środa, 4 kwietnia 2018

Asfalt, konie, dwie siostry i Morskie Oko


14. Tajemnice pamiętnika samotnego górskiego wędrowca

Kocham Tatry z wyłączeniem asfaltu do Morskiego Oka, oraz kolejki na Kasprowy, bo to kawałki cywilizacyjnego piekła wciśnięte do raju. Nie przeszkadzają mi natomiast ci, którzy chcieliby poszerzać tutaj piekło, bo ostatecznie to Tatry ich zmieniają, a nie odwrotnie. Byłam tutaj świadkiem wielu takich nawróceń i pojednań. Dzisiaj też w drodze do Wodogrzmotów asfalt „zmęczył”pewną grupę narzekaczy, bo „nie ma tu autobusów”, itd. Zaproponowałam im w ramach odpoczynku od cywlizacji ścieżkę ku Pięciu Stawom przez Roztokę. No i Tatry dotarły do ich nóg, ale przede wszystkim obudziły wrażliwość serc. Nie musieli mi tego mówić, wystarczyło, że zobaczyłam ich łzy, poczułam ich poruszenia …


Kiedyś na Kasprowy wjechałam w niepogodę, i przeżyłam dzień jak w raju ponad chmurami i deszczem – sam na sam z błękitem. A asfaltu mimo, że nadal nie wielbię, to dzisiaj przeczłapałam go, nie licząc tych kawałków do Wodogrzmotów, trzeci raz w życiu. Zmusiła mnie do tego skręcona kostka.

Pierwszy i drugi to dawno, dawno temu, a podwoził jeszcze autobus tam, gdzie dzisiaj dojeżdżają konne wozy.

Drepczę kulejąc jak góralski konik wiozący obok mnie leniwych zdobywców Morskiego Oka, a dogaduje im grupka dziewczyn, próbując moim przykładem „nawrócić” ich na pieszą wędrówkę. W końcu przyłączyły się do mnie i tak przegadałyśmy cały asfalt. Mówią: - Powinni zabronić góralom używać koni!

A ja pytam: - A co z końmi?

Po dłuższej „kontemplacji” i „ciepłej” wymianie argumentów, dochodzą jednak do wniosku, że to koniom nie pomoże, a nawet zaszkodzi, bo „pójdą wtedy na mięso”. I tak po kolei przychodzą kolejne wnioski o „chorobach” cywilizacji, wykorzystywaniu nas, jak te góralskie konie, przez „system”, że cywilizacja zaprogramowała nas jak maszyny na to, byśmy służyli społeczeństwu, byśmy pełnili różne „szczytne” misje, nawet tu w górach. A góry istnieją, by nas leczyć z tych uzależnień, z tego niewolnictwa.

I tak gdzieś na dziewiątym kilometrze asfaltu poczuły się w pełni nawrócone. Zbuntowały się przeciwko wszelkim rewolucjom i postanowiły w Tatrach bywać dla Tatr i dla siebie …

Uśmiałam się i uznałam, że jednak ten asfalt ma swoje dobre strony …


Do czwartego spaceru asfaltem „wynajęły” mnie dwie starsze panie. Zamieszkały na tej samej kwaterze, w sąsiednim pokoju i wczoraj wieczorem przy okazji pogaduszek poprosiły, bym im potowarzyszyła, bo uznały, iż … „już są stare”, bo mają po 68 lat. Hihihi, nie chciałam się chwalić moimi siedemdziesięcioośmioma, bo, w przeciwieństwie do nich, czuję się młoda, hihi. Lecz, gdy panie zażyczyły sobie, by, ze względu na wiek, podwieźć się konikami, wtedy odmówiłam i jako ostateczny argment postawiłam na szali mój wiek i „dziewuszki” odpuściły.

To dwie siostry, które pięćdziesiąt lat temu, tu na asfalcie, w drodze nad Morskie Oko, pokłóciły się i od tej pory nie odzywały się do siebie. Nie zobaczyły go wtedy, więc chcą dzisiaj dokończyć tamtą wycieczkę …

No i idziemy sobie moim „ukochanym” asfaltem i w oczekiwaniu na prawdziwe Tatry zagaduję: - Hej „dziewuszki”, niech zgadnę: pokłóciłyście się o chłopaka?

Kobietki spojrzały po sobie, co odebrałam jako przyznanie mi racji, więc zadałam drugie pytanie: - Niech znowu zgadnę – nie warto było, bo pewnie i tę ładniejszą z was porzucił po miodowym miesiącu?

- Wcześniej! Po tygodniu!

- A wy przez pięćdziesiąt lat milczałyście? Tak ten chłystek poruszył wasze ego, że aż uschły wam języki i aż tak się zawziełyście? No nieźle. Nie mogłyście wcześniej pójść na to Morskie Oko, by zrzucić ten czar, tę klątwę?

- A no tak jakoś … - odpowiedziały wstydliwie.

I tak jakoś nam zeszło do Morskiego … Tam chwilkę je poobserwowałam jak rzuciły się sobie w objęcia, jak obie rozpłakały się, no i jak … zaczęły gadać. Pomyślałam, że muszą nadrobić zaległości, więc nie będę im przeszkadzać i „poszukałam” ścieżkę przez Świstówkę, by ominąć asfalt, gdy siostrzyczki podeszły do mnie i proszą, by je zabrać ze sobą. Próbuję przekonać, że to dużo trudniej, dalej, a nawet trochę niebezpiecznie, a one, że … idą i koniec. No i poszły. No i … dały radę.

To pojednanie dało im tyle energii, że pewnie i na Mount Everest by weszły … hihihi. No i przybyły dwie starsze miłośniczki Tatr. Powiedziały: - Gdybyśmy wiedziały pięćdziesiąt lat temu, że Tatry są tak piękne, to pewnie byśmy po nich chodziły jak ty, zamiast się kłócić i milczeć …

No i tak to jest na tym asfalcie. Teraz mi nawet trudno powiedzieć, czy nadal go nie lubię … hihihi.

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane a linki i spam usuwane