale tu bądź. Bądź teraz, a nie w przyszłości. O to odkrycie chodziło. Chodziło o to by nie było to robione by się tym nakarmić, tylko po to by coś odkryć.

Dlatego nie robię zdjęć. To wszystko zostaje we mnie, nie sprzedaję tego innym, bo tylko o mnie w tej wędrówce chodzi. Ja się mam spotkać z Bogiem, a nie tylko mu zrobić zdjęcie i pochwalić się tym przed innymi. Dlatego nie robię zdjęć.

- Mądrze mówisz. Czuję, że to zrozumienie mi się dzisiaj przytrafiło. Dziękuję!

I chyba dlatego, też chodzisz sama, by nie przegapić.  Ja do tej pory chodziłem zawsze z kimś i przegapialismy.  Wspominaliśmy, a w rozmowie byliśmy w mieście, w pracy, w polityce, w jakimś filmie, w starych fotkach, w technikach fotograficznych, przesłonach, itd., ale nie tu. Stąd mój niedosyt.

Nie odpowiedziałam już na ten wątek, nie rozwijałam go, bo dość już dzisiaj miałam gadania, dość pomagania innym w odkrywaniu, dość bycia Matką Teresą.  

Fotograf szedł dalej dźwigając swój majdan w milczeniu. Nie pstryknął już żadnej fotki, nie próbował niczego też opisać słowem, ale za to widziałam łzy w jego oczach.

Zapamiętam go, bo to taki fotograf – poeta – milczący poeta, albo poeta nie posługujący się słowem. Ta niewypowiedziana i niesfotografowana poezja zostaje w nim. Nie musi jej zamykać w ramki i naświetlać nią papieru, czy zapełniać elektronicznej pamięci.

*Teksty napisane na podstawie notatek zawartych w pamiętniku prowadzonym przez kobietę wędrującą samotnie po Tatrach przez prawie sześćziesiąt lat. Po jej śmierci pamiętnik trafił w moje ręce, z sugestią by go wykorzystać w pisanych przeze mnie opowiadaniach.



Piotr Kiewra



2 komentarze:

  1. Ja też mam łzy w oczach..., jak ten fotograf... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. "NIC W NASZYM ŻYCIU NIE JEST NIEPOTRZEBNE" :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane