niedziela, 13 maja 2018

Pierwszy raz w wysokich górach. Odwaga, czy uważność?


39. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Dzisiaj jedno z pierwszych wspomnień autorki pamiętnika, oraz zestawione z nim, znacznie późniejsze. Łączy je wątek z górskimi ratownikami i tytułowy temat, a dzieli kilkadziesiąt lat doświadczania górskich wędrówek i siebie na ścieżce.  
Wybrałam się na spacer do niedawno poznanej Hali Gąsienicowej. Gdy ją ujrzałam było … Ach!!!
Kilka chwil później odbijajace się od grzbietów Tatr słońce, zachęciło mnie do zbliżenia się do górujących nad Halą i Doliną szczytów, Kościelca, Granatów, Koziego Wierchu.
Kościelec lśnił jak bryła węgla poprzetykana brylantami, co mnie tak zauroczyło, że dwa razy o mało nie runęłam ze ścieżki u stóp jego mniejszego brata. Uświadomiłam sobie, że mogę grać odważną, ale na pierwszym miejscu powinna być uważność.
To drugie potknięcie miało o tyle dobrą stronę, że zdałam sobie sprawę, że góry to to, co powyżej, ale i poniżej. Szczyty i doliny potrafia rosnąć, im jestem wyżej, tym bardziej „rosła”jest dolina, czyli przepaść.
A przy okazji dostrzegłam tablicę pamiątkową poświęconą Karłowiczowi, który zginął tu gdzie ja się potknęłam i o mały włos byłabym całkiem blisko tej pamiątki.
Tu usłyszałam za sobą śmiech i głosy: - Co, tęsknisz do niego? Nie wychylaj się młoda damo, bo będziemy cię musieli ratować!  
No i spotkałam dwóch Taterników, którzy jednocześnie są ratownikami i górskimi przewodnikami.
Pytają, czemu idę sama. Mówię im, że moi towarzysze są zbyt lekkomyślni i latają po szczytach i nie widzą gór, lecz zdobycze.
- Mądrze mówisz. Oj, gdyby tacy wszyscy byli, nie musielibyśmy tyle razy ich wyciagać z opresji, albo zbierać ich kawałków ze skał na dole. Nie interesują cię wysokie góry?
- Interesują, ale jeszcze ich nie znam. Muszę się nauczyć tam poruszać. – odpowiadam.
Oni się śmieją i mówią: - Chyba zostaniesz jedną z nas. Jesteś jeszcze młoda, szybko się nauczysz. Chcesz dzisiaj zacząć?
I tak zaczęła się moja nauka wysokich gór.
Zabrali mnie na Zawrat, a poźniej stamtąd, tzw. Małą Orlą Percią, na Świnicę. Nauczyli mnie techniki, trzech punktów podporu i innych, ważnych rzeczy.
Taki był mój pierwszy raz … nauczyłam się i to chyba nie jest najważniejsze, że tu wcale nie chodzi o odwagę, bo jak się zamknie oczy, to każdy jest odważny, jak się ma długi język, to on też potrafi być odważny, ale liczy się coś innego …
Wspomniałam dzisiaj moje wycieczki z ratownikami na Zawracie i Świnicy, mój pierwszy i drugi raz na Kościelcu, na Rysach, swoją pierwszą Orlą Perć i znowu poszłam na Świnicę przez Zawrat. I znowu pojawiło się słowo: odwaga. Nie u mnie, wśród tłumu ludzi, którzy przede mną i za mną wędrowali. I pokontemplowałam na Zawracie z godzinkę w słońcu: Czy, tak naprawdę, tu chodzi o odwagę?
Odwaga to tylko początek. Resztę musiałam sama sobie ustawić … swoją uważność. Odwaga to tak naprawdę udawanie ślepego, prawdziwym pomocnikiem w górach, ale i w życiu jest uważność – być tu i teraz.
Odwaga to „zamknięcie oczu” na prawdę, uważność to ich otwarcie.
Praktykowanie odwagi to tłumienie swojego lęku, to praktykowanie nawyku bycia stłumionym, przyzwyczajonym, ślepym, niewrażliwym na to, co wokół i wewnątrz siebie, to odsuwanie lękliwych myśli, albo ich zagłuszanie …
Gdy automatyzm zastępuje myśl czujemy się odważni. W uważności jest odwrotnie: żadnego nawyku, żadnego spania na jawie, żadnej ucieczki w chmury,  … żadnej praktyki. Uważność to bycie z samym sobą, to świadkowanie sobie i rzeczywistości, świadkowanie myślom … One przestają wodzić rej i zaczynają służyć, i przestają podpowiadać: Odwagi! Bądź odważny!
Przestają, bo … odwaga się rozpuszcza, bo jest tylko myślą, pewnym snem, myślą o przyszłości, o następnej chwili …
W praktykowaniu odwagi konsekwencją jest koncentracja, a wtedy nie starcza miejsca na … rzeczywistość, na sprawy serca, na piękno, bo są zakryte strachem i walką z nim.
W uważności wszystkie zmysły i wszystko jest otwarte i piękno nie tylko jest widziane, ale i spotęgowane widzeniem wszelkich barw i odcieni, oraz głębi.
Koncentracja to bardzo wąskie widzenie. Dlatego moi kumple wspinacze i zdobywcy nigdy nie pamiętali gór, nie widzieli szczegółów – chmury lękliwych myśli im to zasłaniały, przyszłość, oczekiwana chwała i zadowolenie je zasłaniały.
Dlatego chodzę po górach z uważnością, a nie z odwagą …
Nie wiem, co znaczy być odważnym, bo ona znikła jak ciemność, gdy zaświeci słońce …
Uważność zabiera mnie w teraźniejszośc, czyli w wieczność, wiąże uczuciowo z doświadczaną rzeczywistością. Dzięki niej jest ufność i wolność …
W uważności doświadcza się za każdym razem czegoś nowego, nawet, gdy się tam jest tysięczny raz. W uważności nie ma nudy, bo nuda jest w praktykowaniu, w uczeniu się, we wbijaniu do głowy, a głowa jest zbyt mała, zbyt powolna i zbyt nauczona. Głowa ma za dużo na głowie i jest ciagle zajęta … głowieniem się … nad samą sobą.
W uważności jest ciagły kontakt z sercem … ze swoim i sercem natury, sercem gór.
Czułam się dzisiaj jak … rzeka przez, którą wszystko przepływa.
Na Świnicy „przyjrzałam” się słońcu. Ono też wszystko widzi, przygląda się wszystkiemu z uważnością.
No tak, stałam się jak słońce …

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane