czwartek, 30 sierpnia 2018

O czym pamięta mój stary, tatrzański plecak?

72. Z pamiętnika samotnego górskiego wędrowca

Wszystko się zmieniło: moje ciało,  myśli, ubrania, tylko moja dusza się nie zmieniła i mój plecak.
Mam go ze sobą cały czas, towarzyszył mi w Tatrach od mojej pierwszej wyprawy do dzisiaj.  To od sześćdziesięciu lat mój wierny przyjaciel. Poznał Tatry od innej strony niż ja, bo od tyłu - od strony moich pleców.   Dlatego razem jesteśmy całością - ja i on, on i ja - na dobre i na złe. Złego nie pamiętam, a i jemu nie było źle, bo trwa i trwa.
Uszyła go z wojennego munduru dziadka moja babka. Dziadek wspominał wojnę i swoje w niej zwycięstwa, a babka, przeciwna wojnie, zrobiła z munduru "coś zdecydowanie bardziej użytecznego" - tak mawiała.  
To świadek i uczestnik wszystkich moich wędrówek a wcześniej ... szkoły.
Szkoly nie lubił, bo tam uczniowie go szarpali, śmiali sie z niego. I ja nie lubilam szkoły i tamtejszej bezczynnosci i powtarzania tysiace razy tego, co, tak naprawdę, w życiu nieistotne. Szkola mnie otępiała, zabijała inteligencję, a kształciła pamięć. A do czego mi pamięć?  By tak głupie nauki jak historia zaśmiecały mi głowę? Czlowiek wolny, a więc żyjący w teraźniejszości nie potrzebuje pamięci. Żyje spontanicznie, z chwili na chwilę, pamięć by tylko przeszkadzała. Pamięć to klatka.

Szkola to czyniła wszystkim. Tylko nieliczni się buntowali,  a wśród nich i ja. Chyba dlatego zostałam. … nauczycielką.
W ramach tego buntu chodziłam do szkoły okrężną drogą,  a ze mną wędrował mój plecak. Doceniałam jego oddanie i cierpliwość i zamiast szkolnego balastu - podręczników i zeszytów  nosiłam książki, które z nudów czytałam na lekcjach. Wędrowaliśmy przed szkołą i po szkole. Pamięta nasze wędrówki, ale i uwagi ludzi do mnie pod jego kątem.  Nie przejmowalam się, bo wiem, że trzy palce krytykantów wskazują ich samych, a tylko jeden jest w moją stronę.
Później, w górach znowu co niektorzy nam dokuczali. Lecz coś we mnie mówiło: liczą się Tatry i moja w nich dusza.
Przeszliśmy razem wiele gór i dolin, życie napisało wiele opowieści, a to jedna z nich - z dzisiaj. Rankiem, gdy ruszyłam na szlak, młodzi ludzie przyzwyczajeni do firmowych rzeczy obśmiewali mój plecak i długie na nim sznurki. Nawiązali też do mojego wieku. Nic im nie powiedziałam, bo tak naprawdę mnie nie dotknęli.  Słowa nie są w stanie mnie zranić.

No i parę godzin później ten młody człowiek zawisł nad przepaścią ku Koziej Przełęczy.  Wtedy, nie mamyślając się ani chwili, podałam mu mój plecak. Złapał za paski i sznurki, wcześniej wyśmiewane przez niego.  Zaufał im jak skrzydłom anioła.
Plecak uratował mu życie.
Mimo wszystko, ten młody człowiek zadziwił mnie. Gdy ochłonął, gdy minął czas walki, przyznal:
- Zrozumiałem.  Moje piękne i bogate ciuchy zakrywają to co brzydkie i ubogie pod spodem.  Wstydzę się za siebie. Popisywałem się przed kumplami. Przepraszam.
Tak naprawdę śmiałem  się z siebie. Teraz to widzę.  Jest pani wielka. Dziękuję bardzo. Bardzo dziękuję. - Odpowiedziałam mu:
- To nieprawda. Właśnie odkryłeś w sobie to, co piękne i bogate.  Zakrywały to nie ubrania, lecz myśli. Pod ubraniem jest tylko materia, a pod myślą wieczna prawda. Mój stary plecak pomógł ci ją odkryć.  Może po to został uszyty dziesiątki lat temu. Miał służyć nie tylko mi, miał nieść pokój - miał chronić życie, tak jak wcześniej był świadkiem jego zatracania,  teraz stał się narzędziem go chroniącym.

Takie zdarzenie zapamiętał mój pamiętnik.  To on mnie uwalnia od pamiętania. Mój stary plecak uwalnia mnie również, bo od lat nosi te same rzeczy, na różne tatrzańskie ewentualności.  

*Teksty napisane na podstawie notatek zawartych w pamiętniku prowadzonym przez kobietę wędrującą samotnie po Tatrach przez prawie sześćziesiąt lat. Po jej śmierci pamiętnik trafił w moje ręce, z sugestią by go wykorzystać w pisanych przeze mnie opowiadaniach.

Piotr Kiewra

1 komentarz:

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane