sobota, 19 maja 2018

Służby specjalne na Wielkim Kopieńcu

43. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca

Lubię posiedzieć w słońcu na Wielkim Kopieńcu. Widać stąd piękną halę i szałasy na niej. Widać Tatry, świerkowe i kosówkowe lasy wokół. A czuje się tu spokój i nie czuje się tu miasta, pod warunkiem, że nie przynisło się tu go ze sobą.
Miło, lecz dalej na szerokim wierzchołku siedzi jakieś bardziej hałaśliwe towarzystwo i ono chyba jeszcze nie wykroczyło poza uliczny harmider.  Odwracam się od nich, by cieszyć się tą górską i pozamiejską przestrzenią, a tu ktoś mi zadaje pytanie:
- Czym się zajmujesz? – patrzę na człowieka i odpowiadam, zgodnie z prawdą: - Patrzę na góry.
- Nie o to pytam, pytam, czym się zajmujesz w życiu. – więc odpowiadam mu, zgodnie zresztą z prawdą:
- Chodzę po górach i obserwuję je. Uczę się od nich jak chodzić po górach, jak wybierać ścieżki i jak patrzeć na to wszystko, by nie zadawać zbędnych pytań. Moje życie to górska wędrówka. Zresztą twoje też, lecz ty używasz innych metafor, by je opisać. Zadowolony?
- No dobrze, zapytam inaczej: jaki jest twój zawód? – pyta dalej natręt, przypadkowo tylko obecny akurat w tym miejscu.
- A do czego ci potrzebna taka wiedza, akurat tu w górach? Ja tu jestem dla gór, miasto zostawiłam tam na dole. Tobie też to radzę. Po to tu chyba przyszedłeś, by obcować z naturą, by zostawic codzienność, by zostawić banalne pytania, by odkryć siebie prawdziwego, jak te góry, a nie tego, który gra, by zrobić wrażenie na innych, by coś kupić, albo sprzedać. Czyż nie po to tu przyszedłeś?
- No tak, właśnie po to.
- No to zostaw miasto, tam na dole. – weszłam mu niegrzecznie w słowo.
- Ale chcę wiedzieć. No dobrze, chcę wiedzieć, bo się założyłem z kumplami, że jesteś lekarką. Chciałbym wiedzieć, czy się nie pomyliłem.
- Pomyliłeś się. Nie jestem lekarką …
- No to kim? – tym razem, to on wszedł mi w słowo.
- No dobrze, powiem dla świętego spokoju: jestem nauczycielką. – zaspokoiłam wreszcie jego ciekawość.
- To nikt z nas nie zgadł. To piękny zawód i potrzebny. To misja. Pomagasz się rozwijać młodym umysłom. To potrzebne, społeczeństwu. Pewnie jesteś szczęśliwa, że robisz coś tak szczytnego? – próbował mnie skomplementować.
A ja do niego: - I tu się mylisz. Szkoła niczego nie rozwija. Wręcz przeciwnie, wszystko tłumi. Zabija indywidualność. Zakuwa w kajdany, czyni z niewinnego dziecka maszynę wygodną i potrzebną dla innych, dla społeczeństwa, dla władzy. Więc nie jestem szczęśliwa, że jestem narzędziem w rękach systemu. Dlatego jestem tu, by uciec od miasta, od tamtej nielubianej mojej roli, od udawania swojej przydatności i pasji. Tu uciekam, by, choć na chwilę, stać się sobą, by nie grać, by prawdziwie kochać, by na chwilę poczuć się wolną od kajdan i by, choć przez tę krótka chwilę, nikomu ich nie zakładać.
Jestem tu, by nie deptać, tam w mieście, kwiatów. Tak, te dzieci i młodzież to niewinne kwiaty, które depczę. Taka jest moja prawda. A ty mnie skłoniłeś do politykowania w tak świętym miejscu. No, ale cóż, chciałeś, to masz! - wyrzuciłam to z siebie. Poczułam, że to chyba, gdzieś było schowane głęboko we mnie. Tak, są rzeczy, których nie lubię, zmuszam się do ich robienia i niszczę w ten sposób świat i siebie. Może nawet to było potrzebne, że ten bunt jest we mnie tak silny i to tłumienie było tak silne. W tej przypadkowej rozmowie ujawniła się ta buntownicza i zbójecka moja natura, moja dzikość. Dodałam na zakończenie dla niego:
- Nie myśl, iż jesteś wolny od takich odczuć jak moje. Może to silniej tłumisz niż ja, nie pozwalasz sobie nawet, by tak pomyśleć. Prawda jest taka, iż też jesteś buntownikiem, dzikusem i sprzeciwiasz się swojej naturze. Prawdziwy, gdy jesteś sobą, czujesz się szczęśliwy, wtedy nie musisz się upijać wódką, albo władzą. Tylko, chyba, ty za mało chodzisz po górskich ścieżkach i nie masz odwagi zajrzeć do swojego serca i duszy. Zbyt rzadko jesteś w takim, górskim klimacie. Za dużo miasta i polityki zabierasz tu ze sobą. Zbyt rzadko uwalniasz się od kumpli. Ty pilnujesz ich, a oni ciebie. Tak to jest. Tak się pracuje dla systemu. Dlatego system tak pilnuje, byś, nawet na chwilę, nie został sam. No cóż … starczy?
- Powiem ci tak. Wszystko, co mówisz jest prawdą. Naprawdę jestem człowiekiem systemu. Wszystko, co dla niego robię, robię ze strachu. Naprawdę wódka jest moim przyjacielem, by, choć na chwilę, zapomnieć o pełnieniu tych podłych ról. Masz rację, że ja pilnuję moich kumpli, a oni mnie. Rozszyfrowałaś wszystko. Nie mam wobec ciebie tajemnic. Rozumiesz wszystko. Zazdroszczę ci. Ty przynajmniej na chwilę jesteś wolna. Teraz dzięki tobie przynajmniej będę miał wybór: czy pomóc sobie wódką, czy górami. Dzięki tobie widzę, że góry pozwalają na więcej, nie niszczą, a wręcz naprawiają. A już myślałem, że nie da się tu nic naprawić. Zbudowałaś we mnie nadzieję … A teraz ja ci powiem, czym ja się zajmuję. Jesteśmy z kumplami funkconariuszami tego systemu, jesteśmy z bezpieki. Ale nie obawiaj się. Jesteś chyba jedyną osobą, która była ze mną szczera i jedyną, której odpłacam tym samym. Jesteś jedyną osobą, której się nie boję. A boję się wszystkiego, kumpli, nawet żony i dzieci. Pomogłaś mi bardzo, wskazałaś mi światło. Dziękuję. Hej!
No i taki był mój kontakt z polityką w górach. Dobrze, że Tatry są od niej wolne …

Piotr Kiewra   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane