wtorek, 10 kwietnia 2018

„Trzy małe misie” – bajka, która całe pokolenia dzieci uczy Tatr

17. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca
Ta historia to zupełnie osobna opowieść. Jej epizody opisywane są przez ponad trzydzieści lat, w różnych częściach pamiętnika. Włożyłem część tych zapisków w jedno miejsce. Oto, co z tego wyszło:
Oj, straszna ze mnie kłamczucha! A najgorsze z tego wszystkiego, że okłamuję małe dzieci, bo … opowiadam im bajki, hihihi.
Otóż jadę w moje ukochane Tatry.
Do mojego przedziału wchodzi rodzina z małym, zapłakanym, chłopczykiem. Pytam go: - Czemu płaczesz? A on mi, że on nie chce jechać w góry, on woli morze, bo w górach nie można lepić zamków z piasku. Więc mu mówię, że w górach nie trzeba lepić zamków, bo tam są prawdziwe, a ponadto, że w górach są … trzy małe misie, lecz trzeba po tych górach pochodzić, by je spotkać. I wiele można się od nich nauczyć.
No i czterolatek przestał płakać. Mama uszczęśliwiona prosi:
- Nie zamierzaliśmy po górach chodzić, mieliśmy patrzeć na nie z daleka, bo Pawełek jest jeszcze za mały. Ale skoro pani mówi, że tacy chłopcy już po górach chodzą … to, czy mogłaby pani nas zabrać, może uda nam się zobaczyć te misie? Na jeden dzień, w jakieś ładne miejsce, jakąś łatwą ścieżką? Proszę!
No i następnego dnia ich zabrałam …
I nie wiem, czy ja mam takie szczęście, czy Pawełek jest w czepku urodzony, bo gdy ich prowadzę na Halę Gąsienicową spotykamy misie …
Moje pierwsze z nimi spotkanie nastąpiło po iluś tam wędrówkach, a Pawełek je spotyka za pierwszym razem … jak na zawołanie. Może nie trzy małe misie, ale jednego dużego i dwa małe … Podjadają z dala jagody, a nami się w ogóle nie interesują, od czasu do czasu tylko spojrzą w naszą stronę … Pawełek zachwycony, podekscytowany, patrzy, podskakuje, chciałby bliżej, wtedy mówię, że musimy iść dalej, bo one są u siebie w domu, a my jesteśmy gośćmi i nie wypada nieproszonemu wchodzić do ich domu bez zaproszenia. No i ruszamy. Chłopczyk zarzucił mnie pytaniami, a ja z odpowiedzi na nie, ułożyłam bajkę:
„W Tatrach mieszka misiowa rodzina: mama – Niedźwiedzica, synek – Misiu, córka – Misia. Tatry to ich dom i mają w nim wszystko, czego im trzeba: i jedzenie, i spanie, i ubranie, i słońce, i piękne góry wokół. Są szczęśliwe, bo cieszą się właśnie tym, co mają.
Kiedyś mały Misiu pyta mamy:
- Dlaczego tylu ludzi przyjeżdża tu, do naszego domu?
- Też podobają im się góry. - odpowiada mama. Misiu pyta więc dalej:
- To czemu tu nie mieszkają, tak jak my?
- Bo muszą pracować. Tu przyjeżdżają odpoczywać po pracy.
- Po co ludzie pracują?
- By kupić jedzenie, ubranie, dom i by tu przyjechać.
- Ludzie są dziwni. My nie musimy pracować, możemy cały czas odpoczywać, nie musimy tu przyjeżdżać, możemy tu być zawsze. – zauważa Misiu.
Teraz Misia, córka, pyta Niedźwiedzicę:
- Mamo, a czemu ludzie tak ciągle wchodzą na te najwyższe szczyty? Czego oni tam szukają?
- Misia, nie wiem, może szukają szczęścia. – Misia więc pyta dalej:
- A co to jest szczęście, mamo?
- Szczęście to cieszyć się wszystkim i tym, że się jest misiem.
- A czemu oni go szukają? My nie musimy szukać. – pyta Misia, bo nie może tego zrozumeć.
- Bo nie potrafią się cieszyć tym, co mają i tym kim są. Zazdroszczą ptakom, tego, że latają, nam, że naszym domem są góry, innym ludziom, bo weszli na wyższe szczyty. – odpowiada cierpliwie mama Niedźwiedzica.
- Ludzie są dziwni. Nie chciałabym być człowiekiem. Cieszę się, że jestem Misia. – mówi Misia.
Te trzy misie, to mądre misie, bo są szczęśliwe, że są misiami i cieszą się tym, co mają.”
Mały Pawełek, zapewnił rodziców na końcu naszej wycieczki, że on też się cieszy tym, co ma i tym, kim jest. I zapytał ich, czy Tatry też mogą być jego domem. Rodzice przytulili chłopca i powiedzieli:
- My też się cieszymy, tak jak ty, tym co mamy i kim jesteśmy. A Tatry od dzisiaj są naszym domem. Będziemy w nim tak często, jak to tylko możliwe.
Dzisiaj, po dwudziestu latach od naszej pierwszej wędrówki w poszukiwaniu misiów, spotkałam Pawełka – teraz już Pawła. Opowiedziałam bajkę o trzech małych misiach jego żonie. Razem przewędrowaliśmy paroma pięknymi ścieżkami, lecz niedźwiedzi nie spotkaliśmy.
Znowu szukałam misiów, tym razem z rodziną Pawełka. Spotkałam ich na Rusinowej Polanie. Jest już ich czworo. Paweł z żoną, sześcioletnia Misia i pięcioletni Michał. Oczywiście dzieciom musiałam opowiedzieć bajkę o misiach. Wędrowaliśmy razem z Rusinowej do Hali Gąsienicowej.
Dzieci Pawełka też są w czepku urodzone, bo … spotkaliśmy dwa misie, znowu jak na zawołanie … przy Waksmundzkim Potoku. …
I następnego dnia, gdy wędrowaliśmy przez Halę Kondratową na jednym ze zboczy znowu widzieliśmy niedźwiedzia. Radości dzieci nie było końca.
Umówiliśmy się na wspólną wędrówkę za rok, wszyscy razem, Pawełek z rodziną i jego rodzicami. Poświętujemy trzydziestolecie spotkania w pociągu, spotkania z misiami i Tatrami.

Piotr Kiewra

2 komentarze:

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane